piątek, 29 sierpnia 2025

Kule światła i inne dziwne zjawiska nad Polską w XIX wieku


Termin UFO nie pojawił się dopiero w 1947 roku. Znacznie wcześniej ludzie na całym świecie obserwowali niezidentyfikowane obiekty latające oraz różnego rodzaju niezwykłe zjawiska na niebie, które były skrupulatnie rejestrowane zarówno w periodykach naukowych, jak i codziennej prasie.

Podczas pracy nad moją książką „Magiczna rzeczywistość” dokładnie sprawdziłem liczne źródła, analizując zarówno publikacje książkowe, jak i prasę historyczną. Wiele cennych informacji udało mi się odnaleźć dzięki zasobom Bibliotek Cyfrowych, które okazały się nieocenionym źródłem wiedzy o dawnych obserwacjach nieznanych zjawisk.

Szczególnie interesujące wydają się zdarzenia związane z UFO w kontekście Polski XIX wieku. Z moich badań wynika, że są one stosunkowo mało znane i rzadko przywoływane w literaturze popularnonaukowej czy ufologicznej.  Poniżej przedstawiam wybrane przykłady, które udało mi się zebrać, mając nadzieję, że przyczynią się do szerszego poznania tego fascynującego aspektu naszej historii.

Od zarania dziejów człowiek marzył o wzniesieniu się w powietrze. Fantazje te, często uważane za niemożliwe, prowadziły do licznych prób, które trwały przez wieki. Pierwsze udokumentowane wzniesienie balonu wypełnionego gorącym powietrzem miało miejsce 8 sierpnia 1709 roku, lecz dopiero 19 września 1783 roku dokonano historycznego lotu załogowego w Wersalu. Wydarzenie to otworzyło nową erę – erę balonów, w której człowiek mógł unieść się nad ziemię niczym ptak, odkrywając przestrzeń, która dotychczas wydawała się zarezerwowana jedynie dla nieba.

Wkrótce eksperymenty z balonami rozpoczęto także w Polsce. Choć były nieliczne, przynosiły obiecujące rezultaty i wzbudzały ogromne zainteresowanie. Ludzie, nieprzyzwyczajeni do widoku unoszących się w powietrzu mas, często odbierali je jako coś niezwykłego, a czasem nawet nadprzyrodzonego. Kroniki i literatura z XIX wieku – szczególnie z lat 1800–1900 – pełne są relacji z obserwacji balonów nad Polską, które dla współczesnych świadków były zjawiskiem tajemniczym i fascynującym.

Dziś, patrząc wstecz, łatwo zauważyć, że te pierwsze próby unoszenia się w powietrze były czymś więcej niż technicznym eksperymentem. Były symbolem ludzkiej ciekawości, odwagi i nieustannego dążenia do przekraczania granic własnych możliwości. Balony – na pozór proste urządzenia – otworzyły drogę ku marzeniom o podróżach w nieznane, przypominając nam, że nawet najbardziej nierealne wizje mogą z czasem stać się rzeczywistością.

Podczas pracy nad tą książką Magiczna rzeczywistość  natknąłem się na kilka niezwykle interesujących obserwacji, które trudno zaliczyć do klasycznych lotów balonów. W książce Lucjana Znicza Sawickiego pt. „UFO – próba oceny” znalazłem opis zjawiska niemal klasycznego w ufologii. Chodzi o artykuł Waldemara Łysiaka z 1979 roku, pt. „UFO w historii” (wydany w WTK, kwiecień 1979 r.), opisujący lądowanie świetlistej kuli w modlińskiej twierdzy.

 „W 1813 roku w broniącej się pod dowództwem holenderskiego generała Daendelsa przeciw wojskom carskim twierdzy Modlin oficerowie i żołnierze pracujący przy umocnieniu obwarowań bastionów korony utrackiej widzieli promieniującą różowym światłem kulę, która wylądowała w odległości około 100 metrów od nich. Zanim tam dobiegli - unosiła się. Wraz
z nią zniknęło dwóch wartowników skarbca twierdzy, zaś obok budynku skarbca znaleziono trawę spaloną w kole o promieniu 20 metrów”[1].

Ten niezwykle ciekawy opis przypomina typowe lądowanie UFO, pozostawiające wypalony ślad – klasyfikowane dziś jako Bliskie Spotkania II Stopnia. Co stało się z dwoma wartownikami, którzy nagle zniknęli? Czyżby w tej tajemniczej historii maczała palce sama świetlista kula? Jeśli tak, mogło to być klasyczne uprowadzenie – i to w pełni udokumentowane. Równie interesujące są inne obserwacje świetlistych zjawisk nad Polską. Sam Aleksander Fredro był świadkiem jednego z nich – w Bieszczadach, na grzbiecie góry Wisiel, w 1818 roku. Tak opisał to niezwykłe doświadczenie:

 „Jakeśmy z Wetliny od Pana Michała Konarskiego wracali, co mówił jak mi Bóg miły i często tabaki zażywał, będąc w rozgałęzi Krzywowej, a noc była pełna, tośmy moc światła nad Wisielem widzieli i zdawało się wszelkim, że ogniska tam palą. Konie przeć zaczęły i dawać w nogę tak poczęły, cośmy z tej mnogości światła, koniec mogli zważyć. A co to było, przeto nawet Ludwik Urbański nie miał pojęcia”[2].

Obserwacje dziwnych świateł nad górą obserwowano wiele razy, m.in. w 1908 roku przebywający w Cisnej Jan Starowski, mieszkaniec Przeworska, napisał w liście do swojej córki o tajemniczym świetle, które zauważył.

„Wraz z Władysławem przemierzaliśmy drogę z Krzywego do Cisnej, a że trochę się zasiedzieli u Pana Jaworskiego w jego leśniczówce w Krzywym, przeto kiedyśmy weszli w drogę z Płoskiego, było już dobrze po zmroku. Jednak od Wisiela taka jasność biła, że nie trzeba było używać ni latarki jakiej. Co to było, nie wiem.  Jakowaś jasność wielka panowała, a dookoła mrok. Poczuliśmy się jakobyś nieswojo. Dopiero w Cisnej chęć do życia nam wróciła”[3].

Podobne zjawiska w postaci świetlistych kul obserwowano jeszcze w latach 50 - tych XX wieku oraz w 2015 r., kiedy to dwie czerwone kule wręcz zmusiły do ucieczki turystów ze szlaku w kierunku Cisnej. Do wręcz egzotycznego  zdarzenia z niezwykłym zjawiskiem słupów doszło  na początku  XIX wieku w woj. warmińsko - mazurskim w okolicy miejscowości Nidzica. Na opis tego zdarzenia natknąłem się w książce Edwarda Martuszewskiego pt. „Coś z życia, które minęło” /wyd. Pojezierze 1986 r./:

„31 stycznia 1823 roku, gdy mróz był największy tej zimy, na polu między Małgą i nieistniejącym już dziś jeziorem z jednej, a Puszczą Napiwodzką i wzgórzami z drugiej strony, pojawiło się coś, jakby prążkowana mgła, która utworzyła liczne grube i regularne, okrągłe słupy wysokości około dwudziestu stóp. Słupy zbliżały się do wsi powoli i zatrzymały przy obsadzonej drzewami drodze do Nidzicy. Następnie rozszerzyły się na pola na odcinku jednej ósmej mili, zawsze jednak dochodząc do ziemi i nie unosząc się w powietrzu. Mniej więcej w odległości dwustu metrów od wsi ustało posuwanie się tych słupów, a następnego dnia między godziną dziewiątą i dwunastą w południe znowu rozpoczął się wśród nich jakiś ruch. Powoli, powoli znikały z pola widzenia. Mieszkańcy Małgi twierdzili ponadto, że w ciągu obu tych dni  pogoda była bardzo ładna, widoczność nie tylko dobra, ale nawet w pewnym sensie lepsza, ponieważ odnosiło się wrażenie, że położone za tymi słupami lasy wzgórza, odległe od wsi dobre pół mili, widoczne były tak wyraźnie, jakby znajdowały się w odległości kilkuset kroków[J1] ”.

Czy było to jakieś nieznane, naturalne zjawisko? Trudno powiedzieć - niezwykłe jest to, że słupy były obserwowane przez wiele godzin, nawet w porze dziennej, przy doskonałych warunkach atmosferycznych, a co istotne - z opisu można wysnuć wniosek, iż zachowywały się niczym ogromne soczewki, przybliżając widoczny za nimi obraz.

„Gazeta Lwowska” nr 253 z 1863 roku podaje przedziwny fakt obserwacji czegoś,
co przypominało olbrzymią kotwicę na niebie:

„We wsi Kiszczycach, powiat czauskiego w Mohylewskiem, dnia 21 września widzano osobliwsze zjawisko napowietrzne, którego dziennik mohylewski następujący podaje opis:
W nocy o godzinie jedenastej było niebo zupełnie od chmur wolne, iskrzyło się rojami gwiazd; cisza panowała w powietrzu. W jednej chwili na północno - wschodniej stronie nieba ukazało się coś na kształt olbrzymiej kotwicy okrętowej koloru oranżowego. Lewe ramię tej figury było bardzo szerokie, prawe - stosunkowo nieporównanie mniejsze; środkowa kolumna nader szeroka i wysoka. Trzykroć więcej zajmowała przestrzeń niż ramiona. Po krótkiej chwili zjawisko posuwając się ku horyzontowi w kierunku północnym, zaczęło blednąć; rozwiało się najprzód ramię jego prawe, ptoem lewe, a na koniec i kolumna środkowa zniknęła”.

Czy było to zjawisko atmosferyczne lub astronomiczne? Nie wydaje się ze względu na ruch zjawiska i jego powolne zanikanie.

Jeszcze dziwniejsze zjawisko, z pozoru wyglądające na typowo burzowe, sprawia trudności w wyjaśnieniu, czym właściwie było. Piorunem czy klasyczym UFO w kształcie cygara? Zdarzenie miało miejsce w Bilczy 6 stycznia 1880 roku i zostało opisane w „Gońcu Wielkopolskim” z 11 marca 1880 roku:

„Dnia 6 - ego stycznia rb. wieczorem o godz. 7 - mej widziano w Bilczy w powiecie brzeskim błyskawicę niezwykłą. Okazała się w kształcie słupa i leciała przez chmury. Połyskiwanie może trwało pięć minut, poczem dopiero zagrzmiało. Zjawisko posuwało się w stronę na Kraków. Słyszało i widziało dużo ludzi w Bilczy”.

Kronika tygodniowa „Kuriera Warszawskiego” nr 12 z dnia 22 stycznia 1881 roku donosi o kolejnym anomalnym zjawisku obserwacji trzech słupów ognistych, do jakiej doszło w Maciejowicach na Podzamczu:

„Dnia 14 stycznia mieszkańcy Podzamcza widzieli piękne zjawisko. Oto o godzinie 2.30
po południu ukazały się na niebie, nad Maciejowicami... trzy słupy ogniste”.

Wręcz typowo ufologiczne zjawisko w postaci czerwonej półkuli zostało zauważone przez mieszkańców Radomia. Zjawisko zostało opisane w „Gazecie Radomskiej”  nr 49 z 18 czerwca 1890 r.:

„Świetlne zjawisko. W poniedziałek w mieście naszem wieczorem o godz. 11 - tej
nad wschodnim nieboskłonem zauważono świetlną czerwonej barwy półkulę, a nad nią również jaśniał słup o równych liniach. Zjawisko trwało godzinę -  a potem znikło”.

W roku 1892 odnotowano nad Europą Wschodnią falę obserwacji UFO, która jak na razie
nie była jeszcze przez badaczy analizowana, ale niewątpliwie z tego okresu pochodzi wiele obserwacji nocnych balonów. Kilka obserwacji pochodzi z terenów zaboru rosyjskiego. Gazeta „Czas” z 14 kwietnia 1892 roku podaje następujące zdarzenie, dotyczące zwiększonej aktywności balonów:

„W sprawie balonów pruskich, ukazujących się ponad fortecami i obozami rosyjskiemi, zabierają głos wszystkie dzienniki rosyjskie. Swiet  p. Komarowa podaje projekt strzelania z karabinów do balonów pruskich. Środka tego już próbowano, ale okazał się bezskutecznym, ponieważ balony trzymają się na wysokości 2500 - 3000 metrów, dokąd kule karabinowe nie sięgają. Zresztą dla przebicia powłoki balonowej nie wystarcza kilka otworów od kul karabinowych, albowiem potrzeba przynajmniej od 100 - 120 takich otworów, aby balon nie był w stanie utrzymać się w powietrzu. Gdyby zaczęto strzelać do aeronautów pruskich, reflektują niektóre dzienniki, to nie omieszkaliby i Prusacy odpłacić się wzajemnością, zwłaszcza, że i Rosyanie posiadają oddziały aeronautów w Warszawie i Osowcu. W tejże sprawie zamieszcza Nowoje Wremia list oficera rosyjskiego, p. E. S. Według jego zdania
w razie ukazania się ponad fortami balonów pruskich, należy puszczać w górę t. zw. ballons captifs systemu Giffera, z których żołnierze, wzniósłszy się do pewnej wysokości, mogliby wystrzałami z karabinów wyrządzać znaczne szkody aeronautom niemieckim”.

Poniższa relacja wskazuje na bardzo wysoką nocną aktywność dziwnych balonów, które były wiązane nie z UFO - lecz z balonami szpiegowskimi. Podobny punkt odniesienia w wyjaśnianiu UFO znamy również i obecnie jako przejaw bujnej wyobraźni świadków lub tajne testy militarne. Najciekawsze jest to, że nawet znany astronom Glasenap wyklucza balony i inne zjawiska, ale w obliczu kapitulacji podaje ostatecznie kuriozalne wyjaśnienie - meteory.

Czy meteory jednak zachowują się tak, jak zapisano w poniższej relacji?

„W Wilnie obserwowano w ciągu trzech dni ukazywanie się jakiegoś światła, które jedni brali za ‘balon pruski’, a inni za gwiazdę. Najwyraźniej można było obserwować to zjawisko dnia 5 marca. O wynikach dwugodzinnych nad niem badań zdaje sprawę współpracownik Wilenskaho Wiestnika. Trwało ono od godz. 9 wieczorem do godz. 11, a ruch kuli świetlanej odbywał się od zachodu w kierunku południowo - wschodnim. Kuli tej towarzyszył odblask elektryczny, wielkości i formy koła wozowego. Na pytanie: Czy te, obserwowane w Królestwie i na Litwie zjawiska są balonami czy gwiazdami, dawał wyjaśnienia znany astronom petersburski, p. Glasenap, sprawozdawcy Gazety Petersburskiej. Zdaniem p. Glasenapa, nie są to ani komety, ani gwiazdy. W chwili obecnej można obserwować tylko dwie komety: Wolfa i Deninga, ale ich gołem okiem dostrzec nie można. Również nie przypuszcza p. Glasenap, aby to była planeta Wenus i aby balon, oświetlony elektrycznością, można było wziąć za nią. Natomiast gotów jest mniemać, iż mogą to być meteory. /Źródło: „Czas” z 15 kwietnia 1892 r./.

I jeszcze jedna informacja prasowa z Grodna opisana w „Gazecie Lwowskiej” z 16 kwietnia 1892 roku.:

„Grodnen. Gubern. Wiedom. piszą, że w dniu 27 z. m. po zachodzie słońca, od strony m. Augustowa, suwalskiej gubernii (od Łomży), pojawił się balon, który około pół godziny stał nad obozem w Grodnie i najdującemi się wokoło owego obozu fortami. Następnie balon ruszył w kierunku miasta i zatrzymał się w północno - zachodniej stronie, nad fortami ‘Pyszkow’. Bardzo częste zmniejszanie i zwiększanie się elektrycznego światła, padającego na ziemię oraz zmiany w kierunku owego oświetlenia, nie pozwalają wątpić o obecności ludzi na owym balonie. O godzinie 8/34 balon zaczął oddalać się z powrotem, a o godz. 9 i 1/2 wcale go już widać nie było. Następnego dnia, 28 marca o zmierzchu, znów pojawił się balon, który zatrzymał się nad miastem dość długo, a około godziny 7 rano dnia 29 marca ponownie przeleciał ponad Grodnem i wówczas było można go widzieć zupełnie dokładnie”.

Ponownie w okolicy Jarosławia na Podkarpaciu dochodzi do obserwacji, tym razem obserwacja jest prowadzona przez przyrządy optyczne:

W Przemyślu obserwowano w ubiegłą sobotę w nocy punkt świetlany, który ukazał się nad Jarosławiem, w stronie północno - wschodniej. Punkt ten świetlany miał kształt kuli wyrzucającej z siebie to ku górze, to ku dołowi, snopy światła o blasku elektrycznym, formy stożkowatej. Za pomocą dalekowidza, nadzwyczaj ostrego i dokładnego, przekonano się,
iż punkt świetlany nie był ani planetą, ani kometą, ani meteorem, ponieważ zawieszony w przestworzy, w wysokości ok. 600 m. nad ziemią, krążył ruchem miarowym w promieniu 4 do 5 kilometrowym. Wypada zatem z  tych objawów wnioskować, że był to balon, z którego przy świetle elektrycznem czyniono próby nocnego badania
”.
/Źródło: Czas”, 20 kwietnia 1892 r./

Tutaj chciałbym się zatrzymać przy tej obserwacji, ponieważ powyżej czytaliśmy o obserwacji nad Jarosławiem z 1854 roku, teraz mamy obserwację kuli emitującej promienie, co jest dość typowe dla współczesnych UFO. Moje badania dowiodły, iż na tym obszarze
w rejonie Jarosławia doszło do wielu obserwacji UFO (Munina, Tywonia) oraz serii obserwacji UFO w 1987 roku w miejscowości Zgoda. Przez dwa wieki w tej samej okolicy zjawisko UFO regularnie pojawia się, co jest zgodne z teorię Keela, która mówi, iż są na świecie pewne obszary - okna, w których UFO, wiek po wieku, pokazuje się w tych samych miejscach. Podobnie było także z obserwacjami w Rzeszowie z 1913 roku - do dziś wielokrotnie dochodzi w tych samych miejscach do emanacji zjawiska UFO.

Wracając do obserwacji balonów, można dostrzec wyraźną, rzucającą się w oczy prawidłowość – pojawiają się one często dzień po dniu w okresie od marca do kwietnia. Większość z nich ma tendencję do ukazywania się o zmierzchu lub nocą, co przywodzi na myśl słynną falę UFO znanych jako „sterowce” w Stanach Zjednoczonych w latach 1896–1897. Podobnie jak te historyczne sterowce, balony emitują różnego rodzaju snopy świetlne, co przy założeniu teorii szpiegowskiej wydaje się absurdalne – taki balon zdradzałby swoją pozycję, zamiast ją ukrywać.

Oczywiście nie można wątpić, że obce armie dysponowały balonami obserwacyjnymi, jednak opisywane w prasie incydenty wydają się mało prawdopodobne jako przykład użycia takich wojskowych urządzeń. Już sam fakt generowania silnych promieni światła budzi pytania: czym właściwie były te urządzenia, które mogłyby wytwarzać tak intensywne wiązki? Czy była to zwykła sztuka optyki, eksperyment naukowy, czy może coś zupełnie nieznanego, co wymyka się naszym dotychczasowym wyobrażeniom? W ten sposób tajemnica balonów staje się nie tylko zagadką technologiczną, ale także subtelnym przypomnieniem, że świat wciąż kryje przed nami niewyjaśnione i fascynujące zjawiska.



[1] Lucjan Znicz Sawicki, UFO: próba oceny, 1996, Wyd. Amber, s. 177.

[2] Krzysztof Antoniszak, Tajemnice Bieszczadu, 2008, Wyd. Kwinto i Spółka, s. 34.

[3] Tamże,  s. 34.


 [J1]przypis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz komentarz: