Dzięki współpracy z Białoruską organizacją ufologiczną Ufocom, chciałbym
Czytelników, zapoznać z niezwykle interesującym materiałem dotyczących
latających istot, zaobserwowanych na terenie Białorusi. Artykuł
zawiera bardzo charakterystyczne wątki związane z dawnym folklorem,
które mają mocny wydźwięk ‘’religijny’’.
Za przetłumaczenie tekstu na język Polski serdecznie dziękuję Panu Wiktorowi Haiduczyk.
Jednym z rzadszych ale spotykanych na Białorusi wątków są spotkania z tajemniczymi
humanoidami, chodzącym lub lecącym w
powietrzu. Jeżeli badacze folkloru niechętnie włączają takie zdarzenia w swoich
publikacjach, to badacze zjawisk niewyjaśnonych robią to zdecydowanie od dawna. Tymczasem prędzej czy później należy zwrócić uwagę na podobne przypadki, które pojawiają się nie tylko współcześnie,
ale także w materiałach archiwalnych.
Na dzień
dzisiejszy w Ufocom zgromadzono kilka takich obserwacji.
Pierwsza
historia zdarzyła się w rejonie stolińskim, w parafji Merlińskie hutory. Udało nam się odnaleźć w państwowym archiwum regionalnym
miasta Pińsk dokumenty dotyczące śledztwa z tego wypadku, przeprowadzonego ze
strony władz [5]. W drugiej połowie maja 1949 roku mieszkanka miasteczka
Luczick (Luczica?) Anastazja Masiukowicz i jej dziewięcioletni syn-pastuch
zaczęli opowiadać o rzekomym spotkaniu z tajemniczym „przybyszem”. Pełnomocnik
Rady do spraw rosyjskiej cerkwi prawosławnej przy Radzie Ministrów ZSRR w obwodzie
pińskim Iljuk meldował o przeprowadzeniu śledztwa w sprawie tego wypadku. Dochodzenie ustaliło:
„...Komisja, która wyjechała na zlecenie
biskupa pińskiego i poleskiego Daniila w składzie dwóch arcykapłanów
Bylińskiego Leonida z Dawidgródka i Zaderkowskiego Siemiona ze wsi Reszel Dawidgródkiego
rejonu, [wyjaśniła], że ten pastuszek zauważył w powietrzu coś białego w
postaci słupa opuszczającego się na ziemię, a kiedy on podszedł do
wylądowawszego, to zobaczył człowieka z torbą za plecami.
On zapytał się nieznajomego kim
jest i skąd pochodzi. Ten człowiek powiedział że jest bogiem-chrystusem i
przyleciał z nieba na ziemię, powiedz, chłopcze, czy są u ciebie ojciec i
matka. Pastuszek odpowiedział jemu, że ojciec zmarł, że jest u niego matka i
dziadek. W dalszej rozmowie ten człowiek, co nazywał siebie Chrystusem, przekazał:
„powiedz swojej matcy i dziadku żeby na tym miejscu postawili krzyż i niech
ksiądz jego postawi, a potem ogłosicie ludziom niech idą na to miejsce modlić
się i przynoszą ofiary. Ofiary zbierajcie i bierzcie sobie. Ten człowiek z jego
słów był w wojskowym ubraniu z medalami i w butach” [5].
Chłopiec
rozpowiedział o swoim spotkaniu krewnym i wkrótce wiadomość rozleciała się po
całej okolicy. Matka i dziadek chłopaka postawili w tym miejscu krzyż. Wkrótce
ihumen Neofit (Griszczuk) poświęcił go w obecności wierzących ludzi. Do tego
miejsca zaczęli przychodzić pielgrzymi, przynosić pieniądze i płótno, a „matka
pastuszka wszystko zabierała sobie”. Pojawiło się przypuszczenie że ta wszystka
historia była wymyślona w celu wzbogacenia lub „że tam wylądował dywersant czy
osoba mająca związek z bandytami”. Sam tow. Iljuk od siebie dodał: „co dotyczy
mojego zdania i wniosków, to uważam że na Merlińskich hutorach, rozmieszczonych
na odludziu, w 45 km od Dawidgródka, mieszczących się na otrubach w promieniu
35 km, polityczna praca masowa prowadzi się rzadko, pomimo tego że najwcześniej
dowiedzieli się o tym wypadku w mieście Pińsk przez kancelarię arcybiskupa, ale
władze cywilne dowiedzieli się późno i nie przeprowadzili odpowiedniej masowej
pracy politycznej z mieszkańcami tych chutorów [5].
Po
zbadaniu okoliczności zdarzenia komisja oskarżyła Masiukowicz o oszustwo.
Arcybiskup piński rozporządził się przenieść ihumena Neofita (Griszczuka) do
parafii w rejonie hancewickiem. W tym samym roku pełnomocnik zdjął go z
rejestracji za materiały obciążające w jego aktach osobistych [7]. Warto
podkreślić że w maju 1949 roku w obwodzie pińskim rozprzestrzeniły się liczne
cuda, związane z odnowieniem ikon i krzyży [6].
O czymś
takim wiadomo też z początku lat 1930-tych. W miasteczku Cholmiczy byłego
okręgu bobrujskiego w Białorusi ukazał się „członek niebiańskiej kancelarii”.
Na nim było dużo krzyży i medali, mówił że miał „niebiańskie radio”. „Ten
łotrzyk, oszukując wiernych, starał się przekonać biednych i średniaków nie wchodzić
do kołchozu. Mówił że na niebie będą swoje kołchozy. A ziemskie kołchozy przeszkadzają w tworzeniu niebiańskich kołchozów” [10].
Niestety bardzo ciężko powiedzieć o co dokładnie chodziło w tym felietonie.
Możliwe mowa idzie o pewnym domorosłym proroku, jakie mogły pojawiać się na ten
czas w różnych częściach kraju. Ale ten prorok jest zbyt podobny do
wylądowawszego w 1949 roku „weterana wojny”.
Jeszcze
jedna rewelacyjna w swoim czasie historia miała miejsce w czerwcu 1937 roku z
Ludmiłą Fedosówną Czepik (1930 roku urodzenia). Tym razem latający człowiek
również miał atrybuty wojskowego – hełm-szyszak. Zdarzenie miało miejsce w
okolicy miasta Czaśniki w pobliżu bocznicy kolejowej i rzeki Uzla.
„Ja pasła krowę na
łące i zbierałam kwiaty. Nagle zobaczyłam, że z góry cicho schodzi „człowiek”
bez żadnego spadochronu. On wylądował w odległości 1,5-2 metrów ode mnie. Jego
wzrost był mniejszy niż wzrost niskiej nie bardzo wysokiej osoby. Był o około
1-2 głowy wyższy ode mnie. Wzrost jego był około 110-130 cm. Był atletycznie
zbudowany, miał znacznie poszerzone w górę ramiona i nieproporcjonalnie dużą
głowę. U niego była wąska talia. Na nogach było coś na kształt butów ciemnego
koloru, które poszerzały się od kolan jak szarawary. Twarz miała czerwonawy
kolor. Był ubrany w obcisłe ubrania w ciemnym kolorze. Na głowie miał hełm,
przypominający hełm wojownika staroruskiego – szyszak wydłużonej, stożkowatej
formy. Twarz miał otwarty a na oczach było coś podobnego na okulary czy
przezroczystą osłonę. Był obok mnie około 1 minutę. Po wylądowaniu otworzył
przezroczysta osłona, uśmiechnął się rozciągniętym uśmiechem, rozejrzał się,
pogładził trawę, następnie znowu spojrzał na mnie. W rękach miał jakiś owalny
przedmiot. Następnie pomachał do mnie obiema rękami, nie wypuszczając przedmiot
z rąk. Gdy wylądował, ja przeżegnałam się. Po tym, jak pomachał do mnie, on
wzniósł się w niebo z ogromną prędkością i całkiem bezszelestnie. Na wysokości
około 50-100 m on jak by zwiniął się w kłębek i jakby rozpłynął się w
powietrzu. Tego samego dnia powiedziałam o tym mamie. Na co ona mi powiedziała
że jestem szczęśliwa, bo widziałam Boga. Do tej pory nigdy nikomu o tym nie
mówiła [8]”.
Ilustracja z książki A.S.
Kuzowkina 1982 roku, w której po raz pierwszy została opisana historia.
W
trakcie wywiadów z ludnością pogranicza białorusko-litewskiego ciekawy zapis wykonał
Ju.I. Wnukowicz, kandydat nauk historycznych, współpracownik działu folkloru i
kultury narodów słowiańskich Centrum badania białoruskiej kultury, języka i
literatury Narodowej Akademii Nauk Białorusi. Historia została opublikowana
w roczniku „Беларускi фальклор” [„Białoruski folklor”] w 2016 roku. W miejscowości Barwaniszki
na Wileńszczyznie (terytorium Litwy) miejscowa mieszkanka Leonida Udyrysz
opowiedziała mu jak w powietrzu porusza się człowiek, którego nazywano hasłem
„lapyr”. Nawet konie chrypały po jego pojawieniu się:
„Coś takiego jest. Coś takiego. Kiedy pasłam
koni. Tu jest sianokos wielki. Pasłam w nocy. No tak ten oto... Ktoś mówi: taki
lapyr, lapyr! Jak w powietrzu leci mówili. Człowiek! A tak straszne że koni
chrypią. Aż koni, mówi, chrypią. Straszne jest. A kto tam leci? Oto taki. I
ubrania długie. Bóg jeden wie, jakie i co... Strach bierze, do matki: „Idź i
spójrz! Albo mi się wydaje?” – Matka mówi: „To ten, kto chodzi po Księżycu,
może!” – „A kto?” – „Oto jak to, z chaty wyjdzie. Jak nowy księżyc poświeci na
człowieka w pełni i bardzo szkodliwy. Możesz latać po księżycu”. W powietrzu,
mówili, leci. I do ziemi, mówili, nie zbliżają się. Wtedy już ojciec nie bał
się. No i ten. Przyszedłszy opowiada, ale mówi, co się robi. W naszej wiosce
ktoś po księżycu... W pół wioski wyleciał on. No i co? To nie sprawdzali, ale
widziali jak leciał człowiek [ULF]”.
Ciekawe,
że wyraz „lapyr, lapyr” u mieszkańców
Udmurcji „wyraża dźwiękowy (z wizualnym odbiorem) obraz lotu z hałasem (ptaków)
czy wizualny obraz wielu płaskich przedmiotów (liści i tak dalej); lapyr karyny ‘głośnie klaskać
skrzydłami’; lapyrtyny ‘hałasować
skrzydłami’ [3].
Do
Ufocom kilka razy zwracali się świadkowie opowiadający o podobnym zdarzeniu. 28
lipca 2011 roku o świcie dwaj strzelcy zmilitaryzowanej ochrony obserwowali w
obwodzie witebskim koło jednostki wojskowej (rejon lepelski, wieś Borowka)
przelatującą nad krawędzią lasu istotę podobną do człowieka, z krótszymi
kończynami, w różowym kombinezonie, wzrostem około dwóch metrów. Leciała powoli
nad lasem wzdłuż linii pasa kontrolnego na podejściach do postu i następnie
wykonała ostry zakręt ze wzrostem prędkości zbliżając się na około 70 metrów
[1].
Ale
najbardziej dokładnie była sprawdzona
przez nas inna historia, która wydarzyła się 27 października 2011 roku w
okolicy wsi Owsianiki rejonu wilejskiego w obwodzie mińskim. Już zapadał
zmierzch kiedy Ludmiła Trifonowa Werina, jej córka Angela oraz Natalia Awdejewa
z mężem zobaczyli że w oddali z nieba schodzi jakieś stworzenie. Założyli że to
może być „anioł jakiś lub czart”, dlatego na początku obserwowali z daleka, a potem ukryli się w domu. Rankiem po tym cudzie już nie było żadnego śladu. Później
udało się nam zrekonstruować jego wygląd: znów można było mówić o pewnym kasku
lub o prawie kwadratowej głowie. Samo stworzenie bardziej przypominało jakiegoś
„robota” ze świecącym światłem w środku. Ciekawe, że według informatorów 4-5
lat wcześniej w okolicy wsi już występowały plotki o czymś takim.
Obraz
istoty z wioski Owsianiki. Autor: Vadim
Czernobrow, 2012.
Oczywiście,
dla tych wydarzeń można znaleźć racjonalne wyjaśnienia. Np. w czasach
radzieckich były częste desantowania z samolotów szpiegów na terytorium BSRR
[9]. Jeżeli wyposażyć takiego szpiega medalami i umiejętnie zagrać na uczuciach
religijnych ludności, to takie lądowanie można zamaskować pod zjawisko pewnego
świętego. Również świadkowie mogli w zmierzchu zobaczyć przelot dużego ptaka,
meteorologicznej sondy lub wypełnionego helem balonu. A jednak nie wszystkie
szczegóły tych lądowań wpisują się w te wersje. Zwraca na siebie uwagę zawód
większości świadków – pastuch, który w białoruskim folklorze posiada cechy
mitologiczne. Najczęściej to właśnie tacy ludzie pierwsi spotykają się z Matką
Boską lub Jezusem Chrystusem [4].
W każdym
razie, niektóre z nich stały się już częścią lokalnych legend. Przynajmniej w
jednym przypadku miejsce zdarzenia było zaznaczone instalacją krzyża i jakiś
czas było miejscem zbierania się pielgrzymów. Może nie jest tak ważna ich
natura, przecież oni w każdym razie już stały się częścią naszego legendarnego
dziedzictwa.
Przypisy:
1. Бутов
И. Летающие люди со светящихся шаров // АГ «Секретные исследования». – 2012. –
№22 (255). – С. 4.
2. Внуковiч,
Ю. Народная культура Віленшчыны ў палявых запісах пачатку XXI стагоддзя / Ю.
Внуковiч // Беларускi фальклор. Матэрыялы i даследваннi. – Вып. 3. – Мiнск:
Беларуская навука, 2016. – С. 442.
3. Вопросы
удмуртского языкознания. Удмуртский научно-исследорательский институт истории,
экономики, литературы языка при Совете Министров Удмуртской АССР, 1976. – Т. 4.
– С. 104.
4. Дучыц,
Л. В. Места явления Богоматери (Иисуса Христа, святых) и чудодейственных икон
на территории Беларуси // Таинственная Беларусь: материалы конференции (г.
Минск, 25 янв. 2015 г. – Минск: Регистр, 2015. – С. 29–50.
5. ЗГАП.
Ф. 679. Оп. 2. Ф. 4. Л. 33–35. Докладная записка уполномоченного Совета по
делам РПЦ при СМ СССР по Пинской обл. Ильюка уполномоченному Совета по делам
РПЦ при СМ СССР Г. Г. Карпову от 3 августа 1949 г.
6. ЗГАП.
Ф. 679. Оп. 3. Д. 12. Л. 21. Рапорт в Пинское епархиальное управление
протоиерея И. Бирюли от 7 июня 1950 г.
7. Касьцюк,
В. Православная Церковь на Брестчине в эпоху Сталина и Хрущева / В. Касьцюк //
Запiскi. – Вып. 3. – Брэст: ААТ «Брэсцкая друкарня», 2003. – С. 41.
8. Кузовкин,
А. С. Избранные сообщения о наблюдениях НЛО в СССР. – Вып. 9. – М., 1982. – С.
1–3.
9. Удилов,
В. Н. Записки контрразведчика: взгляд изнутри / В.Н. Удилов. – М.: Ягуар, 1994.
– С. 68.
10. Шишаков,
В. Религия и колхозное строительство / В. Шишаков. – М.: ОГИЗ «Московский
рабочий», 1931. – С. 44.
Informatorzy:
Udyrysz (Bieliak)
Leonida Felixsówna [ULF], 1930 rok urodzenia, wieś Barwaniszki (rejon wileński,
Litwa), katoliczka. Wywiad zrobił Ju. Wnukowicz.
Tekst oryginału:
Autor –
Ilja Butow.
Tłumaczenie
z języka rosyjskiego – Wiktor Haiduczyk.
Czytając ten wpis od razu nasunęła mi się myśl o słowiańskich chmurnikach i płanetnikach, a nawet jak naszych ziemiach wiara w słowiańskie demony została z biegiem czasu przekształcona w chrześcijaństwo, co widać właśnie w tego typu spotkaniach, przykład jest na początku tekstu, gdzie istota sama nazwała się Chrystusem. Może teraz, którą teraz wysunę będzie dosyć radykalna, ale nikt kto chociaż odrobinę interesuje się wierzeniami słowiańskimi i historią chrześcijaństwa, zwłaszcza na naszych ziemiach, nie powinien jej od raz przekreślać, chodzi mi mianowicie o to czy nie jesteśmy manipulowani przez jakąś formę inteligencji? Uważam, że jest to ciekawy temat do dyskusji. W ogóle kwestii wszelkich mitologii, które ewoluowały poprzez religie i folklory, kończąc na ufologii, którą można tak właściwie nazwać współczesnym folklorem, jest poświęcano zbyt mało miejsca we wszelkich badaniach. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że jest mało źródeł, z których można czerpać informacje na ten temat, ale nie można zapominać, że na skutek motywów mitologicznych i religijnych ludzkość potrafiła wielokrotnie dokonywać wielkich czynów, a to już jest poświadczone źródłami historycznymi; dlatego może warto poświęcić chwilę i zastanowić się czy za tym wszystkim nie stoi jakaś "szara eminencja". Obecnie w naszej kulturze panuje technokracja i wszelkie wierzenia odgrywają raczej drugie skrzypce, ale należy pamiętać, że przez większą cześć rozwoju ludzkości wiara we wszelkiego typu, że tak to nazwę, zabobony stanowiła istotną kwestię naszej cywilizacji.
OdpowiedzUsuńWitam Pana i dziękuję za istotne uwagi. Tak, relacje rzeczywiście bardzo przypominają nasze dawne historie o chmurnikach czy płanetnikach a swoje przemyślenia na tle dawnego folkloru będę poruszał w mojej książce, nad, którą obecnie pracuję i mam dość posobne jak Pan wnioski. Temat dawnego folkloru, ufo oraz demonologii będzie z moim udziałem poruszany w Radio Paranormalium w tą niedzielę 26 marca, zapraszam. Ja osobiście sądzę, że od wieków cały czas, jakaś siła, manipuluje nami, nie jestem tylko przekonany całkowicie do jej intencji, czy jest dla nas pozytywna ?
UsuńW Ufocom wielką uwagę zwrócamy na mitologję, ale w tym wypadku trzeba stwierdzić że mitologia białoruska nie wie takich postaci w rodzaju planetników czy chmurników.
OdpowiedzUsuńGdybyś chciał podeślę ci na meila książkę Leonarda Pełki o demonologii ludowej w Polsce, tam znajdziesz o chmurnikach i płanetnikach.
Usuńhttp://lubimyczytac.pl/ksiazka/58455/polska-demonologia-ludowa
Dobrze wiem, kim są chmurniki i planetniki ))) Mówiłem tylko, że nie ma podobnych postaci w mitologii białoriskiej. Ale tą ksiązkę L. Pełki szukam oddawna. Byłem by bardzo wdzięcny o jej nadesłanie.
Usuń