sobota, 23 lutego 2019

Druda - nocna zmora.


W mojej książce ''Magiczna Rzeczywistość'' opisałem wiele wątków związanych z dawnym folklorem, w którym przewijają się różnorakie ''magiczne istoty'', które  wchodziły w kontakt z ludźmi. Arkadiusz Czaja w arcyciekawym artykule kontynuuje ten temat, w którym porusza Niemiecki aspekt związany z Lasem Bawarskim oraz demonicznym bytem zwanym Drudą, która jest Polskim odpowiednikiem ''nocnej zmory'', która jak się okazuje po dziś dzień jest relacjonowana przez wiele osób. 





Tekst i opracowanie Arkadiusz Czaja 

Mogłoby się wydawać, że dawne postacie, które znamy z opowiadań folkloru wymarły już dawno temu, tymczasem, jak się okazuje, ludzie nadal doświadczają dziwnych wydarzeń. Park krajobrazowy Las Bawarski zachwyca różnorodnością i przepiękną przyrodą, co cieszy miejscowych i turystów, ma swoją mniej radosną stronę, wierzenia w demony i wiedźmy. Las Bawarski długo czekał na zaludnienie, gdy zaledwie kilka kilometrów dalej kwitło rolnictwo i miasta, nikogo specjalnie nie pchało w wyżyny. Zimy długie, a sporadycznie mieszkający tam ludzie opowiadali o wiedźmach i świecących ognikach. Dzisiaj tereny te są zaludnione, jednak czym głębiej w las, w kierunku Parku Narodowego Szumawa w Czechach tym więcej pozostałości ludowych świadczy o wierzeniach. Wielkie połacie lasu rosnącego na granicy Czech i Bawarii są tak rozległe, że stanowią jeden z największych zalesionych obszarów leśnych naszego kontynentu. W połączeniu z wielowiekowymi puszczami krystalicznie czystymi jeziorami lodowcowymi i tajemniczymi torfowiskami powstało tu wyjątkowo baśniowe miejsce, gdzie mistyczne postacie czują się wyśmienicie.
Jedną z takich brutalnych postaci jest Perchta, karze między innymi lenistwo powodując koszmary senne, ma rozcinać brzuchy i topić ludzi w studni, ponadto oddech Perchty może zabić lub oślepić. I odwrotnie, nagradza pracowitość i pomoc. Inną bardzo znaną postacią jest Druda, kobieta uważana za czarownicę, podobno powoduje u ludzi tzw. paraliż senny, siadając na klatkę piersiową. Ofiara, zachowując świadomość, lecz nie mogąc się poruszać wpada w panikę, można sobie wyobrazić jak działa to na psychikę następnego dnia próbując wieczorem zasnąć. Drudą mogła być każda kobieta, czy stara, czy młoda, piękna, brzydka, wierzono, że jeśli komuś urodziły się siedem córek, to jedna z nich nieuchronnie musiała być Drudą. Opowieści o Drudach jest bardzo dużo i przeważnie są różnorodne, także sposób zabezpieczeń przed Drudą jest różnoraki. Począwszy od talizmanów: kamyk z naturalnie wytworzoną dziurką w środku, hasła powieszone nad łóżkiem, narysowany symbol pentagramu na podłodze albo trzy krzyże na łóżku dziecka.
Może się wydawać, że czasy, kiedy ludzie wierzyli w Drudę dawno już minęły, jednak temat nadal jest aktualny, chociaż już nie tak częsty, jak kiedyś. Podczas pewnego spotkania dwa lata temu, kiedy całą grupą wędrowaliśmy po mistycznych zakątkach Lasu Bawarskiego, temat ten wydawał się nieskończony. Także co mnie zdziwiło, wielu młodych ludzi opowiadało przypadki, które znają, które wydarzyły się w ich rodzinach, lub nawet co sami przeżyli. Byłem zdumiony tym otwarciem wobec obcych ludzi, wiedząc, że w dzisiejszych czasach takie tematy uważane są za zabobony, a ci, którzy to opowiadali, niektórzy nie skończyli 25 lat. Także Josef Probst, nasz przewodnik, który od lat zbiera opowieści folklorystyczne opowiada 

''Kiedyś materiały do pierwszej książki zbierałem z bibliotek, jak wydano książkę i ludzie dowiedzieli się czym się zajmuję, sami dzwonili do mnie opowiadając swoje historie. Nawet ci, co za pracą wyjechali do dużych miast, dzwonią, żeby to i owo opowiedzieć, bo jak sami przyznawali, gdyby podzielili się tym w miejscu, gdzie teraz mieszkają, po prostu by ich tylko wyśmiano ''.

Jednym z ostatnich przypadków z pierwszej ręki, jaką otrzymał Probst jest poniższa opowieść:

Pewne małżeństwo leży wieczorem na kanapie oglądając telewizję. Nagle mężczyzna sztywnieje ze strachu, w pokoju stoi stara brzydka baba, ubrana na czarno. Postać zbliża się do kanapy, mężczyzna chce się zerwać, lecz nie umie, postać siada mu na klatce piersiowej. Zaczyna brakować powietrza, mężczyzna panikuje, resztą sił próbuje zepchnąć wiedźmę. W tym momencie budzi się z koszmaru, rozgląda się dookoła, leży na podłodze obok niego żona, również zdezorientowana, jak i on. Kobieta o dziwo opowiada tę samą historię, stara brzydka baba ubrana na czarno pojawia się w pokoju i siada jej na klatce piersiowej. Nie wiadomo co się wydarzyło, małżonkowie myśleli, że prawdopodobnie po zaśnięciu, jeden przygniótł drugiego, brak powietrza i panika spowodowały, że jeden strącił partnera z kanapy i sam też spadł. Od tego dnia przypadki odwiedzin wiedźmy zaczęły wzrastać, bez znaczenia czy sypiali przed telewizorem, czy w sypialni, razem czy osobno. Wyglądało na to, że obydwoje doświadczają przeżyć, nikt więcej z domowników. Szukając pomocy, trafili na człowieka, który polecił w pokoju narysować tzw. "Drudenstern" (gwiazda Drudy), od tego czasu nastąpił spokój, Druda jak na razie już się nie pojawiła.

Inny przypadek opowiada o tym, że Drudzie trzeba coś przyrzec, a ta, w następnym czasie pojawi się podczas dnia, by odebrać podarunek. Opowiada Berta Sigl z miejscowości Thann:


To się wydarzyło, gdy byłam jeszcze młodą dziewczyną, mieszkaliśmy w starym domu, spałam wraz z rodzicami w jednym łóżku, wtedy nie mieliśmy dużo miejsca. Wujek i pomocnicy zajmowali dwa dalsze pokoje. Pewnego ranka o bladym świcie, wszyscy krzątali się przy swoich zajęciach, miałam sen, podczas którego musiałam tak głośno krzyczeć, że domownicy zbiegli się do pokoju zobaczyć co się dzieje. Jak mi później opowiadano, dopiero po długim czasie udało się mnie uspokoić, rodzice oczywiście chcieli się dowiedzieć co się stało. Opowiedziałam, że widziałam jak kobieta ubrana na czarno weszła przez drzwi i prosto do mnie w kierunku łóżka. Mama starała się mnie uspokoić, bo to tylko zły sen, proponowała, żebym się jeszcze przespała, ja jednak byłam tak wystraszona, że o spaniu nie było mowy. Mama powiedziała wtedy 

''Jeśli kiedykolwiek we śnie zobaczysz ubraną na czarno kobietę, musisz jej obiecać czarną kurę. Zobaczysz, ona zniknie natychmiast''. 

Około pół roku później miałam znów ten sam sen, tak jak za pierwszym razem, w środku nocy drzwi sypialni otworzyły się i, z ciężkim krokiem, pochylona, ciemna postać podeszła do łóżka. Skoczyłam na proste nogi wrzeszcząc w wniebogłosy (widocznie we śnie - moja uwaga A.Cz.)ale kobieta nadal stała przed łóżkiem. Przypomniały mi się słowa mojej mamy, zebrałam się na odwagę i powiedziałam, że może przyjść rano to podarujemy jej czarną kurę. Po tych słowach postać znikła jakby się zapadła pod ziemię. Zdarzenie te miało miejsce w nocy z soboty na niedzielę. W tę samą niedzielę wczesnym rankiem, żebraczyna zapukała do drzwi wejściowych. Zapytała o czarną kurę, moja mama z radością jej wręczyła.

Przypadki jak ten powyżej przewijają się przez całą literaturę o Drudach. Postać ta jest jak najbardziej kobietą z krwi i kości, ale także postacią astralną, która umie wychodzić z ciała, przy czym wtedy jej ciało zapada w bezwład, dobudzić można, dopiero gdy duch wróci do ciała. Pewna kobieta, która twierdzi, że sama była Drudą opowiada, że klątwa ta, rzucona na nią jest czymś w rodzaju nawiedzeniem mitycznego ducha. To powoduje zazwyczaj, że kobieta, odczuwa pragnienie wyjścia w nocy i poszukiwania ofiary, którą może dusić. Sprytny kreator kierował kobietę do domu ofiary, przed budynkiem ciało kobiety zostawało w otępiałości, niezdolne do ruchu czy myślenia. W tym czasie duch szukał dojścia do pokoju ofiary, każda najmniejsza szpara, czy wolna dziurka od klucza była wystarczająca. Będąc w pokoju rzuca się na śpiącą osobę, przy czym jak opisuje tysiące świadków z całego świata, postać nocnej mary przybiera według świadków różne postacie, od wyglądu starej/młodej kobiety aż po czarne diabło-podobne istoty. Nie wiadomo czemu ma to służyć, być może zmora żywi się energią, która jest wyzwolona przez strach i panikę. Podobnie uważa się w Japonii, zmory nocne szukają pożywienia pod postacią negatywnych emocji. Zagadką jest, dlaczego tylko kobiety są wybierane,? jedna z legend mówi, że jeżeli ksiądz przy chrzcie zrobi jakiś błąd, np.: się przejęzyczy, takie dziecko jest bardziej narażone na zniewolenie. Opowieści o Drudach istniały na Bawarii już od zawsze, ludzie bali się, lecz jednocześnie wiedzieli, że te kobiety nie mogą nic za to, dlatego takie nigdy nie były stawiane przed sądem jako czarownice.

Niedaleko miejscowości Stallwang, na obrzeżu Lasu Bawarskiego wydarzył się inny ciekawy przypadek. Pewien rolnik miał dość duże gospodarstwo, na którym zatrudniał pomocników i służące. Jedną z nich była młoda dziewczyna, wyróżniała się tym, że była zawsze blada i niewyspana. Rolnik pytał, czy jest może chora, ona zawsze odpowiadała, że wszystko w porządku. Mijały miesiące a jej stan pozostawał bez zmian, któregoś dnia przyznała się pracodawcy, że nocami "musi chodzić". Rolnik wiedział od razu co to znaczy, takie kobiety potrafią i całą noc przełazić w poszukiwaniu jakiejś ofiary, nic dziwnego, że wyglądała niewyspana. Było mu żal dziewuchy więc zapytał, czy nie można jej w jakiś sposób pomóc, ta jednak nie wiedziała jak. Jakiś czas później zaczepiła go, mówiąc, że gdyby mogła przydusić konia w stajni na pewno by jej pomogło, ten jednak żachnął się na nią i zakończył rozmowę. Nie dało mu to jednak spokoju, dziewczyna wyglądała coraz to gorzej, chuchro ledwo włóczyło nogami. Myślał i myślał jak by tu zaradzić, za namową żony wezwał dziewczynę. Pozwolono jej przydusić wybranego konia, rolnik świadomie wybrał największego i najmocniejszego, którego chętnie zabierał do pracy w polu, "ta chudzina nie da mu rady" pomyślał. Następnego dnia z samego rana, dziewczyna z uśmiechem na twarzy podziękowała za zdjęcie klątwy, rolnikowi zrzedła mina, szybko udał się do stajni. Jego ulubiony koń leżał nieruchomo na ziemi, w grzywie i ogonie splecione warkocze, ciało jeszcze mokre od potu. W swoim gniewie wyrzucił służebną ze swojego gospodarstwa. Dziewczyna znalazła pracę w pobliskim sąsiedztwie, jej nowy pracodawca chwalił jej pracowitość, wyszła także za mąż, prawdopodobnie, od tamtego momentu przestała być Drudą.

Niespokojne zwierzęta w stajni czy oborze obserwuje się częściej niż nam się może wydawać, nad wejściami do stodoły, do dzisiaj można zauważyć gwiazdę Drudy. Niekiedy, właściciel obudzony odgłosami w środku nocy zaglądał do stajni, widząc wystraszone, spocone konie, a w grzywach i ogonach splecione warkoczyki. Zwierzęta nie zawsze ginęły, był to raczej wyjątek, za to makabryczny wyjątek, o którym było głośno. Przypadki takie należą dzisiaj do rzadkości, ale zdarzają się nadal, jak widać z relacji z jesieni 2012 roku w małej wsi pod Białymstokiem:

"... Psy były przerażone. Mój teść twierdził, że jeszcze nigdy nie widział, aby tak się zachowywały....... To była czteroletnia, młoda klacz, zawsze bardzo łagodna i spokojna, która była używana tylko jako atrakcja w agroturystyce w gospodarstwie. Klacz moich teściów dosłownie cała parowała, była spocona i ze świstem wydmuchiwała powietrze. Widać było, że coś złego stało się w tej stajni. Zwierzę było przerażone, ale to chyba też nie jest najlepsze słowo. Koń wyglądał tak, jakby przed chwilą ktoś się nad mim pastwił, jakby go ktoś męczył, prawie jakby ktoś go zamordował prawie na śmierć. Ale najciekawsze zostawiłem na koniec. Chodzi o to, co ten ktoś zrobił z jej grzywą. Kiedy to zobaczyłem, przecierałem oczy ze zdziwienia! Wszystkie pasma włosia były splecione w setki warkoczyków, podobnie jak ogon."

Jednym ze sposobów, żeby pozbyć się Drudy było rozsypanie drobnych kamyków lub położenie szczotki w widocznym miejscu. We Włoszech stawiano miotłę brzozową koło łóżka, podobno Druda posiada słabość do liczenia, wierzy się, że liczenie kamyków lub włosów szczotki zajmie jej całą noc, przez co nie starczy jej czasu na duszenie swojej ofiary. W Polsce święcono stajnie, wieszano martwe ptaki na drzwiach, na przykład jastrzębie, sowy lub czerwone szmaty, także mocowanie luster na żłobach miało pomóc. Sposobów by zmora nie zaglądała do stajni lub co gorzej nie odwiedzała ludzi jest bardzo wiele, zależnie od regionu, Drudy niby powszechnie uważa się za zabobon dawnych czasów, ale według relacji, nawet i dzisiaj dochodzi do identycznych wydarzeń.

________________________________________________________________________

Arkadiusz Czaja w bardzo ciekawym artykule nie tylko przybliża nam dawny i współczesny aspekt ''nocnej zmory'', która może się pojawiać pod różnymi postaciami od skrzatów aż po współczesnych kosmitów, ale zwraca na bardzo interesujący mianownik związany z tymi parapsychicznymi bytami, które najprawdopodobniej ''szukają pożywienia pod postacią negatywnych emocji''. Na ten aspekt w ostatnich latach zwróciło wielu niezależnych badaczy jak choćby Nick Redfern, który w swoich książkach pisał o tego typu bytach, które ''pożywają'' się negatywnymi emocjami, strachem, bólem czyli energią życiową znaną pod nazwą jako Loosh. Ten aspekt nie  jest znany w Polsce i stanowi znów jak się okazuje pewne tabu, więc w najbliższym czasie postaram się przybliżyć tą sprawę. 

Osoby, które przeżyły zdarzenia z tzw. ''nocnymi gośćmi'', lub zmorą proszeni są o przekazywanie swoich informacji na maila arekmiazga@gmail.com 




5 komentarzy:

  1. Świetny artykuł, i kolejny przykład że wszędzie te spotkania mają podobny przebieg. Podaje poniżej kilka dodatków o których wiem: kamień z naturalnym otworem był też uważany za coś umożliwiające obserwacje niewidocznych istot. Miało wystarczyć spojrzenie na świat przez taką dziurkę. W jednym z podań gdzieś czytałem że podobnie woźnica zobaczył niewidzialne istoty, tyle że ten zrobił "oczko" z lejców od konia, przez które patrzył.
    Zmory odpuszczają widząc magiczne znaki, ale osobe taką biorą jako stojącą po stronie ich rzeszy - przez to że użyli magii. Podobnie malowano kurze łapy albo runy w tym kształcie, aby dać wiedźmom znak przynależności. Jednak odstępują one i widząc przedmioty poświęcone, także używanie magii nie jest potrzebne. W Czechach też takim wiedźmom proponowano nocą np. by przyszła rano po kromke chleba z masłem. Wtedy kobieta która była wiedźmą w nocy, gnana jakąś siłą musiała się w owym domu pojawić po chleb - dzięki czemu była rozpoznawana. Często wiedźmą okazywała się bliska sąsiadka, której by o to nie podejrzewano.
    U koleżanki pod Babią górą nocą do pokoju weszła ciemna mgła z której wynurzyła się półprzeźroczysta ręka która zaczęła ją dusić. Następnego dnia okazało się że jej kuzynka, tej samej nocy miała takie same przeżycie, też półprzeźroczysta ręka ją dusiła.
    Gdy byłem mały nocnice która miała mnie męczyć, także odstraszono, stawiając min. miotłe u dziurki od klucza - co zakończyło owe wizyty. Po 37 latach dotarłem na Słowacji do wyjaśnienia - dawniej aby uchronić się przed wejściem do domu wiedźmy, na progu lub pod nim kładziono miotłę - tej bowiem wiedźma żadnym sposobem nie potrafiła przekroczyć. Poniżej podsyłam dwa linki nawiązujące do poruszanych wyżej kwestii:

    http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/08/nessie-smokiem-iii-tumaczenie-2.html oraz http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/05/zwodnicy-pod-tekovem-poudniowa-sowacja.html Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo ciekawy jak pisałem poniżej Arek wspomniał o aspekcie ''pożywiania'' się bytów naszą traumatyczną energią, akurat jestem w kontakcie z pewną osobą, która przekazała mi opis jego nieżyjącego kolegi, którego coś nawiedzało po pewnym zdarzeniu, które przeżyli we trójkę. Ten samobójca powiedział mu tylko tyle, że ''ludzie potrzebni są jej bo w jakiś sposób się ''żywi'' . Czyżby to była właśnie jakaś ''wiedźma'' tego nie wiem ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem wam tak, czym bardziej się tym wszystkim interesuję, tym bardziej myślę o tym chodząc nocą po lasach :) .I kurcze to owowcuje, nie jestem strachliwy żeby przestać, ale człowiek ma to gdzieś głęboko w głowie. Czysto subiektywne podejście haha , niestety ale tak już jest. Nie tak dawno byłem na biegówkach w lesie, godzina 18-ta czyli już ciemno, był to piątek, zero ludzi ale warunki wspaniałe. Zatrzymałem się żeby zrobić zdjęcie, nic szczególnego, uroki zimy. I jakby nic nagle narta podjechała do przodu a ja się wywaliłem a dwa metry za mną ciach....coś walło o śnieg. Powiem szczerze bo dlatego to piszę że w tym momencie się wystraszyłem, nie chodzi o mój upadek ale ten odgłos za mną bo wiem że tam nikogo nie było. Zobaczyłem że w tym samym momencie jak upadłem, kawał śniegu spadł z drzewa i dlatego ten odgłos. Oczywiście przypadek, ja stojąc się przewróciłem i ten śnieg , wiatru nie było.......No co mam powiedzieć?, może przypadek a może jakaś strzyga chciała trochę mnie postraszyć (się pożywić?). Nie powiem bo nie wiem. Ale jak czytam jak duchy i inne podobne terroryzują ludzi ponieważ chcą tej negatywnej energii, to kto wie czy nie jesteśmy częściej nękani niż nam się to wydaje, hmmm

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem Arku jak to jest, ponieważ sam często chodzę po lasach w moich okolicach w ubiegłym roku miałem farta do załamań pogody kiedy byłem na grzybach nie dość, że las jodłowy sam w sobie ciemny to kiedy zaczęło padać a nawet grzmień, aura była wyjątkowo dziwna, raz naprawdę sie przestraszyłem bo czułem cały czas czyjąś obecność i opuściłem szybko las.Dziwnie czułem się też w lesie przy kamieniu w Pogórskiej Woli, pisałem o tym na blogu zamierzam tam jeszcze pojechać zobaczyc jak się tam czas zachowuje. Las jest piękny, ale ma też w sobie coś tajemniczego, kiedy się tam znajdujemy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak , z tą aurą w lesie bywa różnie, znam kilka takich opowieści. Hehe , szkoda że mieszkam tak daleko bo chętnie bym się z tobą wybrał

    OdpowiedzUsuń

Napisz komentarz: