Chciałem zasygnalizować niepokojący aspekt, który w naszym kraju chyba nigdy nie był poruszany przez grono osób związanych z nieznanym. Nie chodzi mi o tworzenie sensacji lub wywoływanie strachu bo od tego mamy wszelkiej maści ministrów i media, które od dwóch lat straszą nas pandemią i histerią szczepień ( czytaj eksperymentów medycznych). Ktoś zapyta skąd taki pomysł ? Przenieśmy się w czasie do lat 2013-2014 to właśnie w tych latach intensywnie prowadziłem fotograficzne polowania na wszelkie zjawiska typu UAP/UFO łącznie z medytacją czyli dajcie znak na moje pytanie coś na zasadzie tabliczki Ouija
W trzech przypadkach rzeczywiście przyniosło to obiecujący rezultat – więc mogę powiedzieć to rzeczywiście działa. W rzeszowskiej dzielnicy Słocina poznałem pewną rodzinę, która notorycznie była świadkami obserwacji UFO głównie bliskie spotkania, jedna z kobiet jak się okazało była bardzo sensytywną osobą, która nie tylko widywała typowe UFO ale również przeróżne maszkary i istoty ze świata folkloru ludowego. Sądzę, że właśnie tam poznałem całą kwintesencję co potrafi fenomen UFO. Pożyczony aparat w celu wykonywania zdjęć nie zdał egzaminu, smartfon używany przez jedną z kobiet w czasie zdarzenia z UFO zgasł jakby ktoś go wyłączył, a bateria w 100 % naładowana zupełnie była rozładowana. Kiedy próbowałem ae pośrednictwem kobiet poznać z czym mam do czynienia najwyraźniej ta dziwna siła robiła wszystko aby przepędzić mnie z tego miejsca, a kobiety w szczególności córka przeżywała coraz trudniejsze zdarzenia, które wywoływały w niej dużą traumę i lęk. W 2014 roku otrzymała w trakcie obserwacji kuli przekaz aby nie przekazywała mi nic więcej i potraktowała to bardzo serio ! Córka stwierdziła, że zrozumiała, że moje zainteresowanie tą tematyką nie jest dla mnie bezpieczne i dosłownie taki przekaz otrzymała po czym z dnia na dzień zamroziła nasze kontakty. Aby było ciekawiej dodam fakt, że pewna medium z okolic napisała do mnie abym był ostrożny ponieważ grozi mi jakieś niebezpieczeństwo. Kilka dni później miałem wypadek samochodowy w którym cud uchronił mnie, że przeżyłem to właśnie w trakcie tego zdarzenia doznałem czegoś jak roziągnięcie czasowe . Po tym czasie jakieś nadnaturlane ''okno'' otworzyło się we mnie miałem prekognicyjne sny, które niestety się spełniały nawet związane z katastrofą samobójczą samolotu w Alpach. Będąc w pewnym mieszkaniu i wspominając o mojej książce przechodząca osoba w przedpokoju krzyknęła że widziała jakiegoś mężczyznę w garniturze i dziwnej czapce. Córka która miała wówczas 9 lat nie czuła się dobrze w swoim pokoju bała czegoś i rzekomo coś widywała ale nie chciałem poruszać nigdy tego tematu dla jej dobra. Czułem, że ewidentnie coś się działo dziwnego na szczęście nie trwało to długo i po pewnym czasie wszystko wróciło do normy.
Znakomity badacz i publicysta John Keel ostrzegał w swojej książce ''UFO operacja koń trojański'', że kiedy interesujemy się lub piszemy o sprawach tajemniczych, wkraczamy w królestwo nieznanych bytów, które wdzierają się w naszą osobistą przestrzeń. Kto wie czy nie miał racji ? Może tak było w przypadku Słociny zdarzeń, które usilnie chciałem poznać i coś mi mówiło, że byłem na dobrej drodze ale nieopatrznie zrobiłem krok za daleko. John Keel w trakcie swojego pobyty w Point Pleseant dokumentując historie związane z latającym straszydłem ( Mothman), który terroryzował mieszkańców tego miasteczka spotkał się z całą wręcz menażerią dziwnych i ''demonicznych'' przejawów siły, która najwyraźniej postanowiła pobawić się na ile Keel jest psychicznie wytrzymały. Były to przejawy stricte paranormalne wizyty MiB oraz kobiet w czerni, zjawiska UFO, dziwne telefony nawet kiedy kabel był wyłączony itp. Pamiętam kiedy w dyskutowałem z osobą zajmującą się UFO i wspominając o aspekcie demonicznym nagle w telefonie rozległ się nieznośny pisk, a potem połączenie zostało przerwane. Takich historii z telefonem miałem kilka. No dobrze ale może to są moje tylko nadinterpretacje, może jedynie coś sobie ubzdurałem – chciałbym osobiście aby tak było wtedy.
Nick Redfern badacz angielskiego pochodzenia mieszkający w USA interesuje się m.in. tym aspektem, który również sam doświadczył kiedy pisał książę o odpowiednikach MIB czyli kobietach w czerni. Po czasie kiedy zaczął pisać o tzw. ''niebezpiecznych książkach'' zgłosiło się do niego sporo osób, które po wejściu w temat okultyzmu lub sfery związanej z UFO czy MIB WIB doświadczyli dziwnych przejawów obecności nadnaturlanej siły. W dużej mierze osoby dopiero po przeczytaniu książki zauważyły w swojej obedności upiorne postacie lub inne zjawiska. Podobnie było z tematyką którą opisał David Weatherly w książce ''Black- Eyed Children'' u wielu czytelników książka wywołała paranormalną aktywność w domu. Nick Redfern opisywał interesujący przypadek znanej badaczki i medium paranormalnych zjawisk ś.p Rosemary Ellen Guiley, która pożyczyła od Nicka książkę pt. ''The Vangeful Djinn'', poruszającą tematykę demonicznych dżinów Bliskiego Wschodu, które są niebezpiecznymi bytami potrafiącymi przyjąć każdą postać i kształt. Ich zmiennokształtnośc jest zbieżna z istotami z dawnego folkloru ludowego. Nick Redfern otrzymał bardzo wiele dziwnych opowieści, które przytrafiły się czytelnikom, którzy po przeczytaniu jego książki o MIB czy WIB doznali w swoim domu paranormalnej aktywności jednym z nich był mężczyzna, który po przeczytaniu jego książki o MIB zauważył coś niepokojącego.
''Przeczytałem całą książkę w niedzielę i poniedziałek. W poniedziałek wieczorem wróciłem do domu i zobaczyłem dwa czarne samochody zaparkowane – z wyłączonymi światłami – w nieprzydzielonych miejscach bezpośrednio naprzeciwko mojego przydzielonego miejsca parkingowego. Kiedy wszedłem na górę, zauważyłem, że moja lampa w salonie została przełączona z normalnego ustawienia na bardziej przerażające ustawienie czarnego światła – czego nie pamiętam, a byłem tutaj ostatni''[1]
David Weatherly po opublikowaniu książki ''Black- Eyed Children'' zauważył dziwną regułą niezwykłych rzeczy,
które zaczęły się dziać w jego otoczeniu.
''Pierwsze wskazówki pojawiły się po wydaniu książki. Pojawiając się w różnych programach radiowych i podcastach, aby dyskutować na ten temat, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Odkryłem, że mogę rozmawiać o wielu paranormalnych tematach, ale kiedy dyskusja zwróciła się do dzieci o czarnych oczach, wszystko się zmieniło. Problemy elektroniczne zaczęły nagle nękać program. Dziwne dźwięki i zakłócenia zakłócały rozmowy. Rozmowy byłyby przerywane, a dziwne odgłosy klikania dochodziły znikąd''
Czytelnicy Davida opowiadali mu jak w trakcie czytania lub po jego książki elektronika w ich domu dostawała wariacji wybuchały żarówki, a niektórzy mieli widywać cieniste postacie w domu. Robbins Rossell Hope autor Encyklopedii Czarów i Demonologii sam potwierdził, że kiedy pracował nad swoją książką w jego otoczeniu miały pojawiać się jakieś maszkary wspominałem o tym m.in. w mojej książce ''Magiczna rzeczywistość''. Nie tak dawno miałem okazję poznać historię niewątpliwie dziwną kobieta pytała mnie o zdarzenia no właśnie z czarnookimi dziećmi krótko po naszej rozmowie kobieta miała nietypowe zdarzenie o 3:00 w nocy zadzwonił do niej domofon już samo w sobie to było dziwne, a 30 minut wcześniej obudziła się jej córka ponieważ coś ją wybudziło. Kobieta mieszkała na parterze podeszła do domofonu kiedy podniosła słuchawkę mimo, że coś ją wręcz odpychało aby tego nie robić usłyszała dziecięcy około 12 letni głos dziewczynki czy ''Pani otworzy mi drzwi’’ i tak uczyniła. Zaciekawiona kobieta stała w wizjerze i patrzyła kto wyjdzie po schodach wcześniej usłyszała jak drzwi otworzyły się a potem cisza minuty lecą, a na górę nikt nie wychodzi nie słychać też aby drzwi ponowie trzasnęły gdyby ktoś wychodził. Kobiecie zrobiło się nieprzyjemnie odczuwała coś bardzo złowieszczego. Jak się okazało w tej kamienicy nie mieszkała żadna małoletnia osoba. W niedługim czasie u córki kobiety znacznie pogorszył się stan zdrowia co jest często wskazywane przy kontaktach z WIB czy BEC ( czarnookie dzieci) oczywiście w tym przypadku nie mamy pewności kto wówczas dzwoni i co się z daną osobą stało ? Nick Redern posiada wiele historii związanych ze studiowaniem książek okultystycznych po których pojawiały się dziwne rzeczy. W 2017 jego znajoma pożyczyła od Nicka książki Demonolarty Nicolasa Remego książka była przewodnikiem po demonologii napisanej w 1595 roku oraz Maleficarium Francesco Marii Guazzo książka opublikowała po raz pierwszy w 1628 roku. Obie pozycje dotyczyły czarów i demonologii. Tej samej nocy kiedy przeczytała książkę miała traumatyczne spotkanie z cienistą postacią, która pojawiała się nad ranem kobieta byłą przekonana że książki były niejako katalizatorem inicjującym pojawienie się tej postaci. Oczywiście znany ze studiowania czarów i okultyzmu Albert Bender równie z został odwiedzony przez trzech przerażających nadnaturalnych mężczyzn których później nazwano jako MIB. W przypadku Bendera dziwne postacie pojawiły się kilka godzin po tym jak skończył czytanie książki Kurta Seligmanna ''Historia magii''. Nick Redfern zrobił statystykę z której wynikało, że wiele jego czytelników miało wizytę kobiet w czerni lub czarnookich dzieci bądź innych zjawisk paranormalnych właśnie po tym jak zaczęli czytać literaturę związaną z okultyzmem czy demonologią. Przypadek ? To tylko niewielka próbka tego typu historii oczywiście każdy może powiedzieć, że to wytwór naszej podświadomości, sny, przewidzenia, a strach ma wielkie oczy. W tematyce UFO również można zauważyć pewne konotacje osoby wkraczające w ten temat również były świadkami niezwykłych obserwacji świateł lub innych obiektów sam znałem kilka takich osób, a nawet ostatnio opisałem na blogu spotkanie typu CE-1 z kulą która pojawiała się nad mężczyzną, który intuicyjnie szukał kontaktu – potwierdzenia na tego typu zjawiska. Mamy tą samą ramę odniesienia tylko różniącą się tym co dana osoba zobaczy, ale najwyraźniej może stać za tym ta sama siła, która zaciemnia swoje przejawy o czym wspominał m.in. Janusz Thor w artykule z 1980 roku w ''Literaturze’’ pt.’’Nieznane obszary, czyli ''Latające Talerze’’.
Pisząc niniejszy artykuł 6 stycznia 2022
roku przed 11:50 zdarzyła się zadziwiająca rzecz. Siedząc w pokoju zauważyłem wraz z córką,
że ekran telewizora nagle sam się
wyłączył, a można go wyłączyć jedynie za pomocą pilota, który leżał na
stole, dość długo miałem problemy aby ponownie załączyć telewizor. Naprawdę dziwne… Przyznam
że zrobiło mi się wówczas bardzo
nieswojo. Dodam, że nie używamy programatorów w pilocie w celu wyłączania telewizora. Czyżby temat został odczytany przez ''coś'' co dało pewien sygnał ? A może to tylko przypadek ?
Jeśli
mieliście podobne historie lub chcecie podzielić się innymi spostrzeżeniami
bardzo proszę o kontakt arekmiazga@gmailcom
[1] https://mysteriousuniverse.org/2022/01/more-on-the-mysterious-matter-of-books-that-are-supernaturally-dangerous/
Interesowałem się kiedyś magią ceremonialną i nawet trochę zacząłem praktykować - i dochodzę do coraz silniejszego przekonania, że UFO i różne ciemne byty magiczne być może mają ze sobą więcej wspólnego niż sądzimy. A skoro tak, to być może ufolodzy, czy w ogóle ludzie mocno wchodzący w temat powinni dla higieny psychicznej stosować znane magom techniki ochronne - chociażby Mniejszy Rytuał Odpędzenia Pentagramu.
OdpowiedzUsuńCo do wpływu lektur na rzeczywistość. Wielki mag angielski Aleister Crowley powiada, że już samo czytanie ksiąg magicznych jest rodzajem praktyki - wchodzimy więc w pewną rzeczywistość nawet nie praktykując w ścisłym sensie. W ogóle, uważam, że tekst (a przynajmniej niektóre jego rodzaje) potrafi ingerować w materię - redagowałem np. ostatnio książkę (powieść, ale z gatunku tych "dziwnych") i obserwowałem rozmaite dyfuzje tego tekstu w moją codzienność - np. spotykałem przedmioty wyprodukowane przez firmy nazywające się identycznie jak bohaterowie tej powieści itp. Nic groźnego, raczej zabawne historie, ale na pewno nic przypadkowego - po zakończeniu pracy te fenomeny ustały. Sądzę więc, że tekst może być jakimś rodzajem samodzielnej inteligencji, przejawiającej się w rozmaity, nie tylko duchowy sposób; tak samo szachy, karty (chociażby tarot) itp. Wydaje mi się w związku z tym, że eksploracja w dziedzinie magii mogłaby to i owo ze świata ufologii wyjaśnić. Od dawna zresztą, Arku, taki związek między tymi dziedzinami sugerujesz w swych pracach, ale być może - jak mówię - jest on nawet silniejszy niż myślimy.
Witaj Łukaszu miło że napisałeś swój komentarz oczywiście zgadzam sie w pełni z nim i w czasie jego czytania przypomniała mi się sprawa mojej Czytelniczki ''Magicznej'' która w trakcie czytania doznała czegos przedziwnego na tyle, że musiała odłożyć głęboko książkę ponieważ kiedy ją studiowała jej partner spał sobie obok niej. Po chwili zaczął dziwnie chrapać niby nic ale potem to chrapanie przerodziło sie w warczenie próbowała go obudzić co nie było proste jego głos był przeraźliwy dziwny kiedy w końcu go wybudziła ten oczywiście nie bardzo jej wierzył ale nigdy wcześniej takiego strachu moja Czytelniczka nie przeżyła w trakcie czytania ksiażki to tak w wielkim skrócie. Tak jak mówisz wspominała mi pewna medium kiedy będe w miejscu w których dochodziło do manifestacji UFO dobrze zastosować BHP o których właśnie piszesz. Oczywiście dla wielu ufologów to bzdrury bo oni nadal tkwią w dogmacie wiary w kosmitów pomijając wiele spraw, które są kluczowe w poznaniu tego fenomenu. Pamiętasz kiedy napisałem artykuł w kwartalniku UFO ''Czy UFO to na pewno pozaziemskie zjawisko'' już sam wydawca kwartalinika dość ostro i stanowczo napisał swoje stanowisko że to bezsensownie poruszany problem a jednak po tym artykule dostałem masę listów od Czytelników m.in Ciebie Łukaszu z Twoimi historiami. Pozdrawiam serdecznie
UsuńTak było, dokładnie. Pozdrawiam również!
UsuńTeza nie jest absurdalna. Oczywiście, że mogą. Posiadanie i czytanie okultystycznych książek jest niejako sygnałem wysyłanym do świata duchowego, że jest się gotowym na kontakt. W wielu przypadkach poszkodowany w ogóle nie jest tego świadomy, ale do czasu. Nawet jak się zaczynają dziać dziwne rzeczy, to najpierw jest racjonalizacja, wypieranie. Dzisiaj na allegro można kupić grimuary pełne instrukcji do magii ceremonialnej, do magii przywoływań bytów astralnych za pomocą sigili. Jest pełno materiałów (książek, broszurek, pdfów) opisujących wchodzenie w odmienne stany świadomości tj. głęboka medytacja prowadząca do wychodzenia z ciała, świadome śnienie, OBE, joga, tantra. O ile hard okultyzm, ten europejski, jeszcze może kogoś odstraszyć, to dalekowschodnie techniki transowe są traktowane jako modny dodatek do progresywnego światopoglądu. Ja się 15 lat temu dałem złapać na medytację. Czy ktoś w ogóle może to z czymś złym skojarzyć? Zgromadziłem pokaźną biblioteczkę New Age i ostro praktykowałem. Mieszkałem sam w 2-pokojowym mieszkaniu, w centrum dużego miasta wojewódzkiego. Studiowałem zaocznie i nie pracowałem, więc miałem dużo czasu. Na początku było wszystko OK. Byłem maksymalnie zrelaksowany i wyciszony. Taki niesamowicie spokojny człowiek. Po około 1 roku zaczęły się regularne wybudzenia w nocy o tej samej godzinie. Często miałem wrażenie, że domofon dzwoni. Kilka razy zdarzyło się, że wydawało mi się, że ktoś kopie w drzwi i uderza pięściami. Miałem też poczucie, że ktoś mnie szarpie za włosy. Wszystko było niesamowicie realistycznie. Do tego doszło poczucie, że nie jestem sam w mieszkaniu. Kulminacją było doświadczenie ataku zmory sennej przed świtem. To było jakoś maj/czerwiec chyba 2005, albo 2006. Tydzień wcześniej wleciał mi nietoperz do pokoju. Też w środku nocy. Obudził mnie tłukąc się o metalowe żaluzje. Trochę za dużo tych przypadków było. Zacząłem wtedy podejrzewać, że to może może być od tej medytacji i ogólnie od New Age'owych zainteresowań. Postanowiłem, że wywalę do śmieci wszystkie te książki i gazety. A było tego mnóstwo. Samych numerów Nieznanego Świata to było kilka roczników. Jakieś 6-7 czarnych worków na śmiecie. Chyba z tydzień się przymierzałem do wyrzucenia tego, a miałem już popakowane w worki. Taki opór mentalny czułem. Próbowałem racjonalizować, że nie ma co wylewać dziecka z kąpielą, że to może nie od tego, że przesadzam. W końcu wyrzuciłem. Wszytko od razu. Aż mnie nogi rozbolały od chodzenia po schodach, ale poczułem dziwną ulgę. Jeszcze trochę się wybudzałem potem o tej samej godzinie, ale już nie codziennie, a z czasem całkiem ustało. Pozostałe dziwne rzeczy też ustały. Coś jednak w głowie zostało, jakaś ciekawość. gdyby tego nie było, nie pisałbym tego teraz tutaj. Bloga podczytuje od dawna. Mam teraz zupełnie inne zdanie o tych sprawach. Byty ze świata duchowego, kimkolwiek są, umieją grać na wielu fortepianach. Dla każdego coś miłego. Człowiek szuka UFO, dostaje UFO, szuka aniołów przewodników, dostaje anioły, szuka nirwany dostaje taką nirwanę, że w pięty idzie. Ja się już na to nie dam nabrać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTomek
Dziękuję Tomku za Twoją opinię sam miałem okazję poznać dwie osoby, które parały się okultyzmem amatorsko ale mimo tego coś ''sprowadziło'' się do ich mieszkań i tak jak piszesz siłą ta pojawi się zawsze w formie jakiej oczekuje dany człowiek. Ta zjawa pamiętasz jak wyglądała ? Podrawiam
UsuńTo była zmora senna znana z folkloru ludowego (nazywana czasem gnieciuch, gniotek). Zjawisko jak się okazuje powszechne na całym świecie. Wtedy jeszcze nic o tym nie wiedziałem. Obecnie traktuje się to jako rzecz naturalną, choć nieczęsto spotykaną i tłumaczy naukowo jako paraliż przysenny, bo towarzyszy temu poczucie paraliżu ciała przy wybudzonej świadomości. W moim przypadku tak właśnie było. Wybudziłem się przed świtem, ale nie miałem czucia w nogach ani rękach. Sam korpus tylko czułem. Leżałem na plecach, bo tak właśnie śpię. Mocno mnie to przeraziło. Jakbym miał amputowane ręce i nogi. Przymknąłem oczy i w tym momencie poczułem jak mi coś wskoczyło na klatkę piersiową i zaczęło gnieść mostek, takim jednostajnym ruchem, że zacząłem mieć kłopoty z oddychaniem. Jakby mi ktoś płyte chodnikową położył i dociskał. Byłem zbyt przestraszony by otworzyć oczy. W większości przypadków zmora senna manifestuje się w postaci humanoidalnej, jako chuda stara kobieta, albo wręcz przeciwnie jako otyła. Tak czytałem później, jak chciałem czegoś się dowiedzieć o tym zjawisku. W moim przypadku zamanifestowała się w postaci zwierzopodobnej. Wyczuwałem wyraźnie cztery łapy. Oczu nie otwierałem, bo bym chyba umarł ze strachu, ale ten "zwierzak" gabarytowo mógł być wielkości bobra. Miałem wrażenie, że chce mnie zabić. Przez świadomość zaczęły mi przelatywać wydarzenia z przeszłości, ale nie jak film z życia przewijany do tyłu, ale jako takie wycięte klipy, klatki filmowe z wydarzeniami z bardzo odległych lat. Może to zabrzmi bigoteryjnie, ale wtedy jakoś tak odruchowo i podświadomie przywołałem myśli o Bogu, o Jezusie. W tym okresie życia byłem jak najdalej od religii. Nie praktykowałem w ogóle. Byłem pochłonięty duchowością wschodu. Nie byłem też jakimś antyklerykałem czy chrystianofobem, po prostu mnie to w ogóle nie interesowało wtedy. Jednak jak przywołałem w myślach Jezusa, to w tym momencie ta istota zwierzopodobna zeskoczyła ze mnie i mogłem złapać oddech. To było trochę tak jakbym się topił i w końcu wystawił na chwilę głowę ponad lustro wody. Nie wyczuwałem już obecności tej istoty, więc otworzyłem oczy. Zacząłem też powoli odzyskiwać czucie w nogach i rękach. Przez chwilę wydawało mi się, że w pokoju unosi się dym, tak jak czasem się w kuchni cos przypali, ale był bezwonny i szybciutko zniknął. Jak odzyskałem w pełni czucie w nogach, to wstałem. Nogi miałem jak z waty. Było kilka minut po godz. 5 rano. Nie wiem ile mogło trwać to zjawisko. Może kwadrans. Było to bardzo realistyczne i choć tłumaczy się to dzisiaj naukowo jako coś normalnego, choć rzadkiego, to będę to pamiętał do końca życia. Strach był niesamowity. Pozdrawiam.
UsuńTomek
Dziękuję Tomku za opis Twojej historii oczywiście że ja również stykałem się z wieloma opisami podobnych świadectw osobiście nigdy nie przeżyłem czegoś podobnego tym bardziej, że nie jest to nic przyjemnego. Nauka nauką ona zawsze na wszystko na receptę, swoja drogą coś w tym jest, że osoby które przeżywają tego typu zdarzenia, a które odwołują się do modlitwy lub pomocy Jezusa są automatycznie opuszczane przez te byty, takie historie są mi również znane.
UsuńCiekawa sprawa i artykuł :) Podobnie i czytanie Biblii może nawiązywać kontakt z dobrą stroną, między różnymi światami. Pod Babią Górą też wiedziano o niebezpiecznych księgach, których czytanie groziło utratą życia bądź i duszy: https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/12/tajemnice-babiej-gory-i-okolic-iii.html
OdpowiedzUsuńWłaśnie wspomina o tym JTatrak poniżej zaraz zobaczę Twojego linka pozdrawiam
UsuńOdzywam się pierwszy raz w tym roku, więc na początku najlepsze życzenia dla Autora bloga oraz Czytelników. Artykuł wart kilkuwątkowego komentarza. Na pewno potencjalny niebezpieczny wpływ książek o zjawiskach nadnaturalnych (i takichże zainteresowań) istnieje i wg mojego doświadczenia życiowego (i wiedzy zdobytej z książek) opisane w artykule wydarzenia, które stały się udziałem Autora bloga w 99% NIE były przypadkowymi zbiegami okoliczności a właśnie następstwem realizacji jego zainteresowań szeroko pojętym Nieznanym. Od siebie dodam, że istnieje także nie poruszany wyżej POZYTYWNY wpływ niektórych książek o Nieznanym, zwłaszcza o tematyce nazwijmy to mistycznej (i przez analogię zapewne pozytywny wpływ odnośnych zainteresowań, choć tego już trudniej dowieść). Czytając np. dzieła św. Jana od Krzyża, Tomasza Ludwika Mertona, czy choćby "Dzienniczek" św. Faustyny Kowalskiej, można bowiem niekiedy nawet bezpośrednio i namacalnie wejść w kontakt z opisywanymi tam rzeczywistościami w sposób bardzo znacznie przewyższający proste zrozumienie tekstu. To coś w rodzaju całościowego mentalnego "wstawienia" czytającego w opisywaną w danym miejscu tekstu rzeczywistość; kto to miał, będzie wiedział o czym piszę bo trudno to krótko oddać. Natknąłem się także na informacje, że niektórym zdarza się to przy czytaniu Biblii. Poza tym, podobnie jak przy opisach zjawisk potencjalnie negatywnych (o czym jest w komentarzach), pod wpływem tego rodzaju pozytywnych lektur także potrafią się dziać w życiu (już poza samym czytaniem) sytuacje analogiczne do tych, o których się wcześniej czytało (doznałem tego samemu, ale boję się opisywać te przykłady, które akurat mi się przypominają).
OdpowiedzUsuńNa zakończenie jeszcze pewna uwaga - z pewnym zdziwieniem zauważyłem, że po kliknięciu w słowo "Ouija" kończące drugi akapit tekstu (i napisane innym kolorem niż reszta) przechodzi się na stronę Allegro oferującą właśnie tablice Ouija i inne okultystyczne akcesoria (jest tu nawet "tatuaż satanistyczny"!); o zalewie tego rodzaju materiałów wspomina w komentarzu z 22 stycznia Tomek. Pozostaje mieć nadzieję, że wyedukowani Czytelnicy bloga zachowają należytą ostrożność i nie dadzą się wciągnąć :). Pozdrawiam Janek
Dziękuję za komentarz tak zgadzam się z tym co napisałeś a nawet słyszałem o książkach właśnie tych pozytywnych po których osoby powiedzmy były szczęśliwe lub w ich życiu cos pozytywnego się odmieniło więc zdecydowanie coś w tym jest. Niestety ja czy inne osoby, które chcą poznać naturę UFO czy innych fenomenów być może nieświadomie wystawiamy się na jakieś niebezpieczeństwo, które pojawia się dopiero później. Osobiście ja nie miałem żadnych problemów po czytaniu różnych książek jak wiele innych osób może tutaj akurat mnie to omija lub ‘’ktoś’’ mnie chroni ;) Jeśli miałbyś ochotę chętnie poznałbym co przeżyłeś czytając tego typu literaturę ale nie chcę naciskać sam zdecyduj. Fakt z tą tabliczką zaraz zmienię nawet tego nie zauważyłem szczerze że można tam wejść pozdrawiam
UsuńPrawdopodobnie przez takie "zaglądanie w otchłań" mój brat zaginął bez śladu, też się interesował zjawiskami paranormalnymi, od UFO po zjawiska nadprzyrodzone. Zbierał i czytał wszystko co mu wpadło w ręce, aż zniknął bez śladu w 1996r w biały dzień, na terenie nieistniejącej już dzisiaj Jednostki Wojskowej CSRR Jelenia Góra w której był oficerem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informacje czy możesz jakoś opisać tą historie czy media informowały o tym bardzo przykra sprawa naprawdę.
UsuńWitam. W poniedziałek 11 marca 1996r brat wyszedł jak codzień do pracy, pojawił się w CSR Jelenia Góra (nieistniejąca już J.W) i zniknął kiedy poszedł na obchód. Sprawa została zamieciona pod dywan, Wojsko stwierdziło że uciekł za granicę (co jest niemożliwe skoro na wejściu/wyjściu musiał pokazywać przepustkę, a na dyżurce momentu wyjścia nie odnotowano), wszystko zostało objęte klauzulą tajności (jak to w Wojsku) więc nie było żadnych informacji w mediach. Do dzisiaj nie ma po nim śladu, a żadnych nowych informacji nie możemy uzyskać nawet jako rodzina, bo sprawa dotyczy terenów Wojskowych i oficera regularnej Armii. Przed zniknięciem zbierał i czytał wszelkie możliwe materiały na temat UFO, duchów, kryptyd itp. rozmawiał z pilotami wojskowymi na temat niezidentyfikowanych obiektów latających, szukał nawiedzonych miejsc itp. aż pewnego feralnego dnia zniknął bez śladu. Może faktycznie coś jest w tym powiedzeniu o patrzeniu w otchłań. Pozdrawiam.
UsuńFaktycznie bardzo dziwna sprawa a WP podało kiedy go ostatni raz i gdzie widzano jacyś świadkowie, nie miał problemów z kolegami przełożonymi może był dla kogoś nie wygodny ? Czy znasz do jakich informacji dotarł odnośnie pilotów i UFO ? Z góry dzięki za inforacji jeśli możesz napisz do mnie na meila arekmiazga@gmail.com
UsuńArkadiuszu, brat był do rany przyłóż i napewno nie by z nikim skonfliktowany (nawet z żoną), zwykli "szweje" go bardzo lubili, koledzy "z pracy" i kadra tak samo. Ostatni raz był widziany kiedy wyszedł z Kompanii Dowodzenia na obchód po szkółce (bo CSR Jelenia Góra to była szkółka podoficerska i radiotechcośtam - radary szwejów) prosta droga bez kluczenia (wiem, bo nie raz tam u niego byłem), dotarł na pierwszą kompanię, drugą, trzecią.. do ósmej już nie dotarł, biały dzień, poniedziałek (nie leniwy weekend) i zniknął bez śladu. Fakt, miał tam jakieś swoje bazgroły w opasłym zeszycie z tych rozmów z pilotami i wycieczek w dziwne miejsca, ale bratowa to chyba wyrzuciła lata temu, albo jeszcze ewentualnie mogą być u naszej matki, ale u niej będę najwcześniej w maju żeby móc przeszukać (niestety starsza kobieta sama nie poszuka) piwnicę i strych, a z bratową kontakt się urwał lata temu (wcale jej się nie dziwię po takiej traumie). A generalnie to jego przygoda (a w sumie nasza, tyle że ja za wiele z tego nie pamiętam bo byłem kajtek) z "nieznanym" zaczęła się na wakacjach u naszych dziadków z Gdańska kiedy byliśmy na wakacjach za małolata. Wtedy, będąc z chłopakami od dziadków z bloku na codziennym poszukiwaniu przygód (a mieliśmy wtedy, ja 7, Adam 11 lat) zapuściliśmy się w Trójmiejski Park Krajobrazowy na "naszą" polanę i zobaczyliśmy "coś". Jak pisałem wcześniej ja coś tam, ale nie za wiele ze względu na wiek pamiętam, ale brat często o tym wspominał. Ale pamiętam polanę w lesie, bardzo jasne ale nie oślepiające (jak w świeczce) światło (czerwone, chyba niebieskie/zielone i biel), trzy - cztery wysokie (chyba szare/brązowe, ale pewności nie mam), strasznie chude postacie z (to akurat pamiętam wyraźnie nie wiem czemu) czterema palcami u każdej ręki. Tyle, że te palce były inne niż u ludzi, dłuższe, cienkie i zginały się inaczej niż u nas, pamiętam duże czarne oczy, cienkie usta z naprawdę malutkimi zębami (brak mi porównania, ale gdybym miał strzelać to jak u drobiu), nos jak nie wiem, coś podobnego jak mają foki, takie dziury które zatyka kawałek skóry kiedy oddychają. Kiedy to zobaczyliśmy, a poza mną i bratem było jeszcze dwóch kolegów od dziadków z bloku, to uciekliśmy w panice. Tyle, że jak wyszliśmy szukać przygód była 10:00 może 11:00 (były inne czasy jak teraz, więcej spędzaliśmy na dworze niż w domu), od bloku do polany jest może z kilometr, natknęliśmy się na to zjawisko zaraz po dotarciu na miejsce (może z godzina od wyjścia - jak to poszukiwacze przygód, muszą w każdą dziurę po drodze zajrzeć, każdego kamienia kopnąć) a do domu dotarliśmy o 17:00 - 18:00 i jeszcze zebraliśmy zjebki od dziadków że się tak długo szwędamy. Nikt nam nie chciał wierzyć że nam znikło parę godzin z życiorysu, więc później nie poruszaliśmy tego tematu żeby z siebie nie robić głupków. No ale Adam się nakręcił na takie rzeczy, ja (jak pisałem wcześniej) za wiele nie pamiętam z całej histori, a koledzy (byli bardziej w wieku brata) - jeden się powiesił jak miał 13-15 lat, drugi dźgnął własną matkę nożem i siedzi w więzieniu. Jeśli mnie się uda znaleźć zapiski brata u matki w domu, to postaram ci się wysłać skany mailem (ale naprawdę nie obiecuję). I generalnie nie lubię o tym opowiadać, o "kontakcie" u dziadków na leśnej polanie i o zaginięciu Adama, bo czuję że ludzie traktują mnie jak wariata (w sumie sam bym tak myślał gdyby to nie dotyczyło mojej osoby), więc domyślam się że takich opowieści gdzieś zamkniętych w sobie jest pewnie więcej i może dzięki mojej relacji ktoś spróbuję się otworzyć i opowiedzieć co go spotkało. I jeszcze jedno, jest jedna rzecz która często mnie nawiedza, czy to w snach, czy na jawie, czarniejsza niż czerń spirala która się kręci w lewą stronę i zapach którego nie idzie określić (a czuć go nawet przez sen) i te wielkie czarne oczy. Dobra, kończę bo ty też mnie zaraz do psychiatry wyślesz. Pozdrawiam i odezwę się na maila jeśli uda mnie się zapiski brata znaleźć u matki.
UsuńWitaj diękuję za kolejną porcję informacji oczywiście że rozumiem twoje obawy, ale uwierz miałem kontakty z setkami osób, którym przytrafiło się coś nietypowego wieć tutaj nie musisz sie obawiac. To rzeczywiście mega dziwne co stało się z twoim bratem nawet nie chcę sobie myśleć co przeżywała żona i cała rodzina. Ciekawe jakim tropem poszli z WP może cos wiedzą ale nie chcą mówić ? Powiedz mi w którym roku miało miejsce to zdarzenie z postaciami jesli miałbyś ochotę chciałbym ten wątek rozwinąć ale juz na maila jesli sie zgodzisz oczywiście będę bardzo wdzieczny za zapiski brat dziękuję z tej strony za zaufanie pozdrawiam ;)
UsuńWitam ponownie Arkadiuszu. Akcja z postaciami na "naszej" polanie miała miejsce w wakacje 1980r (przełom lipca i sierpnia) bo jak pisałem wczesniej miałem wtedy siedem lat, a w tym roku kończę czterdzieści dziewięć. Wojsko do dzisiaj nie podaje żadnych informacji na temat Adama, pisaliśmy nawet do Ministra Obrony Narodowej, ale też nam nic nie pomógł niestety. A jak mnie się uda znaleźć zapiski brata u matki, to albo ci wyśle skany mailem, albo postaram się z tobą spotkać na żywo, ale jak już pisałem to najwcześniej w maju bo jestem związany kontraktem na platformie wiertniczej (dlatego tak późno odpisuję) i dopiero w maju będę w Polsce. Pozdrawiam serdecznie ciebie i wszystkich czytelników.
UsuńWitaj i dziękuję za Twój odzew czy przy czasie opisałbyś mi bliżej to zdarzenie na polanie na meila ? Jasne rozumiem gdybyś zapomniał to chętnie bym sie przypomniał na meila lub może daj jakiś kontakt. Tak nie może byc że człowiek znika na wieki w jednosce WP a oni nic nie robią i nawet nie udzielają info bardzo nurtuje mnie ta sprawa. Pozdrawiam i życze dobrego dnia ;)
UsuńŚwietny materiał ,jeżeli to możliwe to oby więcej takich .Zdrawiam
OdpowiedzUsuńDziekuję oczywiście pomyślę nad podobnymi pozdrawiam ;)
UsuńWitaj Arku
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat , tu podsyłam link z filmem opisującym podobne zdarzenie jakie spotkało jasnowidza Jackowskiego z Człuchowa, warto posłuchać ..
https://www.youtube.com/watch?v=26iJXsQYTmM
pozdrawiam Jarek i Monika
Dziekuję bardzo za materiał bardzo ciekawe rzeczywiście pozdrawiam Was serdecznie ;)
Usuńp Arkadiuszu ja zaczytuje sie pana ksiazkami i na razie dzieki BOGU NIE DOZNALAM ZADNYCH NIEPOKOJACYCHPRZEZYC MOZE JEDYNIE PEWIEN LEK MAM PANA JEDNA KSIAZKE NIE MOGE ZDOBYC UFO NA PODKARPACIU POZDRAWIAM SERDECZNIE lidia
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze a co do wspomnianej ksiażki mam jedynie w pdf jeśli Panią interesuje pozdrawiam
UsuńTak się złożyło że wiosną 1998 roku byłem w Szkole Podchorążych Rezerwy w CSR Jelenia Góra. Poznałem kilku zawodowych oficerów, w większości w porządku ludzie. Nigdy nikt nie wspomniał nawet o żadnym zaginionym oficerze. Pamiętam że była dziura w płocie niezbyt pilnowana (od strony poligonu w kierunku rzeki Bóbr) i dało się bez problemu opuścić teren jednostki bez przechodzenia przez dyżurkę. Pamiętam też sobotnio-niedzielne wypady w Karkonosze. Granica z Czechami też nie była zbyt pilnowana. Przechodziliśmy kiedyś przez nią w kilka osób w nocy w górach żeby zejść do Harrahova i nie widzieliśmy żadnych patroli. Pamiętam też jak kolega raz kupił pełny wielki plecak piwa w czeskim sklepie i bał się że go nie przepuszczą z nim na przejściu więc bezczelnie skręcił tuż przed przejściem na drogę dla pograniczników biegnącą wzdłuż granicy. Po czym uszedł kilkaset metrów i przeszedł przez las na taką samą drogę po polskiej stronie omijając w ten sposób przejście drogowe w Jakuszycach. Nikt się nie przyczepił a było to jeszcze 6 lat przed przystąpieniem do UE i granicę wolno było przekraczać tylko z paszportem. Podsumowując: nikt nigdy nie wspominał o zaginięciu żadnego oficera a z opuszczeniem terenu jednostki i przekroczeniem najbliższej granicy nie było większych problemów.
OdpowiedzUsuńA jednak z informacji komentującej powyżej osoby co innego wynika zresztą jeśli to tajemnica to nikt o tym woli nie wspominać dziwne to że wg. info żadne media o tym nie wspominały to juz samo w sobie jest dość zastanawiające
UsuńTemat niestety jest realny, sama doświadczyłam. Sprawa dotyczy nie tylko książek stricte okultystycznych czy ezoterycznych, ale też może dotyczyć powieści, kryminałów, kolorowych książek o magii czy nawet gazet.
OdpowiedzUsuńSwego czasu kupiłam w empiku książkę o magii pełną pięknych ilustracji obłożoną zaklęciem - szczęściem mam znajomego egzorcystę, który książkę oczyścił.
Książka broiła w pokoju, sprowadzając na mnie złe samopoczucie. Owinęłam ją w folię aluminiową, co przyblokowuje oddziaływanie negatywne. Trzeba było potem jeszcze okadzić pokój.
Kiedyś też kupiłam na Allegro archiwalny numer Nexusa, który okazał się bardzo negatywny. Skserowałam, wyrzuciłam.
Czasem negatywna jest sama okładka, środek jest ok.
Tak, publikacja może być portalem i wyzwalaczem dla pewnych energii.
Dziękuję za komentarz czy w Pani przypadku było coś bardzo wybitnie, że tak ujmę przerażającego ?
UsuńPanie Arku,
Usuńnie. Jestem, można powiedzieć, już przyzwyczajona do pewnych rzeczy. Najbardziej ubolewam nad czasem straconym na dochodzenie, co negatywuje i potem na oszyszczanie mieszkania.
Kiedyś też pamiętam, że coś klepało mnie w nogi - na granicy snu i czuwania. A byłam wówczas zawsze sama w domu. Na dworzu było już jasno, była to godz. 8.00-9.00. To wyglądało tak, jakby jakiś niewidzialny żartowniś, chochlik udawał, że moje stopy to perkusja. Nie wchodził jednak wyżej, na brzuch ani na klatkę piersiową. Bębnił, a potem uciekał. Nie wiem, skąd to przyszło.
Wystarczyło wydymić raz mieszkanie - i po sprawie.
Naprawdę, nie bójcie się tak tych zjawisk - jako świadome istoty duchowe macie prawo stawiać granice, bronić siebie i swojej przestrzeni, pogonić to całe "towarzystwo". Strach tu nie jest dobrym doradcą. Zawsze można w modlitwie prosić Boga i Wyższe Jaźnie o pomoc, oczyszczenie, o wskazówki, jak postąpić.
Dokładnie strach tylko wg. mnie przyciąga ich do nas, że tak ujmę może to dal nich jest jak dla człowieka kawior słyszałem juz wiele podobnych analogi. Jednej osobie która doświadczała tego typu zjawisk mówiłem nie bój się bo strach tylko ich inicjuje i miałem rację kiedy np modliła się do Boga Jezusa wszystko było ok pozdrawiam serdecznie
UsuńPanie Arku,
OdpowiedzUsuńdokładnie tak. Więcej zaufania do siebie. My jesteśmy inkarnowani na tej planecie, również mamy prawo tu być, nie tylko te istoty. Mamy glejt od Boga, by tu żyć i uczyć się, doświadczać w spokoju, harmonii, radości. Możemy to wybrać i do tego dążyć. Niestety jest to zakłócane, ale względny porządek można wprowadzić. Wymaga to czasu, wysiłku, ale jest możliwe.
Ponadto w swoim np. przypadku nie widzę specjalnie sensu w wyrzucaniu książek, przedmiotów ezoterycznych, porzucaniu zainteresowań duchowych, skoro wszechświat, Bóg, istoty astralne wiedzą, że jestem zainteresowana nieznanym od wielu, wielu lat. Już po takim czasie nie zamierzam chować głowy piasek. Już się nie cofnę ani nie wyprę pewnych rzeczy, że kocham nieznane, że mam silnego Urana w horoskopie, że jestem inna niż wszyscy oraz że będę dalej drążyć tematykę nieznanego. Już z tej drogi nie mogę zawrócić do materii, do wcześniejszych etapów rozwoju.
Krok w tył mogą dać początkujący, którzy niechcący w coś wdepnęli, nie potrafią sobie poradzić, a nie mają opiekuna. Dla takich osób jak ja jest już za późno.