Rzadko się zdarza, że naukowcy zajmują się badaniem fenomenu UFO. Przyczyny mogą być różne, od narażenia się na wyśmianie aż po brak wyczerpujących materiałów do analiz. Fizyk Illobrand von Ludwiger, na przykład miał zabronione przez swojego pracodawcę, wymieniania nazwy instytucji gdzie pracuje podczas swoich występów w tv, gdzie rozpowiadał o obserwacjach UFO. Tutaj nie fizyk bał się o reputację, ale pracodawca o dobre imię firmy.
Profesor Harley Rudledge nie miał takich
kłopotów, nie wykluczał możliwości, że na niebie pokazują się obiekty, które
swoim zachowaniem, trudno wytłumaczyć. Wszystko zapoczątkowała seria przypadków
obserwacji UFO w Missouri w 1967 roku. Lokalne i stanowe gazety publikowały
artykuły o wydarzeniach, ale media krajowe i badacze UFO nie zwracali na to
uwagi. W ciągu następnych lat ilość raportów ciągle rosła, nieznane obiekty
pozwalały sobie nawet na niskie przeloty nad domami. Na początku 1973 r.
aktywność UFO wzrosła do tego stopnia, że praktycznie wszystkie gazety i stacje
telewizyjne rutynowo publikowały anegdoty o UFO. W regionie wokół Piemontu w
stanie Missouri (około 75 mil na zachód od Cape Girardeau) dosłownie setki
ludzi widziały dziwne, wielokolorowe światła latające po niebie, zmieniające
kolory i kształty oraz błyskawicznie zmieniające kierunek. Niektórzy mieszkańcy
opowiadali, że światła zbliżały się do ich domów, ich wygląd przypominał typowy
spodek lub podobny latający pojazd. Szacuje się, że co najmniej kilkuset świadków
widziało małe kule świecącego i pulsującego światła przemieszczające się nad
miastami, farmami, domami, drogami, a nawet posterunkami policji. Także
dziennikarze byli świadkami wielu obserwacji, które doprowadziły do krótkiej
wizyty dr J. Allena Hynka w marcu 1973 r. Podczas krótkiego pobytu Hynek nie
zaobserwował na niebie nic ciekawego, ale przeprowadził wywiad z kilkoma
"podekscytowanymi ludźmi", co doprowadziło go do wniosku, że
zadziałała tu "siła sugestii", a przypadki były
"nieciekawe". Hynek wyjechał prawie tak szybko, jak tylko się
pojawił, tuż przed powstaniem najbardziej imponujących raportów. Szef Blue
Book'u wspomniał jednak, że raport, przygotowany przez trenera Reggie Bone i 5
zawodników z jego licealnej drużyny koszykówki, był niewytłumaczalny. Ten
przypadek był kluczową sprawą prowadzącą do projektu "Project
Identifikation".
Project
Identification.
Profesor Harley
Rutledge prowadził Wydział Fizyki na Uniwersytecie Stanowym w Missouri w Cape
Girardeau. Wraz z kilkoma kolegami miał zamiar przyjrzeć się bliżej rzekomym
światłom na niebie, jako fizyk chciał zrobić dokumentację obserwacji, jakiej
należy się spodziewać od naukowca. Badanie nieznanych obiektów latających jak
to zrobiła komisja Condona, nie odpowiadała mu wcale, chciał swoje własne
pomiary. Projekt trwał siedem lat, a ponad 620 ochotników — głównie studentów
fizyki zaangażowało się poprzez 158 mobilnych stacji obserwacyjnych w
lokalizowanie nieznanych obiektów latających, głównie tam, gdzie były
wielokrotnie obserwowane. Wykorzystano wszystkie rodzaje aparatów
fotograficznych i kamer filmowych z teleobiektywami i filmami nocnymi lub na
podczerwień, a także teleskopy Questar, elektromagnetyczne analizatory
częstotliwości, czułe wykrywacze dźwięku i radary mobilne. Ogólnie rzecz
biorąc, niebo obserwowano przez 427 godzin, sam Rutledge kierował projektem
przez 137 nocy. Prawdziwy sukces: 178 obserwacji pracowników projektu, w tym
158 przypadków, w których fizyk osobiście uczestniczył, z ponad 700 zdjęciami.
Ale nie uprzedzając faktów, już pierwszy wieczór (6.4.1973 r.), kiedy to
Rutledge i jego kolega udali się do Piedmontu był bardzo obiecujący.
Ruchome
światło na niebie pokazało, że chce się bawić w chowanego. Za każdym razem, gdy
badacze chcieli pozycjonować swój teleskop, światło gasło, by za jakiś czas
pojawić się gdzie indziej, i powtórzyć zabawę od nowa. Pięciokrotne pojawianie
się i znikanie świateł nie przekonało naukowców o istnieniu UFO, lecz
zaintrygowało na tyle, że postanowili przyjrzeć się zjawisku bliżej. Parę dni później,
na pokładzie małej Cessny, pod osłoną nocy, naukowcy mogli obserwować następne
światła. Obiekty koloru bursztynu nie tylko pływały sobie po niebie, strasząc
bydło i mieszkańców, ale umiały przyspieszać tak, że załoga samolotu nie
nadążała gonić za nimi lornetkami. Jak przystoi na naukowców, obliczono
szybkość i przyspieszenie, ten obiekt, o ile był obiektem, potrafił wykonać manewry
jak żaden dotychczas znany samolot. Podczas innych nocnych podchodów na
pokładzie Cessny, badacze byli świadkami większej ilości świetlistych obiektów,
jeden z nich sprawiał wrażenie, że goni ich malutki samolocik, co bardzo
zaniepokoiło załogę. Na nieszczęście w Cessnie brakowało już paliwa więc i tak
byli w drodze na lotnisko, podczas schodzenia do lądowania, na torze lotu
zaświeciło się inne bursztynowe światło. Nie mając wiele wyboru lecieli wprost
w tym kierunku. Zgasło tak samo niespodziewanie, jak się pojawiło, a załoga z
ulgą odetchnęła, czując twardy grunt pod nogami. Jak już wyżej wspomniano,
najgłośniejsza obserwacja wydarzyła się, gdy lokalna drużyna koszykówki wraz z
trenerem wracała z odbytego meczu. Nikt nie kwestionował tego raportu, trener
Bone był bardzo popularną postacią w okolicy, szanowany za osiągnięcia drużyny,
uprzejmy i zaangażowany w swojej pracy. Nie szukał rozgłosu, przeciwnie, to on
polecił, żeby o obserwacji nikomu nie mówić. Jak to w życiu bywa, tak ciekawa
tajemnica szybko znalazła rozgłos. 21 lutego 1973 roku Bone i jego zespół
wrócili do Clearwater po tym, jak zagrali w turnieju w Dexter. To była ciemna
noc, księżyc znajdował się znacznie poniżej horyzontu. Kiedy jechali przez
tereny rolnicze, kilku podopiecznych zauważyło światło unoszące się nad linią
drzew nad polem i zwróciło na to uwagę trenera. Światło szybko się obracało i
zmieniało kolory z czerwonego na zielony, bursztynowy i biały, po czym
powtarzało ten sam cykl. Zobaczyli także intensywne światło padające na ziemię.
Bone przypomniał sobie, że za pierwszym razem pomyślał, że obiekt był jakimś
samolotem, ale gdy odległość zmalała i zobaczył, że to coś wisi w miejscu, nie
miał pojęcia o to może być. Grupa kontynuowała jazdę, a chłopcy wrócili do
przerwanej gry. Około 30 mil dalej (pół godziny później) grupa napotkała inny
obiekt, który wyglądał identycznie jak ten który widzieli wcześniej. Obiekt
unosił się teraz nad otwartym polem obok drogi. Bone zatrzymał pojazd i wszyscy
wysiedli z samochodu. Obiekt znajdował się w odległości około 180 metrów,
unosząc się w ciszy około 15 m nad polem. Obracał się i pokazywał ten sam
zmienny wzór światła, co obiekt obserwowany wcześniej. Ten widok trwał 10
minut, a potem w całkowitej ciszy obiekt uniósł się i poleciał w kierunku
pobliskiego wzgórza. Gdy obserwacja wyszła na jaw, Bone i jego drużyna zostali
poproszeni o opisy i szczegóły dotyczące wydarzenia. Ich relacje były zgodne.
Badacze z "Project
Identification" nie meli szczęścia obserwować nieznanych obiektów z tak
bliska, ich kolorowe kule światła latały przeważnie na wyższych wysokościach.
Niekiedy były to satelity, które szybko dały się rozpoznać, niekiedy na takiej
wysokości gromada, prawie tuzin świateł pokazał się na kilka chwil, by znów w
tajemniczy sposób zgasnąć. Innym razem białe światło sunęło po
niebie,wyglądając jak satelita, aż nagle zmieniło kierunek pod ostrym kątem.
Tak nie zachowują się satelity, nie było też słychać silników samolotu, badacze
pozostawali bezradni. Innym razem, było to 24 maja 1973 r., obserwując niebo
niedaleko lotniska, nad głową badaczy przeleciało coś jakby ogromne skrzydło z
dwoma białymi i dwoma czerwonymi światłami. W ciemności nie można było dostrzec
żadnych szczegółów, nie było też słychać najmniejszego odgłosu. Niekiedy
światła przybierały nawet cudaczny wygląd, pewnego dnia przez teleskop oglądano
czerwone światło, które świeciło przez coś w rodzaju klosza. Pewnego razu
badacze zostali zaproszeni przez farmera, który twierdził, że nad jego polami
często widać obiekty UFO. Okazało się, że na jego polu powstały kręgi, profesor
Rudledge zbadał później próbki gleby, nie znalazł jednak żadnych nieprawidłowości.
Tej nocy badacze zetknęli się z nową odsłoną nieznanego. Po paru przelotach
dziwnych świateł na niebie ukazało się coś, co przez lornetkę wyglądało jak
oświetlone okno, chwilę później dwa nowe okna pokazały się w linii prostej do
pierwszego. Wszystko trwało może 5 sekund, po czym wszystkie znikły. Teraz
świadków dotknęło dziwne uczucie, pies właściciela farmy naprężył się, patrząc
uważnie w ciemność. Za chwilę, ten wielki owczarek widocznie ze strachu położył
się między nogami swego pana, ten oznajmił, że pierwszy raz w życiu widzi takie
zachowanie. Lokalne gazety donosiły o innych ciekawych przypadkach, jeden z
farmerów twierdził, że za każdym razem, gdy ma zakłócenia przy odbiorze
telewizyjnym, wystarczy mu wyjść na zewnątrz i widzi wiszący obiekt nad jego
domem. Notatki prasowe pisały nawet o obywatelach, którzy po zapadnięciu zmroku
z obawy, bez strzelby nie opuszczają domostw. Chociaż w książkach ufologicznych
nie wiele pisze się o badaniach profesora Rudledge, to jeden przypadek często
jest cytowany. Chodzi tu o przypadek kierowcy ciężarówki, który twierdził, że
latający spodek o bardzo silnym świetle leciał za jego ciężarówką, a gdy się
wychylił przez okno został trafiony wiązką światła, przy czym na chwilę stracił
wzrok, a okulary uległy zniszczeniu. Rudledge później badał oprawki okularów na
Uniwersytecie gdzie pracował, nie mógł znaleźć żadnych anomalii, jego zdaniem
chodziło tu o wyłudzenie pieniędzy z Funduszu Zdrowia. Sprawa jednak musiała na
kimś zrobić wrażenie, ponieważ w okolicy pokazało się więcej helikopterów i
myśliwców.
Przygotowania do monitoringu
Helikoptery nie
stosowały się do nakazanego oświetlenia, niekiedy przelatywały nad głowami jako
wielkie czarne coś, tylko ryk silników je zdradzał. Myśliwce także nie
próżnowały, widziano je, jak goniły po niebie świetliste punkty. Ponieważ praca
Project Identification odbywała się po zapadnięciu zmroku, badacze mieli do
czynienia tylko z obiektami, które świeciły i zachowywały się na tyle dziwnie,
że zwracały no siebie uwagę. Profesor Rudledge miał na tyle szczęście, że także
podczas dnia udało mu się dwa razy zauważyć niezwykłe obiekty. Jedna obserwacja
to UFO w kształcie typowego spodka, które z wielką szybkością przemknęło po
niebie. Wszystko odbyło się dosłownie "w mgnieniu oka", bez
jakichkolwiek ciekawych szczegółów. Druga miała miejsce, kiedy Rudledge pakował
samochód sprzętem do obserwacji. Było krótko po 19., połowa czerwca więc
jeszcze całkiem jasno. Stojąc przy drzwiach samochodu, profesor zobaczył na
niebie obiekt, który w pierwszym momencie wziął jako samolot. Obiekt sunął
nisko, tuż nad drzewami, ale to nie był samolot, dopiero teraz zaczął się
bliżej przyglądać, to coś nie miało skrzydeł. Obiekt wyglądał jak pocisk
pistoletu, z przodu zaokrąglony a z tyłu ścięty, koloru ciemnoszarego. Na tyle
przytomny, profesor wyciągnął rękę do przodu, mierząc między palcem wskazującym
a kciukiem długość obiektu. Ten teraz zmienił barwę na oliwkowożółty. Szybkim
susem wydobył ze samochodu lornetkę, wszystko trwało może dwie sekundy, gdy
podniósł oczy, obiekt znikł. Niebo było bezchmurne, nic nie blokowało widoku,
jednak po UFO nie zostało ani śladu. Rudledge wychodził ze założenia, że obiekt
nie był dalej niż rzeka Mississippi, czyli 2 mile, przy tej odległości jego
wyciągnięta ręka i przestrzeń dwóch palców dawała wynik taki, że obiekt miał
około 63 metrów długości. Ten przypadek nie jest odosobniony, w 1948 r.
amerykański pilot zaobserwował nad Japonią coś bardzo podobnego. Także w 1953 i
1966 roku obserwowano obiekty o podobnym wymiarze i identycznym kształcie. Fala
obserwacji UFO trwała cały rok 1973 aż do wiosny 74, później wyglądało jakby
obserwacje były rzadsze, ale także Rudledge i jego ekipa miała mniej czasu na
wyjazdy w teren. Niekiedy nie trzeba było nigdzie jechać, profesor, jak i inni
widywali obiekty z własnego ogródka. Rudledge nazywał je:
"pseudogwiazdy", jego zdaniem między nimi dochodziło nawet do
kontaktu telepatycznego. W swojej książce opisuje jak obserwował część
rozgwieżdżonego nieba mówiąc do siebie "Gdzie jesteście dzisiaj?",
jakby w odpowiedzi, stałe światło, które wyglądało na gwiazdę, zaczęło wędrować
po niebie. Takich przypadków było więcej, Rudledge na początku mówił, że to
tylko epizod, jednak z czasem doszedł do przekonania, że takich przypadków
doznał za często, żeby był to tylko "czysty przypadek". Kilka razy
było także tak, że jedna z grup namierzyła płynące światło, przez krótkofalówkę
podali innej grupie wiadomość, że obiekt leci w ich kierunku. Ci przygotowali
sprzęt do rejestracji, jednak obiekt skręcił i skutecznie uniknął badaczy, a potem
odleciał w kierunku gdzie nikogo już nie było.
Jedno ze świateł w dłuższej ekspozycji na której widać nierównomierny tor lotu światła.
W sumie Project
Identification może się pochwalić 157 obserwacjami bliżej nieznanych świateł
(obiektów?), naliczono 178 różnych UFO, co oznacza, że niektóre przypadki
wykazały więcej obiektów. Na przykład podczas jednej obserwacji zarejestrowano
jednocześnie 10 różnych obiektów. Szczyt fali UFO przypada niewątpliwie na rok
1973, kiedy zespół odnotował 106 różnych przypadków. W 1974 r. było już tylko
26 przypadków. Lata 1975–1979 (włącznie) wyniosły tylko 25 przypadków (średnio
5 rocznie). Typowym przypadkiem było światło, które mrugało daleko nad
horyzontem. Zwykle światło było pomarańczową lub bursztynową kulą, która
ostatecznie poruszała się szybko w jednym kierunku, a następnie gwałtownie
skręciła o 90 stopni. W niektórych przypadkach obiekty przeleciały bezpośrednio
nad obserwatorami. Inne obserwacje obejmowały prostokątne światła, które udało
się obserwować za pomocą teleskopów, "okna" wyglądały, jakby
prześwitywało przez nie światło. Do pomiaru prędkości, odległości i wielkości
obiektów zastosowano sprzęt do triangulacji i pomiaru czasu. Wiele z tych
obliczeń wykazały, że obiekty przyspieszyły do tysięcy mil na godzinę i
wykonywały nagłe, niemożliwe skręty pod kątem prostym. Być może najdziwniejszym
odkryciem było to, że wszyscy członkowie zespołu badawczego byli przekonani, że
obiekty reagowały na obserwacje. Projekt przytacza 32 przypadki, w których UFO
zareagowało bezpośrednio na obserwatorów stacji naziemnych. Rutledge i jego
zespół doszli do wniosku, że obiekty były świadome ich obecności i wchodziły w
interakcje z nimi, czasami pozornie się z nimi bawiąc. Profesor zauważył w
późniejszych wywiadach, że niektóre kule plazmy o średnicy 2-6 cali pojawiały
się nawet w budynkach. Odkrył, podobnie jak wielu badaczy, którzy są
zaintrygowani zjawiskiem UFO, że im człowiek głębiej się w to zagłębia,
zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Przeczytanie książki Rutledge'a pokazuje, że
profesor naprawdę zaczął jako „bezstronny i bezinteresowny” fizyk. Rutledge
odkrył, że istnieje nieznane zjawisko, które ucieleśnia termin „UFO” i że
wymyka się prostym, racjonalnym wyjaśnieniom. Rudledge podsumował swoją pracę:
"Oczywiste jest, że za zjawiskiem UFO stoi inteligencja, która jest co
najmniej równa inteligencji człowieka, ale prawdopodobnie wyższa”. Inteligencja
ta jest w pełni świadoma naszej prezencji i wygląda na to, że po prostu bawi
się z nami". Światła UFO nad Missouri zasadniczo znikły po 1976 roku. W
marcu 1976 roku trzęsienie ziemi o sile 5,0 uderzyło w strefę uskoków Nowego
Madrytu. Było to największe trzęsienie ziemi w tym regionie od dłuższego czasu.
Dla zainteresowanych
podaję link do książki "Project Identification" (po angielsku), to
siódma pozycja od dołu.
https://www.igaap-de.org/downloads/?
fbclid=IwAR34P5hPW5upgFRU7Getm_dHFSXQt27yAPIhsfRSSgOpu9FJDf8fOxSYUw
Autor artykułu Arkadiusz Czaja
Witaj Arku po wakacjach , jak zwykle zamieszczasz ciekawy materiał.Szczerze to czekałem na koniec wakacji , abyś znów uruchomił w swój kanał
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy J+M
Dziękuję, ale będę publikował nieco mniej, bo skupiam się na czymś innym obecnie, ale od czasu do czasu coś wrzucę na bloga pozdrawiam ;)
UsuńZabawne: przeglądając niedawno prasę "branżową" z lat dziewięćdziesiątych, znalazłem artykuł z podstawowymi informacjami dotyczącymi ufozjawiska, gdzie był akapit o badaniach Rutledge'a. Wydrukowany dokładnie 28 lat temu.
OdpowiedzUsuń