Współczesne mas media w tym różnego
rodzaju organizacje ufologiczne, które informują społeczeństwo o zjawisku UFO przeważnie
zaliczają niemal wszystko jako przejaw obcych ''kosmicznych'' form ETH, które
przybywają do nas z głębi kosmosu często w swoich dziwnych obiektach. Jak zatem
wrzucić do tego samego worka zdarzenia z opisami istot, które wyglądają jak
skrzaty, gnomy czy inne często demonicznie wyglądające istoty, które swoim
wyglądem i zachowaniem wpisują się w dawny folklor.
Bardzo
wiele Czytelników pytało mnie czy ukaże się III część ''Polskiej Magonii'' ?
Przyznam, że nie miałem pojęcia czy uda mi się ponownie dotrzeć do podobnych
relacji z różnych przyczyn, które głównie to opór świadków przed opisaniem tak absurdalnych i
dziwacznych zdarzeń, które więcej mają wspólnego z demonologią, folklorem niż ''kosmitami'' a dziś społeczeństwo jest ugruntowane przez 70 lat pijaru
ufologicznego na odbiór informacji które przyjmują wzór UFO=kosmici. Wiele cennych zdarzeń jest zwyczajnie pomijana ponieważ
nie pasują one tak naprawdę do żadnej z kategorii w ufologii, wielokrotnie
pisał o nich właśnie bez ogródek John Keel czy J.Vallee. Sądzę, że wiele informacji o dawnych istotach
spotykanych przez naszych przodków bezpowrotnie mija wraz z upływem czasu,
obecnie rzadko się zdarza aby ktoś odnotował współcześnie tego typu zdarzenia ? Pomimo tego udało się dotrzeć do kolejnych
opisów związanych z obecnością przedziwnych istot, które w dziwny sposób
wnikają do naszych sfer życia. Zacznijmy od pierwszego zdarzenia, które miało
miejsce jeszcze w czasach II wojny. Informację o tym zdarzeniu otrzymałem od
Pani Danuty Dudzik współautorki książki ''Kwantowa rzeczywistość''. Pani Danuta
zainteresowana moimi pracami związanymi z ''Polską magonią'' przekazała mi nadzwyczaj
unikatowy opis zdarzenia do jakiego
doszło w okolicy Dobczyc pod Krakowem 12 czerwca 1943 roku w dzień Zielonych
Świątków. Świadkiem zdarzenia była nieżyjąca już Cecylia Pudlik, która przekazała swoje
informacje pozostałym członkom rodziny. Pani Danuta w maju 2015 roku skontaktowała
mnie na telefoniczną rozmowę z siostrą świadka, która pomimo sędziwego wieku
opowiedziała historię siostry, która w dniu zdarzenia miała 9 lat a Pani
Helena Surma, która opowiedziała mi zdarzenie 11 lat. Pierwsze informacje jakie przekazała mi Pani
Dudzik brzmiały następująco.
''Dziecko
pasło krowy. Nagle ta dziewczynka zobaczyła jak w powietrzu płynie mała postać,
miała podkurczone nogi a w rękach trzymała złotą trąbkę, miała czapkę jak
Mikołaj z pomponem. Towarzyszył temu dźwięk, dziwny szum i jakieś nietypowe
zjawisko tunelu powietrza- trąby poziomej, przesuwania się. Przeleciało to nad
krową, z zaobserwowanym oddziaływaniem i na nią - krowa zaczęła szaleć ze
strachu, biegać w kółko z paniką. Dziecko dostało również szoku, zapomniało się
tak, że dopiero po tygodniu odzyskało mowę. Dopiero wtedy opowiedziała co
zaszło, ale w tym samym czasie ludzie
słyszeli jak gra bór. Nasłuchiwali tych odgłosów, były
przecudne i żałosne - pieśń podobna była do znanej im "Serdeczna
matko".
28
maja 2015 roku miałem przyjemność porozmawiać z 84 letnią Panią Heleną, która
przytoczyła mi wiele interesujących informacji tego zdarzenia w oparciu o opis
jej siostry. Poniżej fragment z telefonicznego zapisu.
''To płynęło tak w powietrzu, że nie dotykało
drzew, to był krasnoludek jakiś ubrany miał zapomniałam czy bluzkę czerwoną a
niebieskie spodnie. Miało wysokość dziecka 6 letniego i poszło w las. Postać
trzymała w ręku trąbkę złotą. Straszny szum się zrobił i dlatego ona popatrzyła
do góry i krowa była przy niej blisko i zaczęła uciekać krowa jak usłyszała ten
szum i wtedy ujrzała jak to w powietrzu szło. Ona mówiła, że to jakiś
krasnoludek jechał w powietrzu. My uznaliśmy, że to wysłannik, anioł w postaci
krasnoludka, bardzo ładną miało buzię taką dziecięcą, taki śliczne dziecko.’’
Nie udało się potwierdzić
czy istotnie dziewczynce odebrało ze strachu mowę, wiadomo natomiast, że bardzo
była tym przestraszona. Inni członkowie rodziny niczego nie zauważyli ponieważ
byli w domu tuż obok łąki na której miało miejsce zdarzenie z ''krasnoludkiem''
a siostra Helena tylko kilkanaście metrów za małym laskiem, która w trakcie
zdarzenia widziała jak kołyszą się czubki drzew. Interesująca jest
interpretacja zdarzenia, rodzina tych dziewczynek sądziła, że to anioł w
postaci krasnoludka ? Drugą rzeczą jest wpływ dziwnego szumu – wiatru nie tylko
na dziewczynkę ale również na pasącą się krowę, która zaczęła uciekać. W
zasadzie to wszystko na temat tego niezwykle interesujące zdarzenia. Nic
dziwnego, że zdarzenie to próbowano wyjaśnić kwestią religijną i kto wie czy nie
miało takiego odniesienia przez siłę za tym stojącą, ponieważ sama forma
postaci przypomina cherubinka, anioła znanego z opisów religijnych, który
również ma postać dziecka oraz trzyma trąbkę. Istotnym faktem jest to, że
zdarzenie miało miejsce właśnie w święto.
W czasie
pisania artykułu poznałem człowieka, który opowiedział mi historię jaka
przytrafiła się jego sąsiadowi w miejscowości Wola Ociecka 15 km na północ od
Ropczyc. Historia ta przypomina mi typowe opisy jakie można przeczytać z
pracach Oskara Kolberga czy Franciszka Kotuli o ludowych wierzeniach. Do
zdarzenia doszło prawdopodobnie tuż po II wojnie w 1945 roku i dotyczyło tzw.
Inkluza. Opis tego zdarzenia posiadam w oryginalnej spisanej gwarze, dlatego
przedstawię go w scanach poniżej jako ciekawostkę choć ciężko stwierdzić czy
faktycznie ów zdarzenie było wiarygodne
czy tylko wymysłem ?
Wizja ''inkluza'' wg. artysty Pana Stanisława Kopacz
Opis ''inkluza'' który sporządził Stanisław Kopacz
Jak jesteśmy
w okresie powojennym warto przytoczyć interesujący opis z pracy ''Legendy i opowieści ząbkowickie''
który w jednym przypadku dotyczy iście
demonicznej postaci zbudowanej z wody, możemy w opisie zauważyć typowe cechy
tzw. czynnika Oz wielokrotnie odnotowanego w czasie kontaktów z UFO i innych
zjawisk w bliskiej odległości.
''Laskówka,
14 lipca 1950 roku. Wczesnym rankiem Jan i Józef Leszczyńscy (imiona i nazwiska
zmienione) wybrali się do lasu na grzyby. Idąc lasem wzdłuż Gór Bardzkich
dotarli w południe do wsi Laski. Tam postanowili, że wrócą do Laskówki drogą
przez pola. Drogi było kawałek a znad zachodu, co się wcześniej nie zdarzało,
właśnie nadciągnęły ciemne, niemal granatowe chmury. Deszcz zaskoczył ich nagle
w połowie drogi. Schronili się pod jednym ze snopów siana, które stały na
polach. Niebo było całe zasnute ciemnymi chmurami o fantazyjnych wybrzuszeniach
i kształtach. Chmury wisiały tak nisko, że zdawało się iż niemal dotykają
wierzchołków Gór Bardzkich. Co dziwne nie było burzy. Tuż przed tym jak spadł
deszcz wiatr ustał zupełnie i zapadła niesamowita cisza. Nawet świerszcze
ucichły. Ptaki się gdzieś pochowały. Przyroda zamarła. Powietrze zgęstniało i
zrobiło się bardzo duszno. W końcu zaczęło padać. Deszcz wzmagał się z każdą
minutą. W końcu padało tak mocno iż widoczność spadła zaledwie do paru metrów.
Snop siana w którym się schronili przeciekał. Pole, z racji, że leżało w
niewielkim zagłębieniu zamieniało się w malutkie, bagniste jezioro. Deszcz
padał i nawet nie tracił na sile. Leszczyńscy, gdy woda sięgała już do kostek
postanowili przenieść się do pobliskiego lasu, który z tego co pamiętali,
chroniąc się pod snopem, leżał kilkanaście dobrych metrów od niego. Przodem
szedł Jan. Widoczność z powodu ulewnego deszczu była niemal zerowa. Szedł
starając się trzymać kierunek na las. Obaj byli cali przemoczeni. Deszcz nadal
padał z wielką siłą. Szli tak przez dłuższy czas a lasu nadal nie było widać,
chociaż powinni, jak im się wydawało, już do niego dotrzeć. W końcu Jan
zauważył przed sobą jakiś zamazany kształt. Sądząc, że to drzewo, które mogłoby
zwiastować, że zaraz zaczyna się las ruszył szybciej w tym kierunku. Józef aby
się nie zgubić szedł tuż za nim krok w krok. Zbliżając się Jan zauważył, że to
"drzewo" się porusza. Pomyślał, że to tylko przywidzenie ale gdy
spytał Józefa co widzi ten również zauważył to samo. "Drzewo"
wyraźnie się poruszało lub raczej powoli sunęło w ich kierunku, równolegle do
nich w odległości paru metrów. Obaj byli przerażeni tym co po chwili zobaczyli.
Nie było sensu uciekać gdyż widoczność była minimalna a poza tym pole po którym
szli zamieniło się w bagnistą breję tak, że nogi zapadały się w błocie po
kostki. Leszczyńscy stali skuleni i sparaliżowani strachem. Istota miała około
trzech metrów wysokości. Była chuda i miała nienormalnie długie ręce i nogi,
podłużną głowę. Poruszała sie powoli. Majestatycznie. Według Leszczyńskich
najbardziej niesamowite było to, że była cała z wody. Wyglądała jak
przeźroczysty worek napełniony wodą o ludzkich kształtach. Żadnych rysów
twarzy, włosów, kompletnie nic. Istota ta była stworzona z wody. Była wodą samą
w sobie. Po chwili przemknęła obok nich i zniknęła za ścianą deszczu nie
zwracając na nich najmniejszej uwagi. Po dłuższej chwili deszcz zaczął powoli
ustawać, tak, że po kilku minutach przestało zupełnie padać. Po powrocie do wsi
nie powiedzieli o tym zdarzeniu nikomu.''[1]
Kolejna
historia dotyczy okolic Konstantynów na Mazowszu z lat 50 tych. Opis tego
krótkiego zdarzenia otrzymałem od Czytelnika
mojego bloga.
''Odnośnie skrzatów to przypomniała mi się (po
przeczytaniu Twojego tekstu) historia związana ze znajomymi mojej babci, którzy
postanowili pójść po drewno do lasu, który to las był określany przez
tamtejszych ludzi za "przeklęty". Podczas takiego zbierania leśnego
"chrustu" pojawiły się dziwne odgłosy, coś jakby jakiś pojazd
mechaniczny wjechał do lasu, a chwilę po tym wyroiły się jakieś dziwne dzieci,
umorusane (ubrudzone) w dziwnych (zdaniem ludzi którzy je widzieli obdartych,
starych) ubraniach, które to dzieci (podobnie jak skrzaty z opowieści pani
Leny) zaczęły biegać wkoło, wchodzić na drzewa (uniemożliwiając obłamywanie
gałęzi ludziom, którzy po to przyszli do tego lasu), te dzieci pobiegały,
między drzewami, powchodziły na drzewa, poprzeszkadzały ludziom, pokrzyczały
coś niezrozumiale i uciekły (poznikały w lesie, między drzewami)... Ludzie
również uciekli z lasu, przestając obłamywania gałęzi i zbierania tych już
opadniętych...’’
Ta sama osoba opisał mi coś co dawniej nazywano ''złocistymi talerzami latającymi nocami
nad miedzami’’ a w Polskim folklorze zapisało się
w nazwie mierników lub geometrów.
''Z tymi złocistymi talerzami historia
wygląda podobnie, ale tu może pomoże coś moja mama, bo kiedyś jak z nią o tym
rozmawiałem okazało się, że coś tam pamięta i to ona użyła określenia
"talerze". Babcia opowiadała, że z lampą naftową, szła kiedyś nocą
przez pola (chyba wracała skądś do domu), tylko, że nie pamiętam, czy to ona
była mała i szła ze swoją mamą, czy to babcia była już dorosła i szła z którymś
ze swoich dzieci. Z tego co ja kojarzę to raczej babcia była małą dziewczynką i
wracała ze swoją mamą (czyli było to na pewno po 1909 roku), a skoro była małą
dziewczynką to max kilka lat po tej dacie (1909 r to data urodzin babci). Zdaje
się, że widok tych latających nad polami świecidełek (babcia użyła określenia
świetliki), przestraszył mamę mojej babci i ta bojąc się, że zostaną zauważone,
zgasiła lampę, co spowodowało dodatkowe trudności bo musiały po ciemku wracać
do domu, a to nie było łatwe (brak lamp drogowych itd.) Wg. słów mojej babci,
ludzie w tej okolicy mówili, że to diabły nocami miedze mierzą... ciekawym
zjawiskiem było to, że "diabły" sypały iskrami, babcia mówiła, że
wyglądało to tak jakby to coś rozpędzone trykało się głowami (było widać tylko
światła, ale obserwowane z daleka dawało takie wrażenie)... i wtedy
następował wysyp iskier (trochę to dziwne, i nawet myślałem, że to były
faktycznie świetliki, które latały rojami, nocą nad polami, ale coś takiego nie
mogło przestraszyć ludzi, którzy przecież robaczki świętojańskie - czyli
świetliki musieli znać). Kiedyś jak przywołałem tę historię przy mojej mamie ta
powiedziała, że trochę pamięta, tę opowieść o tych świecących talerzach ( to
właśnie mama użyła słowa "talerze" i dodała, że świeciły na złoto,
czy też żółto). Tak więc myślę, że te "talerze" to gdzieś okres
I Wojny Światowej.’’
Jeden z ufologów należących do dawnej organizacji ufologicznej KKK Pan Andrzej Remlein przesłał mi
szczegółowy raport zdarzenia z Włocławka, które dotyczyło obserwacji
UFO oraz dziwnej postaci w domu świadka, która przypominała wyglądem rodem z
bajki o gnomach. Historia miała miejsce w 1994 roku. Poniżej najważniejsze
fragmenty z raportu.
''Następna historia to spotkanie kogoś,
kto pojawił się na moje 40 urodziny. Było to wczesnym popołudniem. Małżonek
spał w fotelu. Zdrzemnął się po obiedzie a ja wykańczałam ciasto na wieczorne
przyjęcie gości. I znów słyszę ‘’Odwróć się’’. Odwróciłam się i zobaczyłam przy
fotelu przygarbioną ‘’przykucniętą’’ postać. Dosłownie jak z baśni Leśmiana.
Tak sobie skojarzyłam, tak sobie wyobrażałam ''Dusiołka'', który męczy
człowieka. Mały może 60-80 cm wzrostu z wielkimi spiczastymi uszami trochę
przypominającymi psie tylko postawione do góry a nie oklapnięte. Z wyraźnie
przekrzywioną głową na prawe ramię. Sylwetka bardzo wątłej postury, bardzo
wąski w ramionach, szczupłe kończyny, takie nieproporcjonalnie do tułowia i do
głowy. Pomarszczona bordowo-ziemista skóra, bardzo rzadkie i ciemne owłosienie.
Odwróciłam się z powrotem , później jeszcze raz i zobaczyłam już tylko zarys
sylwetki. Podczas obserwacji tej postaci działa się jeszcze jedna rzecz. Tuż
nad jej głową pojawiał się jakby błysk światła. Nie było widać żadnego źródła
światła, tylko sam błysk. Nie był to wielki błysk, był dość słaby. Błysków było
kilka. Ów błysk z błysk z bardzo słabym trzaskiem był jeszcze widoczny tuż po
zniknięciu tej postaci.''
Zauważona
dziwna postać nie przypominała w naszych wyobrażeniach ''kosmity'', ale coś co możemy nazwać gnomem lub trolem
znanym nam z bajek. Ta sama kobieta doświadczała innych paranormalnych zdarzeń
również z sylwetkami dziwnych postaci.
Wielokrotnie nasze Polskie podania i legendy opisują tzw. ''tańczące
wróżki czy czarodziejki’’, które miały być widywane w najróżniejszych miejscach. Działająca niegdyś CBUFOiZA otrzymała
zgłoszenie zadziwiającego zdarzenia, które można określić mianem ''tańczących
wróżek'' ?
''Miało ono miejsce w 1997 roku na
trasie Tczew-Gniew około godziny 22.00. Dwie osoby jechały po tej trasie
samochodem, w pewnym momencie ich uwagę zwróciła różowa aura znajdująca się
przed nimi. Poczuli wzrost temperatury. Kierowca, Szczepan P., zmniejszył
prędkość do 50 km/h. Po chwili z aury wynurzyły się dwie małe istoty o ludzkich
kształtach. Według świadków te istoty mogły mieć ok. 50 centymetrów wzrostu!!!
Szczepan P. twierdzi, iż kiedy przyśpieszał szybko zbliżały się do samochodu, a
gdy zwalniał oddalały się. Istoty znajdowały się w odległości 25-35 metrów od
świadków, po ok. 3 minutach "tańcząc" przemieściły się w prawo, na
koniec zabudowanego terenu wsi i zniknęły. Istoty miały różowy kolor i były
jakby półprzezroczyste. Szczepan P., stwierdził, że te postaci uratowały go od
zapłacenia mandatu, ponieważ kilka kilometrów dalej było stanowisko policji z
radarem. A w tamtym miejscu obowiązywało ograniczenie prędkości do 50km/h.’’
Pozostańmy na chwilkę jeszcze w klimacie ''czarodziejek'', które niegdyś często były wspominane przez naszych przodków. Johanes Fiebag w swojej książce ''Gwiezdne Wrota'' str.71 opisuje przedziwny przypadek jaki miał miejsce około 1972 roku w okolicy miejscowości Walsrode ( Dolna Saksonia).
''Miałem wówczas 7-8 lat. Pamiętam, że były wakacje. Tego dnia bawiliśmy się w trójkę - moja młodsza od dwa lata siostra, jej przyjaciółka i ja - na skraju pobliskiego lasu gdzie zbudowaliśmy sobie szałas. Tam gdzie kończy się las i zaczyna pole, biegną tory kolejowe. Jakieś 200 metrów od miejsca, gdzie się zwykle bawiliśmy, przecina je droga. Niespodziewanie usłyszeliśmy głosy, które dobiegały nas jakby z przeciwległej strony torów, a więc od strony pola. Zboże mogło mieć około 20 cm wysokości. Zauważyliśmy pięć dziewczynek w ślicznych białych sukienkach, które stały w kółku. Zwrócone do środka, ręce wyciągały w górę. Trzymając się tak razem, tańczyły w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, śmiały się i głośno chichotały. Przepełniała je bezgraniczna radość. Razem z siostrą postanowiliśmy, że zapoznamy się z nimi. Udaliśmy się więc w miejsce, gdzie tak wesoło się bawiły. Ogromnie się zdziwiliśmy,gdy po przebiegnięciu 300 metrów spostrzegliśmy, że w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą tańczyły dziewczynki, nikogo nie było. Mało tego żadne źdźbło nie zostało zadeptane. Długo rozglądaliśmy się po polu, nic z tego nie pojmując. Od tamtego dnia ciągle poszukuję logicznego wytłumaczenia tego zdarzenia.''
Inna dziewczynka idąc w tym samym czasie do swoich przyjaciół powinna zauważyć tańczące postacie, ale jak się okazało zupełnie nic nie dostrzegła co jest dość typowe przy zdarzeniach związanych z UFO a nawet objawieniach Maryjnych.
Pozostańmy na chwilkę jeszcze w klimacie ''czarodziejek'', które niegdyś często były wspominane przez naszych przodków. Johanes Fiebag w swojej książce ''Gwiezdne Wrota'' str.71 opisuje przedziwny przypadek jaki miał miejsce około 1972 roku w okolicy miejscowości Walsrode ( Dolna Saksonia).
''Miałem wówczas 7-8 lat. Pamiętam, że były wakacje. Tego dnia bawiliśmy się w trójkę - moja młodsza od dwa lata siostra, jej przyjaciółka i ja - na skraju pobliskiego lasu gdzie zbudowaliśmy sobie szałas. Tam gdzie kończy się las i zaczyna pole, biegną tory kolejowe. Jakieś 200 metrów od miejsca, gdzie się zwykle bawiliśmy, przecina je droga. Niespodziewanie usłyszeliśmy głosy, które dobiegały nas jakby z przeciwległej strony torów, a więc od strony pola. Zboże mogło mieć około 20 cm wysokości. Zauważyliśmy pięć dziewczynek w ślicznych białych sukienkach, które stały w kółku. Zwrócone do środka, ręce wyciągały w górę. Trzymając się tak razem, tańczyły w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, śmiały się i głośno chichotały. Przepełniała je bezgraniczna radość. Razem z siostrą postanowiliśmy, że zapoznamy się z nimi. Udaliśmy się więc w miejsce, gdzie tak wesoło się bawiły. Ogromnie się zdziwiliśmy,gdy po przebiegnięciu 300 metrów spostrzegliśmy, że w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą tańczyły dziewczynki, nikogo nie było. Mało tego żadne źdźbło nie zostało zadeptane. Długo rozglądaliśmy się po polu, nic z tego nie pojmując. Od tamtego dnia ciągle poszukuję logicznego wytłumaczenia tego zdarzenia.''
Inna dziewczynka idąc w tym samym czasie do swoich przyjaciół powinna zauważyć tańczące postacie, ale jak się okazało zupełnie nic nie dostrzegła co jest dość typowe przy zdarzeniach związanych z UFO a nawet objawieniach Maryjnych.
Przenieśmy się w innej miejsce a dokładnie do Ojcowa
gdzie w 2013 roku zauważono w czasie
jazdy samochodem dziwną małą postać ?
''Dwa lata temu jadąc alejką przez las
wraz z żoną i dwójką dzieci dostrzegłem a właściwie przyświeciłem światłami na
coś dziwnego był to koniec września-początek października była tzw. szarówka
jadąc samochodem wydawało mi się że dostrzegłem jakąś postać, która nie wiem
jak to opisać jakby uciekała z tej alejki, ale ta postać jakby bardziej
płynęła niż biegła była ciemna nie było widać jakichś wyraźnych rysów twarzy
wzrost może około 30-40cm nie wiem może minęło 2-3 sek jak będąc na tym miejscu
zatrzymałem samochód i prawie w biegu wyskoczyłem z samochodu za tym czymś, ale
przebiegłem kilka metrów i to jakby rozpłynęło się w powietrzu, wydaje mi się
że potrafię rozróżnić zwierzątka leśne, ale to było coś innego wróciłem do
samochodu i na pytanie żony odpowiedziałem że coś mi się przywidziało nawet nie
mając zamiaru opowiadać jej takich głupot. Za ok. 1- 2 tygodnie była to Sobota
albo Niedziela bo żona pracuje w kuchni w jednym z lokali w Ojcowie, żona
weszła blada do domu i sprawiała wrażenie zdenerwowanej, ale nie chciała mi nic
powiedzieć. Jakiś czas później tak się złożyło, że siedliśmy z żoną wieczorem ja
przy drinku ona przy lampce wina i tak ogólnie rozmawialiśmy o wszystkim i o
niczym oglądając tv i jakimś trafem był program o jakichś dziwnych zjawiskach i
wtedy żona wypaliła mi że wracając do domu z pracy jechała powoli bo była słaba
widoczność z powodu mgły i jakiś kilometr-dwa od tej alejki a raczej tego
miejsca gdzie coś mi się przywidziało żona powiedziała, że w ostatniej chwili
dostrzegła jakąś małą postać na środku drogi jak zaczęła ją opisywać to podałem
kilka szczegółów które ja widziałem i ona je potwierdziła a na pytanie skąd
wiesz opowiedziałem to co mi się przywidziało. Wg. niej była to czarna ok. 30-40 cm postać składająca
się jakby z głowy i korpusu.’’
Jak jesteśmy w klimacie dziwnych istot warto
wspomnieć iż we Włoszech sprawy tego typu traktują bardzo poważnie a straż
leśna działająca w lasach Apeninów, dokumentuje takie doniesienia od lat i
przechowuje w teczce z napisem „Leśne skrzaty i wróżki”.
''Na zielonej teczce z pieczęciami Straży Leśnej
oraz Ministerstwa Rolnictwa widnieje napis: „Leśne skrzaty i wróżki”. Zawiera
ona zdjęcia, opisy i informacje dotyczące rzekomych spotkań w kniejach w górach
między Toskanią a Emilią-Romanią, zawsze w tym samym rejonie kilku
miejscowości. Włoska agencja ADNKronos, która przewertowała teczkę,
poinformowała na przykład o zawiadomieniu złożonym funkcjonariuszom straży
przez pewnego bankowca. W drodze do swego wiejskiego domku zobaczył w
ciemnościach w lesie osobliwą postać na czworakach, o kształtach zbliżonych do
ludzkich, która nachylała się, by jeść śnieg. Niezbyt wyraźne zdjęcie,
załączone przez autora tej relacji, zostało całkiem serio zakwalifikowane jako
„elf” ze względu na dostrzeżone na nim wydłużone uszy dziwnego stworzenia.
Jednocześnie w protokole podkreślono, że osoba, która złożyła to zawiadomienie,
jest „poważna i wiarygodna”. Znajduje się tam też szczegółowa relacja
mieszkańca okolicy, który opisał, że w chwili, gdy chciał napić się wody ze
źródła, ujrzał istotę wysokości 25 centymetrów. Uznał ją za „leśnego skrzata”.
Podał jego dokładny opis, co protokolant skrzętnie zanotował. Otóż skrzat miał:
niebieski kaftan, brązowe spodnie, beżowe kamasze, czerwoną czapeczkę i białą
brodę. Zauważa się, że w Apeninach
toskańsko-emiliańskich opowieści o skrzatach, duchach i innych leśnych
ludzikach przekazywane są od pokoleń. Tamtejsza Straż Leśna otrzymuje różnego
rodzaju sygnały o wszelkich zdarzeniach od okolicznych mieszkańców. Opowieści o
rzekomo spotkanych przez nich elfach i krasnalach było tak dużo, że
postanowiono sporządzić osobną dokumentację z tych niekiedy śmiesznych, innym
razem zdumiewających historii.’’[2]
Ta jakże ważna informacja potwierdza, że w nasz świat
wnikają niezwykłe istoty i nie można tego zawsze tłumaczyć zwidami,
halucynacjami, ponieważ to co było niegdyś notowane
przez naszych przodków ma współczesne odbicie w naszej nieświadomości zbiorowej. Gdy przeglądałem wszelkie zebrane opisy tych
dziwnych istot lub bytów, przyjmujących przeróżne formy stwierdziłem, iż dawne spotkania były najprawdopodobniej czymś
częstym a ludzie byli niejako z tym oswojeni, nie tylko mogli być świadkami
takich zdarzeń, ale nawet potrafili się im przeciwstawiać. Dawne skrzaty, elfy,
gnomy i inne przedziwne ''straszydła'' miały swój określony przedział czasowy. Dlatego osobiście uważam, iż to co określamy mianem UFO jest tą samą siłą jaka stała niegdyś za wszystkimi dziwnościami. Obecnie
nie ma skrzatów, nie ma elfów czy tańczących wróżek, ale mamy wysyp UFO i
kosmitów, czyli tą samą siłę tylko w przebraniu innej maski, która potrafi w wyrafinowany sposób dopasować się do naszych wierzeń, przekonań czy religii.
To nie żadne żywe istoty, ukrywające się przed nami,
ale iluzoryczne zmiennokształtne byty lub fantomy o wielu twarzach i obliczach, które nie są najwyraźniej pochodzenia kosmicznego, ale bytami z innych rzeczywistości tu i teraz. Podobnie jak w przypadku zjawiska UFO siła, funkcjonuje niczym przebiegły matrix i w niejasny dla nas
sposób nie tylko wpływa na nas samych, ale nami manipuluje i kontroluje dla
własnych celów ?
Osoby, które zetknęły się z takimi zdarzeniami, lub słyszały podobne historie na terenie Polski proszone są o kontakt ze mną. Zgłoszenia można przesyłać na meila arekmiazga@gmail.com wszystkim gwarantuję dyskrecję i anonimowość.
Niesamowicie ciekawy artykuł! Swietnie że dzięki badaniom nieznanego, udało się ocalić kolejne tego typu opisy od zapomnienia. Czytając o postaci zbudowanej z wody podczas deszczu, ciarki mi szły po ciele bo o tego samego rodzaju istocie, czytałem w którymś z dawnych podań ludowych na Słowacji. Jeśli dobrze pamiętam to miało to miejsce w Tatrach, w owym opisie świadek również zobaczył ją podczas ulewy w miejscu gdzie najbardziej padało. Istoty które kiedyś materializowały swoje ciała z wody, i ukazywały się pod postaciami wodników - roztapiały się jak śnieg po tym jak je polewano święconą wodą: http://zapodaj.net/b21a52941917e.jpg.html
OdpowiedzUsuńDzień dobry! Arku, wydaje mi się istotny w tej sprawie jeszcze motyw, jakby ostrzegania ludzi przed mającym nadejść niebezpieczeństwem przez te istoty. W relacji pani Heleny padło też, że za niedługo po tym wydarzeniu miały miejsce działania wojenne i wystrzelono z czołgu w ich dom. Mogło zginać tam wtedy wiele ludzi, ale wszyscy okoliczni mieszkańcy ukryli się, właśnie w tym lesie, do którego wskazywał im jakby drogę ten "krasnoludek".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! danut :)
Krzysiek cieszę, się że udało mi się zdobyć wiele tak ciekawych opisów, które faktycznie ulegają już zapomnieniu. Skoro analogiczne sytuacje zdarzały się na Słowacji stawia takie zdarzenia jako wiarygodne w ocenie szczególnie, że było to wiele lat temu, bez możliwości informowania i przekazywania sobie spostrzeżeń.
UsuńOwszem Danut pamiętam te szczegóły, ale ciężko ustalić czy faktycznie ''krasnal'' miał ostrzec czy odkrywał rolę czegoś innego ?
Ustalić jest trudno, ale nasuwają się takie refleksje, że mimo wszystko te zjawiska nie dzieją się przypadkowo.
UsuńGdyby intencją tej siły było ostrzeżenie to było to bardzo trudne do interpretacji ówczesnych osób. Nie wykluczone, że zupełnie o coś innego chodziło może właśnie o tą dziewczynkę, która była pod jakimś ''nadzorem'' ?
UsuńA na to nie wpadłam.. bardzo ciekawe spostrzeżenie Arku :).
OdpowiedzUsuńZgadzam się, relacje z różnych stron, a w tym przypadku krajów i analogiczne w szczegółach w doświadczeniach ludzi w najbardziej zabitych dechami wioskach, nie mogą być "przypadkiem". Znalazłem jeden z opisów o istocie w strugach największego deszczu, ale trafiłem kiedyś i na inne, mówiące o tym jak te istoty miały ciało zmaterializowane z wody: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2015/09/kolejne-tajemnice-babiej-gory-i-tatr.html
OdpowiedzUsuńSądzę, gdyby tak zrobić kilka rekonesansów w różne miejsca, efektem tego mogą być różne relacje szczególnie najstarszych osób, a tych niestety ubywa z każdym rokiem.
UsuńDawniej górnicy (czytałem o Wielickich) też opowiadali o istotach które widać w tunelach. Były to często tzw. krasnoludki które pomagały ale też i psociły gdy nie dostały jedzenia.
OdpowiedzUsuńTak w Niemczech np. górnicy nazwali to koboldem zresztą dziwne, że akurat pierwiastek chemiczny nosi nazwę kobalt ?
UsuńCzytając te opowieści, przypomniało mi się jedno zdarzenie o którym opowiadała mi mama o moim ojcu.
OdpowiedzUsuńPewnego razu ojciec podchmielony wracał do domu, mieszkamy w mieście, spotkał jakieś stworzenie, które poprowadziło go nad pobliski staw, ojciec nad stawem się opamiętał i zawrócił do domu. Po powrocie do domu opowiedział wszystko mojej mamie, że to coś szło za nim, do samych drzwi go odprowadziło. Ojciec tak był wystraszony, że bał się przyjrzeć tej istocie dokładnie.
Po tym zdarzeniu, powiedział, że więcej nie będzie pił, tak się wystraszył.
Anonimowy możesz napisać do mnie na maila w tej sprawie arekmiazga@gmail.com chciałbym zadać kilka pytań ?
UsuńWiesz, co Jacques Vallee pisał na ten temat? Wiesz:)
OdpowiedzUsuńMarcin Kołodziej
Na jaki temat konkretnie o tego typu ''istotach'' ?
UsuńPisał o Magonii, że wszystkie te istoty - elfy, skrzaty itp. to po prostu przybysze z innych rzeczywistości. Znasz chyba jego pracę Paszport do Magonii.
UsuńM.K.
Tak najważniejsze jej aspekty, ale pomimo jego autorytety jakoś mam jednak inne zdanie ? Jego teoria w zasadzie może tłumaczyć wszystko, ale czy faktycznie ma rację ? Ja jednak mam nieco inne zdanie,
UsuńPanie Arkadiuszu prosze nie trzymac w napieciu i podzielic sie - jak Pan postrzega te istoty, te zjawska, w czym jest roznica miedzy Panem a Vallee ?
OdpowiedzUsuńAle to nie jest jakaś tajemnica, w sumie w tekście i we wcześniejszych artykułach wspominałem wiele razy o tym. Owszem Pan Vallee uważa iż większość tych istot jest mieszkańcami innych rzeczywistości, nie można do końca tego wykluczyć, ale osobiście uważam iż za tym wszystkim jak zjawisko UFO, dziwne istoty, skrzaty ect. kryje się cały czas ta sama siła, która nas kontroluje i manipuluje. Zjawisko czy siła uważam może przyjmować tak naprawdę formę jaką tylko chce, siła może wprost kreować nam gotowe sceny i nie koniecznie musi to być realne i namacalne tu nieco zgadzam się z Keelem. Uważam choć to tylko teoria, iż zjawisko może mieć pewne odniesienie do demonologii czy spirytyzmu ponieważ wszelkie istoty i obiekty zachowują się wręcz identycznie czyli może z tego wynikać iż kieruje nimi cały czas ta sama siła, która w pewnym sensie jest zwodnicza wobec nas. Vallee twierdzi, że to mieszkańcy innych rzeczywistości ja skłaniam się, że tym wszystkim rządzi jeden system jedna siła, która generuje i ukazuje się w każdej niemal formie. Krasnale czy inne pokraczne istoty ukazywały się niegdyś dziś to wszystko zanikło, siła po prostu zmieniła wraz z naszym postępem kulturowym, socjologicznym czy nawet technologicznym swoją formę i oblicze, dlatego mamy erę kosmitów ;) Gdyby to byli mieszkańcy jak sugeruje Vallee innych rzeczywistości to uważam nadal powinny wnikać w nasz świat jak niegdyś a jak wiadomo relacje o skrzatach itp, dziś praktycznie nie występują. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeoretycznie siła ta zmienia swe oblicze ale nie do końca. Jak wiesz są osoby, które skrzaty jeszcze widują i wiesz kogo mam na myśli ;) (w sumie to chodzi mi o jedną osobę)
UsuńTak, ale mimo wszystko to jednostkowe przypadki i chyba nie do końca materialne bardziej to przypomina jak chodzenie po matriksie ?
UsuńByc moze siła ta,niekoniecznie zła czy dobra (nie pojmujemy czym sie kieruje) towarzyszy nam od zawsze, albo odwrotnie to my jej towarzyszymy, bo ona byla pierwsza.Malo wiemy o wszechswiecie, praktycznie nic nie wiemy, nawet ziemski ocean nie jest zbadany.Byc moze wraz ze wzrostem wiedzy dojdziemy w koncu do bardziej logicznych przemyslen.Dla mnie ciekawe jest to, iz mimo obecnosci roznorakich ufo, krasnale, skrzaty itp nadal sa widywane...do tego dochodza objawienia religijne....byc moze to wszystko jedna siła.Czyli i za tzw szaraków, ktorych niektorzy porownuja do demonow i za objawienia religijne odpowiada ta sama sila.
OdpowiedzUsuńTak jak wspominał Pan o objawieniach wszystko przemawia, że kieruje tym wszystkim jedna siła. Co do szaraków uważam, że wcale oni tak nie wyglądają MY tak to odbieramy, ale sądzę, że to kolejna maska tego systemu i tak naprawdę Ci co wierzą w obcych tak naprawdę nie wiedzą jak wyglądają, ponieważ oni przebiegle stosują mimikrę, a że obecnie jest moda na szaraki to właśnie je widujemy.
UsuńMoim zdaniem wszystkie obserwacje "magiczne" są zmyślone. Ludzie mają wiele powodów do tworzenia takich fantazji - od braku wykształcenia i zrozumienia zjawisk fizycznych, przez chęć bycia sławnym (IMO, główny powód), po ukrywane lub nieświadome zaburzenia psychiczne. Zjawisko nie dostosowuje się do ludzi - to ludzie fantazjują stosownie do własnego poziomu rozwoju cywilizacyjnego. W dżungli amazońskiej nadal mają stwory z XVII-wiecznej Europy, a cywilizacja zachodnia od 1947 latające talerze (po wróżkach i włochatych karzełkach), które tracą już popularność na rzecz "nadprzyrodzonych" magików z Youtube.
OdpowiedzUsuńNo i mamy problem z głowy i już nie musimy zajmować się tym tematem. Po co pisać artykuły i książki jak powyżej wszystko zostało wyjaśnione. A tak na poważnie, to latające spodki widywano przed 1947 r., a np. doniesienia o skrzatach były również w XX wieku, to tak w skrócie... Pozdrawiam! M.S.
UsuńNa szczęście takich speców, którzy wszystko wyjaśniają w 5 minut jest nie wielu. Marcin osoba, która pisała ten wpis powyżej nie wiele wie o tym co sama krytykuje, bo gdyby zapoznała się m.in z pracami Keela czy Vallego czy innych autorów mogła by zacząć przynajmniej zadawać pytania a nie wysuwać wyjaśnienia z rękawa, ale dziś moda jest na takich speców ;) Jak widać nawet nie wie, iż zjawisko UFO nie pojawiło się od 1947 więc o czym tu mowa ...
UsuńNiestety nie mogę się z tym zgodzić. Idąc tokiem Pana rozumowania można wszystko w ten sposób właśnie zaprzeczyć, ale chyba nawet i Pan to wie, że Pana ''wyjaśnienie'' nie trzyma się kupy ? Wybaczy Pan, ale jaka to niby sława gdy ktoś życzy sobie być anonimowym, nie czerpiąc z tego żadnych korzyści ? Można powiedzieć inaczej większość osób naraża się na ośmieszenie bo co by było gdyby na Pana natrafili ? Wyśmieje ich Pan lub posądzi o choroby psychiczne ? Jak widać jest Pan nie tylko jasnowidzem, ale i lekarzem gratuluje ;)
UsuńNiestety tak to jest jak ktoś wypowiada się na tematy, o których mało wie. Wystarczy spojrzeć np. na wypowiedzi niektórych dziennikarzy, wydawałoby się ludzi rzetelnych i wyuczonych, a jakie potrafią pleść bzdury i zakłamywać rzeczywistość i to nie tylko w temacie NOLi... M.S.
UsuńDo Anonimowego fantasty: twoja wypowiedź to akt rozpaczy w obliczu faktów do których umysłowo nie dorastasz. Jeśli coś tu jest "wyobraźnią" to istot które mogą fizycznie pojawiać się w rozmaitej postaci, tak samo łatwo jak grafik komputerowy może tworzyć rozmaite wizerunki. Zjawiska te, od UFO po duchy były i są rejestrowane przez urządzenia techniczne i prawdziwych naukowców, choćby w Instytucie Granicznych Obszarów Nauki w Innsbrucku - a to wszystko razem wzięte, ukazuje jedno: że jednostki takie jak ty, o nastawieniu cieciowatym i zaściankowym, idą już do lamusa - zostawiając miejsce prawdziwym badaczom, a nie pseudonaukowym darmozjadom. Opamiętaj sie gościu ze swej materialistycznej fanaberii, nim rzeczywistość ci oczy otworzy gdy będzie już za późno na opamiętanie: https://www.youtube.com/watch?v=8YIQX2HG_PU Arek nie przejmuj sie oszołomami, to że sie rzucają znaczy że łopata została wbita w ich gniazdo, przed jego uprzątnięciem ;)
OdpowiedzUsuń