środa, 14 listopada 2012

RAPORT Z OBSERWACJI UFO Z OKOLIC MODLINA Z ROKU 1968/69. OBSERWACJA TYPU CE - II

Opisane poniżej zdarzenie, który rejestrował Pan Damian Trela jest publikowane pierwszy raz w branży ''ufologicznej''. Zdarzenie jest niezmiernie interesujące ponieważ dotyczy obserwacji  UFO przez dwóch Polskich pilotów wojskowych, które dodatkowo wpłynęło na urządzenia pokładowe ich samolotów. Można śmiało powiedzieć, że obecnie takie zdarzenia  są unikatem na skalę światową.






RAPORT SPORZĄDIŁ DAMIAN TRELA




I WSTĘP

Niżej opisany przypadek jest bezcenny z ufologicznego punktu widzenia z uwagi na to, iż traktuje o relacji pilota z obserwacji Nieznanych Obiektów Latających na terenie Polski. Podobnych obserwacji w Polsce w ostatnich latach udało się zarejestrować wielu badaczom UFO. Najwięcej incydentów pochodzi z okresu lat 70 – tych i 80 – tych. Obserwacje UFO przez pilotów badali m.in. Bronisław Rzepecki i Robert Leśniakiewicz. Swój duży wkład w ilość skatalogowanych tego typu przypadków ma niewątpliwie także Ryszard Grundman – pilot i szef Służby Ruchu Lotniczego WLOP, który osobiście zajmował się ewidencjonowaniem relacji spotkań pilotów polskich z UFO. Owocem tych prac była praca zbiorowa pióra Bronisława Rzepeckiego i Ryszarda Grundman pt. ,,Polscy piloci i UFO”.  Poniższy przypadek uzupełnia długą listę skatalogowanych obserwacji pilotów na niebie polskim.

II PRZEBIEG ZDARZENIA

Świadkiem zdarzenia był Adam (dane osobowe zastrzeżone – tylko do wglądu wewnętrznego), emerytowany wojskowy, pilot i oblatywacz w jednej osobie oraz jego kolega pilot (dane osobowe nieznane, nie udało się ustalić). Do zdarzenia doszło jesienią w roku 1968/69 w okolicach lotniska Modlin (dokładnej daty nie udało się ustalić z uwagi na duży odstęp czasowy). W tym dniu świadek wystartował z lotniska wraz ze swoim kolegą – oblatywaczem MIG– 21 około godziny 20. bądź 21. Widoczność i przezroczystość atmosfery tego dnia była dość dobra. Ogólnie niskie zachmurzenie zauważalne w niektórych obszarach nieba. Samoloty wzbiły się od razu na wys. 800 m. Z uwagi na charakter lotu ćwiczebnego i kwalifikacje lotnicze obydwu pilotów (obydwaj byli oblatywaczami nie mieli wówczas pełnych licencji pilota do lotów samolotami tego typu na wysokościach powyżej 1000m.) Lot z założenia miał trwać kilkanaście minut i przebiegać w korytarzach powietrznych w pobliżu lotniska Modlin.
         Piloci – po osiągnięciu swojej wysokości – połączyli się z wieżą kontroli lotów, potwierdzając swoje położenie w stosunku do lotniska. Jednocześnie utrzymywali między sobą stałą łączność radiową. Prędkość samolotów nie przekraczała 700 – 800 km/h. Lecieli w parze, obok siebie w odległości nie przekraczającej 80 m. Naraz p.Adam po swojej lewej stronie dostrzega jasny punkt świetlny. Dokładnie przyglądając się zjawisku okazuje się, że do jego samolotu zaczynają się przybliżać dwa dyskoidalne obiekty, które leciały w tym samym kierunku i na tej samej wysokości co Mig pilotowany przez świadka. Obiekty w pewnym momencie ustawiły się w linii poziomej do samolotu świadka na bardzo bliską odległość, wręcz kolizyjną. Zdaniem świadka odległość od lewego skrzydła samolotu do obiektów mogła mieć nawet 10 – 15 m. Dyski wyglądały identycznie. Były koloru jasno białego. Emanowały własnym jasnym światłem, ale nierażącym. Średnica jednego obiektu wg. świadka miała 2 – 3 m.
Adam natychmiast połączył się z kolegą w celu potwierdzenia swojej wzrokowej obserwacji. Pilot lecący obok niego potwierdza widoczność dwóch takich samych obiektów z jego prawej strony. Obiekty leciały po tym samym kursie w tej samej odległości co dyski od strony samolotu p. Adama.   
Piloci nie są w stanie wyjaśnić swojej obserwacji w sposób racjonalny. Istniało podejrzenie, że mają do czynienia z nieznanymi obiektami wrogich państw NATO. Próbują podjąć kontakt radiowy  z wieżą ale bez rezultatu. Tracą całkowitą łączność i kontakt między dwoma Migami także zaczyna szwankować.
Cztery obiekty utrzymywały bliską odległość do samolotów przez kolejne 5 do 10 km lotów. Naraz jednocześnie wszystkie przyspieszy  i oddaliły się w kierunku trajektorii lotu obydwu myśliwców. Świadek nie był w stanie określić prędkość oddalania się obiektów. Szybkość    z całą pewność mogła kilkukrotnie przekroczyć prędkość dźwięku. Nie udało się jednak usłyszeć charakterystycznego huku towarzyszącemu samolotom przekraczającym prędkość MACHA.
Po oddaleniu się NOLi udało się uzyskać łączność radiową z wieżą. Świadkowie niecodziennego zjawiska natychmiast określili swoje położenie i obrali kurs na lotnisko w Modlinie. Po kilku minut dotknęli kołami płyty lotniska. Cała obserwacja trwała około 5 min. Lot, od czasu startu do wylądowania, trwał zaledwie 15 min. W ciągu całej obserwacji obiekty nie udało się uchwycić na radach pokładowych. Odległość do zjawiska była więc orientacyjna. Adam w trakcie obserwacji w pewnym momencie zastanawiał się nad użyciem rakiet w jakie były wyposażone MIG – 21, ale całemu zajściu towarzyszyły mu duże emocje. Kolejnym problemem była odległość obiektów do samolotu. Każda nagła zmiana przemieszczenia się myśliwca mogła stworzyć niebezpieczeństwo kolizji z samolotem drugiego MIGa. Jednak świadek nie miał wątpliwości, że w momencie otrzymania takiego wezwania z wieży lotniczej, nie zawahałby się użyć rakiet ani na chwile.
 Po wylądowaniu piloci zaczęli wymieniać się wrażeniami swojej obserwacji. Nie mieli najmniejszej wątpliwości, że byli świadkami bliżej nieznanego zjawiska. Obydwaj podejrzewali, że mogli zetknąć się  z często raportowanymi przez ich kolegów obiektami UFO. Natychmiast zaraportowali przebieg zdarzeniu swoim przełożonym. Przełożony zmiany miał ogromne pretensje do świadków, że zerwali łączność radiową z wieżą. Podejrzewano, że zrobili to celowo aby uciec samolotami do Szwecji. Na szczęście nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje dyscyplinarne. Nikt później nie kontaktował się z nimi     w celu wyjaśnienia niezwykłej obserwacji. Sprawa została umorzona.

III SYLWETKA PSYCHOLOGICZNA ŚWIADKA
        
Adam to emerytowany pilot wojskowy mieszkający obecnie w Obornikach Śląskich (woj. dolnośląskie). Jest osobą bardzo towarzyską, otwartą i pogodną; jego pasją jest muzyka i amatorska – mimo swojego wieku – gra w garażowym zespole. Tak więc człowiek o wielu twarzach.
Swoją karierę pilota w wojsku rozpoczął w bardzo młodym wieku. Już jako dwudziestoletni młodzieniec wstąpił do wojska   i skierował swoje zainteresowania na lotnictwo. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej postanowił pozostać w czynnej, zawodowej służbie. Szkolenie pilotażu zaczął w wieku 22 lat. Po półtora letnim treningu miał już stopień podporucznika. Rozpoczął oblatywanie prototypów różnych modeli samolotów. Miał także możliwość latania jako kamikaze w byłym ZSRR. Pilotował wówczas pierwsze prototypy MIGów – 21 w Moskwie. Wspomina od tych wydarzeniach z dość dużym niesmakiem. Podczas jego rocznego pobytu po stronie radzieckiej stracił kilku kolegów, którzy tragicznie zginęli w trakcie oblatywania prototypów. W jego karierze także nie obeszło się bez wypadków. Podczas jednego z jego lotów doszło do poważnej awarii silnika. Świadek został zmuszony do katapultowania. W trakcie otwierania katapulty o mały włos nie przepłacił tym życiem. Przednia szyba kokpitu zablokowała katapultę i raniła p. Adama. Świadek lądując doznał poważnych obrażeń kręgosłupa i złamał nogę w kilku miejscach. Skończyło się na kilkumiesięcznej, żmudnej rehabilitacji. Świadkowi już nie udało się wrócić po niej do czynnej służby zawodowej i został zmuszony do przejścia na wcześniejszą emeryturę. W sumie przelatał ponad sto godzin w powietrzu przeciągu swojej krótkiej kariery zawodowej pilota.
         Podejmując próby analizy wiarygodności świadka, należy z całą pewnością zaznaczyć, że przeżycie p. Adama, które jest przedmiotem niniejszego raportu, z całą pewnością mocno utkwiło w jego świadomości. Wracając do tamtych wydarzeń, świadek reagował dość emocjonująco. W sposobie relacjonowania przebiegu zdarzenia, wykazuję typowe cechu percepcyjne wzrokowca. W moim osobistym odczuciu, nie widzę nic na przeszkodzie, ażeby uznać przeżycie p. Adama za autentyczne zdarzenie. Niestety nie udało się z nim przeprowadzić dokładnych testów psychologicznych, które być może bardziej umocniły powyższe oceny wiarygodności. Na pewno na korzyść przemawia fakt, iż świadek nie jest skłonny opowiadać otwarcie o swoich przeżyciach. Wielu badaczom przede mną nie udało się nakłonić go do rozmowy. Nie szuka więc rozgłosu, zaś na pewno ceni sobie spokój. Otwiera się dopiero przed ludźmi zaufanymi. Mimo tylu lat jego podejście do tematów UFO jest co do zasady stereotypowe. Uważa, że o takich sprawach się raczej nie dyskutuję; są to rzeczy zakazane. Tak jakby ciągle obawiał się konsekwencji i naruszenia swojej reputacji.

IV PODSUMOWANIE
Przypadek, który został powyżej opisany z całą pewność zasługuję na szczególną uwagę, gdyż jego świadkiem był pilot. Niewątpliwie do rzadkości należą tego typu przypadki. Na pewno w Polskich annałach ufologicznych nie wiele uda nam się ich znaleźć. Szczególna także jest data zdarzenia. Koniec lat 60 – tych i początek 70 – tych obfitował  w liczne obserwacje UFO w Polsce. W archiwach polskich ufologów można natknąć się na kilka przypadków, których świadkami byli piloci. Przebieg i charakter zdarzenia – mimo krótkiej obserwacji – w niczym nie odbiega od analogicznych obserwacji rejestrowanych na całym świecie. Kształt obiektów, ich niezwykła manewrowość, bezdźwięczność wraz z zawrotną prędkością oraz wpływem na otoczenie (zakłócenia radarowe i łączność radiolokacyjna) jest powszechnie relacjonowana przez wielu pilotów, którym dane było spotkać się oko w oka z tym zjawiskiem w powietrzu. Pozostaje zagadką ilu pilotom każdego roku udaję się zaobserwować podobne zjawiska na niebie w Polsce. Wydaję się, że wiele, zaś brak takich zgłoszeń należy tłumaczyć obawą   o reputację i wiarygodność osób wykonujących wszak tak wysoko poważany w kręgach społecznych zawód, jakim jest pilot.
        



6 komentarzy:

  1. Trzeba było dać zdjęcie MIG'a, a nie F-16.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważna jest treść a nie samolot na fotce ;)bo przyczepić się można do wszystkiego, że fotka dzienna a nie nocna ?

    OdpowiedzUsuń
  3. No i dysk jakoś mało niebieski... :]
    Pozdrufki Panie Arku,

    OdpowiedzUsuń
  4. I tylko jeden ;)) Dzięki pozdrawiam również ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawde ciekawa opowieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. trzeba było zestrzelić obiekty :D już mnie zżera ciekawość co znajdowało się w środku tego obiektu i jakie miał on pochodzenie :P

    OdpowiedzUsuń

Napisz komentarz: