piątek, 11 października 2019

„Ufo, demony i fizyka” Spojrzenie przez okno na nieznane Piotr Pella


Każdy, kto kiedykolwiek przynajmniej przez  dłuższy czas rozmyślał o UFO, zastanawiał się  skąd przybywają i kim, lub czym  są.  Pewien odsetek osób które zetknęły się z tym zjawiskiem  twierdzi jednoznacznie,  iż są to kosmici.  Inni,  przeżywający w cieniu czterech ścian wydarzenia wyjątkowo osobiste, nie podzielają tych opinii, twierdząc, iż mamy do czynienia z demonami. Inni zaś, jak niektórzy nowocześni fizycy, niekoniecznie ateiści, przyznają, iż Bóg może  istnieć, ale warto udowodnić powody jego istnienia.


Skrajności wahające się pomiędzy nieistnieniem Boga, pustotą wszechświata a wszechświatem zamieszkałym,  ale niedostępnym komunikacyjnie, są znane. Wspominają o tym  David Icke,  lub po części,  genialny Roger Penrose w swej teorii o osobliwościach. Wypowiedzi zwolenników paleoastroanutyki, odnoszące się do istniejących artefaktów budowlanych, wykonanych z niezwykłą precyzją mają takie same uzasadnienie, jak odkrycie  bozonu. Obydwie te rzeczy są faktycznie istniejące,  a mimo to, stanowią odległe od siebie zjawiska dotykające istnienia człowieka i jego roli we wszechświecie. 
Kiedy 30 lat temu postawiłem na swojej półce pierwszą książką dotyczącą UFO, a była to legendarna pozycja Lucjana Znicza, nie zdawałem sobie sprawy, iż  latające spodki to tylko początek. Początek zmuszający do myślenia i  porzucenia idealistycznej idei wszechświata. Fizyka, którą lubię, a jednocześnie uważam za arcydzieło umysłu, nie dość, iż nie odrzuca istnienia Boga, choć może mu  zaprzeczać,  pozwala na pewien ogląd naszego ogródka w odległym i zapyziałym kącie galaktyki.  Fizyka to niezniszczalne narzędzie destrukcji głupoty i umożliwia uzyskanie podstawowych   odpowiedzi na pytania w ramach  gatunku istot klasy ziemskiej na poziomie „0”. Ale o tym za chwilę.

Stwierdzenia, które były częścią poglądu  Rogera Penrosa   na  istnienie Boga poprzez  ludzki umysł  w ramach jego istnienia, są śmiałym poglądem na rolę człowieka na ziemi. Dlatego jesteśmy obserwowani. Tak sądzę.  Ludzki mózg przestał być mechanicznym atrybutem biologicznej maszyny.   Nie udało się potopić nas wszystkich. Noe stał się więc prekursorem nowoczesnego ludu – ziemian, sam o tym do końca  nie wiedząc.
Pozaziemskość, która jest naturalną cechą  naszego wyobrażenia o otoczeniu, jest także elementem  pracy naszego mózgu, w tym  wyobrażenia o odległym wszechświecie.  Tę cechę zauważyłem w ramach pojęcia znanego jako Emilcin. Bogowie zeszli na dół, choć nie są bogami. Operują magią, choć ich działanie nie jest magią a technologią. Reprezentują przyjazny styl bycia, choć są ciekawi jak ludzie. I do tego żrą lody. Negowanie zdarzenia w Emilcinie jest negowaniem relacji człowiek – nie człowiek. Nie człowiekiem może być Bóg, kosmita lub demon, chociaż ostania nazwa nijak pasuje do sprawy. Nie pasuje, bo została wymyślona na określone potrzeby. Potrzeby polityki i  religii.
Wystarczyło dwa tysiące lat, i niektóre diabły awansowały do roli szarych, a aniołowie do kolegów Billego ze Szwajcarii. Zostaje wiara. Ale w dzisiejszych czasach, powiedzmy 500 lat po Lutrze, dalej mamy to samo. W fantastycznej książce Baranowskiego o upiorach wilkołakach, dowiadujemy się niezmiernie ciekawych  informacji. Książka ta,   w niepojęty sposób stanowi kanwę dla  magicznej rzeczywistości Arka Miazgi. Wtedy Latawce i Południce. Boginki, Płanetnicy. Upiory. Dziś Szaraki, Chupacabry i Yeti.  Wszystko w dobie elektroniki na poziomie grubości atomu i sztucznej inteligencji.
Negowanie zjawiska UFO jest negowaniem istnienia pewnego pojęcia. Istnieją tony akt, tysiące zdjęć i relacji.  Nawet jeśli jeden promil obserwacji jest prawdziwy, udowadnia istnienie nieznanego. Tysiące ludzi cierpi w samotności tylko dlatego, iż nieznane energie i byty wzięły ich  na cel.

Nierozpoznane do końca w fizyce  dzisiejszych czasów  to energia próżni, fala grawitacyjne i wielość wszechświatów. Nierozpoznane, ponieważ nie można ich w pełni użyć, najczęściej do zabijania współbraci.  Do tego można dołączyć mosty Rosena i  komunikację skalarną. Czy te pojęcia nie dotyczą pośrednio UFO, demonów czy Boga?. Dotyczą. Już 10 lat temu mówiłem,  iż opisanie fal grawitacyjnych  w ramach teorii „wszystkiego” dotknie bardzo boleśnie Boga. Lub raczej go zdenerwuje. Nawet jeśli Go nie ma. Ta oczywista sprzeczność jest wynikiem ludzkiego oczekiwania i zdolności tworzenia. Dlatego,   iż możemy  wytworzyć Boga w ludzkiej postaci.  Oprócz panowania nad atomem ludzie oczekują cały czegoś więcej.  Oczekują boskości w ludzkiej skórze.
Będąc obserwatorem kilku dziwnych  zjawisk, a także mając krewnych dotykających nieznanego na rożnych poziomach, ze zdziwieniem obserwuję naciąganie obserwacji UFO do poziomu   interakcji z krowami. Niby są krowy, a jednak to tylko krowy.  Krowy hodujemy,  i nikt,  jak powiedział ktoś mądry, nie jest  wobec nich zły.  Potem krowy jemy, podobnie jak świnie, kozy i inne zwierzęta.  I tak samo postępujemy z informacjami o UFO, przetwarzając je.    Jednak to sami stawiamy się w pozycji krów: nie wiemy czy nimi jesteśmy dla EBE, czy   tylko obserwujemy EBE.  Tę niezwykle ciekawą cechę obserwacji UFO: ja ich obserwuję, czy oni mnie,    potwierdza wielu uczestników spotkań z EBE.  Kwestia dualności obserwacji jest fantastycznym potwierdzeniem fizyki: obserwowanie kreuje rzeczywistość.  Czy więc galaktyka odległa od nas 20 kpc ( 20 kilo parseków ) rzeczywiście jest zlokalizowana od nas w tej odległości,  czy tylko tak sądzimy, opierając swoje domysły na obserwacji ?

Dla cywilizacji klasy „zero” jak wymyśliłem sobie lat kilkanaście  temu, dualność jest kwestią wyłącznie obserwacji. Tym typem cywilizacji jesteśmy my, ziemianie. Dla bytów klasy „jeden”, potrafiących podróżować w ramach galaktyki, dualność wykorzystywana jest do kreowania podróży kosmicznych w ramach kwantowej interpretacji ruchu. Dla bytów klasy „2”  zbliżających się w swym istnieniu do istoty klasy Boga, wykorzystywanie grawitacji do zakrzywiania przestrzeni jest czymś normalnym. W zasadzie, byty klasy „2” nie mają ojczyzny; ojczyzną ich działania jest cały wszechświat.  Dla przedstawiciela  cywilizacji zero,  byty klasy od pierwszej do  drugiej przy założeniu istnienia systemu religii, są Bogami. Tak więc każdy byt klasy drugiej, dysponujący „nadludzką” zdolnością może awansować do zbioru boskich istot.  Nawet 500 lat po Lutrze mamy relacje z kontaktów ludzi  z nieznanymi bytami, gdzie ludzie zachowują się delikatnie mówiąc jak Indianie w ramach konkwisty.  Niestety są do tego zmuszani.  A do tego dochodzi jeszcze poziom „X”.  Co za mieszanka stylów!
Przerabialiśmy to na ziemi wielokrotnie.  Bogowie zstępowali na Ziemię, dawali wskazówki ale i zabierali ludzi, powodując znikanie całych osad.  Wirakocza czy    Quetzalcoatl?  Kogo wybieramy? A co z poczciwym Bogiem, o niewymienialnej dla pewnych  świadków nazwie?  No to w końcu kto jest bogiem, kto kosmitą a kto demonem? A może jest tak, że istnieją i Ci, i Ci, a tylko my, prymitywny lud pięknej planety nie potrafi ich rozróżnić i czasem dostrzec ?

Z punktu widzenia dzisiejszej fizyki, brak Boga jest dopuszczalny. Cykliczność wielkiego wybuchu, oddalanie się gwiazd, istnienie białych dziur ( nie tylko czarnych )  są pojęciami rozważanymi i nie stanowią przewrotu na miarę teorii Kopernika. Teoria o wielowymiarowości  wszechświatów  nie jest powodem AD 2019 do wyrzucania profesorów z politechnik. Sami już dość dawno stwierdziliśmy, iż przez każdy punkt przechodzi nieskończenie wiele prostych.   Czyż więc przez taki punkt przechodzi nieskoczenie wiele  prostych z  innych punktów wszechświatów umieszczonych w swym istnieniu „równolegle” do naszego? A co z czasem, poziomami wibracji i gęstości ?
Przeciwnie niż Arkadiusz  Miazga pojmuję  pojęcie „demona” lub anioła. Pojęcie Boga stanowi kwestię nadzwyczaj osobną; poziom „X” jak go nazywam,  istnieje od dawna. Hawking brawurowo pozycjonował  jego być lub nie być. Dlaczego  Hawking był członkiem Papieskiej Akademii Nauk?  Każdy by chciał  być jej członkiem.  Taka prawda. Typowo ludzka. Gdzieś przecież trzeba rozmawiać o fizyce, nawet jeśli rozmówcą są księża.   A księża w wielu wypadkach należą do najbardziej wykształconych osób na tym wiecie. Także w dziedzinie fizyki.  
Dyskutowanie o kwestii semantycznej pojęcia „demon” prowadzi generalnie do niczego. Istoty zdegradowane, w pewnej sferze ułomne, alej nadal posiadające pewną moc wpływania na inne byty   występują w wielu wierzeniach. Nie są to postaci urojone ani fikcyjne. Dla nas, wychowanych w kulturze chrześcijańskiej, niezależnie do typu kościoła, istoty te są.  Choćby na papierze. W micie i opowiadaniu.  Jednak ujawniają się w trakcie egzorcyzmów. Tak samo jak  ma to miejsce w judaizmie czy islamie.  A kim jest dżin ze słynnej butelki ?  

Dyskutowanie z jakiego wszechświata lub jakiego poziomu „X” pochodzą, jest najlepszym wyjściem w ramach oceny pozaziemskości jako takiej. Z jakiegoś powodu istoty te nie działają tak jak te z Emilcina.  Nie posiadają zdolności tworzenia typowo materialnych interakcji jak byty klasy „2” lub „1”. To dowodzi jednoznacznie, iż dla wielu lepszy chwilowo emilciński ślad w trawie, niż psychiczne projekcje z Fatimy na poziomie „X”. Słowo  „demon” wzbudza złość i niechęć. Nie dlatego, iż reprezentuje wartość negatywną, tylko dlatego,  iż ludzie nie są w stanie pogodzić się z możliwością istnienia bytów tego rodzaju.  Pomimo tego,  wielu wierzy w Boga z bardzo długą brodą, traktując istoty demoniczne jako nieprzydatny dodatek.   Broda jak się okazuje, też bywa nieprzydatna.

Książka Francisco Syquia „Exorcist.  Spirituals Journey by Fr. C. Syquia”   prawdopodobnie  w najlepszy sposób dowodzi specyficznego rozdziału kosmicznych, choć niekoniecznie braci, od świata demonów. Jest to skutecznie przeprowadzony   dowód istnienia czerwonej kreski między światem lub światami bytów pozaziemskich a poziomem „X”.  Cykl prezentacji   Miazgi,  w tym moje tłumaczenie artykułu o zdarzeniach  o których pisze Redfren, pokazuje możliwy  rozdział światów typowo ludzkich lub  ala ludzkich (  czyli inne cywilizacje ),   od istot demonicznych z poziomu „X” . Podział przebiega  dość rygorystycznie. Istnieje pewna granica, blokada, pewna niemożność,  którą  to kategoria  istot zwanych  „demonami”  przekroczyć nie może.  Kto lub co rozdziela te  światy? Przewrotnie zaryzykuję tezę, iż śmierć Jezusa ma wydatny wpływ na istnieje tej granicy.
Nie, nie, nie wypowiadam się tutaj w sposób religijny.  Jestem od tego daleki. Jezus,  zwany przez mnie kosmicznym przewodnikiem,  przebył na ziemię by przeprowadzić człowieka na inny poziom.  Przykładem (  w mikroskali ) pewnych zjawisk noszących do niedawna „boskie piętno” może być przedziwny     efekt tunelowy.  Tak, to fizyka. Czy więc w  skali makro, istota posiadająca boskie atrybuty nie może przemóc pewnej bariery? Zapewne tak.  Tak więc moje przypuszczenia brną dalej:  gdyby nie Jezus, bylibyśmy dalej umocowani w zbiorze ludzkich możliwości. Co więcej,  bylibyśmy dalej pojemnikami na dusze bez prawa przejścia do wymiaru dalszego funkcjonowania.  Jezus przez swoje doświadczenie na krzyżu umożliwił nam ludziom mieć nadzieję na dalsze życie, niekonieczne materialne, jednocześnie roztaczając   nad ludźmi  subtelny parasol ochronny. Nawet jeśli nie rozważamy tego w sposób religijny, do czego zachęcam, zmiana Boga w człowieka jest dowodem specyficznej podróży człowieka w trakcie jego rozwoju. Dano nam po prostu  szansę, aby w przyszłym życiu mieć udział w boskim poziomie „X”.  Lub przynajmniej za życia zbliżyć się do niego.
O ile prawa fizyki w kosmosie są praktycznie wszędzie jednakowe,   o czym mówi  stała struktury subtelnej będąca parametrem nowoczesnej  fizyki, to stała ta może wahać  się w dość wyczuwalny i mierzalny sposób.  Widać to w ramach spotkań z przedstawicielami innych światów: uczucie zimna, cisza, załamywania się   światła, wzrost energii grawitacyjnej w ramach egzorcyzmów.  Stała ta może być regulowana już na poziomie cywilizacji poziomu „1”. Tak więc Jezus nie ma z tym nic wspólnego. Operowanie taką stałą jest cechą wysoko rozwiniętej cywilizacji i przejawem zastosowania nauki w praktyce.  Poziom „X” rządzi się innymi prawami, dlatego poszukiwanie absolutu jest wyjątkowo trudne. Gdyby Bóg chciał aby było inaczej, przestał by być bogiem, a stał się naszym sąsiadem.
Wspomniana powyżej stała,  rozumiana jako lekko zmienny parametr – patrz przykład zmiennego parametru ciążenia ziemskiego, jest elementem równania dotyczącego  oddziaływania sił pól magnetycznych, elektrycznych, a nawet  grawitacyjnych.  Istoty cywilizacyjnie zbliżone do poziomu „1”, które dostatecznie „zdenerwowały Boga”, potrafią zapewne wpływać na ewolucję kosmosu.
Istnienie poziomów 0, 1,  2 oraz „X” nie jest sprzeczne z sobą.  Cywilizacje klasy drugiej mogą dotykać poziomu „X”, w tym ocierać się świat demoniczny lub nawet  patrzeć na Boga. Jest to pogląd dość kontrowersyjny, ale trudno zaprzeczyć, aby wysoko rozwinięta cywilizacja zaniechała poszukiwań absolutu.  Póki co  człowiek znajduje się na początku tej drogi. Skomplikowanie fizycznej natury człowieka jako prymitywnego, choć rozwijającego się gatunku, uniemożliwia kroki w skali kosmicznej na dzień dzisiejszy.  Nawet formy komunikacji kosmicznej nie są znane człowiekowi. Cóż, kosmos milczy jak się wydaje.
Milczenie kosmosu nie oznacza, iż jest to przestrzeń  pozbawiona przekazu.  Nie będę zanurzał się w dość rozległym wywodzie dotyczącym paradoksu Fermiego ( znów ta fizyka ). Wszechświat milczy, ponieważ nie  jesteśmy gotowi na jego przekaz. Twierdzenie o radiowej naturze przekazu jest naciągane. Dla cywilizacji klasy drugiej ważniejsze jest być tam gdzie się chce, niż wysłać tam „esemesa”. Możliwość szybkiego przeskoku z punktu A do B czyni komunikację chociażby taką jaką znamy przestarzałą i tak naprawdę niepotrzebną.  Zakładając skalarne sposoby komunikacji,  lub mosty Rosena, kosmos będzie jedynie wypełniony elektromagnetycznym smogiem z Ziemi.  Jedną  z dość wymownych ocen komunikacji w odniesieniu do milczenia  przedstawił Papież Benedykt XVI: „Milczenie jest integralną częścią komunikacji i bez niego nie ma słów bogatych w treść. W milczeniu słyszymy i poznajemy lepiej samych siebie, rodzi się i pogłębia myśl, z większą jasnością rozumiemy to, co chcemy powiedzieć albo to, czego oczekujemy od drugiego, dokonujemy wyboru jak wyrazić siebie”.

Choć powyższy cytat odnosi się do relacji międzyludzkich, być może  jest dobitnym określeniem cechy naszego Uniwersum.  Twierdzę, iż jesteśmy świadkami milczenia, bo póki co, taka nasza rola. Dzieło Michio  Kaku "Physics of the Impossible"  w sposób fenomenalny opisuje wielowymiarowość wszechświatów. Bariera blokady  o której wspominałem, a o której pisze Kaku we wspomnianym dziele,  lokalizuje  nas w strukturze przypominającej „folię bąbelkową”. Trzeba być niezwykle zaawansowanym technologicznie bytem, a może, jeśli używać określenia z poziomu „X”, emanować wystarczającą „boskością” by przebić bąbel i udać się do innego wszechświata, co było udziałem Jezusa.
Fizyka jest wszędzie taka sama. To okrutna ale i pomocna prawda.  Wykorzystanie energii próżni czy wytworzenie mostu Rosena nie jest tworzeniem sekretnego perpetuum mobile. Jest to po prostu wyższy poziom wiedzy, zaawansowania i rozumienia otoczenia.  W tym wykorzystania jego praktycznie nieograniczonych możliwości, w szczególności jeśli chodzi o kwestie energii i podróży kosmicznych. Dlatego nie łudźmy się – póki nasze oczy nie zwrócą się na sprawy inne niż wojna i pieniądz, póty będziemy kosmicznym bydłem łatwym do złupienia i wykorzystania. Choć wiele już rozumiemy i zadajemy coraz bardziej skomplikowane pytania, nadal nasza zachłanność w sferze materialnej przysłania nam prawdziwy sens życia.
Póki co, boska gitara na której chcemy zagrać,  ma kilka strun nie do końca opanowanych.  W kolejności są nimi  fale grawitacyjne, bozon, energia próżni, manipulacja czasem, oddziaływania elektromagnetyczne w ramach równania „wszystkiego”. Załoganci z Emilcina potrafią już grać na takiej gitarze.  Ludzie póki co dołożyli szóstą strunę: energia jądrowa. Ale ta struna dźwięczy wyjątkowo złowieszczo.     

Koniec części I.   Wszelkie prawa  zastrzeżone. Copyright by Piotr Pella Bytom 2019

7 komentarzy:

  1. Niezły chaos informacyjny pan stworzył w tym artykule swoim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę odnieść się konkretnie gdzie i co jest tym chaosem, może wówczas autor artykułu również odniesie się w tej kwestii.

      Usuń
    2. Wprost przeciwnie, napisany piękną polszczyzną został - ten powyższy tekst - z pozoru (tu się zgadzam z Anonimowym Nieznajomym - jednakże - że tylko raczej z pozoru) - 'spójnym' - żeby nie powiedzieć - wzniosłym tekstem - jak zwyczajnie 'przekuć bańkę' czasoprzestrzenną otaczającej Nas Rzeczywistości by zwyczajnie stać się 'Techno-Demiurgiem' a wydumanym Stwórcą i Panem z prostego hominida naczelnego, co zdominował ten padół Ziemi.
      Nie, nie nadużywam cudzysłowa, co tak bardzo razi Peter Pella zapewne - z Pensyvalnia College. To chyba jednak fizyk nuklearny z Gettysburga w stanie Pensywania w USA. Mnie bardziej by jednak interesowały 'aktualne w trendzie' - choćby doświadczalnie zweryfikowalne, potwierdzalne wszelkie - wzory na choćby dajmy na to: 'przekrój czynny reakcji jądrowej'.
      To o wiele ciekawszy temat - i bardziej przyziemny - zwłaszcza że "jak to leci" z 'naturalną promieniotwórczością" dowiedziano się dopiero z kolejnej książki popularno-naukowej Isaaca Asimova - w sensie 'masowość izotopowa' a 'czas połowicznego rozpadu' danego pierwiastka w sensie (ujęciu) probabilistycznym, czyli w powiązaniu z np prawdopodobieństwem wychwytu elektronu albo cząstki alfa z zewnątrz jądra atimu.
      A sam artykuł wręcz stylem polszczyzny przypomina "List do Hebrajczyków" św. Pawła - a ten z kolei list NT Biblii - tylko przypomnę - z uwagi na poprawność i styl - nader poprawny doktrynalnie w zgodzie z rodzącym się Chrześcijaństwem jak i zbyt wykwitny zarazem - by autorem był ktoś względnie pobieżnie wykształcony - skłonni są niektórzy historycy okresu chrześcijaństwa do czasu spisania mniej więcej wszystkich listów i ksiąg Nowego Testamentu - przypisywać jeszcze o wiele bardziej starannie wykształconemu Nawróconemu na Chrześcijaństwo jakiemuś uczniowi z Rejonu Bliskiego Wschodu ewentualnie / w tym z rej. Anatolli, albo Kapadocji, etc, itp - niźli nawet sam św Paweł Apostoł - zwany Pawłem-Szawłem z Tarsu.

      Usuń
  2. Proszę sobie przeczytać Penrosea "Moda, Wiara, Fantazja". Tam jest dopiero "chaos". Mój artykuł jest tylko pewnym spojrzeniem na tematykę nieznanego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Artykuł bardzo ciekawy, dający do myślenia. Autor wspomniał o obserwowaniu nas. Pytanie: dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mni Ufo i demony to jedno i to samo tzn. są to demony które wykorzystywały i wykorzystują taka formę przekazu dla ludzkości, w zależności od czasów w których żyjemy. Utwierdzam się w tym choćby na przykładzie ksiazki pana Arkadiusza Miazgi "Magiczna rzeczywistość" ale nie tylko....to w zasadzie zespół naczyń połączonych z innymi haslami takimi jak np. kwestie tajnych stowarzyszeń typu masoneria, illuminaci, Deep State, konglomerat militarno-przemyslowy, światowa banksteria i ich oszukańczy system finansowy prowadzacy ludzkość do tzw. NWO itp tematy...przecież autor artykułu wymienił np Hawkinga o którym wiadomo że uczestniczył w pedofilskich satanistycznych spędach na wysepce niejakiego Epsteina! Micho Kaku kolejna persona związana z przynależnością do masonerii....to naprawdę nie są jakieś teorie teorie spiskowe to są fakty bo te towarzystwo od pewnego czasu nie boi się i gra w otwarte karty oczywiście dawkując nam po trosze bo esencja cały czas jest skrywana za kulisami. Na to wszystko jest bogata literatura i wujek gogle, szkoda że w większości anglojęzyczna ale i u nas można już sporo dostać bo są wydawnictwa ktore tłumaczą to na język polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jakich Pan wydawnictwach mówi zainteresowało mnie to ?

      Usuń

Napisz komentarz: