Dzięki artykułom Magonia po Polsku, podjąłem temat, który w branży
nieznanego jest niezbyt chętnie ‘’eksponowany’’, a który wskazuje, iż opisy
dawnego folkloru, ściśle korelują z wieloma zachowaniami istot związanych z
UFO. Być może w przyszłości ukaże się moja druga książka nad którą pracuję, a
która porusza aspekty dawnego folkloru z wszelkimi konotacjami, które możemy
dostrzec w zjawisku UFO, które niczym ekshibicjonista ubiera różne maski,
zaciemniając tajemnicę kto właściwie za tym stoi. W niniejszym artykule chciałbym opisać dwie historie, związane z ''magicznymi postaciami'' z terenu Anglii.
Czytelnicy zgłębiając historie, które poruszałem w artykułach Magonia po Polsku,
mogli dostrzec pewną regułę, w której adresatami spotkań
z magicznymi postaciami, są głównie dzieci, lub pojedyncze osoby. Mało kiedy w
zdarzeniu brało udział więcej niż jedna osoba. Trochę przypomina to CE III, w
których świadkami są również pojedyncze osoby. Znane są dwa
zdarzenia, które ocierają się o dawny folklor, w których świadkami było kilka
osób obserwujących równocześnie małych ludzi. Oba przypadki pochodzą z terenu
Anglii, które chciałbym pokrótce opisać. Na terenie Wollaton Park,
Nottingham, grupa sześciu dzieci w wieku ośmiu do dziesięciu lat Angela Elliott
i brat Glen, Andrew Pearce i jego siostra Rosie Patrick Olive i Julie (nazwisko
nieznane), wracała z parku do domu pod koniec września 1979 roku, dochodziła
godzina 19:30, zapadał zmrok. Kiedy dzieci znajdowały się w
okolicach bramy parku, usłyszały dźwięki podobne do
dzwonków dobiegające z terenu bagnistego odgrodzonego od
pozostałych alejek. Po chwili zaczęły wyłaniać się niezwykłe istoty, które
przypominały bajkowe gnomy lub skrzaty. Według relacji dzieci, mali
ludzie w liczbie około 60 sztuk, posiadały zielonkawe pomarszczone twarze z
białymi długimi brodami, czerwonymi czapeczkami z pomponem oraz niebieskimi
tunikami i żółtymi rajtuzami. Ich wysokość dochodziła do około połowy
wysokości dzieci w wieku 8 lat, czyli około 50 cm. Gnomy poruszały
się bardzo dziwnymi samochodami, w których goniły dzieci po parku, śmiały się w
dość groteskowy sposób, ale nie były wobec nich agresywne.
Samochody w barwie biało czerwonej zachowywały się bardzo nietypowo, potrafiły przeskoczyć przeszkody, nie wydawały żadnych dźwięków i nie pozostawiały śladów w błocie. Zamiast kierownicy posiadały jakieś ruchome uchwyty. Według relacji było około 30 samochodów, a w każdym po dwóch gnomów. Dzieci zauważyły, w samochodach jakieś źródło światła, które poruszały się po parku bardzo szybko około 40-50 km/h. Niezwykła wręcz nierealistyczna scena trwała około 15 minut, po czym dzieci postanowiły wrócić do domu, a istoty znikły w krzakach. Na drugi dzień w tym miejscu nie znaleziono, żadnych śladów w błocie, chociaż było tam około 60 gnomów. Po powrocie do domów, opowiedziały swoją przygodę rodzicom, ale ci nie dali wiary. Na drugi dzień dzieci opowiedziały swoją historię dyrektorowi w szkole, który postanowił, każde z nich osobno przepytać, i nagrać ich wypowiedzi na magnetofon, dzięki temu mamy do dziś niepowtarzalny unikalny materiał. Relacje dzieci zdaniem dyrektora były spójne i wzajemnie się pokrywały. Pomimo, że nie wskazywały na kłamstwo, dyrektor pozostał sceptyczny. Transkrypcję tego nagrania można przeczytać w najnowszym numerze biuletynu Fairy Investigation Society Newsletter 5 - 2017, który m.in. jest poświęcony w znacznej części zdarzeniu w Wollant Park.
Brama wejściowa do parku: Zdj. Google Map
Prawdopodobne miejsce obserwacji istot zaznaczone białym okręgiem, i czerwonym bramę wejściową: Zdj. Google Map
Najbardziej prawdopodobne miejsce zdarzenia: zdj. Google Map.
Samochody w barwie biało czerwonej zachowywały się bardzo nietypowo, potrafiły przeskoczyć przeszkody, nie wydawały żadnych dźwięków i nie pozostawiały śladów w błocie. Zamiast kierownicy posiadały jakieś ruchome uchwyty. Według relacji było około 30 samochodów, a w każdym po dwóch gnomów. Dzieci zauważyły, w samochodach jakieś źródło światła, które poruszały się po parku bardzo szybko około 40-50 km/h. Niezwykła wręcz nierealistyczna scena trwała około 15 minut, po czym dzieci postanowiły wrócić do domu, a istoty znikły w krzakach. Na drugi dzień w tym miejscu nie znaleziono, żadnych śladów w błocie, chociaż było tam około 60 gnomów. Po powrocie do domów, opowiedziały swoją przygodę rodzicom, ale ci nie dali wiary. Na drugi dzień dzieci opowiedziały swoją historię dyrektorowi w szkole, który postanowił, każde z nich osobno przepytać, i nagrać ich wypowiedzi na magnetofon, dzięki temu mamy do dziś niepowtarzalny unikalny materiał. Relacje dzieci zdaniem dyrektora były spójne i wzajemnie się pokrywały. Pomimo, że nie wskazywały na kłamstwo, dyrektor pozostał sceptyczny. Transkrypcję tego nagrania można przeczytać w najnowszym numerze biuletynu Fairy Investigation Society Newsletter 5 - 2017, który m.in. jest poświęcony w znacznej części zdarzeniu w Wollant Park.
Rysunki świadków oraz dyrektor Aldridge w czasie rozmowy z dziećmi Patrick, Angela,
Andrew i Rosie.
Zdarzenia idealnie wpisują się w
dawny folklor, w którym mowa o magicznych małych postaciach i innych
kreaturach, których najogólniej celtycki folklor nazywa fairies. Czy tego
typu historie należy badać, i zajmować się nimi poważnie ? Uważam, że tak i nie
jestem w tym osamotniony, już w XVII wieku wielebny ks. Robert Kirk
irlandzki uczony i folklorysta( 1644-1692), zbierał i analizował spotkania z
fairies, które opisał w manuskrypcie ‘’Tajna
federacja elfów, Faunów i Wróżek’’ , pracę tą opublikował prawie 100 lat
później Walter Scott w 1815 roku. Zdaniem Kirka, fairies szczególnie
uaktywniały się o zmroku, są zrobione niczym duchy ze skondensowanej chmury,
które najlepiej widać w półmroku. Sam Kirk jak głosi legenda miał zostać
ukarany przez fairies, za opublikowanie tajemnic na ich temat w manuskrypcie, i
został ‘’wzięty’’ razem z duszą przez wróżki. W rzeczywistości Kirk został
znaleziony martwy na wzgórzu wróżek, które bardzo często odwiedzał.
Podobnego zdania był badacz i etnograf pochodzący z USA, Edward Ewan
Wentz, który w 1911 roku wydał książkę ‘’The Fairy-Faith in Celtic Countries’’ w której zawarł opisy na temat
nadprzyrodzonych istot. Generalnie w większości dziwne małe szkaradne
postacie widzą dzieci, tak było w przypadku kolejnej obserwacji w Wollaton Park, Nottingam, 30
październik 1979 r. Podczas pobytu
w parku, 12 letnia dziewczyna ujrzała 6 brodatych skrzatów, nadjeżdżających z
okolicy zamku (Wollaton Castle) małymi samochodami. Świadek uciekła w pośpiechu
z parku. Marjorie Johnson w książce Seeing Fairies podała opis obserwacji gnomów z 1900
roku z Wollaton Park, kiedy zauważono ich w okolicy bramy ubranych podobnie jak
policjanci. Inne historie miały opisywać gnomy tańczące w kręgu opodal jeziora
w parku, które otrzymała badaczka folkloru z fairies Janet Bord, która opisała w swojej książce ''Fairies: Real Encounters with Little People''
‘’Ponad sześć lat przed fairies z
Wollaton, korespondowałam z Marina Fry z Cornwall, która napisała do mnie
podając szczegóły obserwacji fairies gdy miała prawie cztery lata, około
1940 roku. Pewnej nocy śpiące z nią starsze siostry w jednej sypialni,
obudziły się, usłyszały dobiegający z ulicy hałas ( jedna siostra powiedziała
‘’muzyki i dzwony). Spoglądając przez okno zauważyły niewielkiego mężczyznę
w małym niebieskim samochodzie jadącym w kręgu. Miał około 18 cali wzrostu,
białą brodę i niebieski ‘’stożek’’ … po chwili zniknął. ‘’[1]
Zdarzeniami z Wollaton Park od nowa
zainteresował się historyk Dr Simon Youn, wydawca biuletynu i portalu Fairy Investigation Society. Young, chce ponownie dotrzeć do żyjących jeszcze
świadków i dokładniej poznać zdarzenie z 1979 roku, tym bardziej, że do dziś,
pozostaje nieznane miejsce zdarzenia. Tereny podmokłe występują w parku
jedynie w dwóch miejscach. Pozostając w Anglii chciałbym Czytelników zapoznać z kolejnym
zdarzeniem w klimacie dawnego folkloru, który także jest związany z grupą
dzieci i nauczycielem szkoły, który podobnie jak w przypadku Wollaton Park,
zainteresował się tajemniczą historią i utrwalił relacje świadków.
Niezwykła anomalia - obiekt wzrokowo niewidoczny wykonany
w 1965 w Wollaton Park, analiza Kodaka wykluczyła błędy lub mistyfikację.
Niebieski mężczyzna w Studham Common
Jeśli będziecie Państwo w miejscowości Studham Common w Anglii,
musicie koniecznie odwiedzić miejscową szkołę podstawową, która w swojej
bibliotece posiada wprost magiczny opis pewnej historii, która przytrafiła się
uczniom w 1967 roku. Zdarzenie zostało spisane na miejscu przez
angielskiego badacza Bryana Widera, który opisał ów historię dla The Flying Saucer Review. 28 stycznia 1967 przy dość
kiepskiej typowej Angielskiej pogodzie, siedmioro chłopców w wieku 10 lat,
bawiło się na drodze opodal szkoły. Było wczesne popołudnie, około
godziny 13:45, chłopcy dostrzegli nagły błysk jakby pioruna.
‘’ Alex Butler dziesięciolatek spojrzał na południe ponad
zadrzewioną dolinę, dostrzegając na otwartej przestrzeni ‘’małego niebieskiego
mężczyznę z wysokim kapeluszem i brodą’’. Alex zawołał swoich kolegów i
pobiegli w kierunku postaci. Byli w odległości około dwudziestu jardów kiedy
mężczyzna ‘’znikł w puchu dymu’’. Naturalnie chłopcy byli bardzo zaskoczeni ale
nic w postawie dziwnej postaci nie wzbudziło lęku, ani też nie sugerowało
groźby, zatem szukali ‘’ małego niebieskiego mężczyzny’’ i zobaczyli go
ponownie po przeciwnej stronie krzaków gdzie stał on po raz pierwszy. Podeszli
do niego. Zniknął jeszcze raz, pojawiając się ponownie na dnie zadrzewionej
doliny. Tym razem usłyszeli głos w pobliskich krzakach i stali się nieznacznie
przestraszeni. Głosy przypominały im ‘’obco brzmiącą paplaninę’’. W końcu
dostrzegli mężczyznę po raz czwarty zanim zostali wezwani do szkoły przez
dzwonek. Ich nauczycielka pani Newcomb, natychmiast rozdzieliła ich i
sprawiła, że każdy z siedmiu chłopców opisał jego własne doświadczenia własnymi
słowami. Chłopcy oszacowali małego mężczyznę na trzy stopy wzrostu (poprzez
porównanie samych z sobą) z dwoma dodatkowymi stopami wyliczonymi dla kapelusza
czy hełmu najlepiej opisanego jako wysoki pozbawiony ronda melonik, tzn.,
z zaokrąglonym szczytem. Niebieski kolor zmienił się na przyćmioną
szarawo-niebieską poświatę mającą tendencję do zaciemniania zarysów i
szczegółów. Jednakże mogli oni dostrzec linię, która była albo nad grzywką
włosów albo niższą krawędzią kapelusza, dwa okrągłe oczy, mały pozornie płaski
trójkąt zamiast nosa, oraz jednoczęściowy strój rozciągający się na dół, do
obszernego szarego pasa niosącego na przedzie czarne pudełko mające
mniej więcej sześć cali kwadratowych. Ręce wydawały się być krótkie i były
trzymane prosto w na dół blisko boków przez cały czas. Nogi i stopy były
niewyraźne’’.[2]
Alex Butler w czasie wizji w terenie, stoi w miejscu w którym pojawiła się postać.
Obecne miejsce zdarzenia i rysunek postaci ( Rys. A. Miazga)
Szkoła i miejsce zdarzenia z Google Map.
Mały
człowiek pojawiał się i znikał, odciągając chłopców w głąb doliny, w którym
rosły krzewy z głogiem, często wspominane w folklorze celtyckim, jako
miejsca ulubione przez fairies. W Irlandii drzewa głogu, szczególnie były
szanowane, jako siedziby fairies. W XIX wieku w Szkocji zostało napisane
opowiadanie przez pewną kobietę, która miała wokół drzewa z głogiem zobaczyć
tańczące światła. Wiara ta przetrwała do czasów współczesnych, a drzewa głogu
są szczególnie chronione. W 1999 roku prace budowlane zostały przerwane na
drodze z Limerick do Galwy, ze względu na drzewo głogu ( bajkowe drzewo). Droga
musiała być zmieniona, a prace opóźniły się o 10 lat. W 2009 roku w Tyrone po
ścięciu drzewa głogu, doszło do manifestacji zjawy w tym miejscu. Wracając
do niebieskiego człowieka nauczycielka była na początku sceptyczna i nie
wierzyła w historię dzieci, dopiero po rozdzieleniu i ich przesłuchaniu,
zmieniła zdanie.
Czy
pojawienie się pioruna nie przypomina podobnych zdarzeń związanych z
objawieniami maryjnymi, tam także niektórzy mieli widzieć błyskawicę lub grom
tuż przed pojawieniem się NMP. Analogie w obu przypadkach są wręcz uderzające.
Niektórzy badacze mocno przesiąknięci teorię ETH naginali pewne szczegóły
związane z wyglądem małego człowieka brodę próbowano zastąpić jako przyrządy do
oddychania, a czarne pudełko jako rodzaj nadajnika. Pojawienie się nieznanej
istoty wprawiło badaczy w nie małą konsternację, tym bardziej, że nie
zauważono, żadnego latającego talerza, a wygląd istoty, odbiegał od typowego
kosmity, dlatego zdarzenie to nie zostało wnikliwie w mojej ocenie nagłośnione
i zbadane, ponieważ nie pasowało do z góry założonej koncepcji wizyt
pozaziemskich. Po zainteresowaniu się kilku ufologów sprawą z Studham Common,
sugerowano, że w okolicy obserwacji niebieskiej istoty, odnaleziono dwa okrągłe
ślady po lądowanie UFO, ale ostatecznie nie zostało to potwierdzone.
Podobne historie występują również w naszym Polskim
folklorze, które są wręcz naszpikowane nie tylko małymi ludźmi, ale także
innymi kreaturami o czym pisałem w moich artykułach związanych z Magonią po
Polsku. Czy magiczne postacie są tajemniczymi mieszkańcami egzystującymi
równocześnie z nami, tylko w innej domenie rzeczywistości, czy są powiązane z
matrycą pół morfogenetycznych, związanych z naszą podświadomością z
archetypicznych odmętów. Brak fizycznych śladów ich obecności jak w przypadku
Wollaton czy relacji z Pułtuska (1998) w której biegnący gnom, w lesie nie
pozostawił żadnych śladów mimo zalegającego śniegu, sugerując inne niż fizyczne
wyjaśnienie takich zdarzeń. Historie ocierające się o folklor, same w
sobie budzą wątpliwości ze względu na wręcz nieprawdopodobne sytuacje, co
innego, gdyby powiedzmy, ‘’krasnal’’ wychodził lub wchodził z jakiegoś
obiektu, wówczas, gro entuzjastów ufo, definitywnie powiązałoby taki fakt z
kosmitami, w sytuacjach jak z Wollaton Park, pozostajemy bezradnymi obserwatorami,
i nie możemy sklasyfikować podobnych zdarzeń w znanych nam kategoriach, nawet,
nie mamy żadnej pewności, czy przypadki tego typu są fizyczne, czy rozgrywające
się na płaszczyźnie metafizycznej, związanej z dawnymi archetypicznymi
wzorcami, manifestującymi się w naszej kolektywnej świadomości. Jedno
jest pewne dawny folklor i związane z nim magiczne istoty,
rzadziej, ale nadal pojawiają się w naszej rzeczywistości, bez względu na
fizyczny czy duchowy charakter, są pewną tożsamością związaną z ludzkością.
Jeśli byliście świadkami podobnych zdarzeń, lub znacie inne podobne historie z waszych okolic, bardzo proszę o kontakt, zapewniam dyskrecję i anonimowość. Kontakt arekmiazga@gmail.com
Jeśli byliście świadkami podobnych zdarzeń, lub znacie inne podobne historie z waszych okolic, bardzo proszę o kontakt, zapewniam dyskrecję i anonimowość. Kontakt arekmiazga@gmail.com
[1] https://johnknifton.com/tag/janet-bord/
[2] Jacques Vallee Diemensions A Casebook
Alien Contact Wyd. Ballantine Books, Nowy
York 1988
Bardzo to wszystko dziwne.Krasnale w rajtuzach i śmiesznych samochodzikach. Można odnieść wrażenie ,że ktoś podłącza się do naszej rzeczywistości (może jakiś haker) i robi sobie jakieś jaja włamując się do programu i instalując swoje boty. Oglądając 1 raz Matrixa pomyślałem , że jest całkiem możliwe iż nasza rzeczywistość jest wirtualna.Warto spojrzeć na to właśnie pod tym kątem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
To bardzo wszystko nawet nie dziwne, a wręcz absurdalne, oczywiście teza o wirtualnej rzeczywistości, ostatnio jest chętnie prezentowana przez wielu fizyków, ja również tego nie wykluczam, tylko kto jest tym reżyserem ?
UsuńPiszę komentarz ponieważ jestem bardzo poruszony jedną wzmianką. Sam miałem różne doświadczenia w dzieciństwie i w młodości, nawet kiedyś zamierzałem je opisać ale jakoś nie mogę się zebrać (chyba nawet kiedyś do Pana pisałem). Może gdyby ktoś pociągnął mnie za język. Spotkania i przeżycia które miałem nie tylko ja ale również moi rodzice w większości miały miejsce w obrębie starego gospodarstwa w którym się wychowałem. Ale bo mnie tak dziś poruszyło - otóż za domem rosły zdziczałe głogi, które co roku na wiosnę kwitły pięknymi różowymi kwiatkami.
OdpowiedzUsuńWitam Pana, jeśli to Panu nie sprawie kłopotu, bardzo proszę o kontakt, chętnie zapoznam się z Pana przeżyciami, podaję meila arekmiazga@gmail.com oczywiście zapewniam pełną anonimowość. Pozdrawiam
UsuńPozdrawiam Panią od ''ów''.... Droga Pani jak się nie podoba proszę nie czytać, a nie pouczać mnie, to bardzo nieeleganckie zachowanie jak na kobietę, rozumiem, że Pani jest nieomylna w życiu ;))))) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe relacje. To znikanie i pojawianie się istoty w innym miejscu, pasuje także do zagadkowych zdarzeń min. w Czechach:
OdpowiedzUsuńhttp://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2015/01/pojawienia-sie-w-rozmaitych-miejscach.html
Na Słowacji znam przypadek w którym w jednej rodzinie chłopiec i jego wujek widzieli skrzaty. Gdy jego wujek był chłopcem, widział je przy granicy z Polską - i co dziwaczne też w pojazdach - na dwóch miniaturowych traktorach.
Krzysiek mam historię z małopolski o płanetnikach z 1907 roku, wprost niesamowita. A masz opis tej historii z miniaturowymi traktorami ?
UsuńArek jeśli możesz to prześlij mi ten opis o płanetnikach na priv na facebooku, chętnie przeczytam :) To o tych traktorach jest pod poniższym linkiem, u tej rodziny działy sie i inne dziwne rzeczy:
Usuńhttp://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/07/skrzaty-i-inne-zagadkowe-istoty-na.html
A tu opis - jeśli dobrze pamiętam - książki pt. "Granice poznania" Mike Dash: https://zapodaj.net/b715f3d01aacf.jpg.html
OdpowiedzUsuńTym którzy tego tekstu nie znają, podsyłam jeszcze fragment prawosławnej strony Monasterujkowice.pl : https://zapodaj.net/upload.html
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, oto poprawny link: https://zapodaj.net/e2b4847cf46d5.jpg.html
OdpowiedzUsuńźródło:
http://wiadomosci.monasterujkowice.pl/?p=2219
Tak znam to za sprawą książki UFO w perspektywie chrześciajńskiej, ciekawy ten motyw iluzorycznej muzyki prawda, oczywiście dawniej dla ludzi wszystko było biesem lub aniołem nie znali nic innego.
UsuńTa muzyka to ciekawa sprawa, prawdopodobnie jej powstawanie ma jakiś związek z telekinezą. Bo inaczej nie dało by się zarejestrować głosu duchów. One jakoś chyba świadomością kreują owe dźwięki. Tu jest na przykład nagrany odgłos ducha manipulującego kluczami - a fizycznie ich pewnie nie miał: http://innemedium.pl/wideo/w-jednej-kamienic-w-czelabinsku-sfilmowano-ducha-mieszkajacego-w-opuszczonym-korytarzu
OdpowiedzUsuńZnane są historie, w których duchy wprost do psychiki osóby, wprowadzają nie tylko obraz, ale też dźwięk czy zapach. Podobnie mogą czynić tzw. ''kosmici''.
UsuńCo do natury tych istot, to Arek mniejsza o to jak je nazwać czy diabłami, czy zwodnikami czy jakkolwiek inaczej. Po prostu koncentrując się na ich charakterze widać że większość tych skrzacich jest podstępna i trzeba na nie uważać bo w najlepszym przypadku, wprowadzają człowieka w zagubienie swymi irracjonalnymi zachowaniami. Ważne jest też doprowadzenie księży do tego by sie przyznali głośno iż te istoty mają pełne prawo się realnie pojawiać - tak jak to uczciwie mówili ich poprzednicy w zeszłych wiekach.
OdpowiedzUsuńTak masz racaję, charakter tych istoty- bytów jest bardzo podstępny, a nawet plugawy. Mam od Piotrka relację z lat 90 z Dęblina jak taki skrzat - mały człowieczek kpił i śmiał sie z człowieka, a najprawdopdoobniej drugi jego kolega zmarł na zawał po tym jak to zobaczył. W obu przypadkach panowi byli deczko wypici, a mały człowieczek utrudniał i mwejśce do budynku a drugim przypadku, do bramki, tam facet zmarł, klnąc na kogoś....dziwna sprawa. Księża maja swoją politykę i niestety są od niej uzależnieni.
Usuńo kuzwa pracuje w Anglii i bedac kiedys w Nottingham przechodzilem kolo tej bramy do parku (jest na zdjeciu)
OdpowiedzUsuń