Współcześnie do lamusa odeszły klasyczne obserwacje CE-3, które niegdyś elektryzowały nie tylko badaczy, ale światowe media. Do dziś nie znamy przyczyny ''wygaśnięcia'' tego typu zdarzeń, możemy tylko spekulować co jest tego powodem lub zmianą systemu za którym ukrywa się zjawisko UFO ? Chciałbym zainteresować Czytelników ciekawym a mało znanym zdarzeniem typu CE-3 jakie wydarzyło się w Niemczech w miejscowości Langenargen w lutym 1977, które było dokumentowane przez badaczy z MUFON CES. Artykuł został przetłumaczony przez Arkadiusza Czaję za co serdecznie dziękuję.
Gmina Langenargen liczy ponad 5000 mieszkańców, leży na
północno-wschodnim brzegu jeziora Bodeńskiego i zalicza się do powszechnie
uczęszczanego kurortu. Dzielnica Bierkeller-Waldeck leży około 2
km. od centrum miasteczka i była w punkcie niezwykłych wydarzeń z
udziałem UFO w lutym 1977r.
Pierwsza obserwacja: dwa świecące światła nad jeziorem.
W nocy z 23 na 24 lutego 1977r. niebo było zachmurzone, księżyca nie było już widać a z wschodu wiał słaby wiatr. Lothar Schäfler, 27 letni pracownik kolei państwowych z Langenargen odwozi swojego przyjaciela 52 letniego gospodarza karczmy "Waldeck" Rudiego Grutsch'a do domu. Oboje spędzili wieczór w klubie "Magg" w Langenargen niedaleko stacji kolejowej by o 02 00 w nocy wracać do domu. Droga zajęła im parę minut, karczma "Waldeck" leży tylko 2 km. od baru. Podczas gdy pan Grutsch wysiadał z samochodu pan Schäfler który został w aucie zauważa na niebie coś świecącego ''Popatrz, co to jest tam u góry?'' zwraca uwagę. Dwa światła, jeszcze dość daleko ale ostro świecące, widać je dobrze pomiędzy wysokimi drzewami gdy zbliżają się bezpośrednio znad jeziora Bodeńskiego. Grutsch który w czasie II WŚ latał samolotem JU 52 a później jako spadochroniarz brał udział w bitwie o Afrykę oszacował początkową wysokość na około 100m. Wkrótce też Schäfler wysiadł z samochodu, zbliżające się światła miały kolor biało-niebieski, wyglądały że pochodzą z czegoś jak reflektory i były teraz tak mocne że Grutsch który nosi okulary musiał przysłonić oczy ręką. Schäfler stwierdził później że widział owalne zarysy obiektów, --czegoś takiego jeszcze nie widziałem-- stwierdził oszołomiony Grutsch. Oba obiekty zbliżają się bardzo szybko aż w odległości około 500m zatrzymały się i bez jakiegokolwiek ruchu przez 5 minut reflektorami przeczesywały okolicę, każdy z nich wyglądał większy niż helikopter typu "Sikorski". Świadkowie są zaskoczeni widowiskiem, ''Tysiąc lamp halogenowych byłyby jak płomyk świeczki w porównaniu z tym silnym światłem-- powiedział później Grutsch. Schäfler ocenił światło jako "jaśniejsze niż słońce, kolorem raczej jak lampa błyskowa albo reflektor halogenowy". Ponadto w czasie służby wojskowej był zaznajomiony z helikopterami -- Helikoptery "Aluette" nie mają tak silnych reflektorów, tutaj obiekty wydawały odgłos gwizdu.''
Pierwsza obserwacja: dwa świecące światła nad jeziorem.
W nocy z 23 na 24 lutego 1977r. niebo było zachmurzone, księżyca nie było już widać a z wschodu wiał słaby wiatr. Lothar Schäfler, 27 letni pracownik kolei państwowych z Langenargen odwozi swojego przyjaciela 52 letniego gospodarza karczmy "Waldeck" Rudiego Grutsch'a do domu. Oboje spędzili wieczór w klubie "Magg" w Langenargen niedaleko stacji kolejowej by o 02 00 w nocy wracać do domu. Droga zajęła im parę minut, karczma "Waldeck" leży tylko 2 km. od baru. Podczas gdy pan Grutsch wysiadał z samochodu pan Schäfler który został w aucie zauważa na niebie coś świecącego ''Popatrz, co to jest tam u góry?'' zwraca uwagę. Dwa światła, jeszcze dość daleko ale ostro świecące, widać je dobrze pomiędzy wysokimi drzewami gdy zbliżają się bezpośrednio znad jeziora Bodeńskiego. Grutsch który w czasie II WŚ latał samolotem JU 52 a później jako spadochroniarz brał udział w bitwie o Afrykę oszacował początkową wysokość na około 100m. Wkrótce też Schäfler wysiadł z samochodu, zbliżające się światła miały kolor biało-niebieski, wyglądały że pochodzą z czegoś jak reflektory i były teraz tak mocne że Grutsch który nosi okulary musiał przysłonić oczy ręką. Schäfler stwierdził później że widział owalne zarysy obiektów, --czegoś takiego jeszcze nie widziałem-- stwierdził oszołomiony Grutsch. Oba obiekty zbliżają się bardzo szybko aż w odległości około 500m zatrzymały się i bez jakiegokolwiek ruchu przez 5 minut reflektorami przeczesywały okolicę, każdy z nich wyglądał większy niż helikopter typu "Sikorski". Świadkowie są zaskoczeni widowiskiem, ''Tysiąc lamp halogenowych byłyby jak płomyk świeczki w porównaniu z tym silnym światłem-- powiedział później Grutsch. Schäfler ocenił światło jako "jaśniejsze niż słońce, kolorem raczej jak lampa błyskowa albo reflektor halogenowy". Ponadto w czasie służby wojskowej był zaznajomiony z helikopterami -- Helikoptery "Aluette" nie mają tak silnych reflektorów, tutaj obiekty wydawały odgłos gwizdu.''
Gdyby to był helikopter to obudziłby
całą okolicę dziwił się. Obiekty najpierw stały nieruchomo by potem
powoli zbliżać się do siebie aż wyglądało że się dotykają. W tym momencie
świadkowie zauważają dwa przejeżdżające samochody, kierowcy na pewno
widzieli dziwne światła, późniejsze poszukiwania tych kierowców nie
przyniosły pozytywnego rezultatu. Mężczyznom odebrało dosłownie mowę, nagle
obiekty znikają jakby ktoś wyłączył światło. Grutsch spogląda
automatycznie na zegarek który pokazuje podobno godzinę 2.10. Trudno powiedzieć
czy świadkowie nie ulegli halucynacji, także wypity alkohol mógł
grać tutaj rolę, Schäfler wypił 4-5 kieliszków wina co później potwierdził test
wykonany przez policję, test wykazał wartość 0,3% alkoholu w krwi
co oznacza że był ogólnie trzeźwy.
Druga obserwacja: obiekty nad karczmą "Waldeck"
Krótko po 2.30 Grutsch pożegnał kolegę, gospodarz wchodzi tylnym wejściem
do domu, zamyka za sobą drzwi na klucz. W momencie gdy chciał wejść schodami na na piętro,zauważa przez okno na parterze pojawiające się obiekty. Tym razem
nadlatują z północnego wschodu i wyglądają że są już bardzo blisko. Grutsch
szacuje że są nie dalej niż 150m i na wysokości około 50 do 60 metrów.
Obiekty mają po cztery reflektory które są skierowane w ogródków
sąsiadów, rozświetlają tak mocno że niektóre ściany domów stają się
czarnymi cieniami. Gospodarz podchodzi do okna na parterze. Gdy
znajduje się pół metra od okna czuje nagle, że nie umie się poruszać, chciał
zawołać do Schäflera ale nie zdołał nawet wydobyć głosu. Później powiedział, że
potrafił jedynie myśleć " to niemożliwe, to naprawdę
niemożliwe....to już po nas" kołatało mu w głowie.
Zdjęcia z dokumentacji MUFON CES w trakcie wizji w terenie
Druga obserwacja: obiekty nad karczmą
"Waldeck"
Krótko
po 2.30 Grutsch pożegnał kolegę, gospodarz wchodzi tylnym wejściem do domu,
zamyka za sobą drzwi na klucz. W momencie gdy chciał wejść schodami na piętro ,
zauważa przez okno na parterze pojawiające się obiekty. Tym razem nadlatują z
północnego wschodu i wyglądają że są już bardzo blisko. Grutsch szacuje że są
nie dalej niż 150m i na wysokości około 50 do 60 metrów. Obiekty
mają po cztery reflektory które są skierowane w ogródków sąsiadów,
rozświetlają tak mocno że niektóre ściany domów stają się czarnymi
cieniami. Gospodarz podchodzi do okna na parterze. Gdy znajduje się pół
metra od okna czuje nagle, że nie umie się poruszać, chciał zawołać do
Schäflera ale nie zdołał nawet wydobyć głosu. Później powiedział, że potrafił
jedynie myśleć " to niemożliwe, to naprawdę niemożliwe....to już po
nas" kołatało mu w głowie.
Jasne światła zbliżały się coraz bardziej, Grutsch zauważył że Schäfler biega po podwórzu i próbuje się ukryć za krzewami obok kuchni, potem znów powstaje i szuka innej kryjówki. W pewnym momencie widzi w kierunku w którym uciekł Schäfler coś jakby pojawiający się niewyraźny cień który przypomina cień małej beczki kołysającej się na boki. Zapytany później o czas trwania obserwacji -- Nie mogłem wcale oszacować czasu, to trwało za długo dla mnie, myślałem o Boże co tu się dzieje.
Jasne światła zbliżały się coraz bardziej, Grutsch zauważył że Schäfler biega po podwórzu i próbuje się ukryć za krzewami obok kuchni, potem znów powstaje i szuka innej kryjówki. W pewnym momencie widzi w kierunku w którym uciekł Schäfler coś jakby pojawiający się niewyraźny cień który przypomina cień małej beczki kołysającej się na boki. Zapytany później o czas trwania obserwacji -- Nie mogłem wcale oszacować czasu, to trwało za długo dla mnie, myślałem o Boże co tu się dzieje.
Po
bliżej nieokreślonym czasie obiekty znów zaczynają się zbliżać do
siebie, reflektory jakby łączyły się w całość aż z dwóch obiektów stał
się jeden -- najpierw było 8 reflektorów , potem sześć, potem
cztery, potem dwa i jeden. -- Proces złączenia się trwał kilka sekund , tego
widowiska nie mogłem pojąć-- powtarzał później Grutsch wielokrotnie. Po
złączeniu się obiektów w jeden , ten wyglądał teraz większy
niż przedtem. Bezpośrednio po tym gospodarz usłyszał brzdęk
tłuczonego szkła i wołanie o pomoc, teraz umie się znów
poruszać, biegnie do okna na pierwszym piętrze z nadzieją że
tam będzie miał lepszy widok. Kilka chwil spędził przed oknem by przejść cały
dygocząc do sypialni. Pani Grutsch obudziła się słysząc brzdęk
tłuczonej szyby, natychmiast pomyślała o włamaniu. Jej sąsiadka ,
pani Burkhart która nie posiada telefonu woła z sąsiedniego domu
przez okno by wezwać policję. Pani Gruts dzwoni na posterunek policji w
Friedrichshafen. Widząc męża który w stanie szoku szepcze że przeżył coś
niemożliwego zostawia go w sypialni a sama się ubiera i podąża do sąsiadki.
Nieznane
postacie.
Lothar
Schäfler w tym czasie przeżył chwile grozy: Chwilę po tym jak światła na niebie
znikły chciał wsiąść do samochodu gdy zauważył ponowne pojawienie
się świateł. Teraz to tylko jeden obiekt, za to bardzo blisko, obiekt
jest bardzo duży, mężczyzna doznaje uczucie strachu. Chce wywołać
Grutsch'a z domu i biegnie do tylnych drzwi ale te
są zamknięte na klucz, potem biegnie do głównego wejścia ale i te
drzwi są zamknięte. Schäfler relacjonuje: -- To były cztery wielkie
światła albo reflektory, wyglądały jakby dygotały. Obiekt wydawał bardzo wysoki
i przenikliwy ton o stałej mocy".
Schäfler biegnie wzdłuż muru domu i rzuca się w niskie krzaki przy płocie, światło zbliża się. Teraz już wszystko dookoła jest jasno oświetlone, mężczyzna nie czuje się pewnie w swojej kryjówce i biegnie do wejścia domu państwa Burkhart. Nagle słyszy krótki gwizd jednocześnie podmuch powietrza i znikąd pojawiają się za nim dwie nieznajome postacie.
Istoty mierzą 130 i 110 centymetrów wzrostu (jak później pokazało porównanie), chociaż przypominają ludzi , ich ręce jednak sięgają aż do kolan. Wyróżniają się wykręcone palce oraz kołnierz jak u harlekina koloru jasno zielonego, ponadto mężczyzna nie zauważa innego odzienia. Ich kolor skóry jest trochę jaśniejszy niż u człowieka. Głowy łyse i całkowicie okrągłe, usta dobrze widoczne. Uszy i nos niewidoczne, nie posiadają szyji. --Ich oczy tak jak u Chińczyków, skośne a zarazem duże--. Ten większy stoi około metra od mężczyzny, mniejszy tuż obok. Schäfler przypomina sobie --Patrzyłem na tych ludzi a oni na mnie, aż wreszcie nie wytrzymałem z strachu--. I chociaż nie było żadnego wrogiego gestu ze strony istot ani widocznej agresji, Schäfler wpadł w panikę i rzucił się w stronę drzwi wejściowych wrzeszcząc o pomoc. Drzwi są jednak zamknięte , wybija jedną z szybek, otwiera drzwi od środka i wpada na koryt arz. Nie ogląda się za siebie, gdy domownicy schodzą z piętra, postacie oraz światło obiektu znika.
Schäfler biegnie wzdłuż muru domu i rzuca się w niskie krzaki przy płocie, światło zbliża się. Teraz już wszystko dookoła jest jasno oświetlone, mężczyzna nie czuje się pewnie w swojej kryjówce i biegnie do wejścia domu państwa Burkhart. Nagle słyszy krótki gwizd jednocześnie podmuch powietrza i znikąd pojawiają się za nim dwie nieznajome postacie.
Istoty mierzą 130 i 110 centymetrów wzrostu (jak później pokazało porównanie), chociaż przypominają ludzi , ich ręce jednak sięgają aż do kolan. Wyróżniają się wykręcone palce oraz kołnierz jak u harlekina koloru jasno zielonego, ponadto mężczyzna nie zauważa innego odzienia. Ich kolor skóry jest trochę jaśniejszy niż u człowieka. Głowy łyse i całkowicie okrągłe, usta dobrze widoczne. Uszy i nos niewidoczne, nie posiadają szyji. --Ich oczy tak jak u Chińczyków, skośne a zarazem duże--. Ten większy stoi około metra od mężczyzny, mniejszy tuż obok. Schäfler przypomina sobie --Patrzyłem na tych ludzi a oni na mnie, aż wreszcie nie wytrzymałem z strachu--. I chociaż nie było żadnego wrogiego gestu ze strony istot ani widocznej agresji, Schäfler wpadł w panikę i rzucił się w stronę drzwi wejściowych wrzeszcząc o pomoc. Drzwi są jednak zamknięte , wybija jedną z szybek, otwiera drzwi od środka i wpada na koryt arz. Nie ogląda się za siebie, gdy domownicy schodzą z piętra, postacie oraz światło obiektu znika.
Małżeństwo
Burkhart którzy są bezpośrednimi sąsiadami państwa Grutsch, zeznało później że
około 3.30 nad ranem ktoś przez 15 minut dzwonił do ich drzwi. Było słychać
krzyki i wołanie o pomoc a potem odgłos tłuczonego szkła. Dopiero
po wybiciu szyby pani Burkhart powstała z łóżka ale bała się zejść
na dół, minęło 5-8 minut zupełnej ciszy. Ostrożnie doszła do okna i
zawołała sąsiadkę (pani Grutsch) by ta zadzwoniła na policję
ponieważ myślała o złodziejach.
W Friedrichshafen komenda policji kontaktuje się z radiowozem który jest najbliżej miejsca wydarzeń. W tym czasie małżeństwo Bukhart schodzi z piętra i widzi leżącego Schäflera na korytarzu z skaleczoną ręką. Gdy Schafler widzi gospodarzy pokazuje ręką na niebo --tam odlatują--. Oni jednak niczego na niebie nie potrafią zauważyć, Schäflera uważają albo za kompletnie pijanego albo że postradał zmysły. Wkrótce pojawia się policja. Około 4.00 poszkodowany trafił do szpitala gdzie opatrzono pocięte palce. Policja zmierzyła zawartość alkoholu w krwi i dziwi się że wynik to tylko 0,3 promila. O 5.00 matka Schäflera dowiedziała się od policji o zdarzeniu i zabrała go do domu.
W Friedrichshafen komenda policji kontaktuje się z radiowozem który jest najbliżej miejsca wydarzeń. W tym czasie małżeństwo Bukhart schodzi z piętra i widzi leżącego Schäflera na korytarzu z skaleczoną ręką. Gdy Schafler widzi gospodarzy pokazuje ręką na niebo --tam odlatują--. Oni jednak niczego na niebie nie potrafią zauważyć, Schäflera uważają albo za kompletnie pijanego albo że postradał zmysły. Wkrótce pojawia się policja. Około 4.00 poszkodowany trafił do szpitala gdzie opatrzono pocięte palce. Policja zmierzyła zawartość alkoholu w krwi i dziwi się że wynik to tylko 0,3 promila. O 5.00 matka Schäflera dowiedziała się od policji o zdarzeniu i zabrała go do domu.
Inni
świadkowie.
Następnego
dnia Schäfler opowiedział swojemu koledze o wydarzeniu, on sam czuje się
chory i niezdolny do pracy. Kolega namówił go żeby przeżycie opisać
w prasie by znaleźć innych możliwych świadków wydarzenia. W następnych dniach w
gazetach ukazują się dwie notatki o zajściu, zgłaszają się także
inni świadkowie, dwóch zostało przepytanych przez MUFON-CES osobiście, trzeci
swoją relację przekazał telefonicznie.
Niecałe 100m. od karczmy "Waldeck" mieszka rodzina Brielmaier, podczas kiedy pan Brielmaier spał nie słysząc absolutnie nic, jego żona idzie nocą do łazienki. Po powrocie do łóżka słyszy gwizd który pochodzi z zewnątrz, najpierw myśli o przelatującym samolocie, ale po dwóch minutach gwizd daje się słyszeć ponownie i głośniej, za głośno jak na samolot. Chwilę później słyszy krzyki, podchodzi do okna skąd ma dobry widok na szkołę i karczmę. Na lewo od domu państwa Grutsch niebo było jasno oświetlone, dolna część na różowo a górna na szaro-fioletowo, w środku było widać że kolory się mieszały. Kobieta kładła nacisk że inne budynki leżały w absolutnej ciemności, dziwiła się że inni sąsiedzi nic tej nocy nie zauważyli. --Najpierw słyszałam krzyki, potem tłuczone szkło, zaraz potem znikło światło, wszystko trwało około dwóch minut--.
Pies Brielmaierów jak i inne psy w sąsiedztwie zachowywały się tej nocy niezwykle cicho, ciszej niż zwykle. Przepytanie innych sąsiadów nie wniosło nic do sprawy, wszyscy spali, obudziły ich dopiero krzyki Schäflera.
Inny świadek , pan Brugger który mieszka półtora kilometra od miejsca zdarzenia, poszedł tego wieczoru już o 21.00 do łóżka, rano musiał wcześnie wstać. W środku nocy nagle się obudził, najpierw wystraszony pomyślał że zaspał do pracy ponieważ za oknem było tak jasno jak w ciągu dnia. Wyjrzał z okna: --Wyglądało jakby policja włączyła swoje wielkie reflektory. Było jaśniej niż na stadionie podczas meczu piłki nożnej-- Po spojrzeniu na zegarek zapamiętał jedynie że było po północy, ale dokładnej godziny nie zapamiętał.
Pan Wilhelm Mehr który mieszka 2 km. na wschód od karczmy przypomniał sobie że owej nocy o 0.45 powrócił samochodem do domu, po zaparkowaniu auta zauważył na niebie jasnobiałe , migające światło. Według jego oceny to nie mógł jednak być samolot, światło migotało co sekundę, odległość oszacował na 15-17 km, a wysokość około 5000m. Najpierw pomyślał że to jakaś gwiazda ponieważ obiekt stał nieruchomo na niebie. Jednak po krótkim czasie światło podniosło się do góry i ruszyło w jego kierunku z szybkością jak przeciętny samolot. --Nagle to coś odleciało w takim zawrotnym tempie jakby był to meteoryt, --pomyślałem że to nie do wiary, to niemożliwe--. By nie zostać wyśmianym pan Mehr nikomu wtedy nie wspomniał o swojej obserwacji. Wczesnym wieczorem 23 lutego pan Mehr zauważył dziwną rzecz: około 19.45 zanim opuścił dom usłyszał za oknem dźwięk przypominający gwizd, jak gdyby rakieta przeleciała obok domu. Zaraz potem było słychać uderzenie i brzęczące szyby w oknach. Spytał sąsiadów o przyczynę, ci nie mogli mu jednak pomóc w tej zagadce.
Niecałe 100m. od karczmy "Waldeck" mieszka rodzina Brielmaier, podczas kiedy pan Brielmaier spał nie słysząc absolutnie nic, jego żona idzie nocą do łazienki. Po powrocie do łóżka słyszy gwizd który pochodzi z zewnątrz, najpierw myśli o przelatującym samolocie, ale po dwóch minutach gwizd daje się słyszeć ponownie i głośniej, za głośno jak na samolot. Chwilę później słyszy krzyki, podchodzi do okna skąd ma dobry widok na szkołę i karczmę. Na lewo od domu państwa Grutsch niebo było jasno oświetlone, dolna część na różowo a górna na szaro-fioletowo, w środku było widać że kolory się mieszały. Kobieta kładła nacisk że inne budynki leżały w absolutnej ciemności, dziwiła się że inni sąsiedzi nic tej nocy nie zauważyli. --Najpierw słyszałam krzyki, potem tłuczone szkło, zaraz potem znikło światło, wszystko trwało około dwóch minut--.
Pies Brielmaierów jak i inne psy w sąsiedztwie zachowywały się tej nocy niezwykle cicho, ciszej niż zwykle. Przepytanie innych sąsiadów nie wniosło nic do sprawy, wszyscy spali, obudziły ich dopiero krzyki Schäflera.
Inny świadek , pan Brugger który mieszka półtora kilometra od miejsca zdarzenia, poszedł tego wieczoru już o 21.00 do łóżka, rano musiał wcześnie wstać. W środku nocy nagle się obudził, najpierw wystraszony pomyślał że zaspał do pracy ponieważ za oknem było tak jasno jak w ciągu dnia. Wyjrzał z okna: --Wyglądało jakby policja włączyła swoje wielkie reflektory. Było jaśniej niż na stadionie podczas meczu piłki nożnej-- Po spojrzeniu na zegarek zapamiętał jedynie że było po północy, ale dokładnej godziny nie zapamiętał.
Pan Wilhelm Mehr który mieszka 2 km. na wschód od karczmy przypomniał sobie że owej nocy o 0.45 powrócił samochodem do domu, po zaparkowaniu auta zauważył na niebie jasnobiałe , migające światło. Według jego oceny to nie mógł jednak być samolot, światło migotało co sekundę, odległość oszacował na 15-17 km, a wysokość około 5000m. Najpierw pomyślał że to jakaś gwiazda ponieważ obiekt stał nieruchomo na niebie. Jednak po krótkim czasie światło podniosło się do góry i ruszyło w jego kierunku z szybkością jak przeciętny samolot. --Nagle to coś odleciało w takim zawrotnym tempie jakby był to meteoryt, --pomyślałem że to nie do wiary, to niemożliwe--. By nie zostać wyśmianym pan Mehr nikomu wtedy nie wspomniał o swojej obserwacji. Wczesnym wieczorem 23 lutego pan Mehr zauważył dziwną rzecz: około 19.45 zanim opuścił dom usłyszał za oknem dźwięk przypominający gwizd, jak gdyby rakieta przeleciała obok domu. Zaraz potem było słychać uderzenie i brzęczące szyby w oknach. Spytał sąsiadów o przyczynę, ci nie mogli mu jednak pomóc w tej zagadce.
MUFON-CES
próbował jak najwięcej dowiedzieć się od ludzi mieszkających w sąsiedztwie,
jednakże inni zostali obudzeni dopiero przez krzyki i nie byli w
stanie zauważyć dziwnych świateł na niebie. W pobliskich koszarach
w Kempten znajdowała się jednostka radarowa, jednak jak wojsko zapewniało, nic
podejrzanego nie miało miejsca. Tak samo odpowiedzieli operatorzy z
lotniska w Zurychu. Także Jednostka policji która miała dobrze wyposażoną
centralę w radary, nie podała nic ważnego w tej sprawie. Kapitan Kotz
zapewnił że owej nocy nie było żadnych zakłóceń ani obserwacji, zapis
radaru nie pokazał nic szczególnego.
Kolega z którym pan Schäfler pracował opowiadał póżniej badaczom MUFON-u CES że Schäfler zjawił się do pracy "biały jak kreda", zachowywał się jakby myślami był gdzie indziej, parę razy wymiotował. Także przez następne dni trzeba było parę razy do niego mówić zanim zareagował, przy prowadzeniu samochodu wydawał się być nieobecny. Sześć miesięcy póżniej jeszcze sprawiał wrażenie innego człowieka, nie był taki radosny jak wcześniej, w ogóle dużo mniej mówił niż kiedyś.
Przeżycie wywarło na nim duże wrażenie, w pierwszych tygodniach cierpiał na bezsenność a gdy już udało mu się usnąć doznawał koszmarów sennych, niekiedy budził się zlany potem co mu się prędzej nie zdarzało.
Najbardziej zaprzątało mu głowę to że brakowało całej godziny i nie wiedział co się wtedy stało. Rudi Grutsch zeznał że wydarzenia miały miejsce o 2.10 i krótko po 2.30, jednak rodzina Bukhart twierdziła że do ich drzwi włamano się godzinę póżniej. Schäfler brał pod uwagę że to co się przez "zapomnianą" godzinę działo może gdzieś być w jego podświadomości i być może regresja hipnotyczna pomoże mu w uzyskaniu odpowiedzi.
Także pan Grutsch w pierwszych dniach był wyczerpany nerwowo, niekiedy czuł się nieprzytomny aż doszło do halucynacji, siedział wtedy na łóżku a na meblach siedzieli "mali muzykanci"
Jego sąsiad zauważył że w swojej gospodzie zachowywał się bardzo nerwowo chodząc z miejsca na miejsce, albo napełniał wiele kufli piwem chociaż było tam tylko kilku gości.
Ludziom grupy MUFON-CES którzy odwiedzili karczmę ukazał się jednak inny obraz, nie uwierzyli do końca zeznaniom Grutsch'a. --Ten człowiek za bardzo upiększa całe zeznanie a siebie podsuwa jako centrum wydarzeń, przesadnie wyróżnia siebie-- .
Grutsch twierdził że pomiędzy pierwszą a drugą obserwacją rozmawiał z dwojgiem ludzi o obserwowanym fenomenie czemu Schäfler zaprzecza, ten jednak nie chciał podać nazwisk rozmówców. Ponadto Grutsch wyrażnie potwierdzał że widział istoty na podwórzu, czym Schäfler znów był zaskoczony ponieważ przez te dni aż do przyjazdu ludzi MUFON-u , Grutsch o tym Schäflerowi nie wspomniał. Także wskazał inne miejsce pobytu obcych niż Schäfler, jego wypowiedź w prasie różniła się znacznie tej której udzielił badaczom. Grutsch miał szansę poddać się badaniom psychologicznym i w ten sposób uwiarygodnić swoje zeznania, lecz zrezygnował z tej możliwości.
Kolega z którym pan Schäfler pracował opowiadał póżniej badaczom MUFON-u CES że Schäfler zjawił się do pracy "biały jak kreda", zachowywał się jakby myślami był gdzie indziej, parę razy wymiotował. Także przez następne dni trzeba było parę razy do niego mówić zanim zareagował, przy prowadzeniu samochodu wydawał się być nieobecny. Sześć miesięcy póżniej jeszcze sprawiał wrażenie innego człowieka, nie był taki radosny jak wcześniej, w ogóle dużo mniej mówił niż kiedyś.
Przeżycie wywarło na nim duże wrażenie, w pierwszych tygodniach cierpiał na bezsenność a gdy już udało mu się usnąć doznawał koszmarów sennych, niekiedy budził się zlany potem co mu się prędzej nie zdarzało.
Najbardziej zaprzątało mu głowę to że brakowało całej godziny i nie wiedział co się wtedy stało. Rudi Grutsch zeznał że wydarzenia miały miejsce o 2.10 i krótko po 2.30, jednak rodzina Bukhart twierdziła że do ich drzwi włamano się godzinę póżniej. Schäfler brał pod uwagę że to co się przez "zapomnianą" godzinę działo może gdzieś być w jego podświadomości i być może regresja hipnotyczna pomoże mu w uzyskaniu odpowiedzi.
Także pan Grutsch w pierwszych dniach był wyczerpany nerwowo, niekiedy czuł się nieprzytomny aż doszło do halucynacji, siedział wtedy na łóżku a na meblach siedzieli "mali muzykanci"
Jego sąsiad zauważył że w swojej gospodzie zachowywał się bardzo nerwowo chodząc z miejsca na miejsce, albo napełniał wiele kufli piwem chociaż było tam tylko kilku gości.
Ludziom grupy MUFON-CES którzy odwiedzili karczmę ukazał się jednak inny obraz, nie uwierzyli do końca zeznaniom Grutsch'a. --Ten człowiek za bardzo upiększa całe zeznanie a siebie podsuwa jako centrum wydarzeń, przesadnie wyróżnia siebie-- .
Grutsch twierdził że pomiędzy pierwszą a drugą obserwacją rozmawiał z dwojgiem ludzi o obserwowanym fenomenie czemu Schäfler zaprzecza, ten jednak nie chciał podać nazwisk rozmówców. Ponadto Grutsch wyrażnie potwierdzał że widział istoty na podwórzu, czym Schäfler znów był zaskoczony ponieważ przez te dni aż do przyjazdu ludzi MUFON-u , Grutsch o tym Schäflerowi nie wspomniał. Także wskazał inne miejsce pobytu obcych niż Schäfler, jego wypowiedź w prasie różniła się znacznie tej której udzielił badaczom. Grutsch miał szansę poddać się badaniom psychologicznym i w ten sposób uwiarygodnić swoje zeznania, lecz zrezygnował z tej możliwości.
Badanie
terenu.
Sześć tygodni po wydarzeniu MUFON-CES próbował doszukać się jakiś fizycznych śladów. Licznik Geigera nie wykazał żadnych anormalnych wartości, metalowe słupki płotu badano kompasem ale także nie wykryto nic dziwnego . Nie znaleziono też innych fizycznych śladów.
Psychologiczny test głównego świadka.
Niezwykłe światła zostały zaobserwowane przez 6 świadków dlatego wystąpienie fenomenu nie budzi wątpliwości, jednakże obserwacja obcych dotyczy tylko pana Schäflera i można zadać pytanie: w jaki sposób postacie przebyli w tak szybkim czasie 50 metrów? i w jaki sposób pokonali dwumetrowy płot?.
Czy były to zwidy? albo urojenia spowodowane inną przyczyną?. By na te pytania odpowiedzieć należało świadka zbadać na tle psychologicznym.
W przeciwieństwie do pana Grutsch'a, pan Schäfler od początku był gotowy swoją wiarygodność podeprzeć takim testom, był chętny do zastosowania wiarografu, regresji hipnotycznej, analizy testów psychologicznych . Często powtarzał że chce wiedzieć co się naprawdę wydarzyło, i było po nim widać że jest zainteresowany a zarazem bał się wydarzeń z jego zagubionej godziny. Po naradach wybrano regresję hipnotyczną a ponadto psychiatryczną ocenę fachowca. Na początku świadka poddano testom osobowości by ocenić jego ogólną wiarygodność i uzyskać wynik który decydował czy warto jest przejść do następnego kroku. Do tego celu wybrano test osobowości pod nazwą "Minnesota Multiphasic Personality Inventory (MMPI) który odpowiednio dostosowano dla niemieckich proporcji na Uniwersytecie w Sarbrücken. Test zawiera 566 twierdzeń na które dana osoba musi odpowiedzieć "tak" lub "nie", test ogólnie jest wypróbowany i wiarygodny, psychiatrzy na podstawie tych pytań umieją doszukać się wewnętrznych konfliktów pacjenta a także nieraz określić jego osobowość. Naturalnie istnieje też możliwość celowego manipulowania odpowiedziami ale że w tym przypadku świadek nie jest zawodowym szpiegiem nie podejrzewano złych intencji.
Sześć tygodni po wydarzeniu MUFON-CES próbował doszukać się jakiś fizycznych śladów. Licznik Geigera nie wykazał żadnych anormalnych wartości, metalowe słupki płotu badano kompasem ale także nie wykryto nic dziwnego . Nie znaleziono też innych fizycznych śladów.
Psychologiczny test głównego świadka.
Niezwykłe światła zostały zaobserwowane przez 6 świadków dlatego wystąpienie fenomenu nie budzi wątpliwości, jednakże obserwacja obcych dotyczy tylko pana Schäflera i można zadać pytanie: w jaki sposób postacie przebyli w tak szybkim czasie 50 metrów? i w jaki sposób pokonali dwumetrowy płot?.
Czy były to zwidy? albo urojenia spowodowane inną przyczyną?. By na te pytania odpowiedzieć należało świadka zbadać na tle psychologicznym.
W przeciwieństwie do pana Grutsch'a, pan Schäfler od początku był gotowy swoją wiarygodność podeprzeć takim testom, był chętny do zastosowania wiarografu, regresji hipnotycznej, analizy testów psychologicznych . Często powtarzał że chce wiedzieć co się naprawdę wydarzyło, i było po nim widać że jest zainteresowany a zarazem bał się wydarzeń z jego zagubionej godziny. Po naradach wybrano regresję hipnotyczną a ponadto psychiatryczną ocenę fachowca. Na początku świadka poddano testom osobowości by ocenić jego ogólną wiarygodność i uzyskać wynik który decydował czy warto jest przejść do następnego kroku. Do tego celu wybrano test osobowości pod nazwą "Minnesota Multiphasic Personality Inventory (MMPI) który odpowiednio dostosowano dla niemieckich proporcji na Uniwersytecie w Sarbrücken. Test zawiera 566 twierdzeń na które dana osoba musi odpowiedzieć "tak" lub "nie", test ogólnie jest wypróbowany i wiarygodny, psychiatrzy na podstawie tych pytań umieją doszukać się wewnętrznych konfliktów pacjenta a także nieraz określić jego osobowość. Naturalnie istnieje też możliwość celowego manipulowania odpowiedziami ale że w tym przypadku świadek nie jest zawodowym szpiegiem nie podejrzewano złych intencji.
Test
zawiera także pytania-pułapki które mają zniwelować wynik kiedy testowany chce
"prezentować się za dobrze". Takie testy stosuje się w poszukiwaniu
odpowiedzi czy osoba badana skłania do kłamstw, czy ma pociąg do
nadużywania alkoholu, także określenia paranoji, depresji , histerii. Pytania
są też bardzo osobiste i pokrywają obręby seksualności i wyznań
religijnych, tak że można nawet się spodziewać że testowani będą kłamać żeby
pokazać że są "normalni" i nie odchodzą od normy, takie możliwe
kłamstwa będą wyłapane w innych podobnie wyglądających pytaniach. W sumie
psychiatrzy posiadają wiele materiału o testowanym by wyciągnąć wnioski, oczywiście zdarzają się przy tym i błędy i złe interpretacje. Trzy miesiące po wydarzeniu pan Schäfler został poddany badaniu MMPI. Bez
wchodzenia w szczegóły, można podsumować że Schafler nie skłania do
odchodzącego od normy zachowania, psycholog zauważył że badany był jednak
spięty podczas testu.
Pan Streubl, psycholog który badał Schäflera wyraził obawę o jego zdrowie: --Schäfler jest w stanie depresji i lęków, jest wskazane by podjąć właściwe kroki w kierunku leczenia, należy także w późniejszym czasie ponowić test by porównać wyniki--.
Regresja hipnotyczna miała na celu dowiedzieć się co się stało w obrębie brakującej godziny, oczywiście, była taka możliwość że obaj panowie źle popatrzyli na zegarek. Regresję wykonał dr. Bick, był on bardzo doświadczonym lekarzem z około 1000 godzin leczenia za pomocą hipnozy. By nie wpływać podświadomie na pytania i odpowiedzi dr. Bick zrezygnował z zapoznania się z szczegółami raportu pacjenta. Podczas pierwszego posiedzenia 12 czerwca 1977r. dr. Bick pozwolił opowiedzieć Schäflerowi przebieg zdarzeń, postawił parę pytań-pułapek i przygotował świadka na następującą regresję. Schäfler opowiadał o sobie że nigdy do tej pory nie interesował się fenomenem ufo, na pytanie "czego boi się najbardziej?", odpowiedział " że inni będą myśleć o nim jak o stukniętym". Podczas drugiego posiedzenia Schäfler został wprowadzony w stan głębokiej hipnozy, z zadaniem przypomnienia sobie zapomnianych przeżyć. Początkowa opowieść zgadzała się z tym co już sam pamiętał i raportował, czas spotkania z obcymi istotami warto przedstawić dokładniej:
Pan Streubl, psycholog który badał Schäflera wyraził obawę o jego zdrowie: --Schäfler jest w stanie depresji i lęków, jest wskazane by podjąć właściwe kroki w kierunku leczenia, należy także w późniejszym czasie ponowić test by porównać wyniki--.
Regresja hipnotyczna miała na celu dowiedzieć się co się stało w obrębie brakującej godziny, oczywiście, była taka możliwość że obaj panowie źle popatrzyli na zegarek. Regresję wykonał dr. Bick, był on bardzo doświadczonym lekarzem z około 1000 godzin leczenia za pomocą hipnozy. By nie wpływać podświadomie na pytania i odpowiedzi dr. Bick zrezygnował z zapoznania się z szczegółami raportu pacjenta. Podczas pierwszego posiedzenia 12 czerwca 1977r. dr. Bick pozwolił opowiedzieć Schäflerowi przebieg zdarzeń, postawił parę pytań-pułapek i przygotował świadka na następującą regresję. Schäfler opowiadał o sobie że nigdy do tej pory nie interesował się fenomenem ufo, na pytanie "czego boi się najbardziej?", odpowiedział " że inni będą myśleć o nim jak o stukniętym". Podczas drugiego posiedzenia Schäfler został wprowadzony w stan głębokiej hipnozy, z zadaniem przypomnienia sobie zapomnianych przeżyć. Początkowa opowieść zgadzała się z tym co już sam pamiętał i raportował, czas spotkania z obcymi istotami warto przedstawić dokładniej:
Dr.
Bick:-- Zostańmy na chwilę przy tych postaciach. W Czy widzi pan je przed
sobą?--
L. Schäfler:--Tak. widzę je, jedna stoi bezpośrednio przede mną, druga po lewej--
Dr. B.:--Czy ma pan uczucie że hipnotyzują pana?--
L.S.:--Może--
Dr.B.:--Czy wykonywał pan coś co panu kazano?--
L.S.--Może,, ponieważ brakuje mi czasu i nie potrafię tego wytłumaczyć--
Dr.B.:--Ale nie stał pan tam przez pół godziny?--
L.S.-- Owszem, tak musiało być, ponieważ gdy oni zniknęli ja byłem dalej w tym samym miejscu--
Dr.B.:-- Ale gdy wybijał pan szybę , czy znajdowały się nadal w tym miejscu?--
L.S.:--Tak, nadal tam byli--
Dr.B.:--Jak wyglądały?, stały nieruchomo?--
L.S.:-- Miałem wrażenie że się trochę kołyszą, jakby były 2-3 cm. nad ziemią--
Dr.B.:--Czy mieli ubrane buty?--
L.S.:--Nie, stopy, nogi całkiem odkryte, stopy bez palców, tylko skóra--
Dr.B.:--Posiadają uszy?--
L.S.:--Nie, nie posiadają. Głowa jest w stosunku do ciała za duża. Okrągłe usta ruszają się jak u ryby gdy łapie powietrze--
Dr.B.:--A nos?--
L.S.:--ale całkiem...Nie, to nie nos... To są...Widzę dziurki, ale bardzo małe--
Dr.B.:--Czy te dziurki są bezpośrenio w twarzy?--
L.S.:-- Tak, tak jak u ludzi, tylko całkiem małe--
Dr.B.:--A oczy?--
L.S.:--Skośne jak u Chińczyków, w środku dość szerokie--
Dr.B.:--Ruszają się, mają źrenice?--
L.S.:--Nie, źrenice są. Oni patrzą na mnie--
Dr.B.:--Jak to wygląda?, jak oni patrzą?--
L.S.:--Oni patrzą na mnie....Oni patrzą na mnie--
Dr.B.:--Mają dłonie?--
L.S.:--Tak, dłonie i palce, ale nie tak jak u nas. To są palce.....jak płetwy, razem są bardzo krótkie. Ręce bardzo długie, nie ma paznokci. Mają cztery palce--
Dr.B.:--Co się dzieje teraz?--
L.S.:--Patrzę na nich. Nie rozmawiają z sobą, patrzą tylko na mnie. Ja patrzę na nich. Dostaję strachu, wybijam szybę--
Dr.B.:--Jaka była odległość do drzwi?--
L.S.:--Około dwóch metrów--
Dr.B.:--Był pan wystraszony ? dlatego wybił pan szybę?--
L.S.:-- Oni tam zostali, myślę....--
Dr.B.:--Zobaczmy jeszcze raz. Gdy chłopaki się zjawili, jak długo pan tam stał?--
L.S.:--5 minut--
Dr.B.:-- Czy póżniej pana bolały nogi?--
L.S.:--Nie, żadnych dolegliwości--
Dr.B.:--Albo miał pan uczucie że w między czasie coś się stało?--
L.S.:-- na sto procent!--
Dr.B.:--Dzieje się coś z panem?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--A więc, Pan jednak nie został na miejscu?. Oni coś robią z panem?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Co oni robią z panem?--
L.S.:--Nie wiem--
Dr.B.:--Tego musimy się dowiedzieć--
L.S.:-- Wiem, to ten czas co mi brakuje--
Dr.B.:-- Tego czasu szukamy, co oni robią z panem w tym czasie?--
L.S.:--Ja tam stałem...--
Dr.B.:--Tak?--
L.S.:--To oni,,,,przychodzą--
Dr.B.:--Tak?--
L.S.:--.....a potem byłem z powrotem....w tym samym miejscu....sam nie wiem.....--
Dr.B.:--Znalazł się pan Z POWROTEM!. Gdzie pan był w międzyczasie?--
L.S.:--Nie....--
Dr.B.:--Ale przecież pan powiedział "a potem byłem z powrotem". Gdzie pan był w międzyczasie?--
L.S.:--W międzyczasie byłem na pewno...Coś musiało się zdarzyć...--
Dr.B.:--Dlaczego? skąd ten wniosek?--
L.S.--Ten czas co brakuje--
Dr.B.:--Pan przecież powiedział "Z powrotem"
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Czy pan był....--
L.S.:--Miałem uczucie że...--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że co?--
L.S.:--....że mnie nie było...--
Dr.B.:--Nie było pana tam?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Gdzie pan był?--
L.S.:--Tego nie wiem--
Dr.B.:--Właśnie to musimy się dowiedzieć. Teraz potrafi pan sobie wszystko dokładnie przypomnieć!. Niech się pan rozejrzy!. Niech pan wróci do tego miejsca kiedy się panu wydawało że traci grunt pod nogami--
L.S.:--Miałem uczucie...--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że stracił pan grunt pod nogami?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--A potem nagle pan wrócił?--
L.S.:--Tak zakładam--
Dr.B.:--W czasie gdy pan nagle stracił grunt pod nogami,,, co się wtedy wydarzyło? Dokąd pan się udał?. Czy zbliżył się pan do tego latającego obiektu?--
L.S.:-- Jasno, staje się coraz jaśniejsze--
Dr.B.:--Co się dzieje? niech pan wreszcie powie, co się dzieje?--
L.S.:--Nie wiem...później byłem z powrotem!--
Dr.B.:--Czy pan był w tym obiekcie w środku?--
L.S.:--Nie, myślę że nie--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że był pan w środku?--
L.S.:--Straciłem grunt pod nogami, takie miałem uczucie--
Dr.B.:--Stracił pan grunt pod nogami, gdzie pan był?--
L.S.:--Nie wiem. Wiem tylko że obiekt stał się coraz jaśniejszy a potem byłem z powrotem a tych dwoje stało tam nadal obok mnie--
Dr.B.:--...nie potrafi pan sobie niczego więcej przypomnieć?--
L.S.:--Nie--
Dr.B.:--Dobrze, myślę że starczy--
L. Schäfler:--Tak. widzę je, jedna stoi bezpośrednio przede mną, druga po lewej--
Dr. B.:--Czy ma pan uczucie że hipnotyzują pana?--
L.S.:--Może--
Dr.B.:--Czy wykonywał pan coś co panu kazano?--
L.S.--Może,, ponieważ brakuje mi czasu i nie potrafię tego wytłumaczyć--
Dr.B.:--Ale nie stał pan tam przez pół godziny?--
L.S.-- Owszem, tak musiało być, ponieważ gdy oni zniknęli ja byłem dalej w tym samym miejscu--
Dr.B.:-- Ale gdy wybijał pan szybę , czy znajdowały się nadal w tym miejscu?--
L.S.:--Tak, nadal tam byli--
Dr.B.:--Jak wyglądały?, stały nieruchomo?--
L.S.:-- Miałem wrażenie że się trochę kołyszą, jakby były 2-3 cm. nad ziemią--
Dr.B.:--Czy mieli ubrane buty?--
L.S.:--Nie, stopy, nogi całkiem odkryte, stopy bez palców, tylko skóra--
Dr.B.:--Posiadają uszy?--
L.S.:--Nie, nie posiadają. Głowa jest w stosunku do ciała za duża. Okrągłe usta ruszają się jak u ryby gdy łapie powietrze--
Dr.B.:--A nos?--
L.S.:--ale całkiem...Nie, to nie nos... To są...Widzę dziurki, ale bardzo małe--
Dr.B.:--Czy te dziurki są bezpośrenio w twarzy?--
L.S.:-- Tak, tak jak u ludzi, tylko całkiem małe--
Dr.B.:--A oczy?--
L.S.:--Skośne jak u Chińczyków, w środku dość szerokie--
Dr.B.:--Ruszają się, mają źrenice?--
L.S.:--Nie, źrenice są. Oni patrzą na mnie--
Dr.B.:--Jak to wygląda?, jak oni patrzą?--
L.S.:--Oni patrzą na mnie....Oni patrzą na mnie--
Dr.B.:--Mają dłonie?--
L.S.:--Tak, dłonie i palce, ale nie tak jak u nas. To są palce.....jak płetwy, razem są bardzo krótkie. Ręce bardzo długie, nie ma paznokci. Mają cztery palce--
Dr.B.:--Co się dzieje teraz?--
L.S.:--Patrzę na nich. Nie rozmawiają z sobą, patrzą tylko na mnie. Ja patrzę na nich. Dostaję strachu, wybijam szybę--
Dr.B.:--Jaka była odległość do drzwi?--
L.S.:--Około dwóch metrów--
Dr.B.:--Był pan wystraszony ? dlatego wybił pan szybę?--
L.S.:-- Oni tam zostali, myślę....--
Dr.B.:--Zobaczmy jeszcze raz. Gdy chłopaki się zjawili, jak długo pan tam stał?--
L.S.:--5 minut--
Dr.B.:-- Czy póżniej pana bolały nogi?--
L.S.:--Nie, żadnych dolegliwości--
Dr.B.:--Albo miał pan uczucie że w między czasie coś się stało?--
L.S.:-- na sto procent!--
Dr.B.:--Dzieje się coś z panem?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--A więc, Pan jednak nie został na miejscu?. Oni coś robią z panem?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Co oni robią z panem?--
L.S.:--Nie wiem--
Dr.B.:--Tego musimy się dowiedzieć--
L.S.:-- Wiem, to ten czas co mi brakuje--
Dr.B.:-- Tego czasu szukamy, co oni robią z panem w tym czasie?--
L.S.:--Ja tam stałem...--
Dr.B.:--Tak?--
L.S.:--To oni,,,,przychodzą--
Dr.B.:--Tak?--
L.S.:--.....a potem byłem z powrotem....w tym samym miejscu....sam nie wiem.....--
Dr.B.:--Znalazł się pan Z POWROTEM!. Gdzie pan był w międzyczasie?--
L.S.:--Nie....--
Dr.B.:--Ale przecież pan powiedział "a potem byłem z powrotem". Gdzie pan był w międzyczasie?--
L.S.:--W międzyczasie byłem na pewno...Coś musiało się zdarzyć...--
Dr.B.:--Dlaczego? skąd ten wniosek?--
L.S.--Ten czas co brakuje--
Dr.B.:--Pan przecież powiedział "Z powrotem"
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Czy pan był....--
L.S.:--Miałem uczucie że...--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że co?--
L.S.:--....że mnie nie było...--
Dr.B.:--Nie było pana tam?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--Gdzie pan był?--
L.S.:--Tego nie wiem--
Dr.B.:--Właśnie to musimy się dowiedzieć. Teraz potrafi pan sobie wszystko dokładnie przypomnieć!. Niech się pan rozejrzy!. Niech pan wróci do tego miejsca kiedy się panu wydawało że traci grunt pod nogami--
L.S.:--Miałem uczucie...--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że stracił pan grunt pod nogami?--
L.S.:--Tak--
Dr.B.:--A potem nagle pan wrócił?--
L.S.:--Tak zakładam--
Dr.B.:--W czasie gdy pan nagle stracił grunt pod nogami,,, co się wtedy wydarzyło? Dokąd pan się udał?. Czy zbliżył się pan do tego latającego obiektu?--
L.S.:-- Jasno, staje się coraz jaśniejsze--
Dr.B.:--Co się dzieje? niech pan wreszcie powie, co się dzieje?--
L.S.:--Nie wiem...później byłem z powrotem!--
Dr.B.:--Czy pan był w tym obiekcie w środku?--
L.S.:--Nie, myślę że nie--
Dr.B.:--Miał pan uczucie że był pan w środku?--
L.S.:--Straciłem grunt pod nogami, takie miałem uczucie--
Dr.B.:--Stracił pan grunt pod nogami, gdzie pan był?--
L.S.:--Nie wiem. Wiem tylko że obiekt stał się coraz jaśniejszy a potem byłem z powrotem a tych dwoje stało tam nadal obok mnie--
Dr.B.:--...nie potrafi pan sobie niczego więcej przypomnieć?--
L.S.:--Nie--
Dr.B.:--Dobrze, myślę że starczy--
Regresja pozwoliła na przypomnienie parę szczegółów przy
opisie istot, nos, ilość palców, poruszanie ust, ale niektóre przeżycia nadal
pozostają zablokowane. Przy pierwszym spotkaniu z MUFON-CES,
Schäfler podał że widział istoty przez około 5 sekund. Podczas
hipnozy szacował te spotkanie na 5 minut. Małżeństwo Burkhart zeznało że
Schäfler dzwonił do ich drzwi przez 15 minut. Zrezygnowano z dodatkowej regresji, świadkowi polecono żeby
zapisywał wszystkie sny. Analiza snów miała być zrobiona w późniejszym czasie.
Ocena psychiatry
Przypadek Schäflera był dyskutowany z dr. med. H.Bjarsch który był zdania że całość nie pasuje do stereotypu jaki powinien być z punktu widzenia przeciętnego psychologa według którego całe zajście powinno wyglądać tak:. Jasne światło pozwala świadkowi myśleć o pozaziemskim statkiem. Wewnątrz statku fruwają zielone ludziki......małe i zielone jak żaby.....zielone jak Kermit z Muppet-show....astronauci noszą okrągłe hełmy... Ale przecież świadek opisał obcych całkiem inaczej. Czy halucynacja albo projekcja obcych zmieniła spostrzeganie u świadka?, czy za tym stał szok albo zaawansowana technologia? trudno odpowiedzieć. Na pewno obie postacie nie mogły się zbliżyć do świadka w konwencjonalny sposób z powodu dwu metrowego płotu który ich oddzielał. Prawdopodobnie postacie były projekcjami wysłanymi albo z obiektu, albo wytworzone przez psychikę Schäflera który znajdował się w stanie szoku. Pół roku później Schafler nie czuł się o wiele lepiej, nabawił się wrzodów żołądka, był uzależniony od pigułek. Dopiero na nalegania rodziny, lekarza oraz MUFON'u poddał się psychoterapeutycznemu leczeniu.
Podsumowanie.
24.2.1977 o 2.30 nad miejscowością Langenargen pojawiają się dwa jasno świecące obiekty, lecące dość nisko. Obiekty zawisły w powietrzu w odległości 100m. od świadków, przy tym zbliżyły się do siebie że sprawiały wrażenie że się dotykają tworząc sznur z ośmiu świateł. Obiekty posiadały światła które przypominały reflektory , które po paru minutach nagle zgasły. Obiekty ruszyły w kierunku północno-wschodnim , światła zapaliły się na nowo, obiekty zawróciły i zbliżyły się do domostw dzielnicy Bierkeller a także niebezpiecznie blisko miejsca gdzie przebywali świadkowie. Pan Grutsch wyliczył 8 świateł, Schäflera ślepiło światło tak mocno że był w stanie zobaczyć tylko 4 światła. Będąc oślepionym odwrócił wzrok od obiektów które teraz zlały się w jeden wielki reflektor, UFO wydawało wysoki gwizd.
Co nastąpiło mogło trwać tylko kilka minut, w tym przypadku właściciel klubu oraz pan Grutsch musieli się pomylić o godzinę patrząc na zegarek, co jednak jest nieprawdopodobne ponieważ inni goście klubu potwierdzili później tą samą godzinę. W drugim przypadku świadkowie powinni odczuwać tzw: "missing time", chodzi przecież o całą godzinę. Rzeczywiście obaj świadkowie odczuwali że w tym czasie coś się stało. Pan Schäfler poddał się regresji hipnotycznej, niestety można tylko tyle powiedzieć że w tym czasie świadek przeżył bardzo wielkie emocje, podczas których prawdopodobnie stracił przytomność co mogło dać mu uczucie "stracenia gruntu pod nogami".
Nagłe pojawienie się istot świadek przeżył świadomie a nie było projekcją podświadomości, to można wywnioskować z tego że i pan Grutsch i pani Bielmeier potwierdzili niezależnie że światło zgasło w momencie jak Schäfler zaczął krzyczeć.
Możliwe że w późniejszym czasie udałoby się dowiedzieć więcej co pan Schäfler przeżył tej nocy. Być może notatki snów pomogłyby w analizie, może późniejsza regresja hipnotyczna pozwoli na wyłuskanie przeżyć zapomnianego czasu pomiędzy 2.45 a 3.30. Niestety mijający czas nie wniósł nic nowego do sprawy.
Źródło:http://www.mufon-ces.org/fileadmin/downloads/berichte/mufon-ces_bericht04_043-130_brand-schneider.pdf
Tłumaczenie: Arkadiusz Czaja
Ciekawy opis, można by zadać pytanie czy ci mali muzykanci faktycznie byli halucynacją, czy też po prostu nie pasowali do teorii pozaziemskiej i dlatego tak zostali określeni... Odnośnie pytania z tekstu: "w jaki sposób postacie przebyli w tak szybkim czasie 50 metrów? i w jaki sposób pokonali dwumetrowy płot?" sprawa może być analogiczna do innych przypadków spotkań rozmaitych istot z innych światów, które mogą pojawiać się i znikać w różnych miejscach. Te ich pojawienia, nawet mogą zostawiać ślady na śniegu w miejscach w których się ukazali, i które nikną w miejscach w których znikali: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/03/yeti-bigfoot-i-inni.html
OdpowiedzUsuńGdy ten raport był pisany przez badaczy Niemieckich, sądzę, że w dużej mierze opierano się na materialności istot i UFO a tym samym teorii ETH jaka wówczas była szeroko powszechna. Sam Ludwiger szef MUFON CES nie był fanem tej teorii, dlatego szukał innych wyjaśnień. Jego ''dzieckiem'' jest opracowana teoria projekcji, uważam bardzo elegancka jeśli chodzi o możliwości pojawień się UFO.
OdpowiedzUsuńCzy moge prosić o krótkie wyjaśnienie czego dotyczy ta teoria projekcji? Jeszcze o niej nie słyszałem. Poniżej zebrałem materiały o jakich wiem, odnośnie nagłego pojawiania się istot w różnych miejscach: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2015/01/pojawienia-sie-w-rozmaitych-miejscach.html
OdpowiedzUsuńOk napiszę, w dużym skrócie . Teoria projekcji jest opracowana przez Ludvigera fizyka i szefa MUFON CES bodaj przy końcu lat 70 tątych i oparta na kwantowej teorii grawitacji B. Heima. Ogólnie mówi ona o przekazaniu informacji na bardzo duże odległości obiektów materialnych w zerowym czasie z miejsca A do B. To przypomina teleportację w zasadzie. W tym przypadku ze studia przedostaje się nasza replika i może przenosić się jako hologram, który możemy kontrolować pod względem materialności w zasadzie to nie będzie sama osoba tylko nasza kopia - fantom i to samo dotyczy innych obiektów. To bardzo dziwna teoria, ale powstała na gruncie obliczeń i analiz zjawiska UFO. Ludwiger w swojej teorii wykorzystuje fale grawitacyjne ,ale nie jako napęd do obiektów lecz ulokowany w transwymiarach ''most morficzny'' przez które przechodzi informacja, którą zamienia się z informacji ''coś'' na obiekt stały. W czasie przechodzenia informacji teoria przewiduje powstawanie zjawisk o naturze paranormalnej i psychicznej. Ile w tym prawdy nie wiadomo ?
OdpowiedzUsuńTo niesamowicie ciekawa teoria, z czymś mi się kojarzy, i w dodatku jest ona bliska temu co się wiąże z bilokowaniem: http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/05/wpyw-duchow-na-materie-temat-w-budowie.html Myśle że warto zgłębić ten kierunek badań. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs. a gdzie można przeczytać o przypadkach na których Ludviger doszedł do takiej teorii? Chętnie bym się zapoznał z materiałami, dzięki którym na to trafił.
OdpowiedzUsuńWiesz na jakich konkretnie tego nie wiem, ale polecam się zapoznać z jego raportami na ich stronie niestety są po niemiecku z różnymi obliczeniami itp. ja już miałem dwa tłumaczenia z tych raportów na moim blogu, dzięki uprzejmości Arka z Niemczech ;)
Usuńhttp://www.mufon-ces.org/bibliothek/mufon-ces-publikationen/berichte.html
http://www.mufon-ces.org/bibliothek/mufon-ces-publikationen/buecher.html
dziekuje ;)
OdpowiedzUsuń