piątek, 11 czerwca 2021

Kamień ''boże stópki'' z Mrukowej

W ciągu ostatnich trzech lat  odwiedziłem na terenie Podkarpacia kilka diabelskich kamieni owiane w diabelskie legendy oraz inne niezwykłości. W okolicy Folusza na Podkarpaciu znajduje się potężny diabelski kamień położony w Magurskim Parku Narodowym, a  kilka kilometrów dalej w Mrukowej leży inny niezwykły  głaz na którym miała odcisnąć swoje stopy figura Matki Bożej.


Beskid Niski to niezwykle malowniczy teren, który warto odwiedzić  ze względu na walory krajobrazowe oraz historyczne, których nie odnajdziemy w innej części Polski. W 2020 roku odwiedziłem bardzo interesujący diabelski kamień, który znajduje się w miejscowości Folusz na Podkarpaciu przeprowadzając m.in. pomiary licznikiem Geigera, który zarejestrował nieco podwyższone promieniowanie względem tła w tej okolicy. Jednak dziś chciałbym omówić inny niezwykły kamień, który znajduje się w małej miejscowości Mrukowa do którego prowadzi przez las i potok Szczawa  zielony szlak.  23 maja br. wybrałem się aby nie tylko zobaczyć wspomniany kamień, ale z racji zainteresowania fotografią krajobrazową uwiecznić w kadrach bardzo uroczy potok Szczawa, który przepływa w okolicy w której znajduje się  wspomniany kamień wmurowany w kaplicy. Zdjęcia wspomnianego potoku możecie zobaczyć poniższym linku 

https://naturawmoimobiektywie.blogspot.com/2021/05/potok-szczawa-w-beskidzie-niskim.html

Franciszek Kotula znany Podkarpacki etnograf sądzi, że miejsce w którym dziś znajduje się kaplica z kamieniem najprawdopodobniej było miejscem kultu ognia wody i kamienia zanim powstało chrześcijaństwo, było to miejsce święte i magiczne. Kolejną osobliwością obok kaplicy z kamieniem jest źródełko, które od lat uznawane jest za cudowne. W czasie wojen husyckich ludzie, którzy w tym rejonie przechodzili nieśli ze sobą figurkę Matki Boskiej wykonaną z drzewa. W czasie odpoczynku figurkę postawiono na okolicznym głazie na którym w sposób nadprzyrodzony figurka miała odcisnąć stopy Matki Boskiej. Witold Fusek w swojej książce ‘’Biecz i dawna ziemia biecka na tle legend, bajek, przesądów i zwyczajów’’ tak pisał o kamieniu

‘’Gdy posąg Matki Bożej – ten, który dzisiaj jest w Tarowcu – 500 lat temu wieziono z Węgier do Jasła – w miejscu, gdzie dzisiej stoi murowana kaplica, spoczęli i posąg położyli na skale. Na tej skale ciało Matki Bożej cudem wytoczyło swe odbicie. Posąg następnie był w Jaśle aż do pożaru, potem dostał się do Duli, a Dukla sprzedała go do Tarnowc. Skałę z odbiciem Matki Bożej zwalono do potoka – lecz ona sama na poprzednie miejsce wróciła. Figurę Matki Bożej na tym miejscu postawiono, a później przesunięto  niżej, a tam postawiono kaplicę. Owej skale Łemki oddają dużą cześć. Całują ją i ‘’zębami gryzą’’ wołąją ‘’Maticzko nasza’’. Reszta tej skały jest wmurowana w ścianę kaplicy’’.


Po lewej stronie kaplica z murowanym kamieniem po jej lewej stronie ściany 


Kamień z widocznymi resztkami ''stóp''  szczególnie widoczna jest po prawej stronie 


Pomiar licznikiem Geigera 


Autor wewnątrz kaplicy i wmurowanego kamienia 


Miejsce z cudownym źródełkiem 


Informacje historyczne dowodzą że pierwszą drewnianą kapliczkę postawiono w tym miejscu w 1444 roku wraz z magicznym kamieniem, który wg. tutejszej ludności miał moc zdrowotną i chronił przed chorobami. Miejsce to stało się miejscem kultu do którego ściągali wierni modląc się. W 1906 roku wybudowano w tym miejscu nową kaplicę w której wmurowano  kamień w jedną ze ścian kaplicy tylko dlatego, że kamień w niezwykły sposób powrócił na swoje miejsce. Kiedy drewniana kapliczka uległa z czasem  zniszczeniu postanowiono wybudować nową w 1906 roku i wmurować kamień. Niestety ten za nic nie chciał w czasie obróbki przybrać graniastej formy do wmurowania, dlatego kamieniarze zepchnęli kamień w koryto potoku Szczawa.  Kiedy po dwóch dniach przyszli do pracy zauważyli, że zepchnięty kamień leży w miejscu budowy kapliczki i w takim stanie wmurowano go do jednej ze ścian kaplicy, który znajduje się po dzień dzisiejszego ze słabo już dziś  widocznymi śladami stópek, które przez lata były przez wiernych odłupywane. Aby odwiedzić kamień należy iść szlakiem  z parkingu około 2,5 km aż dojdziemy do niewielkiej polany na której znajduje się kaplica z kamieniem a obok kolejna mneijsza stupwa kapliczka oraz cudowne źródełko. Można rzec, że jest to miejsce mocy, o którym wiedziały ludy zanim nastąpiła chrystianizacja. Będąc w tym miejscu rzeczywiście czuć niezwykłą aurę tajemniczości i co ciekawe mimo niedzieli spotakliśmy tam jedną turystkę, która nam towarzyszyła i była zainteresowana pomiarami licznkiem Geigera. Nie stwierdziliśmy żadnych znaczących anomalii tło w okolicy wynosiło 16 uSv/h,  tyle samo co kamień jedynie pewną ciekawostą było nieco wyższe promieniowanie jednej ze stópek, które wynosiło 19,33 uSv/h podobny wynik miało cudowne źródełko. Czy dochodziło tutaj do jakiś dziwnych zdarzeń tego niestety nie wiem, zapewne wiedzę mieli na ten temat starsi mieszkańcy, którzy mieszkali w okolicy. Mrukowski kamień jest bardzo ciekawą atrakcją turystyczną, a osoby poszukujące mistycznej aury i spokoju  na pewno powinny to miejsce odwiedzić.

4 komentarze:

  1. Czy można wejść do tej kaplicy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest otwarta jedynie mały skobel na łańcuchu służy do otwarcia.

      Usuń
  2. Hej, wczoraj miałam dziwne zdarzenie. Około godziny 20.30 wyglądałam akurat przez okno, gdy Mąż wrócił z roweru. Gdy wchodził na podwórko popatrzył przed siebie i powiedział, że chyba wysoko leci balon. Patrzył na to coś raz jeszcze i powiedział, że to chyba jednak leci paralotnia. Nic sobie z tego nie zrobiłam, bo nie raz to widziałam, ale on mnie zawołał, abym przyszła to zobaczyć. Wyszłam z domu i na tle błękitnego nieba zauważyłam dość wysoko czarny kształt faktycznie przypominający paralotnię. To moja uwaga, że paralotnia nigdy nie lata na tak dużej wysokości, chyba, że się mylę. Dodam, że nie było żadnego dźwięku. Obiekt był dość wysoko, szacowaliśmy na około 2-3km nad nami. Przemieszczał się w linii prostej bardzo powoli, z początku było widoczne łukowaty kształt, ale za kilka sekund zauważyłam, że kształt się jakby obrócił i widziałam go już jako normalny kształt typu plama na niebie. Poszłam do Męża i gadaliśmy gdzie był itd., co trwało z 2 minuty i poszłam za dom znowu poobserwować. Wtedy ten obiekt moim zdaniem był dużo za wysoko, ale nadal go mogłam widzieć gołym okiem, co najdziwniejsze zauważyłam, że stał w miejscu, bo wisiał nad czubkiem drzewa (wizualnie oczywiście, to był punkt odniesienia, który sobie obrałam, aby oszacować czy się porusza) które było przede mną i widziałam, że nie przemieścił się za to drzewo ani na centymetr. Powiedziałam o tym Mężowi i on też był zaskoczony, bo sam nie wiedział, co to jest. Znowu odeszłam i za chwilkę wróciłam (za 2-3minuty) do obserwacji, ale punktu już nie było. Albo go już nie dostrzegałam, bo był za daleko lub za wysoko, albo odleciał lub zniknął :) To tyle :) Mój Tata był na rowerze w tym czasie i zawsze ma ze sobą lornetkę, pytałam go czy coś widział, ale nie widział nic. Wg mnie ten obiekt był dość wysoko i nie każdy mógł go zobaczyć, chyba, że akurat patrzył w niebo. Nadmienię, że pomyślałam, żeby mu zrobi fotkę, ale niestety akurat zepsuł mi się aparat a moim smartfonem to nie dałoby rady, bo to zdecydowanie za daleko.. Tata mi powiedział, że mogłam iść po lornetkę, na to nie wpadłam, bo ja nigdy nie używam tego przedmiotu i pewnie stąd o tym nie pomyślałam. Obiekt był ciekawy i przypomina chwilami ten z Chrzanowa z 2017 roku co opisany jest na blogu, tyle, że był nioco innego kształtu, bardziej łukowaty. Być może mógł to był balon wypuszczony przez dziecko, choć uważam, że nie, bo obiekt był wysoko i taki balon nie byłby wielkości paralotni. Może to lampion, ale że koloru czarnego a potem stał w miejscu? Też wątpliwe. No nic, obiekt był ciekawy i pewnie nigdy nie spotkam go więcej, choć to było ciekawe doświadczenie :) Nie czułam obawy czy strachu, może troszeczkę, bo ja z natury jestem lękliwa i to za bardzo :) Przypomnaiłam sobie, że gdy patrzyłam na niego miałam myśl, że to przecież paralotnia leci, tyle, że wysoko. Popatrzyłam i odeszłam. Gdy rozmawiałam z Mężem, nagle myśl, że muszę iść znowu to poobserwować, bo to nie wygląda na paralotnię ani nic co znam. Gdy znowu go obserwowałam i gdy nie poruszał się naszła mi myśl, to to coś podobne jest do tych dziwnych humanoidalnych plam z twojego bloga.. Pewnie to psychika, ale mogło to być coś podobnego :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za opis bardzo ciekawa obserwacji co dziwne obiekt jakby sie ''kamuflował'' być może większość osób wzięło go za paralotnię.

      Usuń

Napisz komentarz: