W kolejnym cyklu Magonii po Polsku zapoznamy się z relacjami, które ocierają się o ‘’żywy
folklor’’, związany z magicznymi istotami, które swoim wyglądem i zachowaniem
żywcem przenoszą nas w wymiar magii, oraz świata ‘’baśni’. Kim one są, żywymi
istotami, czy transmogrifikacyjną siłą, która manifestuje się ludziom.
W swoim archiwum posiadam ponad
trzydzieści relacji, od osób, które
bezpośrednio doświadczyły spotkań z
‘’żywym folklorem’’, lub które przechowywały rodzinne historie, które niegdyś
opisywane były w ludowym folklorze, jako diabły, krasnale, chochliki, przenikające do naszego świata
stosując różne maski. Większość historyków i badaczy zajmujących się etnologią lub antropologią
kulturową związaną z istotami dawnego folkloru osadzają tego typu historie jedynie na kanwie mitów, nie traktując ich w żaden
sposób jako wiarygodnego źródła. Żaden z nich nie przyjrzał się, czy jakaś ich część mogła rzeczywiście być faktem. Dlatego dedykuję im wszystkie moje części
Polskiej Magonii do przemyślenia i wyciągnięcia wniosków tym bardziej, że wiele
z nich pochodzi z końca XX wieku, a nawet niektóre w XXI. Wcześniejsze trzy części Magonii po Polsku
spotkały się z dużym zainteresowaniem Czytelników, dlatego problematyka ta zmotywowała mnie do pogłębienia wiedzy, a tym samym do napisania książki ‘’Magiczna
rzeczywistość’’, która najprawdopodobniej ukarze się na jesień 2018 roku. W
Książce zawarte będą unikatowe i mało znane historie związane z ‘’żywym folklorem’’ oraz inne aspekty
‘’nieznanego’’ ocierające się o ufologię,
okultyzm, czy demonologię. Poniższe
historie są niewielką ’’próbką’’,
tego co znajdzie się w moje przyszłej książce. Wielu Czytelników, może mieć
spore wątpliwości, czytając poniższe relacje, czy rzeczywiście są wiarygodne. Każdy niech sam wyrobi sobie osąd na ten temat,
który jest bardzo kontrowersyjny, ale obok którego ciężko przejść obojętnie.
Wołyń Ludwikówka 1939-1945
Poniższą historię wysłał Czytelnik,
który dowiedział się od swojej mamy, że jej babcia miała niezwykłe przeżycia
związane ze skrzatami/krasnoludkami i ''czarnoksiężnikiem'', które odważyła się jej
opowiedzieć, zdarzenie jest żywcem wyjęte ze świata baśni Braci Gimm. Historia miała miejsce na terenie Wołynia, w czasie
II wojny światowej, a głównym motywem relacji były małe skrzaty grasujące w stodole.
‘’Zdarzenie
miało miejsce na terenie gospodarstwa domowego,
a ściślej mówiąc, w stodole. Mama opowiedziała mi, jak jej babcia, będąc
młodą kobietą, posiadającą już dzieci, pewnej nocy musiała przenocować właśnie
w stodole. Babcia opisywała: „Wieczorem, kładąc się spać, usłyszałam
śmiechy, hihihi, hihihi, hihaa. Dzieci już spały. W rogu tej stodoły stały
stare, sznurowane sznurkiem trzewiki, w których była słoma. I to właśnie z nich
dochodziły odgłosy śmiechu. Wtedy to zobaczyłam w nich skrzaty, które na
przemian wskakiwały i wyskakiwały z trzewików - wyglądało to jakby się
zwyczajnie bawiły, bo tylko się cieszyły skacząc do tych trzewików”. Tak
powiedziała. I na tym opowieść zakończyła się. Mama nie dowierzała, mówiąc
„babciu, co ty mi tu takie rzeczy opowiadasz”, na to ona odpowiadała
„Grażyniu, naprawdę tak było…”
Historia związana z ''czarnoksiężnikiem'' ukaże się w moje książce w rozdziale o ''facetach w czerni''.
Historia związana z ''czarnoksiężnikiem'' ukaże się w moje książce w rozdziale o ''facetach w czerni''.
Goblin
Miasteczko Śląskie 1942
Historię, którą poniżej opiszę otrzymałem od
Czytelnika mojego bloga, a świadkiem zdarzenia był jego ojciec, który wraz z
kolegami natknął się w lesie na dziwną istotę przypominającą klasycznego goblina.
''Mój ojciec
jako chłopak z innymi kumplami bawili się w 1942 roku w lesie koło Miasteczka
Śląskiego. Jakieś dwa miesiące potem ekipa wróciła znowu na teren szopy.
Dokładnie ją pooglądali. Jeden sprawdził dach – był wykonany z drewnianych
klepek. Szopa stała jakieś 200 metrów od leśnej drogi. Kiedy stwierdzili iż nic
tam nie ma skierowali się idąc przez las do leśnej drogi. A tu sytuacja taka: w
odległości może 100, 150 metrów na skraju dróżki stoi istotka może metrowa cała
czarna z uszami w szpic. Kiedy chłopcy zauważyli skrzata ( tak określa go mój
ojciec ) stwór ruszył się i przeszedł przez drogę patrząc na nich. Po chwili
znikł w zaroślach. Ojciec podkreślał: czarny mały skrzat…..I Jak tu nie wierzyć
w te sprawy''.
Zielone
istoty Zagorzyce lata 60 - te
Relacje związane z zielonymi istotami, generalnie
należą do rzadkości, i traktowane są dość problematycznie za sprawą zdarzenia z
Emilcina, w którym pojawiły się dwie zielone istoty. Na Podkarpaciu zetknąłem się trzy razy z
historiami w których pojawiły się zielone istoty. CE-III Będzienica Nockowa 1988
rok, CE-O Zgłobień 2015 oraz najnowsza
historia pochodząca z Zagorzyc k/ Ropczyc z lat 60 - tych XX wieku. Rozmowę z
bezpośrednim świadkiem przeprowadziłem 10 grudnia 2017, który opisał kilka
historii związanych z dziwnymi zjawiskami z reguły ocierającymi się o dawny
folklor ( zjawy, świetliste kule). Interesujące nas zdarzenie miało miejsce na
początku lat 60, kiedy to w czasie prac polowych dwóch braci w wieku 10-12 lat zauważyło wychodzące z pobliskich krzaków małe
zielonkawe istoty.
‘’podobne to
było do człowieka, trudno skojarzyć jako dziecko miałem wtedy 10 lat. To było w
kierunku Broniszowa, ale nim zawołaliśmy mamę, żeby to zobaczyła to istoty
znikły w krzakach. To było z 10-15 metrów od nas, zaczęliśmy iść do tego, a to
się wycofało w krzaki, to my się wystraszyliśmy i uciekli do mamy. Postacie
miały około 120 cm wysokości, były całe zielone, szybko się poruszały, były ich
dwie. Kiedy skryły się w krzakach zaczęliśmy rzucać w ich kierunku bryłami
ziemi’’.
Miejsce w którym zauważono ''zielone postacie''
Mój informator podał, że pobliska okolica była wtedy bagnista i przebiegała niewielka rzeczka, aktualnie porasta tam niewielki lasek. Zdaniem świadka mimo, że pamięć zatarła wiele szczegółów stwierdził, ze postacie nie miały zauważalnych rysów twarzy jak oczu, nosa, poruszały się bardzo szybko i kryły w zaroślach. Kiedy pobiegli po mamę i ponownie przyszli w to miejsce po istotach nie było śladu.
‘’Diabeł ‘’na polnej drodze Małki 1975
Diabły i inny chochliki miały być niegdyś często widywane przez naszych przodków, którzy przypisywali im często ''demoniczne'' moce. W połowie lat 70 XX wieku kilka osób, wracających drogą do domu zauważyło coś co ochrzcili ''diabłem''.
‘’Było to o koło 1975 roku we
wsi Małki w kuj-pomorskim, zapamiętałem że w czerwcu bo dziadek mówił że wtedy
nieśli po pracy w PGR zakupiony po drodze spirytus na jego urodziny. Dziadek, babcia, ciotka, wuj mieli 3 km do
domu i gdzieś w połowie drogi (wtedy polnej) z pola rzepaku jakieś 50-60 metrów przed nimi wyszło coś co nazwali
potem diabłem, miał mieć przygarbione ciało całe pokryte gęstym brązowym futrem
prócz dłoni, twarzy i uszu które były podobno czarne jak smoła, podobno nie
dało się dojrzeć nosa ani oczu choć stało to tak nieruchomo i ewidentnie się
gapiło na nich tak samo jak oni zszokowani na niego. Trwało to z minutę i
przelazł wolno na ugiętych nogach na druga stronę drogi w następne pole
rzepaku. Miało to nie całe metra wzrostu i kiedy wszedł na pole nie było go
widać z kwitnącego rzepaku. Rodzina na początku opowiedziała to sąsiadom, ale
nikt o takim czymś nie słyszał i ich wyśmiali więc nie mówili o tym więcej poza
rodziną. Jeszcze wspominali, że więcej nigdy nic nie widzieli, ale wtedy przez
kilka lat ludziom ginęło dużo kur, kaczek, gęsi ,zwalano to oczywiście na lisy,
ale po takim przeżyciu dziadkowie mieli inne zdanie’’.
Pisząc swoją nową książkę kilka razy zetknąłem się z podobnymi relacjami, w których pojawia
się bądź to duży czary pies, lub dwunożna owłosiona istota. Jedna z nich miała
być zauważona w okolicy Zamku Kamieniec w Odrzykoniu w 1936 roku, która wyglądem przypominała ''dinozaura''. Opis tej
historii znajdzie się w mojej książce.
Rzeszów
skacząca istota na cmentarzu 1982 rok.
W ciągu wielu lat mojej
pracy związanej ze zjawiskiem, UFO, stykałem się z relacjami w których UFO
pojawiało się wprost nad cmentarzami, uważam, że nie jest to przypadek i ten
aspekt, należałoby od nowa ‘’rozpracować’’. Kilka takich zdarzeń posiadam w moim archiwum
w tym historię dotyczącą małej postaci, która w połowie lat 80 tych XX wieku
pojawiała się na jednym z cmentarzy w Rzeszowie ( Pobitno) Istota wg. świadków
zachowywała się figlarnie, co przywodzi na myśl, złośliwego chochlika z dawnego
folkloru.
‘’Rosną
tam wysokie, stare drzewa – po tych drzewach skakała jakaś mała postać. Mały
człowieczek, który schodził z tych drzew i na nie uciekał i wydawał jakieś
dźwięki. Moja babcia twierdziła, że widziała to kilka razy i mama też, ale
najczęściej one same wtedy stamtąd uciekały. To też podobno skakało po grobach.
Tam są takie stare, z wysokimi pomnikami, co wiele zasłaniają. Mój tata
twierdził wówczas, że on tam pójdzie i dorwie tego kogoś, co bezcześci groby,
skacząc po nich. Niestety, nikogo nie spotkał. Jako dziecko też tam chodziłam,
bo chciałam to zobaczyć. Oczywiście, nie sama. Nie zobaczyłam nigdy nic. A
babcia wracała z cmentarza i twierdziła, że to znowu uciekło na drzewa. Moja
babcia nie była zwariowana. Nie wierzyła w zabobony, była wierząca i
praktykująca. Podobnie ciotka, która takich rzeczy się nie bała. Pamiętam, że
raz o tej postaci mówił wujek, bo w tym grobie leżał jego dziadek, więc on tam
chodził. Ale tata zakazał opowiadań o duchach, zjawach i dziwach w domu’’.
Czym była tajemnicza istota nie wiadomo, ale świadkowie wykluczyli
zdecydowanie jakieś zwierzę, ponieważ miało
ludzki wygląd.
Dęblin złośliwy ‘’krasnal’’ lata 80 te XX wieku.
Magiczne istoty które opisywał znany amerykański badacz i folklorysta Walter Evanz Wentz nigdy nie były do końca
dobre względem, człowieka, były często kapryśne i dokuczliwe. Być może z taką
agresywną istotą zetknął się w Dęblinie
pewien mężczyzna z końcem lat 80 tych, a jego kolega spotkanie
przypłacił życiem ? Relację posiadam z drugiej ręki, która została przekazana
przez ojca mojemu informatorowi.
‘’Tata pracuje w Dęblinie jako
maszynista pociągów towarowych. Pewnego dnia
dostał służbę jako pomocnik maszynisty w
jednym składzie z maszynistą "Ryśkiem". Ruszyli razem w trasę no i żeby się nie nudzić
nawiązali rozmowę. Najpierw od głupot, pogody
przechodząc na politykę, Boga itp. Tata
jest bardzo oczytanym człowiekiem zwłaszcza w Piśmie Świętym i nie raz twierdził w domu, że Bóg na pewno istnieje ale ci bogowie starotestamentowi to
raczej byli kosmitami lub członkami
jakieś zaawansowanej starożytnej cywilizacji, do której my pierwotni modliliśmy się bo nie mogliśmy ogarnąć ich
"Mocy" - technologi. Ten
widząc, że Tata wierzy w takie rzeczy i
nie będzie się z niego śmiał, zaczął delikatnie opowiadać mu historię, która przytrafiła mu się pewnego razu. I Tu
się zaczyna właściwa relacja opowiadana przez
'Ryśka". Pewnego dnia
"Rysiek" i "Stasiek" dostali wspólną służbę na składzie towarowym. Gdy kończyli służbę, oddali
pociąg, który prowadzili dla swoich
zmienników w Puławach (21 km w stronę Lublina od Dęblina). Był jakoś wieczór, pora roku nieznana. Obaj Panowie oczekując na pociąg powrotny do Dęblina postanowili
umilić sobie czas oczekiwania wypijając
pokątnie 0,5 litra wódki. Obaj w stanie średniego
upojenia doczekali się pociągu do Dęblina. Gdy tam dojechali, wesoło się pożegnali i rozeszli do domu.
"Rysiek" mieszkał w pobliskiej
kamienicy przy dworcu PKP Dęblin, a "Stasiek" na osiedlu domków jedno rodzinnych "Rycice" na
ul Starej. "Rysiek" dochodząc do swojej kamienicy,
robiąc kilka kroków po schodach
prowadzących do drzwi wejściowych zadziwił się stwierdzając fakt iż drzwi są zamknięte. Posiadały one "jakiś
tam zamek" ale nigdy nikt drzwi
wejściowych na klatkę schodową nie zamykał. Przydusił kilka razy klamkę i pchnął mocniej. Drzwi ustąpiły. Okazało się, że drzwi były przytrzymywane przez
jakiegoś "gówniarza", który po
rozchyleniu drzwi zastąpił "Ryśkowi" drogę na górę i śmiał się z niego szyderczo.
Wtedy
"Rysiek" zauważył, że nie jest
to jakieś normalne dziecko tylko tak jakby dorosły człowiek tylko proporcjonalnie zmniejszony do wzrostu
jakichś 100-120 cm wzrostu. Patrzył temu
"gówniarzowi" w oczy i co raz bardziej ogarniał go strach. Postanowił go minąć raz z jednej raz z drugiej
strony, ale ten cały czas zastępował mu drogę i
śmiał się. W ogromnej panice postanowił
odepchnąć tego małego człowieczka i wbiegł
szybko na górę, wbiegł do mieszkania gdzie czekała na niego żona. Zamknął zamek od środka ale słyszał cały czas śmiech
tego liliputa i pukanie do drzwi. Gdy z
przerażenia wyrwała go żona, która
podeszła do drzwi, poczuł że "narobił w gacie". Powiedział jej, że chyba widział krasnoludka. Ta w żartach
otworzyła drzwi wejściowe do mieszkania
ale nikogo tam już nie było. Dzień czy
dwa później gdy zgłosił się na kolejną służbę do pracy dowiedział się, że "Stasiek" zmarł na zawał tego samego
wieczora gdy wracali razem z Puław, po spożyciu
alkoholu. Dziwnie kojarząc fakty zaczął
dowiadywać się u rodziny zmarłego jak to się
stało i kiedy zmarł, uzyskał odpowiedź, że "Stasiek" zmarł na zawał serca przed furtką na własną posesję. Nie
było by nic w sumie w tym dziwnego gdyby
nie fakt, że sąsiedzi podobno zeznali policji
iż ten przed furtką wydzierał się "wpuść mnie skurw….!
Z
Tatą ogólnie doszliśmy do wniosku, że musiało się obu Panom przydarzyć coś podobnego z tym, że jeden ze strachu
narobił w gacie, a drugi zmarł niestety
na zawał serca. Dalsza nasza analiza dopchnęła
nas do takiego stwierdzenia, że może człowiek po spożyciu pewnej bliżej nie określonej ilości
alkoholu w połączeniu z (może?) warunkami
atmosferycznymi oraz samopoczucia dostrzega inne światy, których normalnie się nie widuje. Idąc dalej doszliśmy do
wniosku, że te wszystkie wizje których
doświadczają pijacy czyli widywanie
diabłów i innych białych myszek może nie jest wcale halucynacją pijacką a jedynie szerszym postrzeganiem
rzeczywistości’’.
Przyznam bardzo trafne
spostrzeżenie. Osoby, które spożywają alkohol -
narkotyki, mogą znaleźć się w odmiennym stanie świadomości, (podobnie
jak niegdyś czynili to szamani), być może wówczas w niektórych przypadkach
otwiera się w ich podświadomości
‘’okno’’ do innej rzeczywistości,
w których mogą doświadczać różnych stanów. Pewna kobieta opisała historię swojego ojca z Sosnowca z 1970- 75
roku, który był notorycznym pijakiem. Kiedy mężczyzna wyszedł wieczorem z baru i skierował się w stronę
domu, coś kazało mu skręcić w stronę pobliskich stawów. Mężczyzna szedł niczym
w transie i kiedy stanął nad wodą coś
podpowiadało mu wejść do niej i popełnić samobójstwo - ‘’ocknął’’ się i czym
prędzej pobiegł w kierunku swojego domu,
jednak jak mówił, potem rodzinie cały
czas ‘’coś’’ podążało za nim, i miało
kopyta które udało mu się dostrzec.
Mężczyzna do końca życia twierdził, że spotkał w jego mniemaniu
‘’diabła’’. Zdarzenie tak odmieniło jego życie, że całkowicie porzucił nałóg
alkoholowy. Medium i świecka Egzorcystka Wanda Prątnicka w jednej ze swoich
książek ‘’Opętani przez duchy’’ twierdzi, że negatywne byty wykorzystują
ludzi, którzy są uzależnieni od w/w nałogów i mogą doprowadzić ich do
skrajności oraz samobójstw. Prątnicka jednak uważa, że nie ma to nic wspólnego
z demonami, ale złymi duchami, które niegdyś za życia również były nałogowymi
alkoholikami. Wracając do zdarzenia z Dęblina, niestety nie znam dokładnego
wyglądu ‘’małego człowieka’’, niemniej zdarzenie jest niezwykle intrygujące, a moje ustalenia wykazały, że faktycznie istnieje w Dęblinie ulica Stara, a tuż przy dworcu PKP w Dęblinie znajdują się trzy niewielkie kamienice, które mogą odpowiadać opisowi świadka ( kilka schodów do drzwi wejściowych). Miejsce zdarzenia w poniższym linku.
Lewitujące istoty nad Zalewem Szczecińskim
W okolicy Szczecina dwie kobiety w czasie pikniku, miały zauważyć,
istoty które unosiły się nad ziemią. Niestety nie wiadomo w którym dokładnie
roku doszło do zdarzenia, ale najprawdopodobniej kilka lat wstecz. Wygląd istot
przypomina te, które pojawiają się jako
zakapturzeni nocni gości.
''Miało to miejsce nad Zalewem Szczecińskim-Było
lato i był świadek, a więc nie widziałam tego sama. Schodziliśmy z plaży
zaczęliśmy pakować do bagażnika samochodu leżaki i resztę naszych rzeczy i
nagle zauważyłam, że od nas jakieś 30 metrów w bok na łące stoją dwie postacie
jedna o bok drugiej i przyglądają się nam. Były ubrane w długie szaty, chyba tak
to wyglądało z tej odległości i miały na głowach coś jak by ogromne kaptury, oraz
coś zawieszone na plecach....z daleka mieliśmy wrażenie że to ogromne kosze
takie na plecy. Te postacie lewitowały. Gdy wsiedliśmy przestraszeni do
samochodu i ruszyliśmy powoli do przodu one również ustawiły się jedna za drugą
i ruszyły przed siebie naśladując nas czyli w tym samym kierunku co my i w tym
samym tempie co my utrzymując cały czas równy dystans od nas ale gdy
przyspieszałam one bez problemu płynęły dosłownie nad łąką lewitowały w pionie
i bez problemu dotrzymywały tej samej prędkości do naszego samochodu.
Postanowiłam gwałtownie zahamować , a one również zatrzymały się jak wryte
doszliśmy do wniosku że zawracamy i uciekamy z stamtąd jak najszybciej się da.
Gdy zawróciliśmy w stronę z której przyjechaliśmy one równo z nie wyobrażalną precyzją ruchową też się obróciły i lewitowały ustawione jeden za drugim i
ruszyły tak jak my w tym samym kierunku i cały czas naśladowały bez problemu
prędkość naszego samochodu. Mieliśmy już 60 km/h na liczniku i więcej, a one
bez problemu dotrzymywały nam tępa unosząc się nad łąką i wtedy
przyspieszyliśmy jeszcze bardziej i skręciliśmy w bok w małą drużkę
uciekając’’.
Krasnal
na drodze Toszek / Gliwice 1996-97
Wiele relacji, które posiadam, a które trafiły do 4 części Polskiej Magonii
pochodzą z drugiej ręki z uwagi, że większość świadków zmarła, tak było w
przypadku pewnej osoby, która piastowała wysoką funkcję służbową. W roku 1996
lub 97, świadek przejeżdżał samochodem w okolicy miejscowości Toszek przez
las, w pewnym momencie zdawało mu się, że na coś najechał. Zatrzymał samochód i
wyszedł sprawdzić na zewnątrz i wtedy zobaczył niewielką istotę.
‘’…na jezdni stoi jakby jeż na cienkich nóżkach. Twarz jak u
dziecka. Na głowie czapka jak u krasnoluda .Wyglądała jak szczotka do
przetykania w umywalkach. Kolor czerwony. Po chwili stwór machał rączką i
zszedł do parowu, a z niego do lasu’’.
Historię tą kilka razy opowiadał świadek mojemu informatorowi, który
podzielił się tą ciekawostką w sekrecie. Znany etnograf i badacz dawnego
folkloru Oskar Kolberg opisał w swojej książce ‘’Lud jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania,
przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce’’ Kraków 1874
podobne spotkanie.
‘’Jeden chłop wracając z Zabieżowa do
Bronowic, widywał wieczorem w zaroślach pod Rząsiecką karczmą niezbyt wielkiego
człowieka, który mu często zabiegał drogę, lecz potem niknął w krzakach. Miał
on czerwoną czapeczkę na głowie, a na sobie kurtkę czarną. Chłop był
przekonany, że to diabeł’’.
Świecąca postać i iluzoryczne psy w
Nysie 2001
W 2017 roku otrzymałem
niezmiernie interesującą informację dotyczącą pewnego zdarzenia w Nysie (woj.
Opolskie) w którym zauważono świecącą postać w błękitnej barwie, oraz psa,
który najwyraźniej ‘’przemienił’’ się w ‘’ludzką’’ postać.
‘’W styczniu 2001 miałem zaszyty wybrać się z pewną
osobą do znanego mi miejsca na bunkrach w Nysie. Była godzina gdzieś 23:00,
leżał śnieg i było bardzo zimno, Księżyc świecił jasnym światłem. Znajomy szedł
przede mną miałem wykrywacz metali przy sobie i byłem ubrany w rzeczy wojskowe.
Gdy weszliśmy do lasu było prawie wszystko widać przez śnieg i Księżyc.
Dochodziliśmy do pionowego zejścia w dół które znajduję przy górze w lesie
mieliśmy tam zejść do miejsca docelowego. Znajomy zatrzymał się i powiedział,
że widział wychodzące światło z dołu tunelu. Podeszliśmy do wejścia i
nasłuchiwaliśmy czy ktoś tam jest lecz po kilku minutach stwierdziliśmy, że
można schodzić. Gdy znajomy zacząć schodzić leżałem na ziemi patrząc się w
stronę ulicy która znajdowała przede mną. Nagle usłyszałem psa który strasznie
skomlał był to głos dużego psa. Zauważyłem wirowanie liści jak małe tornado
które rozpętał pies kręcą się w kółko własnej osi. Nie widziałem psa tylko
kontury jego, jednak ciemno i odległość robiła swoje działo się to gdzieś w
odległości 50 m ode mnie może mniej. Nagle pies przestał się kręcić liście
opadły i nagle w tym miejscu pojawiła się istota bardziej korpus świecący
na niebieski kolor lekko przeźroczysty. Głowa była widoczna i kończyny też
tylko już nie świeciły się one tak intensywnie jak korpus. Sylwetka była ludzka
obserwacja trwała zaledwie 20-40 sekund
w tym czasie znajomy wszedł z powrotem do mnie na górę pokazałem mu palcem żeby
się popatrzył w kierunku zdarzenia. On nic nie widział nagle ta istota zaczęła
z powrotem świecić i zrobiła ona skok w naszą stronę ewidentnie przy lądowaniu
na ziemię czuliśmy wibrację w ziemi jakby była ona ciężka jak 2-3 osoby liście
przy podskakiwały w górę i wtedy świeciła ona niebiesko. Skoczyła ona 3-4 razy
zbliżając się do nas gdzieś na 1 m, w tedy wylądowała ona w ostatnim skoku za
drzewo które stało koło nas. Szybko szliśmy w stronę ulicy mieliśmy noże w
rękach i dużo strachu. Wychodząc z lasu wyszedł owczarek niemiecki który
dosłownie tulił się do mojej nogi szedł z nami głaskałem go znajomy też go
dotkną był ten pies zupełnie prawdziwy. Odprowadził mnie do domu i mojego znajomego
w połowie drogi pies pobiegł w stronę
pola i znikł powiedział znajomy’’.
Miejsce zdarzenia, zaznaczone czerwonym punktem, oraz zdjęcie istoty przesłanej przez świadka, która barwą przypominała tą, którą obserwowano w Nysie.
Motyw psów jest bardzo licznie eksponowany
w literaturze związanej z folklorem
ludowym, które miały możliwości zmiennokształtne, zazwyczaj przypisywano im ‘’demoniczne’’
pochodzenie. W powyższym przypadku wyraźnie widać, anomalne zachowanie psa, który powodował
pewnego rodzaju ‘’wir’’, unoszące liście, już sam ten fakt jest głęboko
zastanawiający. Po chwili pies znika, a w jego miejscu pojawia się błękitna humanoidalna
postać, która wykonuje skoki w kierunku drzewa. Kiedy świadkowie odchodzą z
tego miejsca nie wiadomo skąd pojawia
się pies, który po chwili oddala się w stronę pola i również znika.
‘’Czerwony kapturek’’ w Bystrzycy
2005
W niewielkiej miejscowości Bystrzyca w powiecie Ropczycko Sędziszowskim miała
miejsce historia, która związana jest w
postacią, która przywodzi nam
klasycznego ‘’czerwonego kapturka’’. W grudniu 2017 roku osobiście na miejscu
zdarzenia rozmawiałem z jednym z dwóch świadków tego zdarzenia, które miało
miejsce latem 2005 roku opodal domu świadka. Tego dnia dwóch kolegów grało w piłkę na łące w okolicy budowanej
murowanej stodoły. W czasie gry, zauważyli, że w rogu stodoły pojawiło się coś
‘’czerwonego’’, było to o tyle dziwne, że nikogo nie zauważyli wcześniej w tym
miejscu. Kiedy zdecydowali się podejść
bliżej ogarnęła ich panika, kilka metrów od nich siedziała niewysoka postać ubrana na czerwono z kapturem na
głowie, w pozycji kucającej. Świadkowie nie zauważyli twarzy, ponieważ zakrywał
ją kaptur i pozostała część czerwonej peleryny. Postać miała około metra
wysokości, nie widać
było rąk i nóg. Po kilku sekundach, chłopcy przestraszeniu pobiegli do domu,
poinformować rodziców o zaistniałem zdarzeniu, kiedy udali się w to miejsce
myśląc, że ktoś robi im jakiś kawał nie zauważyli żadnej postaci. Warto dodać, że kilkanaście metrów dalej zauważono wieczorem ‘’idącą’’ na łące od strony rzeki Bystrzyca widmową postać jakby
z mgły, która była na wpół przeźroczysta.
W miejscu zaznaczoną strzałką zauważono osobliwą postać
Rogata postać w Wolicy Piaskowej 2007
Pracując w pewnej firmie poznałem człowieka, którego brat miał zauważyć,
coś niezwykłego, kiedy jechał wieczorem
rowerem. Niestety świadek w obawie o kpiny i ośmieszenie nie zdecydował
się na spotkanie ze mną. Historię dość dokładnie opowiedział mi jego brat,
który chwilę po zdarzeniu z nim rozmawiał. Była jesień, brat wyszedł dwa
tygodnie wcześniej z wojska, wieczorem wiązł rower i postanowił pojechać do
kolegi w kierunku Sędziszowa, prostą asfaltową drogą, która była w tej okolicy
oświetlona. Kiedy jechał zauważył z oddali, że ktoś stoi na polu obok drogi,
pomyślał, że to zapewne jakiś podchmielony mieszkaniec, ale kiedy zbliżył się
w poświacie lampy ulicznej zauważył to ‘’coś’’ i wpadł w przerażenie. Wg.
świadka, na polu stała w długiej ciężkiej
ciemnej szacie wysoka postać,
która miała twarz pokrytą włosami, przerażające czerwone ogniste oczy, oraz coś
co nazwał rogami na głowie. Oczy według świadka były niezwykle hipnotyzujące. Rowerzysta nie
kontynuował jazdy dalej, ale natychmiast zawrócił rower i szybko odjechał w
kierunku domu informując o zaistniałym fakcie swojego brata, który nie od razu
uwierzył mu w to co widział. Czy był to
żart kogoś z mieszkańców ? Mało prawdopodobne tego samego roku jedna z
Podkarpackich gazet, informowała, że w okolicy Jarosławia ludzie na wsi
widywali coś z czerwonymi oczami w ich gospodarstwie. Świadek niniejszego
zdarzenia szczególnie zapamiętał duże czerwone hipnotyzujące oczy. Opis postaci przywodzi na myśl dawnego
rogatego Celtyckiego boga Cernunnos, lub pogańskiego demona pod nazwą Leszy.
Obie mitologiczne postacie miały mieć rogi, doskonale to znamy choćby z filmu
Robin Hood, w którym pojawia się tajemniczy i rogaty Hern.
Leśny skrzat
- Gościno k/Kołobrzegu lato 2012
Wiele osób, które doświadczyły zdarzeń z ‘’żywym folklorem’’ to osoby
niezwykle sensytywne, postrzegające
rzeczywistość o znacznie większym spektrum niż zwykli ludzie. Być może właśnie
to powoduje w stanie zmienionej świadomości dostrajanie się do innego
spektrum ‘’rzeczywistości’’ w której ‘’mieszkają’’
para fizyczne byty ponieważ ciężko tutaj mówić o istotach z krwi i kości. Świadek poniższego zdarzenia praktykuje m.in.
okultyzm i magię, która jak wiemy powoduje
otwarcie się na różne byty.
‘’Kilka lat temu
to było w lesie zobaczyłam, dziwną czarną, obłokowo-mglistą postać,
wielkości dużego ptaka, w krzakach koło drzew. Dziwne uczucie temu
towarzyszyło, wiedząc i czując, że na pewno jest groźne miałam ochotę uciekać,
więc nie szłam dalej i zawróciłam, a pojawiło się (czarna mała postać) tak po
prostu i wmawiało, że tego czegoś (czarnego czegoś) nie ma i ludzie nie mogą
takich rzeczy zobaczyć, widzieć, ta czarna postać to skrzat był, goblin też,
takie brzydkie zgniło-"zielone" chochlikowe małe coś’’.
W innym czasie w
czasie nocy ta sama osoba, zauważyła małą postać, która, nagle znalazła się na
szafie.
‘’Inne "spotkanie" które dobrze pamiętam to
dziwna ciemna/ciemnozielona postać, która pojawiła się w nocy w moim pokoju i
ją, raczej "jego" słyszałam fizycznie, tzn. "tupot"/odgłos
skoku stóp jak skoczył na szafę, ale tak jakby z sufitu, nie z podłogi do góry,
czyli "przeniósł się z niewiadomo skąd. Okropne i obrzydliwe odczucie
wiedząc, że to coś w tej chwili chce mnie obserwować, siedząc na szafie,
wmawiając sobie, że ma przewagę bo jest wyżej. Chwile to trwało, ale stres
straszny i osłabiający. Uciekł szybko, i dobrze- strach szybko minął. Duszności
temu towarzyszyły’’.
Jeśli jestem już w
okolicy Kołobrzegu warto wspomnieć, iż Krzysztof Dreczkowski poznał pewną
kobietę, której z kolei jej koleżanka opowiada jak około 15 lat temu (2002)
będąc na wycieczce z grupą dzieci zauważyli małe postacie, które miały znikać w
okolicy jakiegoś głazu narzutowego, który znajdował się na skraju lasu w okolicy
Kołobrzegu. Moja rozmowa z tym informatorem, niestety nie wniosła innych
dodatkowych szczegółów.
Figlarni mali ludzie Rzeszów 1995
Bardzo wiele relacji o ‘’małych istotach’’ pochodzi od dzieci w różnym przedziale
wiekowym, oczywiście można wyjaśnić, że to jedynie ich dziecięca fantazja jak w przypadku pewnej
sensytywnej kobiety, która w wieku około 6 lat widywała nocą ze swojego
łóżeczka małe istoty. Miało to miejsce w
Rzeszowie około 1995 roku.
‘’Pamiętam małe postacie
które bawiły się koło stoliczka. Lubiłam siadać w nocy na łóżeczku i je
obserwować. Te postacie które mnie zabawiały w nocy koło lady były
małe...pamiętam że wizualnie mogły być mojego w ten czas wzrostu może ciut
wyższe. Nie bałam się ich ze względu na mały wzrost. Ciężko mi sobie je
przypomnieć dokładnie, ale kojarzyłam je zawsze z bajkami ponieważ nie wyglądały
jak ludzie. Stąd była moja sympatia do nich, bo nie miały ludzkich proporcji
ale jakby karykaturalne. Przemieszczały przedmioty które miały pod ręką, które
znajdywały się na ladzie’’.
Jednakże ta sama osoba dziś już dojrzała kobieta nadal
doświadcza, chociaż nie z taką intensywnością niezwykłych zdarzeń wokół siebie
wliczając w to obserwacje UFO, poltergeisty, sypialniani
goście, oraz coś co można nazwać dobre i demoniczne byty.
Istota ‘’drzewo’’ Vekerum Szwecja 2016
Co prawda zdarzenie
pochodzi ze Szwecji, ale jego świadkiem była młoda Polka, która przekazała mi
opis zdarzenia.
‘’Ostatnio wyszłam z domu po coś do samochodu i zobaczyłam
istotę z 180 cm, może troszkę wyższą,
kobieta jestem wiec metrówki w oczach nie mam, ale zakładając że mam 150
cm to ona była wyższa ode mnie i wyglądała jak.... drzewo? gałąź? odwróciła się
w moją stronę i szybko uciekła za szczyt mojego domu gdzie zniknęła, wydawała
się przestraszona. Dodam że to
"drzewo było lekko przezroczyste ale można było dostrzec w niej brąz,
takie jaśniutki, trochę jak duch. Rzecz sie działa w dzień, najgorsze było to że ja mam
przed oczami jaka ona była wystraszona i raczej chodził na tych.... hmmm
korzeniach bardzo zwinnie. Nawet chyba do końca nie zauważyłam jak, bo to był dla mnie szok, lekki, nie
uciekłam tylko podbiegłam w stronę
szczytu w którym się schował. Nie było żadnych śladów’’.
Miejsce zdarzenia oraz rysunek istoty wykonany przez świadka
Zagórz
latające postacie w pokoju 2017
Poniższe historie,
poznałem dzięki uprzejmości znajomej mi osoby, która przekazała istotne informacje odnośnie
zdarzeń, które rozegrały się w pewnym domu w okolicy Zagórza w Bieszczadach. Niestety osoba, która była świadkiem nie
zgodziła się ze mną na kontakt ponieważ, nie chciała dzielić się swoimi historiami. Z tego co mi wiadomo pierwsze zdarzenie miało
miejsce 26 marca 2017 roku, kiedy młoda
kobieta usypiała późnym wieczorem swoje
dziecko zauważyła pojawienie się w powietrzu małej około 40 cm postaci, która
podobna była kształtem do figury Matki Boskiej z Fatimy. Postać była widoczna
bokiem z lekko pochyloną głową.
Widziadło przemieściło się w kierunku szafy i znikło. W październiku 2017 kiedy kobieta zaświecała
światło w pokoju zauważyła coś białego przelatującego koło łóżeczka na którym
spało jej dziecko, dziwny biały twór z wypukłościami w kształcie litery 3, miał nie więcej jak około
50 cm wielkości i znikł nad podłogą. 6 grudnia 2017 roku, około godziny 22:00, kobieta
siedząc przy komputerze i relaksując się odczuła w pokoju narastającą
‘’grozę’’, po chwili w pokoju pojawiła się postać w powietrzu, blada wycięta jakby z papieru z kapturem i peleryną. Była dużo mniejsza od człowieka,
a po krótkiej chwili znikła.
Czy to wszytko to efekt jakiejś gigantycznej siły, która manipuluje naszą świadomością, projektując w naszej psychice dowolne obrazy ? Nie można tego wykluczyć o czym podobnym pisał John Keel, który charakteryzował swoja teorię superspektrum.
Czy to wszytko to efekt jakiejś gigantycznej siły, która manipuluje naszą świadomością, projektując w naszej psychice dowolne obrazy ? Nie można tego wykluczyć o czym podobnym pisał John Keel, który charakteryzował swoja teorię superspektrum.
„Gdzieś w gęstwinie częstotliwości
elektromagnetycznych leży wszechmocna inteligencja, która jest w stanie
manipulować energią. Mówiąc dosłownie, ma ona możliwość do powołania do życia
nowych obiektów na naszej płaszczyźnie egzystencji. (…) Musi to być
inteligentna energia, która operuje na najwyższych możliwych częstotliwościach.
Jeśli taka energia istnieje, może przenikać cały wszechświat i utrzymywać
kontrolę nad każda jego częścią. Dzięki swojej wysokiej częstotliwości energia
ta może dosłownie zatrzymać wszystko w bezruchu. (…) Może tworzyć i niszczyć
materię przez manipulację niższymi energiami. Jest też bezczasowa,
nieskończona, ponieważ nie obejmuje jej przestrzeń trójwymiarowa. (…) Kiedy
wchodzi ona w widzialne dla człowieka spektrum, musi w jakiś sposób zmienić swą
częstotliwość lub wibracje. Zmiany te są tak doskonale kontrolowane, że obiekty
te dostosowują się do częstotliwości fal mózgowych obserwatora, po czym
dochodzi do pewnego zjawiska, które można rozpatrywać pod kątem medycznym.
Świadek wpada w rodzaj transu hipnotycznego i doznaje halucynacji. Jeśli
dysponuje skłonnością do szerszego pojmowania rzeczywistości przy pomocy ‘szóstego
zmysłu’, doznanie to jest dla niego bardzo realne”
Keel nie uważał, że ukrywają się, za tym kosmiczni bracia, ale pewna inteligencja o korzeniach ziemskich, którą nazwał ultraziemianami tak pisząc.
Keel nie uważał, że ukrywają się, za tym kosmiczni bracia, ale pewna inteligencja o korzeniach ziemskich, którą nazwał ultraziemianami tak pisząc.
„Ci ultraziemianie lub elementale
są w jakiś sposób zdolne do manipulowania obwodami w ludzkim mózgu. Mogą
sprawić, że zobaczymy coś, co chcemy zobaczyć i zapamiętamy to, co oni chcą
byśmy pamiętali. (…) Symptomy bycia kontaktowcem pojawiają się często we
wczesnym dzieciństwie, choć sam kontakt następuje później. Wiele z tych osób ma
też doświadczenia z istotami o naturze nadprzyrodzone przed kontaktem z UFO.
Ci, których umysł źle zinterpretuje otrzymane informacje lub sygnały, zaczynają
cierpieć na dziwne formy psychicznych ataków. (…) Wielu doprowadza to do szału,
bo ich mózgi nie są w stanie prawidłowo przetworzyć sygnału, jaki otrzymują.
Ludzie ci padają wówczas ofiarą negatywnych konsekwencji zjawiska - są
otumanieni, mają halucynacje albo odwiedzają ich dziwnie wyglądający ludzie”
Zdaję sobie sprawę jak bardzo ciężko jest
zaakceptować, w/w zdarzenia, tym
bardziej, że nie mamy żadnej pewności czy istoty są emanacją paranormalnej siły, która wchodzi
w interakcje i manifestuje się, wedle swojego lub upodobania ‘’obserwatora’’ ? Osobiście
skłaniam się , że nie są to stricte fizyczne istoty takie jak my. Podobne zdanie ma również włoski badacz
folkloru Simon Young z Fairy
Investigation Society który, dostrzega zdecydowanie silny aspekt duchowy niż fizyczny. Zatem kto stoi za
tymi wszelkimi dziwactwami ? Jeśli UFO generalnie wyjaśnia się innymi cywilizacjami,
to kim są owe istoty ? Mieszkańcami para fizycznych światów ? Dlaczego
pojawiają się w tak przedziwnych formach jako rogate diabły, czy małe chochliki
? Zapewne nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie, próbowałem zapytać o to samego
J.Vallee ale, moja korespondencja pozostała bez odpowiedzi. O wiele częściej
tego typu zdarzenia doświadczają sensytywne osoby, dlatego mogą zarówno zobaczyć
UFO, klasycznych kosmitów, jak i bajkowe chochliki najprawdopodobniej za
wszystkim stoi jedna i ta sama siła, która nie tylko dopasowuje się do naszych
oczekiwań, wierzeń, ale też może celowo płatać ‘’figle’’ bawiąc się naszym
strachem czy emocjami. Być, może niektóre opisy naszych dawnych przodków, w rzeczywistości
opisywały realne zdarzenia różnych kreatur, które dziś próbujemy interpretować na nasz język, widząc w nich
jedynie zabobony. Osobiście skłaniam się, że najbardziej kuriozalne i
absurdalne zdarzenia, które zostały utrwalone przez naszych przodków, nie były całkowicie
wynikiem ich fantazji jak w większości przedstawiają historycy czy
etnografowie. Uważam tak ponieważ dysponujemy współczesnymi relacjami w których
pojawia się m.in. motyw tańczących małych istot, a nawet kobiecych ‘’nimf’’,
tak to nie żarty o takich historiach przeczytacie Państwo w mojej nowej
książce. Skoro takie historie były opisywane setki lat do tyłu, i pojawiają się
współcześnie, można powiedzieć, że nie są zwyczajnymi mrzonkami, ale część czegoś, czego obecnie nie
potrafimy jeszcze zdefiniować, coś co żyje w nas samych i w naszej rzeczywistości, która synchronizuje się z naszą kolektywną
podświadomością aranżując różne paranormalne zdarzenia. Być może kiedyś samo
zjawisko UFO, będzie podobnie postrzegane jako ‘’ufo folklor’’, a które jak wiemy jest realne w pewien sposób
nawet namacalne, jak niegdyś, dla naszych przodków magiczne istoty. Jak
widać obraz nie uległ zmianie jedynie nasz punkt widzenia, który chce widzieć
wszystko oczami współczesnego człowieka,
oszukując w ten sposób, naszą świadomość w której drzemią nasze kolektywne
archetypy. Ten sam problem dotyczy również niektórych istot związanych z krypto zoologią, które podobnie jak UFO, czasami pozostawiają ślady i
znikają niczym duch.
APEL
Osoby, które doświadczyły
podobnych zdarzeń, lub znają historie od swoich przodków z ‘’magicznymi
istotami’’ proszeni są o kontakt ze mną. arekmiazga@gmail.com
Arku,dzielny jesteś!
OdpowiedzUsuńGdzie tam ;)))) Pewno pomyślałeś gdzie są Twoje informacje na te tematy ? Zbyszku będą w mojej książce, oraz pojawią się również na blogu dotyczące Burletki jako ''próbka'' dla Czytelnika. Pozdrawiam serdecznie ;)
UsuńBardzo ciekawe przypadki,aż trudno uwierzyć ,że zdarzają się w naszych czasach.Ten owczarek niemiecki,to była taka "anielska" asysta tych dwóch panów,żeby bezpiecznie dotali do swoich domów.Był dla nich bardzo przyjazny, jakby ich znał!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak to zdarzenie jest wyjątkowo interesujące, w demonologii ludowej sporo jest takich przypadków, związanych z psami.
UsuńSuper, zawsze czekam z utęsknieniem na następną Magonię :)
OdpowiedzUsuńThank you for sharing, excellent article. The world around us is weird, we just have to open our eyes and look.
OdpowiedzUsuńThank you, we live in a world that we do not know much about
UsuńPanie Arkadiuszu, przedstawia Pan bardzo ciekawe historie. W które aż ciężko czasem uwierzyć, dlatego już od jakiegoś czasu z wyjątkowym zniecierpliwieniem czekam na pańską książkę. Pozdrawiam serdecznie Marta
OdpowiedzUsuńPani Marto cieszę się, że opublikowane relacje zainteresowały Panią, oczywiście rozumiem wątpliwości, one są tak dziwne i absurdalne, że i mnie nie przychodzi to łatwo proszę wierzyć. Musi Pani jeszcze troszkę poczekać na książkę do jesieni październik - listopad. Pozdrawiam serdecznie ;)
UsuńBardzo ciekawe relacje. Na Słowacji w okolicy miasta Hlochovec tez pod koniec XX lub na początku XXI wieku ludzie widzieli istote wyglądającą jak dinozaur. Prawdopodobnie echo tego spotkania spowodowało ze okoliczną restauracje nazwano mianem "Jaszczur": http://www.jaster-hlohovec.sk/uvod/ Oczywiście z dawnych podań można wyciągnąć wniosek że to nie tyle dinozaur, co istota smocza, której kuzynka pod mianem Nessie, także jest błędnie interpretowana jako żywa skamielina. Niedaleko Hlochovca także relacje z przeszłości mówią o istocie smoczej przebywającej w studni. http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/08/nessie-smokiem-iii-tumaczenie-2.html
OdpowiedzUsuńAnalogie do obserwacji istoty przypominającej drzewo, a widzianej w Szwecji: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/09/przemiany-w-rosliny.html
OdpowiedzUsuńDzięki Krzysiek, zapoznam się z Twoimi materiałami pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy ;) Również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHmm,dzis mam 66 lat .Mniej wiecej w r 1966 zachorowalam i miesiac nie moglam chodzic do szkoly.Tata kupil mi bardzo grubą ksiązke pt"Klechdy ludowe". Bylo w niej duzo podobnych historii .Nie pamietam autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog .Dla mnie te historie sa czyms "normalnym" bo zdarza mi sie widziec duchy .Czesciej je slysze .Jak opowiadam o tym męzowi to owszem ,wyslucha ale widze,ze patrzy na mnie z politowaniem .Blog "zmiennokształtne" jest rowniez b.ciekawy.
Daje mi to pewnosc, ze jednak nie sfiksowalam 😄. Dzieki za "przywrocenie zdrowia psychicznego" .Moich historii nie moge udokumentowac bo sie nie da .Widzialam np.w srodku nocy ducha wielkosci 1m biegającego po szczycie sasiedniego dachu.To byl taki szybki chód od szczytu do szczytu .Zawracal i szedł .To trwalo 15 min ,zbudzilam męza a ten ...nic nie widział.Trzy dni pozniej zmarła tam starsza kobieta.Ten duszek wyglądal na tle nieba jak bialy obłok ale widoczne byly poruszajace sie stopy.Rece byly opuszczone ,glowa pochylona lekko w dół .Ta sylwetka robila wrazenie jakby byla czyms zaabsorbowana ,jakby o czyms mocno myslała.Nie balam sie.To zdarzylo sie kilka lat temu.Nie piję alkoholu wogole 😄.
Byl tez duch ktory przychodzi w nocy ,pukał i telepatycznie przekazywal czego chcial.Jak zrobilam czego żadał - przestał przychodzic.To byla smieszna i nieprawdopodobna historia z powodu żądania.
Tych klech jest bardzo dużo, w mojej książce znajdą się opisy dziwnych istot, które własnie natrafiłem w klechdach. Miała Pani bardzo interesujące historie. Pozdrawiam
UsuńTak ,klechd bylo duzo i dzis czytajac te historie u Pana na blogu jestem sklonna uznac ,ze nie byly to bajki.To byly historie oparte na faktach .Prawdziwy pasjonat z Pana ,jestem pelna uznania.
OdpowiedzUsuńGdyby mi sie cos ciekawego znowu przytrafilo to wiem gdzie moge to opisac.Do tej pory wolałam milczeć.
Pani Danuto - gdyby miała Pani ochotę chętnie przyjrzę się Pani historią - można do mnie pisać na maila. Czy tamten hipnotyzer to Włoch bo bodaj o nim pisał w mojej nowej książce ...
Usuń