Piotr Cielebiaś od kilkunastu lat zajmuje się aktywnie problematyką UFO, owocem jego pracy są liczne
artykuły w Nieznanym Świecie oraz w serwisie Onet ‘’Strefa tajemnic’’. Oprócz
tego popularyzuje/rejestruje zjawisko UFO w serwisie INFRA. Jest także autorem czekającej na wydanie książki "Kraina wysokiej dziwności". Swoimi wnioskami na temat zjawiska UFO dzieli się z czytelnikami w poniższym wywiadzie.
Od kiedy interesujesz się ufologią i co Cię skłoniło, aby
się tym zajmować poważnie?
Chyba o tym nigdy nie
mówiłem publicznie. Samymi zjawiskami paranormalnymi i anomaliami interesuje
się w zasadzie od dziecka. Zakres moich zainteresowań w tym temacie jest
oczywiście szerszy, ale to UFO jest zjawiskiem, o którym słyszymy w Polsce
najczęściej. Dużo dzieje się „na żywo”, dlatego też poświęcamy temu sporo
uwagi.
Na poważnie zacząłem
się tym zajmować w 2004 r., przy czym nie ukrywam, że najbardziej „pociąga”
mnie pisanie o tych zjawiskach. Pisanie ogólnie mam zakodowane gdzieś głęboko i
to jest część każdego dnia. Nie wyobrażam sobie życia bez tego, a tym większą
mi to sprawia radość, iż mam pewność, że czyta to sporo ludzi, chociaż czasami te
tematy wywołują kontrowersje i dyskusje.
Powracając do sprawy,
o której nie mówiłem publicznie. Otóż chyba jako 5-6 letnie dziecko, obudziłem
się w nocy, żeby się napić. Wtedy, spoglądając przez okno (bo przy nim akurat
spałem) zobaczyłem unoszący się „latający talerz” - taki „klasyczny”, z
migoczącymi kolorowymi światłami. Wyglądał dosłownie jak UFO z fotografii
Meiera. Postanowiłem - z tego, co pamiętam - obudzić mamę, ale po chwili to coś
odleciało.
Wtedy o UFO nie
wiedziałem wiele, raczej się o tym nie mówiło, ale ta obserwacja mocno wyryła
mi się w pamięci i świadomości. Wiem, że to nie był sen. Nie wiązało się to
również z żadnymi odczuciami czy innymi zjawiskami. Obiekt, oceniając z
dzisiejszej perspektywy, był chyba nie za duży, ale miał bardzo
charakterystyczny kształt i jak wspominałem, posiadał pośrodku liczne
różnobarwne światełka.
Tak zaczęło się
zainteresowanie ufologią, chociaż zacząłem ją zgłębiać na poważnie jako
nastolatek. Pamiętam też ciekawą sytuację, że mama kupiła raz „Nieznany Świat”,
chyba jeden z pierwszych numerów, gdzie był artykuł o Yeti. To też mnie
strasznie zafascynowało. A po blisko 25 latach sam do tego magazynu piszę.
Mieszkasz w obszarze, w którym UFO i inne zjawiska się
manifestują. Możesz coś o tym powiedzieć?
Rzeczywiście były
lata, kiedy obserwacji było sporo i to dosłownie w sąsiedztwie. Przełomowy był
rok 2004, kiedy w oparciu o relację znajomego sporządziłem pierwszy raport.
Później okazało się, że była to cała fala obserwacji, chociaż fakty zaczęły
wychodzić dopiero po latach. Mogę powiedzieć, że było to w sumie ok. 7
obserwacji UFO (w tym jedna grupowa) oraz dwa incydenty dające się
sklasyfikować jako CE-0, czyli spotkania z „humanoidami”.
Z obserwacji z
regionu można wspomnieć ciekawy incydent z Olsztyńskiego Zamku, o którym było
dość głośno. (Było to w 1997 r.) Mało kto wie, że kilka lat później doszło
rzekomo do drugiej bardzo dziwnej obserwacji w pobliżu ruin, kiedy wczesnym
rankiem NOL widziało kilku robotników (niestety nie miejscowych). Tutaj wszystko
skończyło się na pogłoskach, a do świadków nigdy nie mogłem dotrzeć. Swego
czasu sporo obserwacji dokonywano w okolicach rezerwatu Sokole Góry, jednak te
relacje pochodzą sprzed ok. 20 lat.
Jest też oczywiście
Góra Ossona - drugie ogniwo „częstochowskiej strefy anomalnej”, o której nie
raz pisaliśmy. Wkrótce skończę pisać małe podsumowanie tutejszych relacji,
które mam nadzieję, ukaże się w „Nieznanym Świecie”.
Jesteś jednym z założycieli grupy INFRA, która rejestruje
i popularyzuje tematykę zdarzeń z UFO i nie tylko. Na czym polega Wasza praca?
Jak wygląda kwestia zainteresowania UFO w społeczeństwie, mediach?
Nasza rola skupia się na rejestrowaniu i weryfikowaniu doniesień o UFO
(słowo „badanie” jest według mnie nadużywane przez polskich ufologów).
Prowadzimy z Michałem Kuśnierzem portal, na którym co tydzień pojawia się coś nowego.
Ważne jest moim zdaniem to, że skupiamy w jednym miejscu relacje o UFO w Polsce,
nie tylko w formie raportów, artykułów, ale też spisów rocznych, które
prowadzimy od 2010.
Ogólnie, mam nieodparte wrażenie, że Polska jest wielkim rezerwuarem
obserwacji UFO, które są niezwykle interesujące, ale pozostają szerzej
nieznane, bo artykuły o nich ukazały się w niszowej prasie, albo pozostały w
archiwach ufologów, którzy zmarli albo zrezygnowali z dalszej aktywności.
Szkoda, że część starych archiwów przepadła, a wraz z nimi interesujące
przypadki z okresu PRL. Pasjonat ufologii, szczególnie młody, nie ma zatem w
Polsce łatwo, chociaż z tego co widzimy, zjawiskiem tym interesuje się wiele
osób.
Co do propagowania, tu najlepszym medium jest oczywiście telewizja, która
nadal steruje opinią publiczną, ale po przygodach jakie miałem z różnej maści „reporterzątkami”,
stronię od nich. Mógłbym dać wiele przykładów, które najlepiej podsumowuje
slogan „telewizja kłamie”. Dopóki ludzie nie uświadomią sobie, że w redakcji TV
informacja przechodzi przez szereg ludzi, których „higiena pracy” i status
umysłowy pozostawia wiele do życzenia, TVN-y i Wyborcze (które zawsze są z
tymi, którzy są przy władzy) nadal będą robić ludziom wodę z mózgu.
Ale na szczęście zachodnie stacje typu Discovery czy History, kręcą raz
na jakiś czas bardzo ciekawe dokumenty na ten temat. Ostatnie ciekawe i
rzetelne to „Alien mysteries” i „Shaun Ryder on UFOs”. Widzisz, u nas żadna
telewizja by czegoś takiego nie nakręciła. W Polsce XXI w. promuje się tylko
mizerie i miernotę, co zresztą każdy widzi.
Jaki masz stosunek w ostatnich latach działalności tzw. polskiej
ufologii i środowiska z nim związanego?
Trudno o tym pisać
bez emocji. W zasadzie, jak już nie raz Ci mówiłem, trzeba robić swoje i raczej
to środowisko, w którym teraz się obracamy, a więc Ty, Arek Kocik i WMGU,
Damian Trela, Przemek z Ufoskywatching to w zasadzie - mówiąc szczerze - jedyni
sumienni, aktywni pasjonaci, entuzjaści i badacze UFO. Większość pozostałych
robi w tej materii więcej złego niż dobrego.
Istnieje np. grono
osób, które nazywa się badaczami UFO, a ich działalność ogranicza się w
zasadzie do ciągłego, ciągnącego się latami, konfliktu i wywoływania nowych
awantur. Z drugiej strony mamy inny ośrodek (nie będę używał nazw ani nazwisk),
który propaguje jakąś ufologię spiskowo-ickowską, z reptilianami i całym
szeregiem innych quasi-religijnych bzdur, które są chwytliwe dla ludzi na
pewnym szczeblu rozumowania. Jest też jeszcze jeden obóz, który starał się
wmówić ludziom, że blaszana miska to pojazd ufonautów.
W ufologii, jako
dziedzinie multidyscyplinarnej, jest miejsce dla każdego poważnego człowieka -
nie tylko dla specjalistów od lotnictwa czy astronomii. Niestety charakter tego
zjawiska jest taki, a nie inny. Może zamiast ciągłego naświetlania nowych
przypadków warto przedstawić opinii publicznej jakieś podsumowanie tego
fenomenu. Zrobił to np. dr Jacques Vallée, który skoncentrował się nie tylko na
wyglądzie i osiągach tych obiektów, ale również ich „zachowaniu” oraz czymś, co
można nazwać ich „zamiarami”. Większość ludzi nie ma o tych wnioskach pojęcia,
ale kiedy się przez to przebrnie, inaczej spojrzy się na zagadkę UFO.
Piszesz wraz z kolegą książkę ‘’UFO nad Polską’’, o czym
ona jest i jakie poruszasz w niej sprawy.
Książka powstała w
języku angielskim, jak to się mówi, „na szybko”. Zobaczymy, czy uda się ją
jakoś opublikować. Warto przedstawić ją międzynarodowemu czytelnikowi, bowiem
polskie przypadki spotkań z UFO, moim skromnym zdaniem, są dużo ciekawsze od
tych „sztandarowych”, które wpisały się w ufologiczny kanon. Książka została przemianowana
na „Kraina wysokiej dziwności. UFO nad Polską”.
Oczywiście Polska
staje się coraz bardziej „krainą wysokiej dziwności”, jeśli idzie o życie
polityczne, społeczne i kulturalne. Nam chodziło jednak o to, że w zasadzie
gros tutejszych przypadków ufologicznych zawiera w sobie elementy wysokiej
dziwności. Polskie spotkania z UFO są również bardzo spektakularne, choć jak
już wspomniałem, wiele z nich pozostaje zapomnianych.
Kto dziś pamięta np.
o masowych obserwacjach UFO z PRL-u, kiedy te obiekty widziały tysiące osób na
przestrzeni setek kilometrów? Kto pamięta o incydencie z udziałem kutra
Szomborgów, kiedy rybaków, zaskoczonych przez UFO na morzu, przebadano, bojąc
się, że mogli zostać napromieniowani? Kto pamięta o tym, co mówił gen. Czernów
- chyba najwyższa rangą osobistość w Polsce, która otwarcie wypowiedziała się w
kwestii UFO? Kto pamięta o karetce zatrzymanej na drodze przez dziwny obiekt,
do którego postanowiono wezwać milicję?
Takich przypadków są
dziesiątki, a zapewne było ich o wiele więcej. Może nawet, w wolnej chwili, uda
się stworzyć polską wersję tej książki, a wydaje mi się, że czegoś takiego
brakuje.
Obserwacje trójkątnych obiektów są „hitem” ostatnich
lat. Czy nie uważasz, że stoi za tym wojsko i ich tajne projekty?
Patrząc na rozwój technologii wojskowych jestem w stanie zaakceptować to,
że niektóre obserwacje mogą być obecnie spowodowane przez drony produkcji
zachodniej. Pojawia się jednak problem, co zrobić z relacjami o latających
trójkątach sprzed - powiedzmy 30 lat. Albo co z incydentami, jak ten z Ramillies,
kiedy Belgijskie Lotnictwo ścigało takie obiekty, a tamtejszy rząd wystosował
potem do Amerykanów pismo, czy to czasami nie ich obiekty.
Obserwacje trójkątów, a w zasadzie całej gamy tych obiektów, tworzą całą
ufologiczną sagę. Od lat 90-tych fala spotkań z nimi trwa nieprzerwanie w USA.
Organizacja NIDS, założona przez milionera Roberta Bigelowa, opublikowała na
ten temat dwa raporty (w 2002 i 2004 r.). Pierwszy mówi, że obiekty te mogą być
pojazdami wojskowymi, w zasadzie nowoczesną odmianą sterowców, którą
wykorzystuje się do transportu ludzi i sprzętu. Drugi wniosek mówi jednak, że
analiza zachowania tych obiektów, jak i sam fakt, że w zasadzie każdy z nich
jest inny, rzuca na hipotezę o ich wojskowym pochodzeniu sporo wątpliwości.
Dr Kelleher, który opublikował te wnioski, zauważył to samo, co było
widoczne w przypadku polskich spotkań z tymi obiektami. Z niewyjaśnionych
przyczyn wystawiają się one na widok publiczny, przelatują nad drogami,
samochodami, mając za nic kwestie bezpieczeństwa i ewentualnej tajności. To
dosłownie „głupie”, jeśli weźmiemy pod uwagę scenariusz, kiedy rząd danego
kraju przez całe lata trzyma te obiekty w tajemnicy, a potem jakiś mało
rozważny pilot kursuje czymś takim nad osiedlem.
Istnieją jeszcze dwie hipotezy, o których mówi się rzadko. Pierwsza,
czysto paranormalna, oparta o hipotezę Johna Keela, zakłada, że latające
trójkąty i bumerangi to kolejna odsłona zjawiska UFO. Innymi słowy, od końca
XIX w. do lat 20-tych XX w. donoszono o spotkaniach ze „statkami powietrznymi”,
które stanowiły ówczesny odpowiednik UFO. Potem pojawiły się Foo-Fightery,
widmowe rakiety itp., a dopiero potem latające spodki. Skoro ten fenomen się
„transformuje”, możliwe, że przybrał teraz nową formę.
Druga hipoteza zakłada, że te obiekty mają nieco inne wykorzystanie niż
się przypuszcza i służą np. do lotów na orbitę (mamy nawet obserwację pewnego
astronoma, która by to sugerowała), jednak ich zachowanie (obejmujące zwykle
loty na bardzo niskich pułapach) i wystawianie się na widok publiczny, zdają
się przeczyć tej możliwości.
Jeszcze inna sprawa to zakamuflowane obiekty w kształcie „bumerangów”,
które również wchodzą w skład tej samej „rodziny”, ale są dużo bardziej
tajemnicze. Ich obserwacje mają miejsce od bardzo dawna, co najmniej od kilku
dekad. Jeśli już wtedy budowano obiekty, które cechowały niesamowite osiągi,
przez dziesiątki lat znalazłyby one zapewne jakieś zastosowanie, głównie w
działaniach militarnych. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca, a tego typu
pojazdy nadal bezszelestnie poruszają się po niebie.
Zatem zagadka latających trójkątów i bumerangów jest dużo bardziej
skomplikowana i zasługuje na więcej uwagi niż lakoniczne podsumowanie, że „to
na pewno drony”.
Jaki jest Twój pogląd na zjawisko UFO, z tego, co wiem sceptycznie
podchodzisz do UFO jako zjawiska pozaziemskiego?
Wyjdźmy od tego, że 70 lat zbierania relacji o UFO w postaci oficjalnych
raportów, relacji pilotów, śledztw prowadzonych z oficjalnego nadania,
udowodniło realność tego zjawiska. Jednak już w latach 50-tych, kiedy zaczęto
analizować ten problem z perspektywy bezpieczeństwa lotniczego czy narodowego,
zdano sobie sprawę (głównie w kręgach RAF i USAF), że ten problem odstaje od
naszych zdolności poznawczych. Dr Condon - kierownik ostatniego amerykańskiego
oficjalnego projektu badania nad tym zjawiskiem, który oświadczył, że problemu
UFO nie da się zbadać, w swoich wystąpieniach podkreślał, że nie chodziło mu o
to, że fenomen nie istnieje, tylko że nie daje się uchwycić współczesnej nauce.
I to się nie zmieniło. Zjawisko UFO jest bardzo szerokie i kompleksowe.
Można je rozpatrywać pod względem fizycznym, technologicznym, ale według mnie
najważniejsze jest to, co powiedział dr Vallée. Badanie UFO powinno być
równoznaczne z analizą tego, jakie skutki ma ono dla ludzkiej świadomości -
zarówno dla obserwatorów, jak i całego społeczeństwa.
By przekonać się o tym, że UFO to raczej nie przybysze z kosmosu, wystarczy
krótki przegląd obserwacji. Pomijając samą kwestię kosmicznych odległości, pierwsza
rzecz, jaka rzuca się w oczy, to kształt tych pojazdów. Właściwie każdy jest
inny. Tak samo jest z rzekomymi ufonautami - de facto trudno znaleźć dwie takie
same relacje, a co najzabawniejsze, z jakichś powodów większość przybyszów z
kosmosu to humanoidzi - istoty powstały z tej samej „matrycy”, co my.
Oczywiście takich absurdów jest wiele, jednak z drugiej strony jest to
zjawisko realne, tylko rządzące się inną umysłowością i logiką od ludzkiej. Dr
Vallée nazwał to „metalogiką”. Podobnie jak on jestem zdania, że na UFO należy
patrzeć bardziej jako na zjawisko, niż na obiekty. Steruje nim pewna
inteligencja, której możliwości są nieograniczone, ale jest to również inteligencja,
której do końca nie rozumiemy. Poza tym, co pokazuje większość przypadków, może
ona dowolnie kontrolować nie tylko przebieg spotkania i otoczenie, ale też
świadomość obserwatora. Wydaje się też, że ludzkość znajduje się w symbiozie z
tym zjawiskiem, a ono samo przybiera formy w zasadzie jakie chce.
John Keel powiedział, że NOL-e są niczym „konie trojańskie”. Ich
powierzchowność ma określone zadanie, jednak w środku czai się coś zupełnie
innego, o nie do końca znanych zamiarach.
Oczywiście możliwe, że kiedyś Ziemia została odwiedzona przez przedstawicieli
obcej cywilizacji, ale w podobnych przypadkach poziom „dziwności” byłby jeszcze
większy. Byłyby to istoty diametralnie inne, egzotyczne, o niepojętym profilu
inteligencji i zamiarach, i raczej nie humanoidzi z dwiema nóżkami i rączkami.
Zjawisko UFO cechuje się różnymi „dziwnościami”. Czy
uważasz, że jest ono z natury nie tylko fizyczne, ale również paranormalne? Wielu
krytyków zdaje się tego nie dostrzegać?
Jakiś czas temu zauważyłem, że każdy, kto gromadzi relacje o obserwacjach
UFO ma w swoim archiwum przypadki tak dziwne, ze wstrzymuje się z ich
publikacją, bo istnieją obawy, czy ktoś w to uwierzy. Pojawia się pewien
rozdźwięk. Z jednej strony mamy do czynienia ze świadkiem, który twierdzi, że
przeżył coś na sto procent realnego, ale jego historia znacznie odstaje od
reszty. Przykłady? Ktoś widzi np. wielką owłosioną istotę, inny spotyka coś co
wygląda jak chimera, jeszcze inny opowiada o spotkaniu oko w oko z czymś co
„nie wyglądało jak człowiek ani jak zwierzę” (to dosłowny cytat z ostatniego
przypadku).
Trudno mi wyjaśnić mechanizmy tych zjawisk, które tworzą kategorię
pomiędzy ufologią, folklorem, kryptozoologią i religią. Może racje miał John
Keel, pisząc, że to twory „superspektrum” - inteligencji, która wchodzi w
interakcje z ludzkością i jest zdolna do przybierania dowolnej postaci. A może
rację mają zwolennicy hipotezy o międzywymiarowym pochodzeniu UFO? Trudno mi
się do tego ustosunkować, chociaż nie ukrywam, że po latach to przypadki o
„wysokim wskaźniku dziwności” interesują mnie najbardziej.
W 2013 roku pojawiły się spekulacje świadczące o rzekomej mistyfikacji
zdarzenia w Emilcinie. Czy zgadzasz się z opinią autora jaką forsuje w swojej
książce, oraz stwierdzenie, że Emilcin jest relikwią polskiej ufologii?
Moim zdaniem panu, który wykosztował się na wydanie tak grubej książki,
co na pewno wymagało sporego nakładu pieniędzy (które nie wiadomo, czy się
zwrócą) chodzi jedynie o wywołanie tanim kosztem akcji marketingowej, tudzież
reklamy, bo - mówiąc szczerze - ufologia sprzedaje się słabo. Większość
materiałów można znaleźć w Internecie. Stąd te wszystkie próby zwrócenia na
siebie uwagi, czy jak ostatnio - wciągnięcia Cię w konflikt.
Cóż, tytuł książki wprowadza czytelnika w błąd, a autor, choć może ma
wprawę w pisaniu, nie ma pojęcia o warsztacie historyka, który powinien w tym
przypadku wziąć górę. Trzeba trzymać się faktów, a tworzenie hipotez bez
jakichkolwiek dowodów jest po prostu brakiem rzetelności. Po setkach stron z
książki nie wynika totalnie nic, a autor sam gubi gdzieś w tej pętli domniemań trzeźwą ocenę faktów. Jedyny argument, za tym, że Emilcin był jakąś tam koronkową mistyfikacją brzmi: „bo tak".
Autor pewnie ma nadzieję, że polscy ufolodzy rzucą się, by ratować
Emilcin przed jego baśniową hipotezą. Ale nikt za Wolskiego umierał nie będzie,
tym bardziej, że nie żyje on od ponad 20 lat i w tej sprawie nie da się wiele
zrobić. Wcześniej wspomniałem chociażby o Szomborgach i innych przypadkach,
które zostały zapomniane, a były równie, o ile nie bardziej, interesujące.
Ciągłe przypominanie Emilcina jest nieco nużące, tym bardziej, że ciągle
znajdują się osoby chcące coś dodać do tej historii. Niektórzy dokooptowali do
tego nawet lokalny folklor, opowieści o kamieniach i dziwactwach na polance. To
zupełna pomyłka. Jestem ciekaw, co pojawi się na 40. albo 50. rocznicę
przypadku. Pewnie jakiś dziennikarz ogłosi: „Znaleziono nieznane zapiski kobyły
Wolskiego”.
Jakie masz plany na przyszłość związane z ufologią?
Trudno powiedzieć. W
tym kraju trudno coś zaplanować. Na tym polu od lat niewiele się zmienia i
chyba każdy badacz łudził się, że za jego życia dojdzie do jakiegoś przełomu.
Jednak moim zdaniem UFO to „anomalia”, która nie jest powiązana z tym, z czym
wszyscy je kojarzą, czyli z astronomią/astrobiologią. Odkrycie życia
pozaziemskiego, czy otrzymanie sygnału z kosmosu, nic tu nie zmieni.
Chciałbym robić to,
co robię, czyli przekazywać fakty o zjawisku UFO swoim czytelnikom, a tym,
którzy coś widzieli i nie wiedzą, co o tym myśleć, sugerować pewne rozwiązania
(rozwiązania, bo przecież nie znam odpowiedzi na zagadkę pochodzenia UFO). W
bardziej praktycznym ujęciu, chciałbym napisać kilka książek, ale raczej nie o
UFO, tylko innych zjawiskach, które wchodzą w skład mojego wachlarza
zainteresowań…
A co do samej
ufologii, chciałbym, żeby wreszcie zmienił się pewien schemat, tj. żeby
entuzjaści tego zjawiska mniej skupiali się na nowych i starych przypadkach, a
bardziej na analizie tego zjawiska jako całości.
Z dziwnościami w ufologii jest jak z powiedzenie że "odrzucony kamień przez budujących stał się kamieniem węgielnym". Innymi słowy "dziwności" są kluczem do rozkodowania ufologii. Bardzo ciekawy artykuł!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że coraz więcej osób zajmujących się zjawiskiem UFO zauważa takie szczegóły, które dawniej były często pomijane. Słowa Piotra są bardzo interesujące zarówno te krytyczne w stronę ufologii.
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńczy spotkaliście człowieka który nie miał doświadczeń z dziwnymi obiektami albo tworami?
zauważyłem ze chyba wszyscy mają a to skłania mnie do refleksji że prawda jest bardzo blisko nas.
wojtek
Tak bardzo wielu, nie wszyscy są ''naznaczeni'', że tak to ujmę. Twardogłowi sceptycy z reguły nawet nie dopuszczają, że mogą coś takiego spotkać w życiu, miałem raz przypadek takiego człowieka, który śmiał się z tego aż do czasu, gdy oko w oko spotkał się z takim zjawiskiem z bardzo bliska.
OdpowiedzUsuńKuter Szomborgów. Pamiętam sprawę. Ciekawe czy pod pokładem był Wawrzonek...
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak tylko czekać aż pojawią się nowe ''dowody'' w tej sprawie przez duet Ch&RB ;)
UsuńPanie Arku osoby pokroju Rdułtowskiego będą wykorzystywały ''talent'' Wawrzonka do wyjaśniania każdej obserwacji byle zrobić koło siebie szum. Zastanawiam się dlaczego ten Pan wcześniej nie współpracował z innymi ufologami, przecież taka wspólna praca byłaby znacznie ciekawsza i wiarygodniejsza. Pozdrawiam Rafał.
UsuńWiarygodniejsza owszem, ale nie dla BR ;), który wydał tysiące złotych na pracę, która się nie zwróciła i nie porwała tłumów jak się spodziewał - ja wydając swój ebook żadnych kosztów nie poniosłem a jak sądzę Pan RB życzyłby sobie aby sprzedać swój Emilcin w takiej ilości jak ja swojego ebooka.
UsuńMoim zdaniem to najlepszy publicysta na temat zjawisk z pogranicza w Polsce. Tak trzymać. Trzeba ludziom otwierać oczy i umysły, chociaż też pamiętać, żeby te im z mózgów nie powypadały.
OdpowiedzUsuńTak mogę to z czystym sumieniem to potwierdzić i chciałbym aby było więcej takich osób, wówczas ufologia ma sens. Wywiad został zauważony także za granicą przez ufo com
Usuńhttp://www.ufo-com.net/publications/art-7340-wywiad-z-piotrem-cielebiasiem.html
Wielkie dzięki za tekst. Każdy ma jakiś pogląd na sprawę ufo, najciężej jest się uwolnić od stereotypów "ufoludków" albo "kosmicznych ufoludków" Zjawisko ufo jest bardzo poważnym, tak samo poważnym jak nasza duchowość, jednak wiele osób nie ma duchowości, jest ona spychana przez tą straszną cywilizację śmierci na dalszy plan albo niszczona, i wcale nie trzeba wielkich słów by rozumieć dobro, wysoką kulturę, miłosć do drugiej osoby. No dobrze skoro ufo jest jakimś meta zjawiskiem w ich wewnętrznej strukturze to człowieczeństwo w ludziach jest odpowiednikiem tajemnicy naszego istnienia, bo jak określić człowieczeństwo, jak zrozumieć niby tak proste określenie kiedy się niszczy tak delikatną naturę w istotach ludzkich. Cała konstrukcja cywilizacji także musi być badana w odniesieniu do zjawiska ufo, dlatego tak trudną dziedziną jest ufologia. Jeżeli ktoś na dzień dzisiejszy jest w stanie definitywnie odpowiedzieć na pytanie kim są i jakie mają zamiary względem nas to tylko ludzie posiadający prawdziwego Bożego Ducha oraz będący w kontakcie z Najwyższą Istotą kosmiczną czy innowymiarową, jednak kto w dzisiejszych czasach jest na tyle odważny by głosić wiedzę starożytnych o istnieniu przekraczającym nasze poznanie, skoro ufo jest dla wielu zwykłą rozrywką dnia codziennego, jakimś hobby mającym dostarczyć bodzców "rozrywkowych" ? Z całym szacunkiem pozdrawiam wszystkich prawdziwych badaczy tego fenomenu. Prawdziwych bo trzeba szukać prawdy w zjawisku ukrywającym ją. Prawda jest na wagę wolności a nie złota. Dzięki za ciekawe artykuły.
OdpowiedzUsuńDziękuję za Pana opinię. W przyszłości na pewno pojawią się podobne tematy na moim blogu, ponieważ są moim zdaniem znacznie ciekawsze niż analiza obserwacji UFO, ponieważ tych mamy na pęczki, brakuje nam jeszcze właściwego klucza aby otworzyć nimi drzwi i zobaczyć kto i w jakim celu ukrywa się za UFO ? Pozdrawiam
UsuńMoja babcia opowiadała mi jak była sama w domu (dokładnie w kuchni) jak od wschodu (przez okno) widziała jasno-pomarańczową kulę lecącą w kierunku domu (ruchem jednostajnie prostoliniowym - według opisu). Babcia zaczęła sie modlić żeby "to" nie uderzyło w dom (jednorodzinny). Około metra od budynku kula sie zatrzymała pozostając w bezruchu. Babcia natychmiast pobiegła po swoją mamę żeby pokazać zjawisko, niestety jak przyszły to po "kuli" nie było śladu. A było to jak babka była jeszcze młoda.
OdpowiedzUsuńMożesz napisać gdzie to było i w jakich latach ?
OdpowiedzUsuńCytat z wywiadu: "Badanie UFO powinno być równoznaczne z analizą tego, jakie skutki ma ono dla ludzkiej świadomości - zarówno dla obserwatorów, jak i całego społeczeństwa."
OdpowiedzUsuńDla mnie to jednak mocno dyskusyjne podejście. Czy wpływ zjawiska na ludzkość jak i na pojedyncze jednostki rzeczywiście jest na tyle duży? Czy nie przecenia się go?
Wasz wywiad stał się "sławny".
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=_dVOa50Tpx0
Cieszy nas to - i bardzo dobrze, że Pan Drozd o tym mówi , tylko oczywiście wybiera sobie to co jest wygodne dla niego, bo nawet nie zrozumiał o co mi chodziło w spawie wątku Goliny i to jest bardzo przykre. Czyżby chciał nadrobić stracone lata w ufologii za pomocą Pana RB ? Jak widać kampania bicia piany Emilcińskiej trwa ;)
OdpowiedzUsuń>> co najzabawniejsze, z jakichś powodów większość przybyszów z kosmosu to humanoidzi - istoty powstały z tej samej „matrycy”, co my
OdpowiedzUsuńIstnieje też taka możliwość, że to my powstaliśmy z ich matrycy, to by tłumaczyło humanoidalność obcych.
It was a a pleasure to publish UFOS OVER POLAND in English. This is my first book as a publisher and I have no problem in saying that this book is ground breaking and makes a significant contribution to UFO research on an international scale. It is a book that should be read by anyone who has a serious interest in the UFO subject.
OdpowiedzUsuńI also am of the same opinion. In Poland, the researchers May in the archive findings are not known in the US or England. Peter's book is to show.
Usuń