O sprawie poinformował mnie Marek Sęk z Radia Paranormalium, który pierwszy otrzymał opis zdarzenia od świadka , dzięki czemu mogłem zapoznać się z relacją, a kilka dodatkowych szczegółów uzyskałem bezpośrednio od świadka z którym nawiązałem kontakt. Z przekazanej relacji wynika, że do zdarzenia doszło najprawdopodobniej w listopadzie 2020 roku około godziny 16:00 kiedy Tomek (imię zmienione) jechał ze swoją dziewczyną w kierunku Krakowa. Tego dnia pogoda była przejrzysta, niebo pokryte było chmurami. Tomek poruszał się drogą S7 i kiedy znajdował się około 400 metrów przed mostem Kardynała Franciszka Macharskiego na Wiśle zauważył coś nietypowego nad pobliskimi drzewami. Oddajmy głos świadkowi.
''Jechałem z dziewczyną było około 16: 00 całkiem widno jechałem autostradą, po prawej stronie nagle nad drzewami zauważyłem coś dziwnego dwanaście jakby takich słupów to można porównać do czegoś takiego jakby pan miał pięcio metrowe szklane takie rynny w których do góry porusza się jakby taki pył i one były w różnych odstępach jakby symetryczne cztery z przodu i kolejny rząd i kolejny rząd. Ten pył jakby się wydobywał z drzew był jakby zasysany przez te szklane takie tuby z góry a to szło w takim kanale przeźroczystym. Jeżdżę tędy od 4 lat trzy, cztery razy w tygodniu i nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jechałem około 40 km/h i nie było szans zrobić zdjęcia, zawróciłem przejechałem około 10 minut z powrotem w to sam miejsce i drugi raz tego nie zobaczyłem’’.
Zdaniem świadka odległość samochodu do widocznych tub wynosiła
pomiędzy 15-20 metrów, tuby były zdecydowanie dłuższe niż wcześniej w nagraniu wspomniał świadek ''To było dość spore porównałbym to do
rynny w budynku 3 piętrowym, około 9 metrów wysokości i 20 cm średnicy''. Zastanawiam
się czy przy jeździe samochodem i odległości około 20 metrów świadek byłby w
stanie dostrzec tak wąską rzecz ? Całkiem prawdopodobne, że tuby mogły być
nieco szersze ale oczywiście mogły być takie jak wskazał świadek. Zjawisko było
widoczne jak sam świadek określił
jedynie w pewnym procencie ‘’były bardzo subtelne nie
intensywne ale widoczne’’ . Nie posiadały wyraźnego końca i początku
były to bardzo płynne zakończenia. Pył sprawiał wrażenie ‘’brokatu’’, który
poruszał się wewnątrz rur od dołu drzew w górę krążąc jakby po
spirali. Kiedy Tomasz zapytał swoją dziewczynę czy widzi to co on potwierdziła, że widzi dziwne pionowe ‘’rury’’. Szkoda, że pasażerka nie
wykonała zdjęcia zjawiska ponieważ właśnie ona miała najlepszą możliwość
manewrowania telefonem z samochodu czego nie mógł uczynić kierowca z powodów
bezpieczeństwa, ale można to uzasadnić prędkością samochodu oraz tym, że czas
obserwacji zjawiska oscylował około 10 sekund więc stosunkowo krótko aby
przygotować aparat i wykonać zdjęcie kiedy samochód cały czas się porusza.
Zdjęciu ukazujące linie wysokiego napięcia, rozdzielnię prądu oraz ekospalarnię, na żółto miejsce obserwacji zjawiska. Zdj. Google Map.
Na czerwono zaznaczono miejsce obserwacji, opodal znajduje Nowa Huta z wieloma zakładami przemysłowymi. Zdj. Google Map
Kiedy zbierałem
informacje do mojej książki ‘’Magiczna rzeczywistość’’ , natknąłem się na relacje
mówiące właśnie o dziwnych słupach świetlnych, które ciężko wyjaśnić stricte
warunkami atmosferycznymi. „Goniec
Częstochowski” nr 94 z 4 kwietnia 1908 roku
opisuje obserwację w Mławie i okolicach 26 marca 1908
roku zjawiska, które współcześnie wpisuje się w kanony
literatury ufologicznej z intereakcją na zwierzęta ( CE- II). Zapoznajmy
się z historycznym zapisem:
„W czwartek d.26 z.m. po godzinie 8 — ej
wieczorem mieszkańcy miejscowości nadgranicznych pow. mławskiego obserwowali
niezwykłe zjawisko. Oto — jak opowiada korespondent „Hasła” — na północnej
stronie widnokręgu ukazała się wspaniała świetlista kula. Z kuli tej stopniowo
wyłaniały się słupy ogniste oślepiającej jasności o kolorach tęczy, posuwając
się w kierunku południowo — zachodnim w stronę Marsa (tak zw. Jutrzenki). Z
początku ukazały się dwa słupy, poczem stopniowo liczba ich wzrastała aż do 7-
miu. Kiedy 7 słupów stanęło równolegle obok siebie, pionowo do ziemi pod Marsem,
zaczęły się zlewać i w końcu utworzyły jedną świetlistą kulę, która powróciła
na miejsce, z którego wyszły słupy. Światło, od kuli pochodzące, otoczone jakby
wspaniałą łuną, świeciło do późnej nocy, tak, że w Mławie i okolicy w promieniu
paromilowym przypuszczano, że to jest łuna olbrzymiego pożaru. Słupy ogniste
formowały się około 15 minut, siejąc np. w okolicy Wieczni i Kuklina
oślepiające światło tak, iż przejezdni musieli zatrzymywać się w polu, gdyż
konie stawały dęba i nie chciały iść dalej”.
Sięgnijmy jeszcze do odleglejszej relacji
związanej z dziwnymi słupami do której doszło na początku XIX wieku w
woj. woj. warmińsko — mazurskim w okolicy miejscowości Nidzica. Na
opis tego zdarzenia natknąłem się w książce Edwarda Martuszewskiego
pt. „Coś z życia, które minęło” wyd. Pojezierze
1986 r.
„31 stycznia 1823 roku, gdy mróz
był największy tej zimy, na polu między Małgą i nieistniejącym już
dziś jeziorem z jednej, a Puszczą Napiwodzką i wzgórzami z drugiej
strony, pojawiło się coś, jakby prążkowana mgła, która utworzyła
liczne grube i regularne, okrągłe słupy wysokości około dwudziestu
stóp. Słupy zbliżały się do wsi powoli i zatrzymały przy obsadzonej
drzewami drodze do Nidzicy. Następnie rozszerzyły się na pola na
odcinku jednej ósmej mili, zawsze jednak dochodząc do ziemi i nie
unosząc się w powietrzu. Mniej więcej w odległości dwustu metrów od
wsi ustało posuwanie się tych słupów, a następnego dnia między
godziną dziewiątą i dwunastą w południe znowu rozpoczął się wśród
nich jakiś ruch. Powoli, powoli znikały z pola widzenia. Mieszkańcy
Małgi twierdzili ponadto, że w ciągu obu tych dni pogoda była
bardzo ładna, widoczność nie tylko dobra, ale nawet w pewnym sensie
lepsza, ponieważ odnosiło się wrażenie, że położone za tymi słupami lasy
wzgórza, odległe od wsi dobre pół mili, widoczne były tak wyraźnie,
jakby znajdowały się w odległości kilkuset kroków”.
W Krakowie tajemnicze przerażające słupy
zauważono w sierpniu 1939, które według mieszkańców miały zwiastować zły
omen. Relację opisała kobieta w „Nieznanym
Świecie” nr 12 z 1993 roku.
„Mieszkam na przedmieściu Krakowa, w
Przegorzałach, w domu rodzinnym usytuowanym na wzniesieniu pod Lasem Wolskim.
Roztacza się stąd rozległy widok na Wisłę i Karpaty. W sierpniu 1939 roku,
mając siedemnaście lat, tuż przed wybuchem wojny, o zmroku, zobaczyłam w
kierunku południowym, ponad pasmem gór, trzy ogniste słupy, oddalone od siebie
w równych odstępach. Nie pamiętam już, czy ktoś jeszcze z domowników widział
także to zjawisko, ale pamiętam dyskusję w domu na ten temat. Tak bardzo byłam
tym wydarzeniem wstrząśnięta, że nie potrafiłam określić czasu jego trwania.
Zaskoczenie i fascynacja odbierają poczucie czasu”.
Ogniste słupy zauważono również 70 km od
Kłobucka w styczniu 1957 roku, które zostało opisane w „Kronice
gromady ‘Rodaki’” Juliana Zielińskiego:
„W nocy 22/23 stycznia 1957 r., pomiędzy
godzinami 22:05 a 1:25, ukazało się przeraźliwe zjawisko na niebie. 6 słupów
ognistych pionowo od ziemi do góry przeszły z zachodu na wschód. 3 słupy
wróciły z powrotem ze wschodu na zachód. Zjawisko oglądało masę ludzi”
Czy powyższe historie dotyczą tylko i wyłącznie jakiś zjawisk atmosferycznych. Wiadomo, że przy pewnych warunkach atmosferycznych w szczególności niskich temperaturach powstają w powietrzu kryształki lodu, na których załamuje się wiązka światła. Aby zaistniał taki efekt, potrzeba silnego źródła światła lub nisko położonego Słońca. Nie sądzę, aby w 1957 roku we wsi Rodaki efekt ten powstał za sprawą latarni ulicznych, ponieważ najprawdopodobniej wówczas wieś nie miała jeszcze prądu. Jak wyjaśnić ogniste słupy latem 1939 roku, kiedy nauka wyraźnie twierdzi, że mogą pojawiać się jedynie zimową porą, przy odpowiednich warunkach atmosferycznych. Podobną historię z dwoma tęczowymi słupami i krzyżem zauważono w Górze Ropczyckiej w kwietniu 1938 roku, przypadek ten opisałem w mojej książce ‘’UFO nad Podkarpaciem’’. Relacje pochodzące z Mławy i Małgi również zdają się dotyczyć zupełnie czegoś innego dodatkowo na uwagę zasługuje istotny szczegół iż w przypadku z Małgi niezwykłe jest to, że słupy były obserwowane przez wiele godzin, nawet w porze dziennej, przy doskonałych warunkach atmosferycznych, a co istotne — z opisu można wysnuć wniosek, iż zachowywały się niczym ogromne soczewki, przybliżając widoczny za nimi obraz.
Bardzo ciekawe zjawisko i chyba stosunkowo rzadko występujące. Przypomniało mi się podobne zdarzenie o słupach z mojej okolicy. Pozdrawiam :) https://www.infra.org.pl/fenomen-ufo/ufo-polska/1280-ufo-nad-wsi-rodak
OdpowiedzUsuńTak ciężko powiedzieć czym naprawdę było, chociaż ja nie klasyfikuję tego jako ''kosmicznego'' związanego z ufo. Rodaki tak tak pisałem też o tym w mojej książce.
UsuńO ile pamiętam podobny fenomen widziano niezależnie od siebie w Piszu i Szczebrzeszynie w 1839 r. (sprawdzić "UFO" nr 2/1990).
UsuńPrzy okazji tuż przed rocznicą artykułu "Dziwy w Bieszczadach" warto wspomnieć, iż w doku-serialu "Drwale i inne tajemnice Bieszczadu" odc. 24 z 2017 r. (który przypomniano na Polsat-2 10 dni temu i przypadkowo go obejrzałem) ujawnił się świadek opisanego w tekście fenomenu z podnóża Połoniny Caryńskiej (1974), niejaki Piotr, który przed kamerą opowiedział o nim astrofizykowi dr Adamowi Michalcowi. Onże człowiek wspomniał także, iż rok później w tej samej okolicy widział na odsłoniętym pokrytym śniegiem stoku mnóstwo "śnieżnych kul" które wyglądały jakby toczyły się pod górę (!). Jednoznacznego wyjaśnienie tych zjawisk nie podano.
Dziękuję sprawdzę ten numer UFO, tak oglądałem ten odcinek "Drwale i inne tajemnice Bieszczadu" odc. 24 z 2017 r i wynika, że chodzi o tego samego świadka, tyle, że info podane w programie dramatycznie sie różnią z opisem, który otrzymałem od świadka.
UsuńBardzo ciekawe. Widzę po miesiącach że możemy wykluczyć siarczyste mrozy, bo te mogłyby przyczynić się do takiego zjawiska, ale nie w tych przypadkach. Niekiedy w gęstych mgłach ludzie obserwowali jakieś podejrzane ruchy, jakby rozmazane postacie. Według legend, nie wolno było się do nich zbliżać. Dopóki ludzie pozostawali w bezpiecznej odległości, nikomu nic się nie stało,
OdpowiedzUsuńWłaśnie coś takiego opisałem w mojej książce też nietypowe jak na zwykłe zjawisko atmosferyczne ?
UsuńHej. Pytałam o sprawę tego gościa, o którym wspomniałam ci na FB. Najpierw, stwierdził, że tak wyglądają wyładowania magnetyczne i może to przybierać różne kształty, w tym słupa. Zgodził się z tym, co mówiłam, że ruch energii musiał odbywać się po spirali, a nie w linii prostej, bo wtedy widoczne byłyby pasy a nie rury. Czarne drobinki, to wg niego opiłki skalne, łupki, które pochodziły ze skał o właściwościach magnetycznych i zostały tam po prostu wciągnięte. Powoływał się na bliskość zakładów przemysłowych, że to wina emitowanego napięcia elektromagnetycznego. Ale to zgadzało się tylko z przypadkiem z 2020 roku. Przy pozostałych opisanych, ma się to w ogóle nijak do warunków. No, to rozłożył ręce, że też nie ma na to pomysłu. Poszłam teraz innym tropem - napiszę poniżej.
OdpowiedzUsuńSkąd wyładowania w tym miejscu skoro tak jakieś urządzenia monitorujące w PL powinny takie skoki magnetyczne zarejestrować ? Miejsce zdarzenia to teren małego lasu tam nie ma skał już prędzej zgodzę się ze to liście lub jakś pył. Trzecia sprawa małe drobinki łupków powinny opadać gdzieś z góry ponieważ mają swoja masę tak ?
UsuńDało mi do myślenia, że takie zjawisko było obserwowane tuż przed wybuchem wojny, w 1939. Kolejna data, też przykuła moją uwagę. 1908 - Katastrofa Tunguska. Niby opis pochodzi z marca, a meteoryt mniemany, pojawił się 30 czerwca, dziwne jednak, że takie zdarzenia miały miejsce w jednym roku. I to w dodatku, gdy nie można mówić o jakimś masowym używaniu technologii, na które dziś by zwalono takie zajścia, typu, że testy tajnej broni itp. 1827 - nic mi nie przychodzi do głowy, ale w tym roku był spory skok technologiczny - bodaj wynaleziono elektromagnes i zbudowano pierwszą lokomotywę parową. 1957 - dużo się działo, ogólnie jakiś porąbany rok, dużo katastrof i klęsk żywiołowych, epidemia grypy, hałas wkoło broni atomowej.
OdpowiedzUsuńCokolwiek to są te ''rury'', ogniste czy z ''łupkami'', nie wróżą nic dobrego. Nie w sensie, że to jakiś znak boski czy coś. Moim zdaniem, dzieje się wtedy coś, o czym ludzie nie mają pojęcia. To może być rodzaj portalu. Coś przyłazi, albo chce wejść. Taka energia, nie może być do końca naturalnym procesem, tym bardziej, że np te z 1957, zachowywały się dziwnie inteligentnie - co to znaczy, że się ''rozdzieliły''? To jakby np na niebie utworzyły się dwie tęcze i jedna sobie poszła na lewo, druga na prawo, zamiast zblednąć i zniknąć. Czemu też tamte z 1823 zatrzymały się 200 m od siedliska ludzi i nie poszły dalej? Tak, jakby coś co nimi steruje miało świadomość, że może to być szkodliwe dla ludzi?
Zastanawia mnie, czemu nikt w to nie wszedł i sprawdził. Może niezbyt mądry pomysł - mi to nasuwa skojarzenia z opisami mgły, w której znikają ludzie, statki czy samoloty. Przy czym, tu tak naprawdę te wszystkie obserwacje, mają punkt wspólny w postaci kształtu, ale trochę się od siebie różnią. Zjawisko z 1823 jest najbardziej podobne do tego z Nowej Huty. Przy reszcie - jest mowa o łunie, świetle - ''ogniste'' chyba znaczy, że były rozświetlone.
Sama widzisz, że fenomen nie jest nowy i ma swoich ''odpowiedników'' które przytoczyłem w artykule i z tego co wiem nie są to wszystkie relacje ktos w komentarzu napisał wzmiankę o kolejnej. Trudno mi spekulować czym były owe słupy, ale mam wrażenie że nie jest to zwykłe zjawisko atmosferyczne, na które zwaliliby winę naukowcy. Nasza przestrzeń jak powiadają fizycy to jak gąbka z mniejszymi i większymi ''otworami'', które mogą byc oknami w inne światy. Pytanie co by było gdyby świadkowie np. dotknęli owych słupów ? Skoro cos wirowało w tych słupach ''pył'' to on gdzieś znikał nie wydostawał się od góry krążył jakby po spirali w górę i gdzieś znikał nie opadał gdzieś obok słupów ? Pozdrawiam ;)
UsuńPanie Arku, Czy to że ufo i podobne temu zjawiska pojawiające się w pobliżu infrastruktury elektrycznej jest spowodowane tym że wysokie napięcię "otwiera" w jakiś sposób portal do inny wymiarów? co Pan na to?
OdpowiedzUsuńPisałem dość szeroko na ten temat w mojej książce UFO nad Podkarpaciem nie tylko moje spostrzeżenia wykazały taka aktywność nie tylko nad liniami i miejscami o wysokich źródłach energii, ale też dużych zakładów przemysłowych, rzek, bagien, wulkanów itp nieliczni fizycy wprost mówili, że takie anomalie lokalne powodują przy jakiś bliżej nieznanych okolicznościach ''wypadanie UFO i innych anomalii'' z no właśnie czy z wymiarów, światów równoległych ? Trudno powiedzieć ale coś jest na rzeczy i wg. mnie takie miejsca są bardzo interesujące pod kątem pojawień sie UFO.
Usuń