piątek, 16 stycznia 2015

Bliskie Spotkanie z UFO nad Langenargen 1977 ( Z archiwum MUFON CES)

Współcześnie do lamusa odeszły klasyczne obserwacje CE-3, które niegdyś elektryzowały nie tylko badaczy, ale światowe media. Do dziś nie znamy przyczyny ''wygaśnięcia'' tego typu zdarzeń, możemy tylko spekulować co jest tego powodem lub zmianą systemu za którym ukrywa się zjawisko UFO ? Chciałbym zainteresować Czytelników ciekawym a mało znanym zdarzeniem typu CE-3 jakie wydarzyło się w Niemczech w miejscowości Langenargen w lutym 1977, które było dokumentowane przez  badaczy z MUFON CES. Artykuł został przetłumaczony przez Arkadiusza Czaję za co serdecznie dziękuję.







Gmina Langenargen liczy ponad 5000 mieszkańców, leży na północno-wschodnim brzegu jeziora Bodeńskiego i zalicza się do powszechnie uczęszczanego  kurortu. Dzielnica  Bierkeller-Waldeck leży około 2 km. od centrum miasteczka i była w punkcie niezwykłych  wydarzeń z udziałem UFO w lutym 1977r.

Pierwsza obserwacja: dwa świecące światła nad jeziorem.

W nocy  z  23 na 24 lutego 1977r. niebo było zachmurzone, księżyca nie było już widać a z  wschodu wiał słaby wiatr. Lothar Schäfler, 27 letni pracownik kolei państwowych z Langenargen odwozi swojego  przyjaciela 52 letniego  gospodarza  karczmy  "Waldeck" Rudiego  Grutsch'a do domu. Oboje spędzili wieczór w klubie "Magg" w Langenargen niedaleko  stacji kolejowej by  o  02 00 w nocy wracać do domu. Droga zajęła im parę minut, karczma  "Waldeck" leży tylko 2 km. od baru. Podczas gdy pan Grutsch wysiadał z  samochodu pan  Schäfler który został w aucie zauważa na niebie coś świecącego  ''Popatrz, co to jest tam  u  góry?''  zwraca  uwagę.  Dwa światła, jeszcze dość daleko ale ostro świecące, widać je dobrze pomiędzy wysokimi drzewami gdy  zbliżają się bezpośrednio znad jeziora Bodeńskiego. Grutsch który w czasie II WŚ latał samolotem JU 52 a później jako spadochroniarz brał udział w bitwie  o Afrykę oszacował początkową wysokość na około 100m. Wkrótce też  Schäfler wysiadł  z  samochodu, zbliżające się światła  miały kolor  biało-niebieski, wyglądały że pochodzą z czegoś  jak reflektory i były teraz tak mocne że Grutsch który nosi  okulary musiał przysłonić oczy ręką. Schäfler stwierdził później że widział owalne zarysy obiektów, --czegoś takiego  jeszcze nie widziałem-- stwierdził oszołomiony Grutsch.  Oba obiekty zbliżają się bardzo szybko aż w odległości około 500m zatrzymały się  i bez  jakiegokolwiek ruchu przez 5 minut reflektorami przeczesywały okolicę, każdy  z nich  wyglądał większy  niż helikopter typu "Sikorski". Świadkowie są zaskoczeni  widowiskiem,  ''Tysiąc lamp halogenowych byłyby jak  płomyk świeczki  w porównaniu  z tym silnym światłem-- powiedział później Grutsch. Schäfler ocenił światło jako "jaśniejsze niż słońce, kolorem  raczej jak lampa błyskowa albo reflektor halogenowy". Ponadto w czasie służby wojskowej był zaznajomiony  z  helikopterami -- Helikoptery "Aluette" nie mają tak silnych reflektorów, tutaj obiekty wydawały odgłos gwizdu.'' 

Gdyby to był  helikopter to obudziłby całą okolicę dziwił się. Obiekty najpierw stały  nieruchomo by potem powoli zbliżać się do siebie aż wyglądało  że się dotykają. W tym momencie świadkowie zauważają dwa przejeżdżające samochody, kierowcy na pewno widzieli  dziwne światła, późniejsze poszukiwania tych kierowców nie przyniosły pozytywnego rezultatu. Mężczyznom odebrało dosłownie mowę, nagle obiekty znikają  jakby ktoś wyłączył światło. Grutsch spogląda automatycznie na zegarek który pokazuje podobno godzinę 2.10. Trudno powiedzieć czy świadkowie nie ulegli  halucynacji, także wypity alkohol mógł  grać tutaj rolę, Schäfler wypił 4-5 kieliszków wina co później potwierdził test wykonany przez policję, test wykazał wartość 0,3%  alkoholu  w krwi co oznacza że był ogólnie trzeźwy.

 Druga obserwacja: obiekty nad karczmą "Waldeck"  

Krótko  po 2.30 Grutsch pożegnał kolegę, gospodarz wchodzi tylnym wejściem do domu, zamyka za sobą drzwi na klucz. W momencie gdy chciał wejść schodami na na piętro,zauważa przez okno na parterze pojawiające się obiekty. Tym razem nadlatują z północnego wschodu i wyglądają że są już bardzo blisko. Grutsch szacuje że są nie dalej niż 150m i na wysokości  około 50 do 60 metrów. Obiekty  mają po cztery reflektory które są skierowane w ogródków  sąsiadów, rozświetlają tak mocno że niektóre ściany domów stają się czarnymi  cieniami. Gospodarz podchodzi  do okna na parterze. Gdy znajduje się pół metra od okna czuje nagle, że nie umie się poruszać, chciał zawołać do Schäflera ale nie zdołał nawet wydobyć głosu. Później powiedział, że potrafił jedynie myśleć " to  niemożliwe, to naprawdę niemożliwe....to już po nas" kołatało mu  w głowie.

Zdjęcia z dokumentacji MUFON CES  w trakcie wizji w terenie 




 Druga obserwacja: obiekty nad karczmą "Waldeck"



Krótko  po 2.30 Grutsch pożegnał kolegę, gospodarz wchodzi tylnym wejściem do domu, zamyka za sobą drzwi na klucz. W momencie gdy chciał wejść schodami na piętro , zauważa przez okno na parterze pojawiające się obiekty. Tym razem nadlatują z północnego wschodu i wyglądają że są już bardzo blisko. Grutsch szacuje że są nie dalej niż 150m i na wysokości  około 50 do 60 metrów. Obiekty  mają po cztery reflektory które są skierowane w ogródków  sąsiadów, rozświetlają tak mocno że niektóre ściany domów stają się czarnymi  cieniami. Gospodarz podchodzi  do okna na parterze. Gdy znajduje się pół metra od okna czuje nagle, że nie umie się poruszać, chciał zawołać do Schäflera ale nie zdołał nawet wydobyć głosu. Później powiedział, że potrafił jedynie myśleć " to  niemożliwe, to naprawdę niemożliwe....to już po nas" kołatało mu  w głowie.
Jasne światła zbliżały się coraz bardziej, Grutsch zauważył że Schäfler biega po podwórzu i próbuje się ukryć za krzewami obok kuchni, potem  znów powstaje  i szuka innej kryjówki. W pewnym momencie widzi w kierunku w którym uciekł Schäfler coś jakby pojawiający się niewyraźny cień który  przypomina cień małej beczki kołysającej się na boki. Zapytany później  o czas trwania obserwacji -- Nie mogłem wcale oszacować czasu,  to trwało za długo  dla mnie, myślałem o  Boże co tu  się dzieje.

Po bliżej nieokreślonym czasie  obiekty znów zaczynają  się zbliżać do siebie,  reflektory jakby łączyły się w całość aż z dwóch obiektów stał się jeden -- najpierw było  8 reflektorów , potem  sześć, potem cztery, potem dwa i jeden. -- Proces złączenia się trwał kilka sekund , tego widowiska nie mogłem pojąć-- powtarzał później Grutsch wielokrotnie. Po złączeniu  się  obiektów  w jeden , ten wyglądał teraz większy niż przedtem. Bezpośrednio po tym gospodarz usłyszał brzdęk  tłuczonego  szkła i wołanie  o pomoc, teraz umie się znów  poruszać, biegnie do okna na pierwszym piętrze  z nadzieją  że  tam będzie miał lepszy widok. Kilka chwil spędził przed oknem by przejść cały dygocząc do  sypialni. Pani  Grutsch obudziła się słysząc brzdęk tłuczonej szyby, natychmiast pomyślała  o  włamaniu. Jej sąsiadka , pani Burkhart która nie posiada telefonu woła  z  sąsiedniego domu przez okno by wezwać policję. Pani Gruts  dzwoni  na posterunek policji w Friedrichshafen. Widząc męża który w stanie szoku szepcze że przeżył coś niemożliwego zostawia go w sypialni a sama się ubiera i podąża do sąsiadki.


Nieznane postacie.


Lothar Schäfler w tym czasie przeżył chwile grozy: Chwilę po tym jak światła na niebie znikły  chciał wsiąść do samochodu gdy zauważył  ponowne pojawienie się świateł. Teraz to tylko jeden obiekt, za to  bardzo blisko, obiekt jest bardzo duży, mężczyzna doznaje uczucie strachu. Chce wywołać Grutsch'a  z  domu i biegnie  do tylnych drzwi  ale te są  zamknięte na klucz, potem biegnie do  głównego wejścia ale i te drzwi są zamknięte. Schäfler  relacjonuje: -- To były cztery wielkie światła albo reflektory, wyglądały jakby dygotały. Obiekt wydawał bardzo wysoki i przenikliwy  ton o stałej mocy".
Schäfler biegnie  wzdłuż muru  domu i rzuca się w niskie krzaki przy płocie, światło zbliża się. Teraz już wszystko dookoła jest jasno oświetlone, mężczyzna nie czuje się pewnie w swojej kryjówce i biegnie do wejścia domu państwa Burkhart. Nagle słyszy krótki gwizd jednocześnie podmuch powietrza i znikąd pojawiają się za nim dwie nieznajome postacie.
Istoty mierzą 130 i 110 centymetrów wzrostu (jak później pokazało  porównanie), chociaż przypominają ludzi , ich ręce jednak sięgają aż do kolan. Wyróżniają się wykręcone palce oraz kołnierz jak  u harlekina koloru jasno zielonego, ponadto  mężczyzna nie zauważa innego odzienia. Ich kolor skóry jest trochę jaśniejszy niż u  człowieka. Głowy łyse  i całkowicie okrągłe, usta dobrze widoczne. Uszy  i nos niewidoczne, nie posiadają szyji. --Ich oczy tak jak u Chińczyków, skośne a zarazem duże--. Ten większy stoi około metra  od mężczyzny, mniejszy tuż obok. Schäfler przypomina sobie --Patrzyłem na tych  ludzi   a oni  na mnie, aż wreszcie nie wytrzymałem  z  strachu--. I chociaż nie było żadnego wrogiego gestu ze strony istot  ani widocznej agresji, Schäfler wpadł  w panikę i rzucił  się w stronę  drzwi wejściowych wrzeszcząc o pomoc. Drzwi są  jednak zamknięte , wybija jedną  z  szybek, otwiera drzwi od środka  i  wpada na koryt arz. Nie ogląda się za siebie, gdy domownicy  schodzą z piętra, postacie  oraz światło obiektu znika.




Małżeństwo Burkhart którzy są bezpośrednimi sąsiadami państwa Grutsch, zeznało później że około 3.30 nad ranem ktoś przez 15 minut dzwonił do ich drzwi. Było słychać krzyki  i wołanie  o pomoc a potem odgłos tłuczonego szkła. Dopiero po wybiciu szyby  pani Burkhart powstała  z łóżka ale bała się zejść na dół, minęło 5-8 minut zupełnej ciszy. Ostrożnie doszła do  okna  i zawołała sąsiadkę (pani Grutsch)  by ta zadzwoniła na policję  ponieważ myślała  o  złodziejach.
W Friedrichshafen  komenda policji kontaktuje się z radiowozem który jest najbliżej miejsca wydarzeń. W tym czasie małżeństwo Bukhart schodzi z piętra i widzi  leżącego  Schäflera na korytarzu z skaleczoną ręką. Gdy Schafler widzi  gospodarzy pokazuje ręką na niebo --tam odlatują--. Oni jednak niczego  na niebie nie potrafią zauważyć, Schäflera uważają albo za  kompletnie pijanego albo że postradał zmysły. Wkrótce pojawia się  policja. Około 4.00 poszkodowany trafił  do  szpitala  gdzie opatrzono pocięte palce. Policja zmierzyła zawartość alkoholu  w krwi i dziwi się że wynik to  tylko 0,3 promila. O 5.00 matka Schäflera dowiedziała się od policji o zdarzeniu  i zabrała go  do  domu.


Inni  świadkowie.

Następnego dnia Schäfler  opowiedział swojemu koledze o wydarzeniu, on sam czuje się chory  i niezdolny do pracy. Kolega namówił go żeby  przeżycie opisać w prasie by znaleźć innych możliwych świadków wydarzenia. W następnych dniach w gazetach ukazują się dwie notatki  o zajściu, zgłaszają  się także inni świadkowie, dwóch zostało przepytanych przez MUFON-CES osobiście, trzeci swoją relację przekazał telefonicznie.
Niecałe 100m. od karczmy "Waldeck" mieszka rodzina Brielmaier, podczas kiedy pan Brielmaier spał  nie słysząc absolutnie  nic, jego żona idzie nocą do łazienki. Po powrocie do łóżka słyszy gwizd który pochodzi z zewnątrz, najpierw myśli o przelatującym samolocie, ale po dwóch minutach gwizd daje się słyszeć ponownie i głośniej, za głośno jak na samolot. Chwilę później słyszy krzyki, podchodzi  do  okna skąd ma dobry widok  na szkołę  i karczmę. Na lewo od domu państwa Grutsch niebo było jasno oświetlone, dolna część na różowo a górna na szaro-fioletowo, w środku było widać że kolory się mieszały. Kobieta kładła nacisk że inne budynki leżały w absolutnej ciemności, dziwiła się że inni sąsiedzi nic tej nocy nie zauważyli. --Najpierw słyszałam krzyki, potem tłuczone szkło, zaraz potem znikło światło, wszystko trwało około dwóch minut--.
Pies Brielmaierów  jak  i inne psy w sąsiedztwie zachowywały się tej  nocy niezwykle cicho, ciszej niż zwykle. Przepytanie innych sąsiadów  nie wniosło  nic do  sprawy, wszyscy spali, obudziły ich  dopiero krzyki Schäflera.
 Inny świadek , pan Brugger który mieszka półtora kilometra  od miejsca zdarzenia, poszedł tego  wieczoru już o 21.00 do łóżka, rano musiał wcześnie wstać. W środku  nocy nagle się obudził, najpierw wystraszony  pomyślał  że zaspał  do pracy ponieważ za oknem było tak  jasno jak w ciągu  dnia. Wyjrzał   z okna: --Wyglądało jakby  policja włączyła swoje wielkie reflektory. Było jaśniej niż na stadionie podczas meczu piłki nożnej-- Po spojrzeniu na zegarek  zapamiętał jedynie że było po północy,  ale dokładnej  godziny nie zapamiętał.
Pan Wilhelm Mehr który mieszka 2 km. na wschód  od karczmy przypomniał sobie że owej nocy o 0.45 powrócił  samochodem do  domu, po zaparkowaniu  auta zauważył na niebie jasnobiałe , migające światło. Według jego oceny to nie mógł jednak  być samolot, światło migotało co  sekundę, odległość oszacował  na 15-17 km, a wysokość około 5000m. Najpierw pomyślał  że to jakaś  gwiazda ponieważ obiekt  stał  nieruchomo  na niebie. Jednak po krótkim  czasie światło  podniosło  się do góry i ruszyło w jego kierunku z szybkością jak przeciętny samolot. --Nagle  to coś odleciało w takim zawrotnym tempie  jakby  był to meteoryt, --pomyślałem że to nie do wiary, to niemożliwe--. By nie zostać wyśmianym pan Mehr nikomu  wtedy nie wspomniał  o  swojej  obserwacji. Wczesnym wieczorem 23 lutego pan Mehr zauważył  dziwną rzecz: około 19.45 zanim opuścił  dom  usłyszał za oknem dźwięk przypominający gwizd, jak gdyby  rakieta przeleciała obok domu. Zaraz potem było słychać uderzenie i brzęczące szyby w oknach. Spytał  sąsiadów o przyczynę, ci  nie mogli mu jednak pomóc w tej  zagadce.



MUFON-CES próbował jak najwięcej dowiedzieć się od ludzi mieszkających w sąsiedztwie, jednakże inni  zostali obudzeni dopiero przez krzyki i nie byli w stanie  zauważyć dziwnych świateł  na niebie. W pobliskich koszarach w Kempten znajdowała się jednostka radarowa, jednak jak wojsko zapewniało, nic podejrzanego  nie miało  miejsca. Tak samo odpowiedzieli operatorzy z lotniska w Zurychu. Także Jednostka policji  która miała dobrze wyposażoną centralę w radary, nie podała nic ważnego  w tej sprawie. Kapitan Kotz zapewnił że owej nocy nie było żadnych zakłóceń ani  obserwacji, zapis radaru nie pokazał nic szczególnego.

Kolega z którym pan Schäfler pracował opowiadał  póżniej badaczom MUFON-u CES że Schäfler zjawił się do pracy  "biały jak kreda", zachowywał  się jakby myślami był gdzie indziej, parę razy wymiotował. Także przez następne dni trzeba było parę razy do  niego  mówić zanim zareagował, przy prowadzeniu  samochodu wydawał się być nieobecny. Sześć miesięcy póżniej jeszcze sprawiał wrażenie  innego  człowieka, nie był taki radosny jak wcześniej, w ogóle dużo mniej mówił niż kiedyś.
Przeżycie wywarło na nim duże wrażenie, w pierwszych tygodniach cierpiał na bezsenność a gdy już udało mu się usnąć doznawał koszmarów sennych, niekiedy budził się zlany potem co mu się prędzej nie zdarzało.
Najbardziej zaprzątało mu głowę to że brakowało całej godziny i nie wiedział co się wtedy stało. Rudi Grutsch zeznał że wydarzenia miały miejsce  o 2.10 i krótko po 2.30, jednak rodzina Bukhart twierdziła że do ich drzwi włamano się godzinę póżniej. Schäfler brał pod uwagę że to co  się przez "zapomnianą" godzinę działo może gdzieś  być w jego podświadomości i być może regresja hipnotyczna pomoże mu w uzyskaniu  odpowiedzi.
Także pan Grutsch w pierwszych dniach był wyczerpany nerwowo, niekiedy czuł  się nieprzytomny aż doszło do halucynacji, siedział wtedy na łóżku a na meblach siedzieli "mali muzykanci"
Jego  sąsiad zauważył  że w swojej gospodzie  zachowywał się bardzo  nerwowo chodząc z miejsca na miejsce,  albo napełniał wiele kufli  piwem chociaż było tam tylko kilku gości.
Ludziom grupy MUFON-CES którzy odwiedzili karczmę ukazał się jednak  inny obraz, nie uwierzyli do końca zeznaniom Grutsch'a. --Ten człowiek za bardzo  upiększa całe zeznanie a siebie podsuwa jako centrum wydarzeń, przesadnie wyróżnia siebie-- .
Grutsch twierdził że pomiędzy  pierwszą a drugą obserwacją rozmawiał z dwojgiem ludzi o obserwowanym fenomenie  czemu Schäfler zaprzecza, ten jednak nie chciał podać nazwisk rozmówców. Ponadto  Grutsch wyrażnie potwierdzał że widział istoty na podwórzu, czym Schäfler znów był  zaskoczony ponieważ przez te dni  aż do przyjazdu ludzi MUFON-u , Grutsch  o tym Schäflerowi nie wspomniał. Także wskazał inne miejsce pobytu obcych niż Schäfler, jego wypowiedź  w prasie  różniła się znacznie tej której udzielił badaczom. Grutsch miał szansę poddać się badaniom psychologicznym i w ten sposób uwiarygodnić swoje zeznania, lecz zrezygnował z tej możliwości.



Badanie terenu.

Sześć tygodni po  wydarzeniu MUFON-CES próbował doszukać się jakiś fizycznych śladów. Licznik Geigera nie wykazał żadnych anormalnych wartości, metalowe słupki płotu badano kompasem ale także nie wykryto nic dziwnego . Nie znaleziono też innych fizycznych śladów.

Psychologiczny test głównego świadka.

Niezwykłe światła zostały zaobserwowane przez 6 świadków dlatego wystąpienie fenomenu nie budzi wątpliwości, jednakże obserwacja obcych dotyczy tylko pana Schäflera i można zadać pytanie: w jaki sposób postacie przebyli  w tak szybkim czasie 50 metrów?  i w jaki sposób pokonali dwumetrowy płot?.
Czy były to zwidy? albo  urojenia spowodowane inną przyczyną?. By na te pytania odpowiedzieć należało  świadka zbadać na tle psychologicznym.
W przeciwieństwie do pana Grutsch'a, pan Schäfler od początku był gotowy swoją wiarygodność podeprzeć takim testom, był chętny do zastosowania wiarografu, regresji hipnotycznej, analizy testów  psychologicznych . Często powtarzał że chce wiedzieć co  się naprawdę wydarzyło, i było  po nim  widać że jest zainteresowany a zarazem bał się wydarzeń z jego zagubionej godziny. Po naradach wybrano regresję hipnotyczną a ponadto  psychiatryczną  ocenę fachowca. Na początku świadka poddano testom osobowości by ocenić jego ogólną  wiarygodność i uzyskać wynik który decydował czy warto  jest przejść do następnego  kroku. Do tego  celu  wybrano test osobowości pod nazwą "Minnesota Multiphasic Personality Inventory (MMPI) który odpowiednio  dostosowano  dla niemieckich proporcji na Uniwersytecie w Sarbrücken. Test zawiera 566 twierdzeń na które dana osoba musi odpowiedzieć "tak" lub "nie", test ogólnie jest wypróbowany  i wiarygodny, psychiatrzy na podstawie tych pytań umieją  doszukać się wewnętrznych konfliktów pacjenta a także nieraz określić jego osobowość. Naturalnie istnieje też możliwość celowego manipulowania odpowiedziami ale że w tym przypadku  świadek nie jest zawodowym szpiegiem nie podejrzewano złych intencji.


Test zawiera także pytania-pułapki które mają zniwelować wynik kiedy testowany chce "prezentować się za dobrze". Takie testy stosuje się w poszukiwaniu odpowiedzi czy osoba badana skłania  do kłamstw, czy ma pociąg do nadużywania alkoholu, także określenia paranoji, depresji , histerii. Pytania są  też bardzo osobiste  i pokrywają obręby seksualności i wyznań religijnych, tak że można nawet się spodziewać że testowani będą kłamać żeby pokazać że są "normalni"  i nie odchodzą od normy, takie możliwe kłamstwa będą wyłapane w innych podobnie wyglądających pytaniach. W sumie psychiatrzy posiadają wiele materiału o testowanym by wyciągnąć wnioski, oczywiście zdarzają się przy tym i błędy i złe interpretacje. Trzy miesiące po wydarzeniu pan Schäfler został poddany badaniu MMPI. Bez wchodzenia w szczegóły, można podsumować że Schafler nie skłania do odchodzącego od normy zachowania, psycholog zauważył że badany był jednak spięty podczas testu.
Pan Streubl, psycholog który badał Schäflera wyraził obawę  o jego  zdrowie: --Schäfler jest w stanie depresji i lęków, jest wskazane by podjąć właściwe kroki w kierunku leczenia, należy także w późniejszym czasie ponowić test by porównać wyniki--.

Regresja hipnotyczna miała na celu dowiedzieć się co się stało w obrębie  brakującej godziny, oczywiście, była taka możliwość że obaj panowie źle popatrzyli  na zegarek. Regresję wykonał dr. Bick, był on  bardzo doświadczonym lekarzem z około 1000 godzin leczenia za pomocą hipnozy. By nie wpływać podświadomie na pytania  i odpowiedzi dr. Bick  zrezygnował z zapoznania się z szczegółami raportu pacjenta. Podczas pierwszego posiedzenia 12 czerwca 1977r. dr. Bick pozwolił opowiedzieć Schäflerowi przebieg zdarzeń, postawił parę pytań-pułapek i przygotował świadka na następującą regresję. Schäfler opowiadał  o  sobie że nigdy do tej pory nie interesował się fenomenem ufo,  na pytanie  "czego  boi  się najbardziej?", odpowiedział " że inni  będą myśleć o nim  jak  o  stukniętym". Podczas drugiego posiedzenia Schäfler został  wprowadzony w stan głębokiej hipnozy, z zadaniem przypomnienia sobie zapomnianych przeżyć. Początkowa opowieść zgadzała się  z tym co już sam pamiętał  i raportował, czas spotkania z obcymi istotami warto przedstawić dokładniej:



Dr. Bick:-- Zostańmy na chwilę przy tych postaciach. W Czy widzi pan je przed sobą?--
L. Schäfler:--Tak. widzę je, jedna stoi  bezpośrednio przede mną, druga po lewej--
Dr. B.:--Czy ma pan uczucie że hipnotyzują pana?--
L.S.:--Może--
Dr.B.:--Czy wykonywał pan coś co panu kazano?--
L.S.--Może,, ponieważ  brakuje mi czasu i nie potrafię tego  wytłumaczyć--
Dr.B.:--Ale nie stał pan tam przez pół godziny?--
L.S.-- Owszem, tak musiało  być, ponieważ gdy oni zniknęli ja byłem dalej w tym samym miejscu--
Dr.B.:-- Ale gdy wybijał pan szybę , czy znajdowały się nadal w tym miejscu?--
L.S.:--Tak, nadal  tam byli--
Dr.B.:--Jak wyglądały?, stały nieruchomo?--
L.S.:-- Miałem wrażenie że się trochę kołyszą, jakby były 2-3 cm. nad ziemią--
Dr.B.:--Czy mieli ubrane buty?--
L.S.:--Nie, stopy, nogi całkiem odkryte, stopy bez palców, tylko skóra--
Dr.B.:--Posiadają uszy?--
L.S.:--Nie, nie posiadają. Głowa jest w stosunku  do  ciała za duża. Okrągłe usta ruszają się jak  u ryby gdy łapie powietrze--
Dr.B.:--A nos?--
L.S.:--ale całkiem...Nie, to nie nos... To  są...Widzę dziurki, ale bardzo małe--
Dr.B.:--Czy te dziurki  są bezpośrenio w twarzy?--
L.S.:-- Tak, tak jak  u ludzi, tylko całkiem małe--
Dr.B.:--A oczy?--
L.S.:--Skośne jak  u Chińczyków, w środku dość szerokie--
Dr.B.:--Ruszają  się, mają źrenice?--
L.S.:--Nie, źrenice są. Oni patrzą na mnie--
Dr.B.:--Jak to wygląda?, jak oni patrzą?--
L.S.:--Oni patrzą na mnie....Oni patrzą na mnie--
Dr.B.:--Mają dłonie?--
L.S.:--Tak, dłonie  i palce, ale nie tak jak u nas. To są palce.....jak płetwy, razem są bardzo krótkie. Ręce bardzo długie, nie ma paznokci. Mają cztery palce--
Dr.B.:--Co się dzieje teraz?--
L.S.:--Patrzę na nich. Nie rozmawiają z sobą, patrzą tylko na mnie. Ja patrzę na nich. Dostaję strachu, wybijam szybę--
Dr.B.:--Jaka była odległość do drzwi?--
L.S.:--Około dwóch metrów--
Dr.B.:--Był pan wystraszony ? dlatego wybił pan szybę?--
L.S.:-- Oni tam zostali, myślę....--
Dr.B.:--Zobaczmy jeszcze raz. Gdy chłopaki się zjawili, jak długo pan tam stał?--
L.S.:--5 minut--
Dr.B.:-- Czy póżniej pana bolały nogi?--
L.S.:--Nie, żadnych dolegliwości--
Dr.B.:--Albo miał pan uczucie że w między czasie coś  się stało?--
L.S.:-- na sto procent!--
Dr.B.:--Dzieje się coś  z panem?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--A więc, Pan jednak nie został na miejscu?. Oni coś robią  z panem?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Co oni  robią z panem?--
L.S.:--Nie wiem--
Dr.B.:--Tego  musimy się dowiedzieć--
L.S.:-- Wiem, to ten czas co mi brakuje--
Dr.B.:-- Tego  czasu  szukamy, co oni  robią  z panem w tym czasie?--
L.S.:--Ja tam stałem...--
Dr.B.:--Tak?--
L.S.:--To oni,,,,przychodzą--
Dr.B.:--Tak?--
L.S.:--.....a potem byłem z powrotem....w tym samym miejscu....sam nie wiem.....--
Dr.B.:--Znalazł się pan Z POWROTEM!. Gdzie pan był w międzyczasie?--
L.S.:--Nie....--
Dr.B.:--Ale przecież pan powiedział "a potem byłem  z powrotem". Gdzie pan był w międzyczasie?--
L.S.:--W międzyczasie byłem na pewno...Coś musiało się zdarzyć...--
Dr.B.:--Dlaczego? skąd ten wniosek?--
L.S.--Ten czas co brakuje--
Dr.B.:--Pan przecież powiedział "Z powrotem"
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Czy pan był....--
L.S.:--Miałem uczucie że...--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że co?--
L.S.:--....że mnie nie było...--
Dr.B.:--Nie było pana tam?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Gdzie pan był?--
L.S.:--Tego nie wiem--
Dr.B.:--Właśnie to musimy się dowiedzieć. Teraz potrafi pan sobie wszystko dokładnie przypomnieć!. Niech się pan rozejrzy!. Niech pan wróci do tego  miejsca  kiedy się panu wydawało że traci grunt pod nogami--
L.S.:--Miałem uczucie...--
Dr.B.:--Miał pan uczucie  że stracił pan grunt pod nogami?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--A potem nagle pan wrócił?--
L.S.:--Tak zakładam--
Dr.B.:--W czasie gdy pan nagle stracił grunt pod nogami,,, co się wtedy wydarzyło? Dokąd pan się udał?. Czy zbliżył się pan do tego latającego obiektu?--
L.S.:-- Jasno, staje się coraz jaśniejsze--
Dr.B.:--Co się dzieje? niech pan wreszcie powie, co się dzieje?--
L.S.:--Nie wiem...później byłem  z powrotem!--
Dr.B.:--Czy pan był w tym obiekcie w środku?--
L.S.:--Nie, myślę że nie--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że był pan w środku?--
L.S.:--Straciłem grunt pod nogami, takie miałem uczucie--
Dr.B.:--Stracił pan grunt pod nogami, gdzie pan był?--
L.S.:--Nie wiem. Wiem tylko że obiekt stał się coraz jaśniejszy a potem byłem z powrotem a tych dwoje stało tam nadal obok mnie--
Dr.B.:--...nie potrafi pan sobie niczego więcej przypomnieć?--
L.S.:--Nie--
Dr.B.:--Dobrze, myślę że starczy--



Regresja pozwoliła na przypomnienie parę szczegółów przy opisie istot, nos, ilość palców, poruszanie ust, ale niektóre przeżycia nadal pozostają zablokowane. Przy pierwszym spotkaniu  z  MUFON-CES, Schäfler podał że widział istoty przez  około  5 sekund. Podczas hipnozy szacował te spotkanie na 5 minut. Małżeństwo Burkhart zeznało że Schäfler dzwonił do ich drzwi przez 15 minut. Zrezygnowano   z dodatkowej regresji, świadkowi polecono żeby zapisywał wszystkie sny. Analiza snów miała być zrobiona w późniejszym czasie.

Ocena psychiatry  

Przypadek Schäflera był dyskutowany z dr. med. H.Bjarsch który był  zdania że całość nie pasuje do stereotypu  jaki powinien być  z punktu widzenia przeciętnego psychologa według którego  całe zajście powinno wyglądać tak:. Jasne światło pozwala świadkowi myśleć o pozaziemskim statkiem. Wewnątrz statku  fruwają zielone ludziki......małe  i zielone jak żaby.....zielone jak Kermit z Muppet-show....astronauci noszą okrągłe hełmy... Ale przecież świadek opisał obcych  całkiem  inaczej. Czy halucynacja albo projekcja obcych zmieniła spostrzeganie u świadka?, czy za tym stał szok albo zaawansowana technologia? trudno odpowiedzieć. Na pewno obie postacie  nie mogły się  zbliżyć do  świadka w konwencjonalny sposób z powodu dwu metrowego płotu  który ich oddzielał. Prawdopodobnie  postacie były projekcjami wysłanymi albo z obiektu, albo wytworzone przez psychikę Schäflera który znajdował się w stanie szoku.  Pół roku później Schafler  nie czuł  się o  wiele lepiej, nabawił się wrzodów żołądka, był uzależniony od pigułek. Dopiero na nalegania rodziny, lekarza  oraz MUFON'u  poddał się psychoterapeutycznemu leczeniu.

Podsumowanie.


24.2.1977 o 2.30 nad miejscowością Langenargen pojawiają się dwa jasno świecące obiekty, lecące dość nisko. Obiekty zawisły w powietrzu  w odległości 100m. od świadków, przy tym zbliżyły się do  siebie że sprawiały wrażenie że się dotykają tworząc sznur z ośmiu świateł. Obiekty posiadały światła które przypominały reflektory , które po paru minutach nagle zgasły. Obiekty ruszyły w kierunku północno-wschodnim , światła zapaliły się na nowo, obiekty zawróciły i zbliżyły się do domostw dzielnicy Bierkeller a także niebezpiecznie blisko miejsca gdzie przebywali świadkowie. Pan Grutsch wyliczył  8 świateł, Schäflera ślepiło światło tak  mocno że był  w stanie zobaczyć tylko  4 światła. Będąc oślepionym odwrócił wzrok od obiektów  które teraz zlały się w jeden wielki  reflektor, UFO wydawało wysoki  gwizd.
Co nastąpiło mogło trwać tylko kilka minut, w tym przypadku właściciel klubu oraz pan Grutsch musieli się pomylić o godzinę patrząc na zegarek, co jednak jest nieprawdopodobne ponieważ inni goście klubu potwierdzili później tą samą godzinę. W drugim przypadku świadkowie  powinni odczuwać tzw: "missing time", chodzi przecież o całą godzinę. Rzeczywiście obaj świadkowie odczuwali  że w tym czasie coś się stało. Pan Schäfler poddał się regresji  hipnotycznej, niestety można tylko tyle powiedzieć że w tym czasie świadek przeżył  bardzo  wielkie emocje, podczas których prawdopodobnie stracił przytomność co  mogło dać mu uczucie "stracenia gruntu pod nogami".
Nagłe pojawienie się istot świadek przeżył świadomie a nie było projekcją podświadomości, to można wywnioskować  z tego że i pan Grutsch i pani Bielmeier potwierdzili niezależnie że światło zgasło  w momencie jak Schäfler zaczął krzyczeć.

Możliwe że w późniejszym czasie udałoby  się dowiedzieć więcej  co pan Schäfler przeżył tej nocy. Być może notatki  snów  pomogłyby w analizie, może późniejsza regresja hipnotyczna pozwoli na wyłuskanie przeżyć zapomnianego  czasu pomiędzy 2.45 a 3.30. Niestety mijający czas nie wniósł  nic nowego  do sprawy.



Źródło:http://www.mufon-ces.org/fileadmin/downloads/berichte/mufon-ces_bericht04_043-130_brand-schneider.pdf

Tłumaczenie: Arkadiusz Czaja

8 komentarzy:

  1. Ciekawy opis, można by zadać pytanie czy ci mali muzykanci faktycznie byli halucynacją, czy też po prostu nie pasowali do teorii pozaziemskiej i dlatego tak zostali określeni... Odnośnie pytania z tekstu: "w jaki sposób postacie przebyli w tak szybkim czasie 50 metrów? i w jaki sposób pokonali dwumetrowy płot?" sprawa może być analogiczna do innych przypadków spotkań rozmaitych istot z innych światów, które mogą pojawiać się i znikać w różnych miejscach. Te ich pojawienia, nawet mogą zostawiać ślady na śniegu w miejscach w których się ukazali, i które nikną w miejscach w których znikali: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/03/yeti-bigfoot-i-inni.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy ten raport był pisany przez badaczy Niemieckich, sądzę, że w dużej mierze opierano się na materialności istot i UFO a tym samym teorii ETH jaka wówczas była szeroko powszechna. Sam Ludwiger szef MUFON CES nie był fanem tej teorii, dlatego szukał innych wyjaśnień. Jego ''dzieckiem'' jest opracowana teoria projekcji, uważam bardzo elegancka jeśli chodzi o możliwości pojawień się UFO.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy moge prosić o krótkie wyjaśnienie czego dotyczy ta teoria projekcji? Jeszcze o niej nie słyszałem. Poniżej zebrałem materiały o jakich wiem, odnośnie nagłego pojawiania się istot w różnych miejscach: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2015/01/pojawienia-sie-w-rozmaitych-miejscach.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok napiszę, w dużym skrócie . Teoria projekcji jest opracowana przez Ludvigera fizyka i szefa MUFON CES bodaj przy końcu lat 70 tątych i oparta na kwantowej teorii grawitacji B. Heima. Ogólnie mówi ona o przekazaniu informacji na bardzo duże odległości obiektów materialnych w zerowym czasie z miejsca A do B. To przypomina teleportację w zasadzie. W tym przypadku ze studia przedostaje się nasza replika i może przenosić się jako hologram, który możemy kontrolować pod względem materialności w zasadzie to nie będzie sama osoba tylko nasza kopia - fantom i to samo dotyczy innych obiektów. To bardzo dziwna teoria, ale powstała na gruncie obliczeń i analiz zjawiska UFO. Ludwiger w swojej teorii wykorzystuje fale grawitacyjne ,ale nie jako napęd do obiektów lecz ulokowany w transwymiarach ''most morficzny'' przez które przechodzi informacja, którą zamienia się z informacji ''coś'' na obiekt stały. W czasie przechodzenia informacji teoria przewiduje powstawanie zjawisk o naturze paranormalnej i psychicznej. Ile w tym prawdy nie wiadomo ?

    OdpowiedzUsuń
  5. To niesamowicie ciekawa teoria, z czymś mi się kojarzy, i w dodatku jest ona bliska temu co się wiąże z bilokowaniem: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/05/wpyw-duchow-na-materie-temat-w-budowie.html Myśle że warto zgłębić ten kierunek badań. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ps. a gdzie można przeczytać o przypadkach na których Ludviger doszedł do takiej teorii? Chętnie bym się zapoznał z materiałami, dzięki którym na to trafił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz na jakich konkretnie tego nie wiem, ale polecam się zapoznać z jego raportami na ich stronie niestety są po niemiecku z różnymi obliczeniami itp. ja już miałem dwa tłumaczenia z tych raportów na moim blogu, dzięki uprzejmości Arka z Niemczech ;)

      http://www.mufon-ces.org/bibliothek/mufon-ces-publikationen/berichte.html


      http://www.mufon-ces.org/bibliothek/mufon-ces-publikationen/buecher.html

      Usuń

Napisz komentarz: