środa, 17 grudnia 2014

Nigdy nie umieramy - twierdzi brytyjski pisarz.

Brytyjski pisarz  Anthony Peake  w rozmowie z Piotrem Cielebiasiem z portalu INFRA omawia najnowsze odkrycia z dziedziny neurologi oraz fizyki w kontekście śmierci, i wskazuje, że nasza świadomość nigdy nie umiera i żyje nadal tyle, że w innym wymiarze.
 
 
 
 
Niedawno zrobiło się głośno o uczonych z projektu AWARE, którzy ustalili, że świadomość działa mimo zerowej aktywności mózgu. Czy doznania z pogranicza śmierci pokazują, co czeka nas po "drugiej stronie"?

Moje podejście do doświadczeń śmierci (ang. near-death experiences, NDE) jest odmienne od tego, które prezentują inni autorzy. Moim zdaniem zbyt długo skupiano się na próbie udowodnienia realności NDE, nie zajmując się badaniem tego, czego właściwie ludzie doświadczają w chwili śmierci. Przykładowo, badania projektu AWARE skoncentrowały się na szukaniu dowodów, iż świadomość może przetwarzać informacje, gdy organizm jest na krawędzi życia i kiedy nie wykrywa się już aktywności mózgowej. Mimo to finalny raport tego programu nie zawiera na to żadnych konkretnych dowodów.

Nie oznacza to jednak, że NDE nie są realne - wręcz przeciwnie. Opowieści tych, którzy obudzili się ze śmierci klinicznej, występują we wszystkich kulturach i są do siebie podobne. Relacje ludzi, którzy wyszli wtedy poza ciało, a potem trafnie opisali, co się wokół nich działo udowadniają, że mózg nie jest siedliskiem świadomości, a jedynie jej modulatorem, procesorem albo - mówiąc dokładniej - rodzajem pośrednika między nią a światem zewnętrznym.
Chce pan jednak wiedzieć, czy doświadczenia NDE są dowodem na istnienie zaświatów. Musimy tu być bardzo ostrożni. Terminy "zaświaty" lub "życie pośmiertne" sugerują, że po zgonie trafiamy do wymiaru, który jest umiejscowiony gdzieś w czasie. Innymi słowy, chodzi o to, że większość osób uznaje, że po śmierci linia życia ciągnie się dalej. Moim zdaniem nie możemy o tym mówić, ponieważ dla umierającego zmianie ulega przede wszystkim czas. Nie ma już "przed" ani "po", a świadomość oderwana od ciała wchodzi w wymiar pozaczasowy, jakiego nie znamy.

Gdzie znajduje się ów wymiar, do którego trafiamy po śmierci? Co znaczy, że jesteśmy wtedy "wyrzucani" poza czas?

Zwróćmy uwagę na słowo "przetrwać". Sugeruje ono, że śmierć to traumatyczne wydarzenie, kiedy ciało gaśnie, a świadomość w jakiś "magiczny" sposób przenosi się do transcendentalnego wymiaru. Jednak, moim zdaniem, dzieje się wtedy coś innego i przepływa ona do innej czasoprzestrzeni. Posłużę się przykładem. Kultowy amerykański pisarz science fiction, Philip K. Dick, stworzył ideę "czasu ortogonalnego" - linii czasu, która przecina pod kątem prostym nasz czas.
Żeby to lepiej zrozumieć, na chwilę zatrzymajmy się przy naszym rozumieniu czasu, jakie towarzyszy nam w każdym momencie życia. Przyszłość to coś, co dopiero nas czeka, dlatego jej jeszcze nie ma. Przeszłość też nie istnieje, a jedyne, co "jest", to tak naprawdę chwila obecna, która przekształca przyszłość w przeszłość. Nie mamy pojęcia, ile tak naprawdę trwa "teraz", ale logika wskazuje, że bardzo krótko. Nauka informuje, że najmniejsza jednostka czasu to tzw. czas Plancka - czyli czas potrzebny fotonowi do pokonania długości Plancka - najmniejszej znanej długości w sensie fizycznym. W tej skali czas załamuje się i nie płynie stale. Każdy "kwant" czasu, każda chwila, nie ma bezpośredniego kontaktu z drugą chwilą. My doświadczamy jednak czasu, który łączy nieistniejącą przeszłość z przyszłością, której też nie ma. Ten czas również może nie istnieć. Bo gdzie on jest?
Moim zdaniem w momencie śmierci świadomość przenosi się właśnie do innego czasu. Z tamtej perspektywy może ona postrzegać wszystko przez pryzmat "bezczasu". Tę koncepcję próbowali pokazać twórcy filmu "Interstellar", przedstawiając czas ortogonalny jako piąty wymiar. Uważam, że przebywający tam zmarli mogą obserwować nas w naszej czasoprzestrzeni i kontaktować się z nami, jeśli zechcą. Przedstawiłem tę koncepcję w książce pt. "Labirynt czasu", która nie została wydana po polsku.

Ważną rolę w pana systemie odgrywa także niełatwa koncepcja "oszukiwania Charona". Jej nazwa odwołuje się do mitologii greckiej. W dużym skrócie zakłada ona, że nasza świadomość jest elementem funkcjonującym w rzeczywistości wielu światów - wymiarów. Pana zdaniem życie nigdy się nie kończy i nie ma zaświatów znanych z religii. Umierając, rozpoczynamy to samo życie na nowo, tyle że w innym wymiarze i czasie…

Pod tą nazwą kryje się moja hipoteza odnośnie tego, co dzieje się ze świadomością w momencie śmierci. Została ona zaprezentowana po raz pierwszy w artykule naukowym, jaki w 2004 r. napisałem dla "Journal of Near-Death Studies". Stała się ona również podstawą mojej pierwszej książki "Czy istnieje życie po śmierci", która w 2007 r. została wydana w Polsce.
Model ten opiera się na rozumieniu czasu, o którym mówiłem wcześniej. Na początku trudno było mi uwierzyć, że świadomość może istnieć poza mózgiem. Pojmowałem ją jako wytwór zachodzących w nim procesów chemicznych. Gdy one ustają, kończy się świadomość. Z drugiej strony byłem świadom istnienia ogromnej ilości relacji ludzi, którzy doświadczyli NDE. Bez wątpienia w ich doznaniach coś tkwiło.

"Oszukiwanie Charona" to model, zgodnie z którym świadomość po śmierci ciała może trwać, wypadając poza czas. Dla ludzi przebywających w czasie linearnym zmarły przestaje jednak istnieć biologicznie. W koncepcji tej oparłem się o dwa elementy wspominane najczęściej przez osoby, które stanęły na progu śmierci. Pierwszy to tzw. film z życia, drugi to wrażenie spowolnienia czasu.
Ludzie doświadczający śmierci klinicznej donoszą, że oglądali wydarzenia ze swojego życia w przyspieszonym tempie, czasami z perspektywy osoby trzeciej. Wielu podkreślało, że czuło przy tym każdą emocję i mogło skupić się na dowolnym szczególe. Mówiąc inaczej, w tych kilka chwil przeżywali oni jeszcze raz całe życie. Wrażenie spowalniającego czasu jest również bardzo częste - sekundy przeciągają się wtedy na godziny. Zdarzały się przypadki, kiedy świadkowie NDE twierdzili, że z ich punktu widzenia doświadczenie śmierci trwało lata, natomiast normalnie mijało zaledwie kilka chwil.

Badając chemię mózgu, odkryłem, że w stanach ekstremalnego napięcia organ ten dosłownie zalewa kwas glutaminowy (pojawiający się także w czasie gorączki), który odpowiada za wrażenie spowolnienia czasu. Odnosząc się jednak do "filmu z życia" zasugerowałem, że możliwe jest, iż podczas NDE dochodzi nie do iluzji, ale przeżycia w realnym, choć innym od naszego czasie. Jeśli to prawda, umierający na chwilę przed zejściem przeżywa swoje życie po raz drugi, tyle że w innym wymiarze, a jego gasnący mózg to odbiera. Niewykluczone, że ten proces nieustannie się powtarza. Dla osoby istniejącej w czasie linearnym zmarły jednak odchodzi, ponieważ jego mózg przestał funkcjonować. Właśnie w ten sposób symbolicznie oszukujemy Charona, nie umierając i nie płacąc mu za przepłynięcie Styksu. Nigdy nie wchodzimy do Hadesu.

To bardzo oryginalna koncepcja. Ale co czeka nas po śmierci? A może w ogóle żadnej śmierci nie ma?

Dokładnie. Śmierć zdarza się tylko w czasie obiektywnym. Chodzi mi o czas współdzielony, który wszyscy odczuwamy jako upływ sekund. Jednak umierający wchodzi w inny, piąty wymiar - subiektywną formę czasu, gdzie "sekunda" może zawierać całe życiorysy. Dowodem na to może być bardzo powszechne doświadczenie, znane ok. 70 procentom populacji, czyli déjà vu. Jest to wrażenie, że przeżywamy coś po raz kolejny, np. kiedy odwiedzamy jakieś miejsce pierwszy raz, mając jednocześnie poczucie, że już tam byliśmy. Wielu ludzi ma również trafne przeczucia odnośnie tego, co nastąpi za chwilę. To tzw. prekognicja, której nie da się wyjaśnić w ramach współczesnej nauki (bo jak przewidzieć, że coś się dopiero stanie?). Próbuje to wyjaśnić mój model. Déjà vu to tak naprawdę wspomnienia poprzedniego życia stymulowane przez okoliczności danej chwili. Podsumowując, przechytrzywszy Charona, nie doświadczamy śmierci. Przebywając w naszej linii czasu, doświadczamy odejść innych, ale kiedy sami będziemy umierać, otworzą się dla nas inne wymiary.

Jeśli zatem ludzka świadomość może podróżować między wymiarami, to co sądzić o doświadczeniach ludzi, którzy twierdzą, że zetknęli się z nimi w innych stanach świadomości?

Przez lata rozmawiałem z setkami ludzi, upewniając się, że moja koncepcja jest prawdziwa. Trzy lata temu napisałem książkę o doświadczeniach pozacielesnych (out-of-body experiences, OBE). Początkowo uważałem, że są to halucynacje zrodzone przez mózg, podczas których świadomość raczej "pogrąża się w sobie", aniżeli wychodzi poza ramy rzeczywistości, w jakiej funkcjonujemy. Używając terminu "halucynacja" nie mam jednak na myśli iluzji (ogólnie uważam, że wszystko, czego doświadczamy to rodzaj halucynacji wytworzonej przez mózg). Nie oznacza to jednak, że przeżycia w OBE są nieprawdziwe. Chodzi raczej o to, że mają wymiar personalny.
W swojej książce zasugerowałem, że OBE dotyczy eksploracji innych wymiarów, do których nie mamy świadomego dostępu. To dlatego rzeczywistość opisywana przez ludzi doznających projekcji astralnej wygląda nieco dziwacznie i jest inna od świata realnego. Osoba doświadczająca OBE podróżuje przez wymiary, które leżą blisko naszego. Okazuje się jednak, że istnieją przypadki, kiedy ludzie opuszczają ciało i podróżują po rzeczywistości, w której jesteśmy osadzeni (mowa o tym w niektórych relacjach o NDE). Może to sugerować, że wszystkie wymiary są tak naprawdę częścią "czegoś większego", jakiegoś superprogramu. Temat prawdziwej natury naszej rzeczywistości rozwijam w książce "Nieskończone pole umysłu".

Interesują też pana ludzie o szczególnych uzdolnieniach. Przykładem jest Salomon Szereszewski - człowiek z superpamięcią, genialny matematyk samouk Ramanudżan czy Philip K. Dick, któremu poświęcił pan książkę, jaka niedługo ukaże się po polsku. Dlaczego o Dicku, który ma wielu fanów także w naszym kraju, pisze pan "człowiek, który pamiętał przyszłość"?

Dick jakimś cudem ocierał się o inne linie czasu - coś, co nazwał czasem ortogonalnym. Idea ta opierała się na jego własnych przeżyciach, w tym uświadomieniu sobie, że jest on w stanie przewidywać przyszłe wydarzenia. Widział je m.in. podczas omamów hipnagogicznych i hipnopompicznych (towarzyszących kolejno zasypianiu i przebudzaniu się). W książce prezentuję wiele zaskakujących dowodów m.in. na to, że Dick przewidział własną śmierć, że był żywym przykładem potwierdzającym moje hipotezy, a o wielu sprawach wspominał w swoich dziełach i zapiskach. Ogólnie polecam, by każdy, kto będzie czytał "Ubika", miał w pamięci to, co mówię…

Czy w myśli Anthony’ego Peake’a jest miejsce na "duszę"?

Nie używam tego terminu, bo ma zbyt szerokie konotacje religijne. Zamiast tego mówię o "daimonie" (z gr. geniusz, głos bóstwa) - części naszej świadomości, która pamięta poprzednie życia i używa tej wiedzy do wspierania części nas osadzonej w czasie linearnym, którą nazywam "eidolonem" (z gr. idol, sobowtór). Większość z nas to eidolony wierzące, że żyjemy tylko raz. Czasami zdarza się jednak, że otrzymujemy "wiadomości" od ukrytego w nas daimona - łącznika z innymi wymiarami. Przybierają one różne formy, ale zwykle są to ostrzeżenia o przyszłych wydarzeniach w postaci przeczuć, wewnętrznych głosów itp. Czasami mogą one materializować się jako wyższa jaźń czy anioł stróż.

Daimon to część naszej świadomości, która pamięta poprzednie życia i pomaga eidolonowi unikać niebezpieczeństw. To jak z człowiekiem, który kieruje postacią w grze komputerowej i zna planszę na tyle, by móc ukończyć misję. Grą jest w tym przypadku życie, a my jesteśmy niczym bohater filmu "Dzień świstaka", choć zamiast w kółko ten sam dzień, przeżywamy wiele żyć…



Źródło:  http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka/nigdy-nie-umieramy-twierdzi-brytyjski-pisarz/31fxz
 

3 komentarze:

  1. Arek, z okazji świąt i nowego roku wszystkiego dobrego od Marcina K. Przyznam, że paleo, ufologia i w ogóle tajemnice świata zeszły na plan dalszy. Ale, to chyba nazywa się zmęczenie materiału.
    Marcin Kołodziej

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio na portalach katolickich jest przywoływany ciekawy przypadek Howarda Storma. Polecam przeczytać.

    http://www.katolik.pl/przedsmak-piekla-i-nieba,1040,416,cz.html
    https://www.fronda.pl/a/profesor-ateista-odwiedza-pieklo-i-niesamowite-swiadectwo,45336.html

    Howard będą po tamtej stronie miał możliwość zadawania rożnych pytań. I miedzy innymi zadał na temat UFO itp. (film poniżej). Polecam posłuchać i przeczytać wcześniejsze opis Jego przeżycia, daje to ciekawy obraz.

    https://www.youtube.com/watch?v=SqhX6SptuO8

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za życzenia Marcin i wzajemnie - u mnie jak widać coś się kręci, ale jak wiesz ufologia polska jest w kiepskim stanie i formie i chyba się to prędko nie zmieni.

    Dziękuję zapoznam się z filmem ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Napisz komentarz: