czwartek, 16 września 2021

UFO nad Łęczycą, Powidzem i Witkowem (jesień 1983): Nowe fakty - Marcin Stachurski

Jesienią 1983 roku doszło do serii incydentów z NOL zakończonych pościgiem pilotów wojskowych za nieznanym obiektem. Zdarzenie w kręgach ufologicznych znane jest jako „CE-II: Łęczyca – Powidz – Witkowo (jesień 1983)”. Sprawa była dokumentowana i opisana przez Bronisława Rzepeckiego w „Nieznanym Świecie” w 1992 r. (UFO: armia (nie) mówi, „Nieznany Świat” nr 6/1992) oraz w książkach: Bliskie Spotkania z UFO w Polsce („Karat” 1995) i napisana wspólnie z Ryszardem Grundmanem Polscy piloci i UFO („Czas UFO” nr specjalny, wiosna 1999). 

 

Minęło blisko 20 lat od ostatniej publikacji Bronisława Rzepeckiego dotyczącej omawianego zdarzenia, kiedy to niespodziewanie pojawił się nowy ślad w sprawie. Jak do tego doszło wyjaśnię w dalszej części artykułu, lecz zanim do tego przejdziemy zapoznajmy się pierw z pełnym opisem incydentu autorstwa Bronisława Rzepeckiego (za: Polscy piloci i UFO):

 

„/.../ O obserwacji NOL w Powidzu (województwo kaliskie) po raz pierwszy usłyszałem w lutym 1988 roku. Podczas przypadkowej rozmowy na temat NOL z Piotrem L., dowiedziałem się, że jeden z jego kolegów, odbywając służbę zasadniczą w jednostce wojskowej w Powidzu, usłyszał od pewnego żołnierza z innej jednostki, znajdującej się również w tej miejscowości następująca historię: Pewnego dnia, jesienią 1983r. pełnił służbę wartowniczą w jednostce, gdy nagle zauważył nadlatujący na niewielkiej wysokości dziwny obiekt. Wpadł w panikę i zaczął do niego strzelać.
Dalszego przebiegu zdarzenia nie udało mi się niestety odtworzyć. Świadek ten stwierdził, iż obiekt prawdopodobnie później wylądował, a w następnych dniach specjalne służby wojskowe przeprowadziły dochodzenie i badanie przebiegu całego incydentu. Piotr L.- pełniący również w owym czasie zasadniczą służbę wojskowa w Powidzu, ale w innej jednostce niż ta, w której doszło do zacytowanego tu zdarzenia – nie był i nadal nie jest zainteresowany ufologią. Z tego też względu ówczesną opowieść kolegi potraktował jako swego rodzaju ciekawostkę i nikomu jej nie przekazywał. Pierwszy raz wspomniał o tym dopiero mnie, po ponad 4 latach. Nic więc dziwnego, że nie znał zbyt wielu szczegółów incydentu. Po otrzymaniu tej wiadomości, usiłowałem uzyskać dodatkowe dane. Mimo wielu prób, wynik był negatywny. Dowiedziałem się tylko tyle, że informacja o tym samym lub podobnym incydencie dotarła również do Warszawskiego Towarzystwa Badań NOL “UFO Video”, jednak również bez żadnych konkretnych danych. Był to wszelako ważny sygnał, świadczący iż “mój” świadek nie kłamał i niczego nie zmyślił. Jesienią 1983r. W Powidzu faktycznie coś się zdarzyło... Minęło ponad półtora roku i znów z pomocą przyszedł mi przypadek. Przeprowadzając w listopadzie 1989r. jedną z rejestracji obserwacji NOL
(zupełnie nie związaną ze sprawą z Powidza), spotkałem się z oficerem lotnictwa, który stwierdził, iż zna więcej szczegółów na temat badanego incydentu. Jesienią 1983r. pełnił on służbę w jednostce w Powidzu i pewnego dnia wieczorem... Najlepiej jednak będzie, gdy oddamy głos samemu zainteresowanemu: “Nagle dostaliśmy z Łęczycy sygnał, z lotnictwa w Łęczycy, że idzie obiekt w naszą stronę i go dwa śmigłowce ścigają. I faktycznie, za moment proszę pana, to już czekali nasi, bo już wiedzieli, że coś przyjdzie /.../ i przeszło takie jakby cygaro, ale to moment, wzdłuż pasa, idealnie wzdłuż  pasa (pasa startowego lotniska –przyp.B.R.) na bardzo małej wysokości. Wyłączyło nam wszystkie światła, wszystko, całą łączność. /.../ I skręcił właśnie na osiedle. I tam, gdzie myśmy mieszkali, za naszym blokiem jest taka skarpa /.../ Jak wróciliśmy do domu, to dzieci zaczęły opowiadać, że jakiś obiekt siadł na górce. /.../ Faktycznie, tam na tej... dzieci tam poleciały
i podobno tam było coś, bo myśmy tu nie chodzili, to tam były ślady, gdzieś jakieś 300÷400 metrów od bloku. To tyle, ale myśmy już tego lądowania tam nie widzieli. To tylko cała praktycznie młodzież z osiedla. /.../ Na temat zdarzenia przeprowadziłem ze świadkiem długą rozmowę. Minęło już jednak 6 lat i trudno było ustalić wiele szczegółów, których oficer ów nie pamiętał lub też nie chciał o nich mówić, twierdząc, że mógłby podać błędne dane. Utrzymywał ponadto, że incydent ten był badany przez specjalną komisję wojskową i lepiej byłoby tam zwrócić się z prośbą o udostępnienie dokumentacji (co później uczyniłem korespondencyjne, jednak mój list pozostał bez odpowiedzi). Opierając się zatem na uzyskanych dotychczas informacjach można założyć, iż incydent z NOL jesienią 1983r. w okolicach Powidza miał następujący przebieg. Po raz pierwszy obiekt został dostrzeżony w okolicach Łęczycy. Nie udało się ustalić, czy został on zauważony przez pilotów w trakcie odbywających się lotów, czy też przez obsługę radarów. Nie znany jest też kierunek lotu obiektu. Biorąc jednak pod uwagę zrelacjonowany przez świadka fakt, iż jednostka lotnicza w Powidzu została powiadomiona o skierowaniu się NOLa w ich stronę, można założyć, iż obiekt nadleciał nad Powidz z kierunku południowo – wschodniego lub wschodniego, kierując się na zachód. W pościg za NOL-em zostały wysłane dwa śmigłowce, mimo jednak rozwinięcia przez nie pełnej szybkości, nie udało im się zbliżyć do statku powietrznego na odległość mniejszą niż 30 kilometrów. Obiekt w kształcie cygara poruszał się z dużą szybkością, na niewielkiej wysokości. Nadleciał nad jednostkę lotnictwa w Powidzu (wtedy prawdopodobnie miał miejsce wspomniany przez kolegę Piotra L. incydent – oddanie strzałów do UFO przez wartownika) i przeleciał idealnie wzdłuż lotniska. Powiadomiona drogą telefoniczną kadra jednostki i niektórzy żołnierze byli świadkami tego przelotu – w sumie musiało być to minimum kilkanaście osób. W momencie, gdy obiekt nadleciał nad jednostkę, “wyłączyły się” urządzenia elektryczne, jak również została przerwana łączność. Było to najprawdopodobniej spowodowane oddziaływaniem obiektu, gdyż po jego przelocie wszystko wróciło do normy. Obiekt skierował się na zachód, gdzie  w odległości około 10 kilometrów, w miejscowości Witkowo, znajduje się osiedle bloków. Mieszkają w nich pełniący służbę żołnierze zawodowi wraz z rodzinami. Tam właśnie, na niewielkim wzniesieniu, usypanym sztucznie jako swego rodzaju tor saneczkowy czy też miejsce zjazdów na nartach dla dzieci w zimie, (300÷400 metrów od bloków), obiekt wylądował. Świadkami tego lądowania było co najmniej kilkanaście osób, zwłaszcza zaś bawiące się w pobliżu dzieci (nie wykluczone, że wśród obserwatorów znajdowało się również kilka dorosłych osób). Niestety, nie wiadomo jak długo NOL pozostawał na ziemi. Nie wiadomo też, jakie było jego zachowanie, gdyż przerażone dzieci uciekły do domów. Nie nawiązano natomiast kontaktu (brak odpowiedzi na listy) z dorosłymi świadkami tej fazy zdarzenia. Ustalono jedynie, iż obiekt wystartował, kierując się w stronę Poznania (a więc dalej w kierunku zachodnim), ścigany przez myśliwiec SU-20, wysłany najprawdopodobniej z lotniska w Krzesinach pod Poznaniem. Niestety w okolicach Poznania piloci obiekt “zgubili”. W jakiś czas później – nie wiadomo, czy w grę wchodzi tu kilka godzin, czy – powiedzmy – parę dni, do Powidza i Witkowa przybyła z Poznania specjalna ekipa wojskowa, która przeprowadziła szczegółowe dochodzenie, przesłuchując wszystkich świadków oraz badając ślady pozostawione przez obiekt na ziemi podczas lądowania w Witkowie. Niestety, nie udało mi się ustalić jakiego rodzaju były to ślady. I to właściwie wszystko. W opisywanym przez mnie przypadku obserwacja została dokonana przez kilka niezależnych grup świadków (co wydatnie podnosi jej stopień wiarygodności): w Łęczycy przez pilotów lub obsługę radarów, przez pilotów śmigłowców ścigających obiekt na trasie Łęczyca – Powidz, co najmniej kilkanaście osób z jednostki wojskowej w Powidzu, oraz minimum kilkanaście osób w Witkowie, obserwujących lądowanie, a następnie start obiektu. Prawdopodobnie kontakt wzrokowy lub radarowy z obiektem, miała również załoga myśliwca SU-20 wysłanego w pościg z Krzesin. Jeśli chodzi o klasyfikację zdarzenia, obejmowało ono następujące kategorie: NL (nocne światła)- obserwacja obiektu z dużej odległości w nocy (można przyjąć, że zdarzenie miało miejsce w godzinach wieczornych, gdyż świadek wspomniał, iż po “wyłączeniu” przez NOL elektryczności w jednostce w Powidzu, wokół zapadła całkowita ciemność, wśród której świecący obiekt był doskonale widoczny), RV (obserwacja radarowo – wizualna)- prawdopodobnie, gdyż nie mamy żadnych dowodów na to, iż taka obserwacja obiektu była prowadzona (jeśli jednak doszło do pościgu za obiektem, logiczne byłoby śledzenie go na ekranach radarów), wreszcie CE-II (Bliskie Spotkanie II Stopnia)- oddziaływanie obiektu na otoczenie, wyłączenie elektryczności i łączności w jednostce w Powidzu oraz prawdopodobne pozostawienie śladów na ziemi w Witkowie. Generalnie incydent z jesieni 1983 roku, z Łęczycy – Powidza - Witkowa należy zaklasyfikować jako CE-II . Przedstawione tu dane, dotyczące “sprawy” Powidza, są jak zaznaczyłem, niepełne i wyrywkowe. Nie wydaje się, by można było liczyć na informacje od komisji wojskowej przeprowadzającej ówczesne badania na miejscu zdarzenia, o której wspomniałem w swoim opracowaniu. Milczą świadkowie, których adresy udało mi się uzyskać i z którymi próbowałem nawiązać kontakt (m.in. piloci ścigający NOL na trasie Łęczyca – Powidz, tudzież obserwatorzy lądowania NOL w Witkowie). Ale przecież świadków było wielu! Może więc ktoś z Czytelników ma coś do dodania w tej sprawie.?” Na apel nikt nie odpowiedział do tej pory – ponawiamy go więc” (…).”

 


1. Trajektoria lotu obiektu z opisu Bronisław Rzepeckiego (widok z góry za: Google Maps)

 

Tyle, jeśli chodzi o ustalenia Bronisława Rzepeckiego. Teraz jestem winien czytelnikom kilka słów wyjaśnienia, w jakich okolicznościach zdobyłem dodatkowe informacje tyczące się powyższej obserwacji. Mianowicie w 2016 roku na blogu Arkadiusza Miazgi „Spotkania z Nieznanym” ukazał się cykl artykułów mojego autorstwa n.t. Bliskich Spotkań II Stopnia z terenu Polski, gdzie zostało skrótowo omówione kilkadziesiąt tego typu przypadków, w tym spotkanie z Łęczycy – Powidza – Witkowa z 1983 r. Następnie w ślad za tą publikacją w 2019 roku na stronie „UFO-Relacje.PL” ukazał się opis omawianego zdarzenia, który doczekał się reakcji ze strony czytelników. I tak 18 sierpnia 2019 roku osoba podpisana jako „Wojton” przesłała pierwszy z komentarzy, który brzmiał:

„Byłem świadkiem tego wydarzenia jako żołnierz służby zasadniczej. Wiem dość dużo na ten temat i nie wszystkie przedstawiane fakty potwierdzam. Do moich obowiązków należało dowodzenie startowych stanowiskiem do lotów. To z tego miejsca całą akcją obserwacji dowodził pułkownik P. w towarzystwie dwóch lub trzech innych zaufanych oficerów. Reszta dostała rozkaz opuszczenia pomieszczenia. O mnie zapomniano bo byłem w drugiej części auta (to był punkt dowodzenia). "

 


2. Lotnisko Wojskowe w Leźnicy Wielkiej koło Łęczycy (widok za: Google Maps)

 

Następnie 29 listopada 2019 roku kolejna osoba (dane zastrzeżone) napisała:

„Potwierdzam. Widziałam to Ufo. Mieszkałam wówczas w Witkowie. To wisiało na wprost ostatniego bloku.  Potem były tylko pola, a po przeciwnej stronie, przez drogę stały gospodarstwa rolne, gdzie kupowałam mleko. Wieczorem wyszłam z domu. Szłam wzdłuż bloków i przy końcu ostatniego stanęłam i zamarłam. Nad drzewami zobaczyłam Ufo. Ten obiekt był piękny, cały srebrny i iskrzący się z kolorowymi okienkami. Pamiętam to uczucie, jak bym była w kosmosie. Czułam się szczęśliwa i wyróżniona. Pamiętam, że było cicho. Ten obiekt wisiał jakiś czas nad drzewami, a potem, bez dźwięku, z niesamowitą prędkością odleciał. Obserwowałam go, aż się zrobił świecącą kropką. Wróciłam do mieszkania i opowiedziałam wszystko mężowi. Nie poszłam już po mleko. Ja to pamiętam do dzisiaj ! „

 


3. Lotnisko wojskowe w Powidzu (źródło: Internet)

 

Zaś ostatni z komentarzy został napisany przez „Tomasza” 26 maja 2020 roku i był treści:

„Moja nieżyjąca już babcia była świadkiem tego przelotu. Obiekt przeleciał nad podwórkiem jej domu w Łęczycy. Z jej opisu wyglądał jak odwrócona do góry nogami wanna, z wieloma kolorowymi światełkami. Obiekt przemieszczał się dość powoli na niewielkiej wysokości w kierunku na lotnisko wojskowe w Leźnicy Wielkiej. Oprócz babci świadkami był jeszcze mój wujek i znajoma. Kilka lat temu ojciec mojego kolegi, pilot śmigłowca w Leźnicy, też opowiadał mi o tym zdarzeniu, z tego co pamiętam to obiekt opisywał dość podobnie, mówił o dużej ilości świadków, którzy obserwowali to zjawisko z pasa startowego.”

Pod powyższymi komentarzami zostawiłem apel do ich Autorów z zapytaniem, czy mają wiedzę odnośnie pozostawionych przez obiekt śladów oraz z prośbą o kontakt etc. Na apel odpowiedziały dwie osoby. Pierwszą z nich był autor pierwszego komentarza, który 17 lipca 2020 roku pocztą elektroniczną przekazał mi następującą informację:

„Witam. Kontaktuję się odnośnie obserwacji UFO nad Łęczycą, a w zasadzie Leźnicą bo tam stacjonowała jednostka wojskowa. Dużo czasu minęło, ale z tego co wiem nikt dowodzącym lotami (wezwany na tę okoliczność pułkownik P.) nie otrzymał sygnału o wylądowaniu obiektu w okolicy. Tego jestem pewien. Wysłane śmigłowce tzn piloci mieli problem by określić kształt obiektu. Opisywali jako podobne do butelki. Jak dobrze pamiętam sam P. wybrał najlepszy śmigłowiec i dokonał zwiadu lotniczego. Po powrocie natychmiast nawiązał łączność z DWL (dowództwo wojsk Lotniczych) w Poznaniu i zdał relację z lotu. Z tego co pamiętam to meldował, że obiekt zmienia niestandardowo linię lotu, potrafi jakby natychmiast łamać linię. Po rozmowie otrzymał rozkaz natychmiastowego przerwania ćwiczeń. Potwierdzam fakt utraty łączności radiowej jednak światła nad lotniskiem działały. Żołnierze służby zasadniczej, którzy pełnili służbę w radiołączności zostali zobowiązani do zachowania tajemnicy wojskowej i nic nie mówienia na ten temat. Być może to zbyt mało co pamiętam, ale to co napisałem to zgodne z prawdą.”

 

Niestety autor relacji, pomimo moich próśb, nie zdecydował się kontynuować ze mną korespondencji mailowej, dlatego też nie udało mi się uzyskać od niego więcej informacji. Jak przypuszczam głównym tego powodem jest fakt zobowiązania się przed laty do zachowania tajemnicy wojskowej?

Z pomocą przyszła druga osoba – autorka drugiego z komentarzy oraz naoczny świadek opisywanych wydarzeń, której relacja przedstawia ostatnią fazę obserwacji w trochę innym świetle niż dotychczas znaliśmy, lub dotyczy innej niezależnej obserwacji z Witkowa z udziałem drugiego obiektu, jednak dokonanej prawdopodobnie tego samego wieczoru. Pierwszą otrzymaną przeze mnie wiadomością (z dnia 10 stycznia 2021) było:

Witam pana. Dopiero dzisiaj zobaczyłam, że prosił pan o kontakt. W komentarzu do artykułu "UFO nad Łęczycą, Powidzem, Witkowem" napisałam, że widziałam to UFO. To mogło być pomiędzy godziną 18 a 19. To była jesień, gdyż na dworze było już ciemno. To co ja widziałam, to nie był obiekt w kształcie cygara. To był wielki talerz, który cały się srebrzył i miał kolorowe okienka. Wisiał nieruchomo nad drzewami, był ogromny. Była niesamowita cisza. Ja bałam się ruszyć i stałam nieruchomo cały czas. W pewnym momencie obiekt zaczął z niesamowitą prędkością , bez dźwięku unosić się do góry, aż straciłam go z oczu. Na drugi dzień pojawili się żołnierze, helikopter. Żołnierze biegali z jakimiś urządzeniami, coś mierzyli za blokiem na polu - o tym przypomniała mi moja córka, która widziała żołnierzy i helikopter (...).”

 

Wkrótce potem w toku przeprowadzonej dokumentacji ufologicznej za pomocą korespondencji mailowej, telefonicznej i w końcu w trakcie osobistego spotkania z panią świadek udało ustalić się następujące fakty:

 

W latach 80-tych XX w. pani świadek mieszkała w Witkowie (woj. Wielkopolskie). Wieczorem chodziła przez osiedle „wojskowe” po mleko w kierunku zabudowań gospodarskich, które mieściły się po drugiej stronie osiedla. Pani świadek robiła to zawsze o tej samej porze pomiędzy godziną 18:00 a 19:00. Trasa w jedną stronę przeważnie zajmowała ok 10 min drogi na pieszo. Kobieta pamięta, że obserwacja została dokonana na początku jesieni gdy na dworze było już ciemno. Przechodząc wzdłuż bloków mieszkalnych, gdy świadek znalazła się na wysokości ostatniej klatki schodowej ostatniego z bloków, zauważyła nad drzewami obiekt określony jako: „Ogromny, owalny srebrny talerz z kolorowymi okienkami”. Świadek stanęła tyłem do klatki schodowej, tuż przy samych drzwiach wejściowych i zamarła na widok błyszczącego się obiektu, który znajdował się w bardzo bliskiej odległości i lekko na lewo od świadka, tuż nad drzewami rosnącymi przy drodze. Twarzą zwrócona była w kierunku północnym. Obiekt cały czas wisiał nieruchomo nad drzewami na wysokości kątowej ok 75-80 stopni i był lekko odchylony od poziomu w stosunku do ziemi.

Był to „klasyczny” latający spodek koloru srebrnego (o rożnych odcieniach srebra) o średnicy ok 5-7 m. W górnej części posiadał nie wysoką, rozciągniętą szeroko kopułę, która wyraźnie odcinała się od środkowej części obiektu, ale nie odstawała zbyt mocno w stosunku do wielkości całego obiektu. Obiekt miał metaliczny wygląd i: „Iskrzył, mienił się cały czas srebrem na całej swej powierzchni, jakby był posypany brokatem”. Wg słów kobiety, był to rzeczywisty, fizyczny obiekt o gładkiej i metalicznej powierzchni, bez żadnych odstających elementów. Odróżniały się jedynie odcienie szarości, które sprawiały wrażenie „pierścieni” biegnących wokół obiektu. W połowie obiektu znajdowały się idealnie zlane z powierzchnią kolorowe, lekko wypukłe i delikatnie odstające prostokątne okienka o pozornym rozmiarze ok 20 x 10 cm. Wyglądały jakby były zrobione z bardzo grubego szkła. Rozmieszczone one były w jednakowych odstępach prawdopodobnie wokół obiektu (świadek nie widziała tylnej części obiektu), na krawędzi owalu/ obręczy biegnącej wokół obiektu. Świadek do pewnego momentu nie widziała w nich nic szczególnego tylko świecące kolory: żółty, zielony i czerwony. Światła co jakiś czas nasilały się, w ten sposób, że nie zapalały się wszystkie naraz, tylko na przemian się rozjaśniały i przygasały. W momencie przygaśnięcia ich kolor robił się bardziej matowy – mleczny, zaś gdy gdy się rozjaśniały był to jaskrawy, błyszczący kolor. W pewnej chwili w zielonym okienku, od środka pojawił się  dwa razy jakby „cień”, który kobiecie zdawał się jakby był wywołany jakimś „ruchem” wewnątrz obiektu. Środkowa, spodnia część obiektu była granatowo – czarna, sprawiająca wrażenie głębi bez „końca”, gdyż świadek nie dostrzegła w niej spodu obiektu. Obiekt świecił się cały do tego stopnia, że było jasno na około i pod nim do samej ziemi. Nie był to „typowy” snop światła wystrzelony z obiektu, tylko bardzo mocna poświata od niego bijąca. Blask obiektu prawdopodobnie nie oświetlał bloku, ani świadka, która stała jakby w „cieniu” przywarta do drzwi „Patrzyłam na statek nie oglądałam się za siebie”. „Talerz” unosił się w miejscu, był nieruchomy, a wokół panowała niesamowita cisza. Świadek obserwowała obiekt około 10-u minut. W pewnym momencie obiekt zaczął się wznosić się do góry w absolutnej ciszy i z niesamowitą prędkością „poszedł” idealnie prosto w górę. W ciągu paru sekund stał się tylko świecącą kropką i znikł z pola widzenia pani świadek. W chwili odlotu obiekt cały czas świecił się srebrnym kolorem, lecz gdy był już bardzo daleko wyglądał niczym gwiazda i znikł.

 


4. Wygląd obiektu wg rysunku pani świadek oraz grafiki M.S.

 

Obserwacji towarzyszyła: „Niesamowita cisza, jakiej jeszcze nie doznałam”. Brak było słychać jakichkolwiek szumów czy dźwięków dobiegających zarówno od obiektu, jak i tradycyjnych odgłosów „miasta”, szelestu liści, czy cykania owadów, co przywodzi na myśl, że w niniejszym zdarzeniu wystąpił znany z wielu innych przypadków tzw „Czynnik Oz”.

Odległość jaka dzieliła panią świadek od drzewa, nad którym zawisł obiekt wynosiła w granicach 8-10 metrów. Koło drzew rosła trawa. Następnie znajdował się trawnik, wąska lokalna droga oraz zabudowania. Obiekt wisiał tuż nad koroną drzewa, ale nie dotykał jej. Wysokość drzewa kobieta szacuje również na ok 8-10 metrów.

Obserwacja została dokonana gołym okiem, gdy na dworze było już ciemno (pora wieczorna).

Widoczność była dobra, niebo bezchmurne i bez opadów deszczu. Widoczne były gwiazdy, które świadek dostrzegła w momencie szybkiego odlotu do góry obiektu. Kobieta twierdzi, że od obiektu nie dochodził żaden zapach. Nie wiadomo także nic o żadnych ewentualnych zakłóceniach w pracy urządzeń elektrycznych lub oddziaływaniu na zwierzęta etc. W momencie gdy obiekt wisiał nad drzewami oraz gdy się wzbijał do góry świadek nie odczuła żadnego podmuchu wiatru. Nie było również widać aby falowały gałęzie, trawa etc, nie był także odczuwalny żaden inny ruch powietrza. Nie stwierdzono także wystąpienia żadnych oparów, mgły etc.

W 1983 roku pani świadek miała 27 lat. W trakcie obserwacji odczuwała bardzo silne emocje, które opisała następująco: ”Pamiętam moje emocje. Bardzo się przestraszyłam. Bałam się, że mnie zauważą i coś złego mi zrobią. Myślałam wtedy o moich małych dzieciach. Byłam jednocześnie zachwycona i zaciekawiona tym widowiskiem, to było coś niesamowitego. Za moimi plecami były drzwi, ale bałam się wykonać jakikolwiek ruch”. (…) „Dla mnie to był oryginalny, namacalny, fizyczny obiekt. Ja to widziałam i bałam się że to mnie w jakiś sposób może skrzywdzić”. Świadek stała nieruchomo, aż do momentu, gdy obiekt odleciał. Następnie uciekła do swojego domu. Do mieszkania wpadła z krzykiem: „Widziałam UFO, tu było UFO” i opowiedziała o swojemu obserwacji mężowi, który jej w tym dniu nie uwierzył. Natomiast następnego dnia, kiedy wrócił do domu z pracy (był pracownikiem lotniska wojskowego w Powidzu) powiedział, że: „Wierzy że widziałam UFO. Zabronił mi natomiast opowiadać o tym zdarzeniu innym ludziom”.

Z relacji pani świadek wiadomo także, że następnego dnia zjechały się wojskowe samochody oraz przyleciał wojskowy helikopter, który lądował bardzo blisko bloku, przy którym kilkanaście godzin wcześniej zawisł spodek. Pojawili się żołnierze, którzy „biegali” na polu uprawnym za blokiem (dziś znajdują się tam garaże i ogródki działkowe) i coś mierzyli aparaturą. Wiadomo także, że podobno były tam „jakieś ślady”, wojsko pobierało próbki gruntu i ogólnie mówiąc, nikt nie mógł się do tego terenu zbliżać.

Niestety nie udało się ustalić jak wyglądała aparatura, którą wojsko się posługiwało. Kobieta nie pamięta także jak byli wówczas ubrani żołnierze, czy mieli na sobie ubrane kombinezony przeciw chemiczne itp. i ile ogólnie mówiąc „najechało” się wojska. Nie ma także wiedzy ile ludzi oprócz niej mogło być również świadkami omawianej obserwacji, a o śladach wie jedynie z opowieści innych osób, że wojsko brało „jakieś próbki” z pola, i że były tam „jakieś ślady”.

Do dziś nie zachowało się drzewo nad którym unosił się obiekt. Otwartym pozostają pytania czy drzewo obumarło w sposób naturalny, zostało ścięte ze starości, lub - czego wykluczyć nie można - mogło zostać wycięte, ponieważ uschło w wyniku oddziaływania obiektu? Świadek zajęta była wówczas zupełnie „przyziemnymi” sprawami, wychowywała dwójkę dzieci i nie przykładała wagi do ewentualnych śladów, jakie mogły powstać np. na trawniku koło drzew, ani czy któreś z nich nosiło znamiona przypaleń etc.

Po przeżytym bliskim spotkaniu z NOL – jak to często bywa u świadków obserwacji UFO – ujawniły się u kobiety pewne zdolności, których nie mogę zdradzić ze względu na ochronę tożsamości pani świadek.

 


5. Witkowo (współcześnie) – widok z góry (za: Google Maps)


 6. Miejsce nad którym kobieta zauważyła tkwiący obiekt - świadek stała przed klatką obok bloku widocznego na zdjęciu ( Google Maps)

I w zasadzie to tyle, jeśli chodzi o moje ustalenia. Jeśli porównamy obie relacje z końcowej fazy obserwacji z jesieni 1983 r, pierwsze co zauważymy, że relacja pani świadek nie do końca pokrywa się z opisem obserwacji z Witkowa autorstwa Bronisława Rzepeckiego. Mianowicie kobieta widziała obiekt w kształcie spodka, który odleciał pionowo w górę, aż znikł na gwieździstym niebie. Natomiast w przytoczonym wcześniej opisie Bronisława Rzepeckiego jest mowa o obiekcie w kształcie cygara, który odleciał na zachód w kierunku Poznania.

Następne rozbieżności dotyczą miejsca, które zostało zabezpieczone przez wojsko, gdyż z relacji pani świadek wiadomo, że nazajutrz po obserwacji spodka, wojsko sprawdzało teren bliższy miejsca jej zdarzenia, niż opisana przez Bronisława Rzepeckiego „górka”, ale nie było to też dokładnie w tym miejscu, nad którym unosił się obserwowany przez kobietę obiekt.

Niewiadomą jest także, ile czasu mogło upłynąć od zdarzenia opisanego przez Bronisława Rzepeckiego do przyjazdu wojska, gdyż jak czytamy: (...) „W jakiś czas później – nie wiadomo, czy w grę wchodzi tu kilka godzin, czy – powiedzmy – parę dni, do Powidza i Witkowa przybyła z Poznania specjalna ekipa wojskowa, która przeprowadziła szczegółowe dochodzenie, przesłuchując wszystkich świadków oraz badając ślady pozostawione przez obiekt na ziemi podczas lądowania w Witkowie” (...).

Otwartym zatem pozostaje pytanie, czy obserwacja pani świadek była zupełnie innym, niezależnym zdarzeniem z udziałem drugiego obiektu, które przypuszczalnie mogło rozegrać się w przybliżonym czasie lub nawet tego samego wieczoru, kiedy miał miejsce incydent z obiektem ściganym przez lotnictwo wojskowe?

Wiele wskazuje, że tak mogło być. Nie ulega natomiast pewności, że wojsko, które przeczesywało teren kilkanaście godzin po zdarzeniu, robiło to w związku z wydarzeniami opisanymi przez Bronisława Rzepeckiego, gdyż nie można wykluczyć, że wówczas wojsko sprawdzało także „górkę”, czego – obiektywnie patrząc - pani świadek mogła nie widzieć na własne oczy, lub nie mieć o tym żadnej wiedzy, choćby zasłyszanej od innych mieszkańców, tym bardziej, że jak kobieta sama przyznała: „Z nikim o tym nie rozmawiałam, nie wiadomo czy było tam jakieś promieniowanie, bałam się, że jeszcze mnie wezmą na jakieś badanie itd”.

Podsumowując własną obserwację pani świadek stwierdza: „Widziałam ten obiekt! Pamiętam to do dzisiaj i nie obchodzi mnie to, że ktoś ma wątpliwości. Ja to widziałam i uczestniczyłam w tym zdarzeniu! Koniec i kropka!”

Na dziś wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Kilka szczegółów zdarzenia zostało mi także przekazanych w zaufaniu, których nie mogę tutaj ujawnić, lecz póki nie dysponujemy uzupełniającymi relacjami innych naocznych świadków zdarzenia z jesieni 1983 r, reszty możemy jedynie się domyślać i poruszać w kręgu hipotez.

 

Na koniec zwracam się z prośbą do świadków oraz wszelkich osób mających wiedzę nt. opisanych powyżej zdarzeń o kontakt ze mną pod adresem: msufoarch@interia.pl

Anonimowość zapewniona.

Tekst :Marcin Stachurski 

_____________________________________

W tym miejscu chciałem podziękować Marcinowi za poświęcony czas oraz żmudną pracę, którą poświęcił na ponowne analizowanie tego zdarzenia, które rzuca jak zauważyliśmy nowe światło na całą sprawę. Nowe fakty są nieco inne niż te zebrane przez B.Rzepeckiego w szczególności wygląd obiektu bo jak zauważyliśmy z relacji świadka był to klasyczny ‘’spodek’’. Pytanie czy były to dwa odrębne obiekty czy jeden i ten sam, który jak wiadomo może być przez świadomość ludzi różnie postrzegany ? Najprawdopodobniej świadków tego zdarzenia było bardzo wielu zarówno cywilnych i tych związanych z wojskiem – być może po publikacji zgłoszą się kolejne osoby, które przekażą swoje relacje.

8 komentarzy:

  1. Panie Arku, ostatnio wpadła mi w ręce książka(a raczej książeczka) "Z pamiętnika ufologa" K.Bzowskiego, i doszukałem się wzmianki o incydencie z ufo o którym do tej pory nie słyszałem, pewien samotny mieszkaniec(znajomy Bzowskiego) z os. Bernardyńskiej na początku 1982r. doświadczył spotkania z "ludźmi" którzy przybyli do jego mieszkania w czymś a'la jajo owalne o aluminiowej powierzchni, jeden ubrany w mundur wyglądający jak żołnierz a druga osoba była w garniturze. Słyszał Pan o tym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak słyszałem i nawet wiem o kogo chodzi przyznam że to bardzo ciekawa sprawa bo owi ''kosmici'' własnie co dziwne przyszli w mundurach a to już dziwne jak nie mega dziwne.

      Usuń
    2. Ciekawe czy ten świadek jeszcze żyje? To tak jakby to byli ludzie ale z innego wymiaru. Może napiszę Pan coś więcej o tym?

      Usuń
    3. Ten świadek już nie żyje to był jeden z badaczy grupy Bzowskiego szkoda, że sam Bzowski nigdy tego nie opisał ja nie mam więcej info poza tymi co jest w książce mam jedynie rysunek tego obiektu i krótki odręczny opis zdarzenia tyle aż tyle.

      Usuń
  2. Arek Twoje opisy są coraz bardziej dokładne i analityczne. Mam pytanie co sądzisz o incydencie na poligonie w Nadarzycach? Podobno coś było, wojskowi widzieli, podobno był jakiś film nawet ale tak na prawdę chyba nie ma żadnych konkretów.
    Drugie moje pytanie - co myślisz o spotkaniu pod Szczecinkiem z kierowcą tira ? Relacja spójna, ciekawa. Natomiast kiedyś w audycji Janusz Zagórski chyba mówił że ta relacja nie jest wiarygodna. Ale jak się jej słucha brzmi ciekawie i dość wiarygodnie. Pozdrawiam

    MACIEJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej te opisy są dziełem Marcina to jego ogromna zasługa. Nadarzyce szczerze jakoś mało do mnie przemawiają to co wiemy opisał wszystko Rzepedzki. Szczecinek był m,in badany przez naszą ekipę z byłej CBUFO i ZA plus psycholog powstał na ten temat obszerny raport niestety nie korzystny dla samego świadka - mnie też ta osoba nie przekonuje a Pan Janusz jesli zapoznał się ze sprawą to oczywiste że relacja świadka jest bardzo dziecinna i te ślady lądowań ;))) pozdrawiam

      Usuń
  3. Arku a co sądzisz o relacji z Jarnotłówka ? Bo też swego czasu jak dwie powyższe tak i tak była dla mnie interesująca, ale czy wiarygodna? Później w Niemczech wojsko chyba wykryło jakiś obiekt, w tej samej nocy chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te zdarzenie znam stosunkowo słabo ale bardzo dobrze je opisał Damian Trela w swojej nowej książce z tego co widzę po źródłach i świadku wygląda na wiarygodne może jedynie budzić pewne ale występowanie świadka w TV, ale z doświadczenia wiem, ze jedni są bardzo zamknięci inni chcą się podzielić swoją historią.

      Usuń

Napisz komentarz: