Brytyjski pisarz Anthony Peake w rozmowie z Piotrem Cielebiasiem z portalu INFRA omawia najnowsze odkrycia z dziedziny neurologi oraz fizyki w kontekście śmierci, i wskazuje, że nasza świadomość nigdy nie umiera i żyje nadal tyle, że w innym wymiarze.
Niedawno zrobiło się głośno o
uczonych z projektu AWARE, którzy ustalili, że świadomość działa mimo
zerowej aktywności mózgu. Czy doznania z pogranicza śmierci pokazują, co
czeka nas po "drugiej stronie"?
Moje podejście do doświadczeń śmierci (ang.
near-death experiences, NDE) jest odmienne od tego, które prezentują
inni autorzy. Moim zdaniem zbyt długo skupiano się na próbie
udowodnienia realności NDE, nie zajmując się badaniem tego, czego
właściwie ludzie doświadczają w chwili śmierci. Przykładowo, badania
projektu AWARE skoncentrowały się na szukaniu dowodów, iż świadomość
może przetwarzać informacje, gdy organizm jest na krawędzi życia i kiedy
nie wykrywa się już aktywności mózgowej. Mimo to finalny raport tego
programu nie zawiera na to żadnych konkretnych dowodów.
Nie oznacza to jednak, że NDE nie są realne -
wręcz przeciwnie. Opowieści tych, którzy obudzili się ze śmierci
klinicznej, występują we wszystkich kulturach i są do siebie podobne.
Relacje ludzi, którzy wyszli wtedy poza ciało, a potem trafnie opisali,
co się wokół nich działo udowadniają, że mózg nie jest siedliskiem
świadomości, a jedynie jej modulatorem, procesorem albo - mówiąc
dokładniej - rodzajem pośrednika między nią a światem zewnętrznym.
Chce pan jednak wiedzieć, czy doświadczenia
NDE są dowodem na istnienie zaświatów. Musimy tu być bardzo ostrożni.
Terminy "zaświaty" lub "życie pośmiertne" sugerują, że po zgonie
trafiamy do wymiaru, który jest umiejscowiony gdzieś w czasie. Innymi
słowy, chodzi o to, że większość osób uznaje, że po śmierci linia życia
ciągnie się dalej. Moim zdaniem nie możemy o tym mówić, ponieważ dla
umierającego zmianie ulega przede wszystkim czas. Nie ma już "przed" ani
"po", a świadomość oderwana od ciała wchodzi w wymiar pozaczasowy,
jakiego nie znamy.
Gdzie znajduje się ów wymiar, do którego trafiamy po śmierci? Co znaczy, że jesteśmy wtedy "wyrzucani" poza czas?
Zwróćmy uwagę na słowo "przetrwać". Sugeruje
ono, że śmierć to traumatyczne wydarzenie, kiedy ciało gaśnie, a
świadomość w jakiś "magiczny" sposób przenosi się do transcendentalnego
wymiaru. Jednak, moim zdaniem, dzieje się wtedy coś innego i przepływa
ona do innej czasoprzestrzeni. Posłużę się przykładem. Kultowy
amerykański pisarz science fiction, Philip K. Dick, stworzył ideę "czasu
ortogonalnego" - linii czasu, która przecina pod kątem prostym nasz
czas.
Żeby to lepiej zrozumieć, na chwilę
zatrzymajmy się przy naszym rozumieniu czasu, jakie towarzyszy nam w
każdym momencie życia. Przyszłość to coś, co dopiero nas czeka, dlatego
jej jeszcze nie ma. Przeszłość też nie istnieje, a jedyne, co "jest", to
tak naprawdę chwila obecna, która przekształca przyszłość w przeszłość.
Nie mamy pojęcia, ile tak naprawdę trwa "teraz", ale logika wskazuje,
że bardzo krótko. Nauka informuje, że najmniejsza jednostka czasu to
tzw. czas Plancka - czyli czas potrzebny fotonowi do pokonania długości
Plancka - najmniejszej znanej długości w sensie fizycznym. W tej skali
czas załamuje się i nie płynie stale. Każdy "kwant" czasu, każda chwila,
nie ma bezpośredniego kontaktu z drugą chwilą. My doświadczamy jednak
czasu, który łączy nieistniejącą przeszłość z przyszłością, której też
nie ma. Ten czas również może nie istnieć. Bo gdzie on jest?
Moim zdaniem w momencie śmierci świadomość
przenosi się właśnie do innego czasu. Z tamtej perspektywy może ona
postrzegać wszystko przez pryzmat "bezczasu". Tę koncepcję próbowali
pokazać twórcy filmu "Interstellar", przedstawiając czas ortogonalny
jako piąty wymiar. Uważam, że przebywający tam zmarli mogą obserwować
nas w naszej czasoprzestrzeni i kontaktować się z nami, jeśli zechcą.
Przedstawiłem tę koncepcję w książce pt. "Labirynt czasu", która nie
została wydana po polsku.
Ważną rolę w pana systemie odgrywa także
niełatwa koncepcja "oszukiwania Charona". Jej nazwa odwołuje się do
mitologii greckiej. W dużym skrócie zakłada ona, że nasza świadomość
jest elementem funkcjonującym w rzeczywistości wielu światów - wymiarów.
Pana zdaniem życie nigdy się nie kończy i nie ma zaświatów znanych z
religii. Umierając, rozpoczynamy to samo życie na nowo, tyle że w innym
wymiarze i czasie…
Pod tą nazwą kryje się moja hipoteza
odnośnie tego, co dzieje się ze świadomością w momencie śmierci. Została
ona zaprezentowana po raz pierwszy w artykule naukowym, jaki w 2004 r.
napisałem dla "Journal of Near-Death Studies". Stała się ona również
podstawą mojej pierwszej książki "Czy istnieje życie po śmierci", która w
2007 r. została wydana w Polsce.
Model ten opiera się na rozumieniu czasu, o
którym mówiłem wcześniej. Na początku trudno było mi uwierzyć, że
świadomość może istnieć poza mózgiem. Pojmowałem ją jako wytwór
zachodzących w nim procesów chemicznych. Gdy one ustają, kończy się
świadomość. Z drugiej strony byłem świadom istnienia ogromnej ilości
relacji ludzi, którzy doświadczyli NDE. Bez wątpienia w ich doznaniach
coś tkwiło.
"Oszukiwanie Charona" to model, zgodnie z
którym świadomość po śmierci ciała może trwać, wypadając poza czas. Dla
ludzi przebywających w czasie linearnym zmarły przestaje jednak istnieć
biologicznie. W koncepcji tej oparłem się o dwa elementy wspominane
najczęściej przez osoby, które stanęły na progu śmierci. Pierwszy to
tzw. film z życia, drugi to wrażenie spowolnienia czasu.
Ludzie doświadczający śmierci klinicznej
donoszą, że oglądali wydarzenia ze swojego życia w przyspieszonym
tempie, czasami z perspektywy osoby trzeciej. Wielu podkreślało, że
czuło przy tym każdą emocję i mogło skupić się na dowolnym szczególe.
Mówiąc inaczej, w tych kilka chwil przeżywali oni jeszcze raz całe
życie. Wrażenie spowalniającego czasu jest również bardzo częste -
sekundy przeciągają się wtedy na godziny. Zdarzały się przypadki, kiedy
świadkowie NDE twierdzili, że z ich punktu widzenia doświadczenie
śmierci trwało lata, natomiast normalnie mijało zaledwie kilka chwil.
Badając chemię mózgu, odkryłem, że w stanach
ekstremalnego napięcia organ ten dosłownie zalewa kwas glutaminowy
(pojawiający się także w czasie gorączki), który odpowiada za wrażenie
spowolnienia czasu. Odnosząc się jednak do "filmu z życia"
zasugerowałem, że możliwe jest, iż podczas NDE dochodzi nie do iluzji,
ale przeżycia w realnym, choć innym od naszego czasie. Jeśli to prawda,
umierający na chwilę przed zejściem przeżywa swoje życie po raz drugi,
tyle że w innym wymiarze, a jego gasnący mózg to odbiera. Niewykluczone,
że ten proces nieustannie się powtarza. Dla osoby istniejącej w czasie
linearnym zmarły jednak odchodzi, ponieważ jego mózg przestał
funkcjonować. Właśnie w ten sposób symbolicznie oszukujemy Charona, nie
umierając i nie płacąc mu za przepłynięcie Styksu. Nigdy nie wchodzimy
do Hadesu.
To bardzo oryginalna koncepcja. Ale co czeka nas po śmierci? A może w ogóle żadnej śmierci nie ma?
Dokładnie. Śmierć zdarza się tylko w czasie
obiektywnym. Chodzi mi o czas współdzielony, który wszyscy odczuwamy
jako upływ sekund. Jednak umierający wchodzi w inny, piąty wymiar -
subiektywną formę czasu, gdzie "sekunda" może zawierać całe życiorysy.
Dowodem na to może być bardzo powszechne doświadczenie, znane ok. 70
procentom populacji, czyli déjà vu. Jest to wrażenie, że przeżywamy coś
po raz kolejny, np. kiedy odwiedzamy jakieś miejsce pierwszy raz, mając
jednocześnie poczucie, że już tam byliśmy. Wielu ludzi ma również trafne
przeczucia odnośnie tego, co nastąpi za chwilę. To tzw. prekognicja,
której nie da się wyjaśnić w ramach współczesnej nauki (bo jak
przewidzieć, że coś się dopiero stanie?). Próbuje to wyjaśnić mój model.
Déjà vu to tak naprawdę wspomnienia poprzedniego życia stymulowane
przez okoliczności danej chwili. Podsumowując, przechytrzywszy Charona,
nie doświadczamy śmierci. Przebywając w naszej linii czasu, doświadczamy
odejść innych, ale kiedy sami będziemy umierać, otworzą się dla nas
inne wymiary.
Jeśli zatem ludzka świadomość może
podróżować między wymiarami, to co sądzić o doświadczeniach ludzi,
którzy twierdzą, że zetknęli się z nimi w innych stanach świadomości?
Przez lata rozmawiałem z setkami ludzi,
upewniając się, że moja koncepcja jest prawdziwa. Trzy lata temu
napisałem książkę o doświadczeniach pozacielesnych (out-of-body
experiences, OBE). Początkowo uważałem, że są to halucynacje zrodzone
przez mózg, podczas których świadomość raczej "pogrąża się w sobie",
aniżeli wychodzi poza ramy rzeczywistości, w jakiej funkcjonujemy.
Używając terminu "halucynacja" nie mam jednak na myśli iluzji (ogólnie
uważam, że wszystko, czego doświadczamy to rodzaj halucynacji
wytworzonej przez mózg). Nie oznacza to jednak, że przeżycia w OBE są
nieprawdziwe. Chodzi raczej o to, że mają wymiar personalny.
W swojej książce zasugerowałem, że OBE
dotyczy eksploracji innych wymiarów, do których nie mamy świadomego
dostępu. To dlatego rzeczywistość opisywana przez ludzi doznających
projekcji astralnej wygląda nieco dziwacznie i jest inna od świata
realnego. Osoba doświadczająca OBE podróżuje przez wymiary, które leżą
blisko naszego. Okazuje się jednak, że istnieją przypadki, kiedy ludzie
opuszczają ciało i podróżują po rzeczywistości, w której jesteśmy
osadzeni (mowa o tym w niektórych relacjach o NDE). Może to sugerować,
że wszystkie wymiary są tak naprawdę częścią "czegoś większego",
jakiegoś superprogramu. Temat prawdziwej natury naszej rzeczywistości
rozwijam w książce "Nieskończone pole umysłu".
Interesują też pana ludzie o szczególnych
uzdolnieniach. Przykładem jest Salomon Szereszewski - człowiek z
superpamięcią, genialny matematyk samouk Ramanudżan czy Philip K. Dick,
któremu poświęcił pan książkę, jaka niedługo ukaże się po polsku.
Dlaczego o Dicku, który ma wielu fanów także w naszym kraju, pisze pan
"człowiek, który pamiętał przyszłość"?
Dick jakimś cudem ocierał się o inne linie
czasu - coś, co nazwał czasem ortogonalnym. Idea ta opierała się na jego
własnych przeżyciach, w tym uświadomieniu sobie, że jest on w stanie
przewidywać przyszłe wydarzenia. Widział je m.in. podczas omamów
hipnagogicznych i hipnopompicznych (towarzyszących kolejno zasypianiu i
przebudzaniu się). W książce prezentuję wiele zaskakujących dowodów
m.in. na to, że Dick przewidział własną śmierć, że był żywym przykładem
potwierdzającym moje hipotezy, a o wielu sprawach wspominał w swoich
dziełach i zapiskach. Ogólnie polecam, by każdy, kto będzie czytał
"Ubika", miał w pamięci to, co mówię…
Czy w myśli Anthony’ego Peake’a jest miejsce na "duszę"?
Nie używam tego terminu, bo ma zbyt szerokie
konotacje religijne. Zamiast tego mówię o "daimonie" (z gr. geniusz,
głos bóstwa) - części naszej świadomości, która pamięta poprzednie życia
i używa tej wiedzy do wspierania części nas osadzonej w czasie
linearnym, którą nazywam "eidolonem" (z gr. idol, sobowtór). Większość z
nas to eidolony wierzące, że żyjemy tylko raz. Czasami zdarza się
jednak, że otrzymujemy "wiadomości" od ukrytego w nas daimona - łącznika
z innymi wymiarami. Przybierają one różne formy, ale zwykle są to
ostrzeżenia o przyszłych wydarzeniach w postaci przeczuć, wewnętrznych
głosów itp. Czasami mogą one materializować się jako wyższa jaźń czy
anioł stróż.
Daimon to część naszej świadomości, która
pamięta poprzednie życia i pomaga eidolonowi unikać niebezpieczeństw. To
jak z człowiekiem, który kieruje postacią w grze komputerowej i zna
planszę na tyle, by móc ukończyć misję. Grą jest w tym przypadku życie, a
my jesteśmy niczym bohater filmu "Dzień świstaka", choć zamiast w kółko
ten sam dzień, przeżywamy wiele żyć…
Źródło: http://strefatajemnic.onet.pl/ezoteryka/nigdy-nie-umieramy-twierdzi-brytyjski-pisarz/31fxz
Arek, z okazji świąt i nowego roku wszystkiego dobrego od Marcina K. Przyznam, że paleo, ufologia i w ogóle tajemnice świata zeszły na plan dalszy. Ale, to chyba nazywa się zmęczenie materiału.
OdpowiedzUsuńMarcin Kołodziej
Ostatnio na portalach katolickich jest przywoływany ciekawy przypadek Howarda Storma. Polecam przeczytać.
OdpowiedzUsuńhttp://www.katolik.pl/przedsmak-piekla-i-nieba,1040,416,cz.html
https://www.fronda.pl/a/profesor-ateista-odwiedza-pieklo-i-niesamowite-swiadectwo,45336.html
Howard będą po tamtej stronie miał możliwość zadawania rożnych pytań. I miedzy innymi zadał na temat UFO itp. (film poniżej). Polecam posłuchać i przeczytać wcześniejsze opis Jego przeżycia, daje to ciekawy obraz.
https://www.youtube.com/watch?v=SqhX6SptuO8
Dziękuję za życzenia Marcin i wzajemnie - u mnie jak widać coś się kręci, ale jak wiesz ufologia polska jest w kiepskim stanie i formie i chyba się to prędko nie zmieni.
OdpowiedzUsuńDziękuję zapoznam się z filmem ;) pozdrawiam