Oto historia dwóch przypadków Bedroom Visitations - nocnych odwiedzin, czyli przypadków, w których pogrążony we śnie świadek spotyka tajemnicze postaci. Czasami są to historie niezwykle realne i przerażające. W pierwszej z zawartych tu opowieści, młoda dziewczyna wspomniała o nocnym spotkaniu z zakapturzoną postacią, o groteskowym wyrazie twarzy przypominającym makabryczny uśmiech. W drugim świadkiem był podwarszawski adwokat, który w 1978 r. również przeżył wizytę nocnego gościa...
______________________
Po opublikowaniu tekstu nt. przypadku Bedroom Visitors w Ropczycach otrzymałem od wielu osób komentarze z podobnymi zdarzeniami. Niestety tylko w dwóch przypadkach świadkowie Ci zdecydowali się podzielić tym, co przeżyli. Dzięki temu mogłem poznać dwie interesujące historie związane z obecnością nieznanych postaci/istot oraz faktu obserwacji bardzo nietypowej obserwacji DD/CE-1 jaka miała miejsce w Markach na obrzeżu Warszawy w latach 70-tych.
NOCNI GOŚCIE W POTTMES
______________________
Po opublikowaniu tekstu nt. przypadku Bedroom Visitors w Ropczycach otrzymałem od wielu osób komentarze z podobnymi zdarzeniami. Niestety tylko w dwóch przypadkach świadkowie Ci zdecydowali się podzielić tym, co przeżyli. Dzięki temu mogłem poznać dwie interesujące historie związane z obecnością nieznanych postaci/istot oraz faktu obserwacji bardzo nietypowej obserwacji DD/CE-1 jaka miała miejsce w Markach na obrzeżu Warszawy w latach 70-tych.
NOCNI GOŚCIE W POTTMES
Najpierw przejdę do zdarzenia jakie opisała mi Polka mieszkająca od kilku lat w Niemczech. Do zdarzenia doszło w miejscowości Pottmes w listopadzie lub grudniu 2009 roku. Zdarzenie jest o tyle interesujące ponieważ oprócz Bedroom Visitation (nocnych odwiedzin) kobieta miała syndromy OOBE.
Oto jej relacja:
"Aktualnie mieszkam w Niemczech wraz z mamą i ojczymem. W małej miejscowości na Bawarii. Nie pamiętam dokładnie dnia w którym to się stało, ale to musiał być grudzień lub koniec listopada. Była późna nocm ok. trzeciej albo nawet czwartej nad ranem. Nie spałam.
Położyłam się do łóżka, zostawiając zapaloną lampkę. Próbując zasnąć, jakieś dziwne przeczucie kazało mi otworzyć oczy. Wtedy koło okna, do którego leżałam plecami ujrzałam postać. Mimo jej dziwnego, a wręcz przerażającego wyglądu byłam spokojna. Była ubrana w czarną szatę, miała na głowie kaptur lub miała długie włosy. Nie widziałam twarzy. Zbliżała się do mnie powoli, a mi wydawało się jak bym nie była w swoim ciele tylko siedziała na krawędzi łóżka i obserwowała całe to zdarzenie.
Za chwilę 'powróciłam do swojego ciała'. Gdy postać stała już za moimi plecami, ja wciąż leżałam spokojnie nie odrywając od niej wzroku. Nachyliła się nade mną i położyła mi dłonie na ramionach. Wtedy poczułam się jak napływają do mnie siły i zerwałam się. Czułam się trochę jak po przebudzeniu z koszmaru, choć jestem pewna, że nie spałam. Rzeczywiście przez pierwszy moment wydawało mi się, że to sen. Podczas tego spotkania czułam się trochę jak na pograniczu jawy i snu.
Zrywając się z łóżka, zobaczyłam, że pokój jest pusty lampka nadal się paliła. Minęło na pewno bardzo mało czasu.Wtedy poczułam jak ogarnia mnie ogromny strach. Bałam się ruszyć, byłam jak sparaliżowana. Bałam się nawet zasnąć, bo ciągle rozglądałam się po pokoju. Gdy zdobyłam się na odwagę by chociaż wyjść z łóżka pognałam do sypialni mamy. Chciałam się z nią tym podzielić, ale nie potrafiłam znaleźć jeszcze odpowiednich słów. Mamrotałam, że przytrafiło mi się coś dziwnego...
Proszę mi powiedzieć, jak Pan uważa, co ja wtedy przeżyłam? Jestem pewna, że nie spałam." Rysunek kobiety przedstawiający wygląd postaci |
Tyle o relacji świadek. Równie wazne są odpowiedzi na pytania związane z jej przeżyciem, które przytaczam poniżej:
"Postać stała pod ścianą tuż przy oknie gdy ją zobaczyłam. Mogła mieć ok.170 cm wzrostu. Nie widziałam jej nóg ponieważ mogły być ukryte pod długą szatą w jaką ubrana była postać.
Postać wydawało się jakby lewitowała kilka centymetrów nad ziemią. Zobaczyłam jednak jej czarne, duże silne pięciopalczaste dłonie, bardzo przypominające dłonie człowieka. Nie czułam zimna ani gorąca podczas dotyku.
Czułam sam dotyk... tak jak podczas podawania dłoni innemu człowiekowi. Podczas całego tego zdarzenia leżałam nie ruchomo w łóżku, odwrócona plecami do postaci. Nie mogło trwać to długo. Niestety nie mogę powiedzieć ile. Nie jestem w stanie.
Chciałam jeszcze dodać, że z tej ciemnej twarzy, która wydawała się być jak by w cieniu tego kaptura lub włosów ujrzałam jedynie szeroki dziwny, ironiczny wręcz uśmiech postaci. To jedyne co mogę na ten temat powiedzieć. Palce u postaci przypominały te ludzkie, były tylko dłuższe, szersze i jakby to dobrze ująć... kanciaste. Ich kolor był taki sam jak całej postaci czyli ciemne. Nie potrafię określić tuszy postaci... Ale wydaje mi się z tego co widziałam, że była to normalna sylwetka. Ani gruba ani chuda.
Postać wydawało się jakby lewitowała kilka centymetrów nad ziemią. Zobaczyłam jednak jej czarne, duże silne pięciopalczaste dłonie, bardzo przypominające dłonie człowieka. Nie czułam zimna ani gorąca podczas dotyku.
Czułam sam dotyk... tak jak podczas podawania dłoni innemu człowiekowi. Podczas całego tego zdarzenia leżałam nie ruchomo w łóżku, odwrócona plecami do postaci. Nie mogło trwać to długo. Niestety nie mogę powiedzieć ile. Nie jestem w stanie.
Chciałam jeszcze dodać, że z tej ciemnej twarzy, która wydawała się być jak by w cieniu tego kaptura lub włosów ujrzałam jedynie szeroki dziwny, ironiczny wręcz uśmiech postaci. To jedyne co mogę na ten temat powiedzieć. Palce u postaci przypominały te ludzkie, były tylko dłuższe, szersze i jakby to dobrze ująć... kanciaste. Ich kolor był taki sam jak całej postaci czyli ciemne. Nie potrafię określić tuszy postaci... Ale wydaje mi się z tego co widziałam, że była to normalna sylwetka. Ani gruba ani chuda.
Na jakiej podstawie stwierdziłam, że postać miała ironiczny uśmiech...? Tak jak pisałam... Twarz wydawała się być ukryta w cieniu z którego wyróżniał się uśmiech. Być może to wcale nie był uśmiech, ale przypominał ten ludzki."
Przyznam, że zdarzenie wręcz klasyczne dla ‘’BV’’ z tym, że w tym przypadku świadek zauważyła postać nie zasypiając, co istotne, w warunkach jasnego oświetlenia. Zatem nie możemy mówić o śnie, halucynacjach czy typowym paraliżu sennym. Oczywiście w tym przypadku ważna jest też ocena psychologa, nie tylko samego dokumentalisty.
Nie sposób powiedzieć jaki cel miała ów istota w przypadku BV z reguły świadkowie nie pamiętają całego przebiegu zdarzenia a w szczególności samego "odejścia" istoty/istot. Czy możemy sądzić ,że zdarzenie ma jakikolwiek związek z UFO? Nie wszystkie BV moim zdaniem powinny być zaliczane do bliskich spotkań z NOL-ami, często mogą być to inne zjawiska typu PSI, ale w wielu przypadkach zbieżność z UFO jest dość zastanawiająca.
Tego typu zdarzenia dokumentowałem np. w Gliniku koło Ropczyc .
Nie sposób powiedzieć jaki cel miała ów istota w przypadku BV z reguły świadkowie nie pamiętają całego przebiegu zdarzenia a w szczególności samego "odejścia" istoty/istot. Czy możemy sądzić ,że zdarzenie ma jakikolwiek związek z UFO? Nie wszystkie BV moim zdaniem powinny być zaliczane do bliskich spotkań z NOL-ami, często mogą być to inne zjawiska typu PSI, ale w wielu przypadkach zbieżność z UFO jest dość zastanawiająca.
Tego typu zdarzenia dokumentowałem np. w Gliniku koło Ropczyc .
ZDARZENIE Z MAREK
Jeszcze bardziej intrygującą historię otrzymałem od świadka, który jest prawnikiem i nie tylko zdecydował się opisać swoje przeżycie z dzieciństwa związane z BV, ale takżę przedstawić bardzo interesującą obserwacje CE- 1 (bliskiego spotkania pierwszego stopnia). Można powiedzieć, że w krótkim okresie jego dzieciństwa wydarzyło się kilka bardzo dziwnych rzeczy: od obserwacji UFO, BV i inne incydenty, które można uznać za zjawiska nadprzyrodzone.
Wszystkie zdarzenia jakie tu opiszę miały miejsce w Markach koło Warszawy. Nie będę trzymał się chronologii i najpierw przejdę do opisu zdarzenia obserwacji dziwnej postaci przez wówczas 13-letniego chłopca, co miało miejsce w 1978 roku:
"To, o czym chcę napisać dotyczy okresu mojego dzieciństwa i okresu nastoletniego i wczesnej młodości, a więc okresu zwierającego się w latach 1971 - 1985. Dodam, że aktualnie niebawem skończę już 45 lat, a urodziłem się w 1966 roku.
Okres, o którym wspominam to czas, gdy mieszkałem wraz z rodziną w miejscowości Marki, położonej kilkanaście kilometrów od Warszawy. To gmina licząca dziś ponad 40 tys. mieszkańców powstała z kiedyś istniejących kilku małych miejscowości, od których pozostały nazwy poszczególnych lokalizacji w Markach. Ja mieszkałem w części centralnej Marek (tzw. Pustelnik), przy ul. Zimnej, położonej z dala od głównej drogi krajowej (trasa Warszawa - Białystok), niedaleko lasu zabudowanej w większości starymi, często przedwojennymi domkami.
Taki też i był dom, do którego przeprowadziłem się z całą rodziną będąc jeszcze bardzo małym chłopcem. Dość szybko zorientowałem się, że w domu dzieje się wiele rzeczy, które np. mieszkająca z nami babcia określała mianem 'straszy' Często wywoływały one mój niepokój, a często, jak to zwykle u dziecka - po prostu wielkie zaciekawienie.
Historia dotycząca zdarzenia z nocnym gościem zdarzyła się, gdy miałem ok. 13 lat, tj. w roku 1978 lub 1979. W gorącą letnią noc w całym domu były pootwierane drzwi. Obudziłem się ok. 1:00, tak, jakby zbudził mnie lęk - bez specjalnego źródła. Bałem się bardzo i wyczuwałem czyjąś obecność w pobliżu dlatego tez po prostu... długo nie otwierałem oczu, choć już nie spałem. W końcu jednak otworzyłem oczy.
Nad i przed sobą jednocześnie (mniej więcej w połowie odległości pomiędzy moją głowa a 'nogami' łóżka, jakiś niecały metr nade mną zobaczyłem zarys jasnoszarej postaci. Piszę 'postaci', jednak dokładnie widziałem przede wszystkim kształt jakby ludzkiej głowy, twarzy właściwie wielkości twarzy dorosłego człowieka. Reszta poniżej tej twarzy jakby im niżej, tym bardziej 'rozmywała się' w panującej ciemności tak, że niewielki zarys szyi i części ramion jeszcze dostrzegałem, a część poniżej juz nie. No i gdyby to był ktoś rzeczywisty, posiadający mase itp, to musiałby dosłownie stać na moim łóżku, nawet na mnie, a niczego takiego nie czułem. Twarz była jak wspomniałem jasno szara, jakby trochę przeźroczysta, ale nie widziałem przez nią zarysów przedmiotów (mebli itp.), które w ciemności nocy dało się trochę zauważyć. Widać było ciemniejsze, właściwie czarne plamki w miejscach oczu, zarys kreski ust i jakby śladowe zarysy rysów twarzy.
Twarz nie poruszała się, nie wyrażała niczego mimiką, nie słyszałem też żadnych dźwięków. po ok. 2 sekundach zaczęła się jakby powoli cofać. Zawołałem wówczas nieźle przestraszony głośno moją matkę, wołałem ją trzy raz tak, głośno, że obudziła się (drzwi między pokojami były otwarte, więc obudzenie jej nie było trudne). usłyszałem jej zaspany głos pytający, co się stało. Wówczas zarysy dziwnej "twarzy" szybko rozmyły się w powietrzu. Opowiedziałem o wszystkim matce (która też powiedziała, że czuje niepokój i zdawkowo oznajmiła, że 'miała zły sen'). Pozapalała wszystkie światłą, nawet razem (pewnie oboje nieźle przestraszeni) spenetrowaliśmy cały dom nikogo nie znajdując (reszta domowników tj. moi dziadkowie i młodszy brat przebywali w naszym "letnim domku w okol. Radomia). Oto i całe zdarzenie."
Okres, o którym wspominam to czas, gdy mieszkałem wraz z rodziną w miejscowości Marki, położonej kilkanaście kilometrów od Warszawy. To gmina licząca dziś ponad 40 tys. mieszkańców powstała z kiedyś istniejących kilku małych miejscowości, od których pozostały nazwy poszczególnych lokalizacji w Markach. Ja mieszkałem w części centralnej Marek (tzw. Pustelnik), przy ul. Zimnej, położonej z dala od głównej drogi krajowej (trasa Warszawa - Białystok), niedaleko lasu zabudowanej w większości starymi, często przedwojennymi domkami.
Taki też i był dom, do którego przeprowadziłem się z całą rodziną będąc jeszcze bardzo małym chłopcem. Dość szybko zorientowałem się, że w domu dzieje się wiele rzeczy, które np. mieszkająca z nami babcia określała mianem 'straszy' Często wywoływały one mój niepokój, a często, jak to zwykle u dziecka - po prostu wielkie zaciekawienie.
Historia dotycząca zdarzenia z nocnym gościem zdarzyła się, gdy miałem ok. 13 lat, tj. w roku 1978 lub 1979. W gorącą letnią noc w całym domu były pootwierane drzwi. Obudziłem się ok. 1:00, tak, jakby zbudził mnie lęk - bez specjalnego źródła. Bałem się bardzo i wyczuwałem czyjąś obecność w pobliżu dlatego tez po prostu... długo nie otwierałem oczu, choć już nie spałem. W końcu jednak otworzyłem oczy.
Nad i przed sobą jednocześnie (mniej więcej w połowie odległości pomiędzy moją głowa a 'nogami' łóżka, jakiś niecały metr nade mną zobaczyłem zarys jasnoszarej postaci. Piszę 'postaci', jednak dokładnie widziałem przede wszystkim kształt jakby ludzkiej głowy, twarzy właściwie wielkości twarzy dorosłego człowieka. Reszta poniżej tej twarzy jakby im niżej, tym bardziej 'rozmywała się' w panującej ciemności tak, że niewielki zarys szyi i części ramion jeszcze dostrzegałem, a część poniżej juz nie. No i gdyby to był ktoś rzeczywisty, posiadający mase itp, to musiałby dosłownie stać na moim łóżku, nawet na mnie, a niczego takiego nie czułem. Twarz była jak wspomniałem jasno szara, jakby trochę przeźroczysta, ale nie widziałem przez nią zarysów przedmiotów (mebli itp.), które w ciemności nocy dało się trochę zauważyć. Widać było ciemniejsze, właściwie czarne plamki w miejscach oczu, zarys kreski ust i jakby śladowe zarysy rysów twarzy.
Twarz nie poruszała się, nie wyrażała niczego mimiką, nie słyszałem też żadnych dźwięków. po ok. 2 sekundach zaczęła się jakby powoli cofać. Zawołałem wówczas nieźle przestraszony głośno moją matkę, wołałem ją trzy raz tak, głośno, że obudziła się (drzwi między pokojami były otwarte, więc obudzenie jej nie było trudne). usłyszałem jej zaspany głos pytający, co się stało. Wówczas zarysy dziwnej "twarzy" szybko rozmyły się w powietrzu. Opowiedziałem o wszystkim matce (która też powiedziała, że czuje niepokój i zdawkowo oznajmiła, że 'miała zły sen'). Pozapalała wszystkie światłą, nawet razem (pewnie oboje nieźle przestraszeni) spenetrowaliśmy cały dom nikogo nie znajdując (reszta domowników tj. moi dziadkowie i młodszy brat przebywali w naszym "letnim domku w okol. Radomia). Oto i całe zdarzenie."
Obserwacja istoty lub jej twarzy trwała wg. świadka od 5 do 10 sekund a zatem dość długo, odnoszę wrażanie, że czymkolwiek była istota była nie w pełni materialna tak przynajmniej wynika z relacji. Dodatkowym specyficznym oddziaływaniem był "paraliż" ciała chłopca podczas zdarzenia, które ustąpiło zaraz jak znikła postać. Ten sam świadek przeżył najprawdopodobniej dwa bliskie spotkania z UFO z czego w jednym przypadku był świadomy.
"Po przeczytaniu tego uznałem, że zdarzenie, które na zawsze zapamiętałem, dokładnie pierwsze dziwne zdarzenie, jakie pamiętam z domu w Markach, zaistniałe chyba w 1971r. było dosłownie identyczne. Będąc wówczas malutkim chłopcem sam bawilem się na podwórku. Byłem też sam w domu - opiekująca się mną tego dnia babcia wyszła po coś do sklepu. W domu w Markach mieszkaliśmy już kilka miesięcy. Sytuacja, o której piszę zdarzyła się w lipcu, lub sierpniu. Dzień był pogodny. Nagle wszystkie dźwięki ucichły (hałasy z okolicy, śpiew ptaków itp), a mnie dosłownie 'zamurowało'. Nie tylko nie mogłem się ruszać, ale też ogarnęło mnie niewytłumaczalne przerażenie. Choć nagle na chodnik, na którym siedziałem napłynął cień nie przyszło mi nawet do głowy, aby spojrzeć w górę, albo, że coś jest nade mną.
Chyba wówczas nie wiedziałem nawet nic o 'niezidentyfikowanych obiektach latających'. Jednak przerażony byłem tak, że, gdy po kilku minutach zjawisko się zakończyło skuliłem się, ukryłem głowę w dłoniach i nieruchomo bojąc się rozejrzeć nawet czekałem ponad pół godziny na powrót babci."
To niewątpliwie "dziwne" zdarzenie miało wiele cech świadczących o bliskiej obecności UFO bez jego wzrokowej obserwacji jak np. wystąpienie tzw. Czynnika Oz w którym zanikają z nieznanych przyczyn wszelakie odgłosy przyrody, na uwagę zasługuje niezrozumiały paniczny strach oraz paraliż. Zastanawiam się co by ujrzał chłopiec gdyby uniósł głowę w górę?
Odręczny rysunek ukazujący obiekt nad domem świadka |
"Coś, co dziś mogę określić, jako przelot słabo widocznego obiektu na małej wysokości widziałem kilka lat później - może ok. 1975 roku. Też w ciepły pogodny dzień byłem na podwórku, jednak w inni jego części, blisko ulicy.
Na ulicy, ani na okolicznych podwórkach nie było absolutnie nikogo (w każdym razie nikogo nie widziałem), byłem też sam w domu. Mogła być 10-ta, czy też 11-ta rano. Usłyszałem 'dziwny szum' dziś mogę powiedzieć, że trochę podobny do dźwięku płynącego z transformatora, a trochę do bzyczenia pszczoły, jednak w odróżnieniu do tego ostatniego był to dźwięk zdecydowanie bardziej jednostajny i trochę jakby 'metalicznie pobrzmiewający'.
Nie był on głośny, ale przybierał na sile i zza domu po drugiej stronie ulicy na niebo nadleciała, napłynęła ... no właśnie - ciężko określić co to było - jakby obła eliptyczna plama składająca się z oddalonych od siebie nieregularnie o kilka, kilkadziesiąt centymetrów ciemnoszarych, prawie czarnych, plamek wielkości mniej więcej dłoni dorosłego człowieka (niektóre mogły być trochę większe). Były jakby 'małymi pociągnięciami pędzla', były matowe, nie błyszczące. Obiekt składający się z tych plam, tworzących jego obrys i wnętrze od dołu miał kształt eliptyczny, jednak bardzo zbliżony do okrągłego (może nawet całkiem okrągły w przekroju, ale w górę i w dół chyba trochę wypukły - trudno dokładnie to stwierdzić, ponieważ znajdowałem się prawie dokładnie pod nim, gdy przelatywał). Widziałem, że plamki nie są tylko na jego powierzchni, ale i wewnątrz niego, w środku, ale jednocześnie całość pomiędzy plamkami była chyba całkowicie przezroczysta, widziałem przez nie chmury na niebie.
Dziś średnicę tego określę jako 10 lub kilkanaście metrów. Wysokość lotu - chyba na 5 do 10 metrów, naprawdę nisko. Obiekt przemieszczał się powoli - prędkość mogę porównać do szybkości przemieszczania się człowieka idącego szybkim krokiem. Dziś oceniam kierunek lotu mniej więcej z zachodu na wschód, ale nie wiem dokładnie. Obiekt przesunął sie na demną i zniknął za drzewami za domem.
Po chwili przestałem słyszeć szum. Nie biegłem sprawdzić, gdzie poleciał. Nie czułem podczas jego przelotu ani przerażenia, ani np. paraliżu. No - trochę tego "czegoś", czego jako dziecko nie byłem w stanie sklasyfikować się bałem. Nie opowiedziałem o tym nikomu z dorosłych, bo pewnie bym i nie potrafił wówczas tego opisać tak, jak dziś. Wspomniałem o tym tylko kilku kolegom w moim wieku z sąsiedztwa. Nikt z nich nie widział jednak czegoś podobnego. Ale za to i ja i koledzy widywaliśmy wysoko na niebie inne dziwne obiekty. Było to w okresie mniej więcej 1973 - 1976.
Na ulicy, ani na okolicznych podwórkach nie było absolutnie nikogo (w każdym razie nikogo nie widziałem), byłem też sam w domu. Mogła być 10-ta, czy też 11-ta rano. Usłyszałem 'dziwny szum' dziś mogę powiedzieć, że trochę podobny do dźwięku płynącego z transformatora, a trochę do bzyczenia pszczoły, jednak w odróżnieniu do tego ostatniego był to dźwięk zdecydowanie bardziej jednostajny i trochę jakby 'metalicznie pobrzmiewający'.
Nie był on głośny, ale przybierał na sile i zza domu po drugiej stronie ulicy na niebo nadleciała, napłynęła ... no właśnie - ciężko określić co to było - jakby obła eliptyczna plama składająca się z oddalonych od siebie nieregularnie o kilka, kilkadziesiąt centymetrów ciemnoszarych, prawie czarnych, plamek wielkości mniej więcej dłoni dorosłego człowieka (niektóre mogły być trochę większe). Były jakby 'małymi pociągnięciami pędzla', były matowe, nie błyszczące. Obiekt składający się z tych plam, tworzących jego obrys i wnętrze od dołu miał kształt eliptyczny, jednak bardzo zbliżony do okrągłego (może nawet całkiem okrągły w przekroju, ale w górę i w dół chyba trochę wypukły - trudno dokładnie to stwierdzić, ponieważ znajdowałem się prawie dokładnie pod nim, gdy przelatywał). Widziałem, że plamki nie są tylko na jego powierzchni, ale i wewnątrz niego, w środku, ale jednocześnie całość pomiędzy plamkami była chyba całkowicie przezroczysta, widziałem przez nie chmury na niebie.
Dziś średnicę tego określę jako 10 lub kilkanaście metrów. Wysokość lotu - chyba na 5 do 10 metrów, naprawdę nisko. Obiekt przemieszczał się powoli - prędkość mogę porównać do szybkości przemieszczania się człowieka idącego szybkim krokiem. Dziś oceniam kierunek lotu mniej więcej z zachodu na wschód, ale nie wiem dokładnie. Obiekt przesunął sie na demną i zniknął za drzewami za domem.
Po chwili przestałem słyszeć szum. Nie biegłem sprawdzić, gdzie poleciał. Nie czułem podczas jego przelotu ani przerażenia, ani np. paraliżu. No - trochę tego "czegoś", czego jako dziecko nie byłem w stanie sklasyfikować się bałem. Nie opowiedziałem o tym nikomu z dorosłych, bo pewnie bym i nie potrafił wówczas tego opisać tak, jak dziś. Wspomniałem o tym tylko kilku kolegom w moim wieku z sąsiedztwa. Nikt z nich nie widział jednak czegoś podobnego. Ale za to i ja i koledzy widywaliśmy wysoko na niebie inne dziwne obiekty. Było to w okresie mniej więcej 1973 - 1976.
Z relacji przekazanych przez świadka wynika, że obiekt wyłonił się zza domów w odległości około 30 metrów od niego. Sam wygląd obiektu jest zdumiewający: z pozoru owal składający się z wielu małych szarawych punktów na powierzchni obiektu jak i w jego środku wokół których przebija się niebo. Czy to nie przypomina techniki 3D tylko o wiele bardziej rozwiniętej?
Prawdę mówiąc pierwszy raz spotykam się z takim dziwnym opisem obiektu w warunkach dziennych podczas bliskiego spotkania CE-1! Coś zbliżonego miało miejsce koło Rzeszowa latem 2000 roku z tym, że tam owal był pomarańczowy z czerwonymi punktami.
Na uwagę zasługuje zupełnie ignorowany moim zdaniem fakt przez badaczy: Jak to możliwe aby obiekt tak nisko i takiej wielkości nie był zauważony przez innych mieszkańców Marek? Niestety nie jest to jedyny przypadek tego typu. Nie tak dawno dokumentowałem w Rzeszowie na Baranówce identyczny, który miał miejsce w czerwcu 2011 tam również obiekt w warunkach dziennych obserwowała jedynie jedna spacerująca osoba a obiekt poruszał się opieszale nisko nad domami jednorodzinnymi o owalnym i metalicznym kształcie.
Świadek z Marek sugeruje na "maskowanie" obiektu. Możliwe, ale co to za maskowanie skoro widzi go 13 letnie dziecko? Przypadek ten ukazuje, że UFO to nie tylko obiekty z twardej materii, ale również złożone zjawiska oddziaływujące na naszą psychikę ludzką świadomość . Sadzę że chłopiec z Marek był w pewien sposób "kontrolowany" przez nieznaną nam inteligencję dowodzą na to obserwacje UFO oraz zdarzenie z "postacią" kilka lat później. Co istotne świadek już nie mieszka w Markach i od tego czasu nigdy nie miał żadnych obserwacji UFO oraz przeżyć związanych z obecnością BV.
Prawdę mówiąc pierwszy raz spotykam się z takim dziwnym opisem obiektu w warunkach dziennych podczas bliskiego spotkania CE-1! Coś zbliżonego miało miejsce koło Rzeszowa latem 2000 roku z tym, że tam owal był pomarańczowy z czerwonymi punktami.
Na uwagę zasługuje zupełnie ignorowany moim zdaniem fakt przez badaczy: Jak to możliwe aby obiekt tak nisko i takiej wielkości nie był zauważony przez innych mieszkańców Marek? Niestety nie jest to jedyny przypadek tego typu. Nie tak dawno dokumentowałem w Rzeszowie na Baranówce identyczny, który miał miejsce w czerwcu 2011 tam również obiekt w warunkach dziennych obserwowała jedynie jedna spacerująca osoba a obiekt poruszał się opieszale nisko nad domami jednorodzinnymi o owalnym i metalicznym kształcie.
Świadek z Marek sugeruje na "maskowanie" obiektu. Możliwe, ale co to za maskowanie skoro widzi go 13 letnie dziecko? Przypadek ten ukazuje, że UFO to nie tylko obiekty z twardej materii, ale również złożone zjawiska oddziaływujące na naszą psychikę ludzką świadomość . Sadzę że chłopiec z Marek był w pewien sposób "kontrolowany" przez nieznaną nam inteligencję dowodzą na to obserwacje UFO oraz zdarzenie z "postacią" kilka lat później. Co istotne świadek już nie mieszka w Markach i od tego czasu nigdy nie miał żadnych obserwacji UFO oraz przeżyć związanych z obecnością BV.
* * * * * * *
Wszelkie podobne przypadki możecie zgłaszać na arekmiazga@gmail.com anonimowość zapewniona.
moja siostra też kiedyś coś widziała
OdpowiedzUsuńBardzo wiarygodne i ciekawe opowieści.
OdpowiedzUsuńpolecam książke rozmowy ze śmiercią jana van helsinga
OdpowiedzUsuńbajki ;-)
OdpowiedzUsuńale dobrze się czyta.
Bardzo dziękuję za opisanie mojej historii. Czytając to czułam się jakbym przeżywała to na nowo, ale też sama nie mogę uwierzyć że mnie to spotkało. Patrząc na to z perspektywy czasu nie czuje żadnego strachu, tak jak wtedy... Ale wtedy w ogóle czułam się ogłupiała, zdominowana... Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Po prostu leżałam i patrzyłam na tą zjawę z takim spokojem. Dziwi mnie to ponieważ jestem osobą bojaźliwą :).
OdpowiedzUsuńWidząc poprzedni komentarz, poczułam się jak osoby, które przeżyły kontakt różnego stopnia. Wiesz, że to co cię spotkało wydarzyło się naprawdę, ale znajdzie się ktoś kto nazwie to bajką. No cóż. Nawet w moim otoczeniu ludzie podchodzili do tego jak do żartu.
Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam. To wiele dla mnie znaczy :)
Dziękuję i cieszę się że w jakiś sposób mogłem Ci pomóc. Tym, że inni drwią czy śmieją się należy jedynie współczuć takie osoby do niczego i nikogo się nie przekonają. Życzę Ci powodzenia i zapraszam do odwiedzania mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńMoże i jestem młody lecz kiedyś, jakieś 7-8lat temu (aktualnie mam 15lat) w nocy listopada lub grudnia doznałem podobnej sytułacji. Było chyba koło godziny 02:30. Spałem na piętrowym łóżku w pokoju jakieś półtora metra nad podłogą(nie pamiętam gdyż już się wyprowadziłem) W każdym bądź razie koło tej 2:30 coś mnie przebudziło. Miałem to samo uczucie co świadkowie. Ogarniał mnie niewytłumaczalny strach, panika. Nie potrafie do końca opisać tego uczucia. Otworzyłem oczy i w pewnym momencie w odległości 4metrów w koncie pokoju zauważyłem ciemno-szarą postać. Zamarłem, zesztywniałem nie wiem jak to opisać. W każdym bądź razie nie mogłem nic powiedzieć ani się poruszyć. Nie pozostawało mi nic prócz wpatrywania się ciemną postać. Do końca niestety nie widziałem zarysów twarzy. Jedynie lekkie światło padało zza okna z lamp na osiedlu. Postać powoli zbliżała się do mnie. Po chwili znalazła się w odległości jednego metra(lewitowała). Nagle się otrząsnołem i zaczołem panikować i wołać mamę. Mama jeszcze nie spała lecz zanim przyszła postać rozmyła się powoli. Gdy mama przyszła nie mogłem wydusić ani słowa. Myślała iż przyśnił mi się koszmar. Lecz jestem pewien iż byłem w pełni świadomy. Pozdrawiam. Mieszkaniec rzeszowa.
OdpowiedzUsuńczesto do mnie przyłaza i boje sie, mąz czasem mnie budzi gdy staram się rzucac na łózku,by go jakoś zbudzić, bo przeciez wiem, ze nie spię, a nie mogę się ruszyc i staram się krzyczec, czasem spi jak zaczarowany a ja umieram ze strachu bo widze półmrok w pokoju, coś ciemnego i nie moge sie ruszyć. okropne.
OdpowiedzUsuńkiedys tez widzialam jakas biala postac w nocy.kilka razy widzialam ufo.
OdpowiedzUsuń