100. 990-1991 Łódź (ŁD) CE-III-E/CE-0, BV
Zdarzenie miało miejsce około 1990-1991 roku. Mieszkanka Łodzi położyła się spać około godziny 22:00. W środku nocy została obudzona szamotaniną przy oknie. Na wpół przebudzona świadek podniosła głowę zobaczyć co się dzieje i ujrzała swoją, nieżyjącą od kilku lat mamę, która „walczyła” z jakimiś „stworami” broniąc do niej dostępu. Kiedy wszyscy zobaczyli, że kobieta im się przygląda, nastąpiła chwilowa konsternacja, którą mama świadka wykorzystała dobiegając do niej i uspokajającym gestem ze słowami: „Śpij dziecko nic się nie dzieje”, i ułożyła jej głowę na poduszce. Następnie odwróciła się i pobiegła ponownie pod okno, aby podjąć dalszą przerwaną walkę i uniemożliwić tym „stworom” dostępu do niej. Kiedy mama świadka podbiegła do nich, zachowywała się tak jakby chciała zasłonić swoją osobą ich widok. Świadek odniosła wrażenie, że w ten sposób jej mama nie chce aby jej córka zobaczyła oblicze tych „stworów”. Walka polegała na wzajemnym odpychaniu się i trzepaniu rękami. Taka scenka powtarzała się jeszcze kilkakrotnie zanim postacie zrezygnowały ze swoich zamiarów. Kiedy odchodzili jedna z postaci powiedziała ze złością: „Jeszcze tu wrócimy". Na te słowa mama świadka również tym samym tonem odpowiedziała: „Nawet nie próbujcie ja tu będę". Następnie postacie odwróciły się i przenikając przez okno i ściany wyszły z mieszkania. Było ich ok. pięciu. Wszyscy byli wysocy na ok 2 m lub więcej, dobrze zbudowani i podobni do siebie. Ciała ich były w całości zrogowaciałe-łuskowate. Kolor skóry mieli szaro-zielony, w postaci łusek, które pokrywały ich całe ciało. Ich sylwetki kojarzyły się świadkowi z opisami bajkowych smoków. Wszystkie istoty miały duże oczy w kolorze żółto błyszczącym oraz zrogowaciałe wyrostki na całym ciele oprócz nóg, chociaż świadek co do tego nie jest zupełnie pewna. W trakcie zdarzenia w pokoju w którym spała kobieta było zupełnie jasno z nieznanego powodu, gdyż do pokoju nie wpada przez okno żadne światło z zewnątrz. Całe zdarzenie trwało ok 3 minut. Świadek niestety nie pamięta jaki był ciąg dalszy zdarzenia ponieważ jak większość osób przy tego typu przeżyciach traci swoją świadomość. Wiadomo jedynie, że po ich odejściu świadek usnęła i spała do rana bez zakłóceń. Gdy się rano obudziła powróciła myślami do nocnych wydarzeń, i zastanawiając się czy był to sen czy jawa weszła do kuchni, aby wstawić wodę na kawę. Czekając aż się zagotuje woda stanęła przy oknie i spojrzałam na parking. Na moment znieruchomiała ze zdziwienia na widok, gdyż ujrzała rozdmuchany pył ziemi tworzący koło o średnicy około 2,5 metra, pomyślała o nocnym wydarzeniu, że była to, jednak rzeczywistość, a nie sen. Po pewnym czasie świadek była także przekonana, że nie mogło chodzić o jej prawdziwą zmarłą mamę, lecz kogoś kto tylko przybrał jej podobieństwo.
Źródło:
Arkadiusz Miazga, Nocne spotkanie z
''gadopodobnymi'' istotami w Łodzi, „Spotkania z Nieznanym”, http://arekmiazga.blogspot.com/ art. z
dnia 20.03.2015.
____________________________________________________________________
101.1990.11.10/11 Zakopane okolice (MP) CE-III-G/CE-IV
10 listopada 1990 roku około północy
świadek jechał samochodem, gdy minął Zakopane i wjechał na drogę prowadzącą do
Chochołowa zaczął ogarniać go dziwny niepokój. Nagle z samochodem zaczęło się
dziać coś dziwnego – strzałka od prędkościomierza zaczęła kręcić się jak
oszalała, radio co chwilę samoczynnie włączało i wyłączało się i silnik
„przerywał”. Dodatkowo zdenerwowanie potęgował fakt, ze droga była pusta i
mężczyzna w razie awarii samochodu nie mógł liczyć na szybką pomoc. Świadek
zwolnił i zaczął jechać ostrożnie, gdy nagle zgasł silnik samochodu, a wraz z
nim zgasły wszystkie światła. Świadek zjechał na pobocze i wysiadł, by z
bagażnika wyjąć latarkę. W tym momencie ujrzał, jak nad szosą unosi się
bezdźwięcznie bardzo duży owalny obiekt w kształcie jajka. Obiekt świecił
niebieskim blaskiem. Nagle zmienił kolor i zaczął pulsować białym, rażącym oczy
światłem. Świadek stał przerażony i chciał uciekać, ale nie mógł zrobić ani
kroku. Gdy tak stał obiekt zaczął się obniżać, aż zawisł ok dwa metry nad
ziemią tuż nad poboczem szosy. W pewnej chwili mężczyzna stracił przytomność.
Gdy się ocknął, zobaczył, że leży w jakimś dziwnym pomieszczeniu bez okien ani
drzwi. Ściany pomieszczenia były lśniące lekko niebieskim światłem. Świadek
rozejrzał się po pomieszczeniu i ogarnął go lęk, zerwał się na nogi i zaczął szukać
wyjścia. Domyślał się, że jest wewnątrz obiektu. Nagle jedna ze ścian
pomieszczenia zaczęła pulsować różnymi kolorami, po czym „rozpłynęła się” i do
środka weszły dwie istoty. Wyglądały podobnie jak ludzie, były jednakowego
wzrostu, miały ręce, nogi i ubrane były w białe kostiumy ściśle przylegające do
ciała. Wg relacji świadka różniły się od ludzi tylko kolorem źrenic, które były
różowe. Mężczyzna był przerażony i chciał uciekać, jednak nie mógł ruszyć się z
miejsca, ani wydobyć z siebie głosu. Następnie świadek został podłączony do
dziwnej aparatury, która „wyjechała” z jednej ze ścian. Świadkowi został
nałożony na głowę „kask” z którego wystawało mnóstwo krótkich jak zapałki
drucików. W tym samym czasie jedna ze ścian „zmieniła się” w olbrzymi ekran i
świadek dostał telepatycznie polecenie, aby się patrzył w ten ekran. Przed
oczami świadka zaczęły wyświetlać się różne obrazy i rysunki w postaci dwóch
kół nachodzących się na siebie, pięć nie równo ułożonych linii oraz kilkunastu
wymieszanych ze sobą kresek i kropek. Następnie wg słów świadka obraz zmienił
się w trójwymiarowy i zaczęły pojawiać się fragmenty różnych części naszego
globu: lasy, morza oraz różne zwierzęta czy owady. Po około godzinie czasu
świadek na ekranie ujrzał swój samochód i drogę, którą jechał. Później obraz
zaczął się oddalać, a świadek doszedł do wniosku, że wraz z obiektem unosi w
górę. Widział pola, góry, a później całą Ziemię, która stawała się mała jak
jabłko. Wtedy poczuł, że robi mu się słabo, jednocześnie odczuwał dziwną do
nazwania „rozkosz”, po czym świadek zemdlał. Wg słów świadka nie było to zwykłe
omdlenie, bowiem towarzyszyły temu dziwne wizje i wydawało mu się, że przebywa
w jakimś innym, nierzeczywistym świecie pełnym tajemniczych krajobrazów, niesamowitych „monstrów” i wielobarwnych
kwiatów. Niebo tam miało kolor seledynowy, nad głową płonęły dwa słońca oraz
cztery księżyce. Następnie świadek odzyskał przytomność. Siedział w swoim
samochodzie za kierownicą i pomyślał, że to wszystko mu się przyśniło, jednak
gdy spojrzał na niebo zobaczył, że jajowaty obiekt nadal wisi nad szosą.
Niedługo potem mężczyzna ruszył do domu, a samochód nie wykazywał żadnych
najmniejszych usterek. Gdy świadek dotarł do domu obudził od razu żonę,
opowiedział jej wszystko i kazał się ubrać, bo chciał pokazać żonie obiekt,
jednak gdy małżonkowie dotarli na miejsce, po obiekcie nie było już śladu,
tylko w powietrzu unosił się „dziwny” zapach.
Źródło:
Andrzej Koniecpolski, Spotkanie,
„Okay” nr 5/1990.
Krzysztof Piechota, Kronika UFO 1990,
Warszawa 1991.
102. 1991.09.1-2 Lubicz okolice (KP) CE-III-E/CE-0, LH, FŚ
1 września 1991 roku ok. godz. 17:00
świadek jechał samochodem z Warszawy do Torunia. Będąc w rejonie Lubicza, w
pewnym momencie zobaczył we wstecznym lusterku za swoim pojazdem postać ubraną
w srebrzysty kombinezon, poruszająca się na czymś, co z daleka przypominało
motocykl. Świadek zwolnił prędkość i zjechał bliżej pobocza, lecz ów tajemniczy
gość również zwolnił utrzymując stałą odległość od samochodu. Następnie świadek
przystanął na poboczu, postać zrobiła to samo, gdy ruszył ona też ruszyła, co
wystraszyło świadka i ruszył zrywem zostawiając postać w tyle.
W drodze powrotnej ok. godz. 2:30 będąc znów w okolicy Lubicza świadek ponownie ujrzał w lusterku wstecznym białe światło otrzymujące się za nim w odległości ok. 20 m przez pół godziny. Wyraźnie także widział obłą postać niepodobną do człowieka. Gdy nagle światło i postać zniknęły, świadek zjechał na pobliską stację benzynową. Na parkingu przybiegła do niego roztrzęsiona kobieta, tłumacząc, że na drodze spotkała jakiś dziwnych „motocyklistów, którzy zajeżdżali jej drogę, jednak nie słyszała pracy ich silników. Ponadto jeden z nich unosił się od czasu do czasu na wysokość ok 2 m nad ziemię. Przez pewien czas to wszystko świeciło niebieskim światłem. Kobieta miała także „usmoloną” lewą cześć karoserii jej auta, a w niektórych miejscach lakier pokrył się pęcherzykami, ponadto bardzo bolały ją oczy i głowa. Świadek był także uczestnikiem CE-III w Olsztynie w 1982 r. oraz CE-III w Katowicach w 1986 r.
Źródło:
Bronisław Rzepecki, Bliskie
Spotkania z UFO w Polsce, „Karat” 1995.
Bronisław Rzepecki, Bliskie
spotkanie III stopnia nad jeziorem i w mieście, kwartalnik „UFO” nr 25
(1/1996).
103. 1991.11 Glinik (PK) CE-III-E/CE-0, BV
Pewnej listopadowej nocy 1991 r., około godz. 23:00 pani świadek położyła się spać. W pokoju było bardzo ciemno, wpadała tylko niewielka poświata od znajdującego się obok okna. Świadek jeszcze nie spała gdy nagle i niespodziewanie zauważyła, że około 4 metrów przed nią pojawiła się bardzo chuda i ciemna postać. Istota pojawiła się nagle w pobliży mebli z telewizorem, która podeszła w stronę świadka, najprawdopodobniej sunąć nad podłogą, ponieważ świadek nie zauważyła kroków i sposobu poruszania się. Istota bardzo płynnym ruchem przemieściła się w stronę świadka, stojąc nad łóżkiem w rejonie jej nóg. Istota była niewielkiego wzrostu około 160 cm i bardzo szczupłej budowy ciała „jak kościotrup”. Miała głowę podobną do człowieka choć jakby nieco większą, ręce bardzo chude i dłuższe niż u ludzi. Niestety z powodu panujących ciemności świadek nie dostrzegła żadnych rysów twarzy ani szczegółów ubrania. Zdążyła jeszcze z pozycji leżącej na plecach przekręcić się nieco na bok i od tej chwili została jakby sparaliżowana. Nie mogła się ruszyć oraz krzyczeć, jedynie w głowie przechodziły jej dziwne myśli co się stanie za chwilę. Istota podeszła w kierunku pani świadek i zatrzymała się przy jej nogach. Po chwili świadek poczuła że coś ją dotyka jakby rękami powyżej obu stóp. Przy dotyku świadek odczuwała bardzo duże zimno porównane do dotyku ręką żelaza. Istota objęła jeszcze świadka swoimi rękami powyżej kolan, odczuwając ten sam lodowaty chłód co poprzednio. Pani świadek w myślach mówiła aby ją to zostawiło, poszło stąd, nawet nawoływała Jezusa. Ostatecznie po około 2 minutach istota odwróciwszy się, oddaliła się płynnym ruchem w kierunku miejsca w którym się pojawiła, gdzie nagle znikła.
Źródło:
Arkadiusz Miazga, Raport CE-0 w Gliniku,
„MCBUFOiZA odział w Ropczycach” 24.09.2001.
104. 1991.11.27 Wrocław (DŚ) CE-III-E/CE-0, LH
27 listopada 1992 roku we Wrocławiu między godz. 20:45 a 21:05 świadek - portier przebywał na terenie firmy. Na parkingu przed budynkiem widział dwie istoty unoszące się w powietrzu kilkanaście cm nad powierzchnią ziemi. Istoty miały skośne, niebieskie i jarzące się oczy, wąskie usta oraz brak uszu. Mierzyły ok metra wzrostu. Miały skrzydła osadzone na czarnych, sztywnych korpusach i nogi wtopione w krążki. Następnie istoty zostały jakby bezszelestnie i bez żadnego podmuchu wessane przez powietrze i znikły.
Rysunek
świadka (za: „Wieczór Wrocławia”)
Źródło:
Bogumiła Nehrebecka, Jeszcze raz o wrocławskich
ufoludkach, „Wieczór Wrocławia” 24-27.12.1992.
Archiwum WKPiBUFO.
105. 1993.01/02 Warszawa (MZ) CE-III-D
W styczniu lub lutym 1993 roku w
Warszawie 19-letnia wówczas świadek po godzinie 22:00 położyła się spać.
Przebudziła się w środku nocy słysząc odgłos trzaskających drzwi wejściowych,
który sprawiał wrażenie nienaturalnych. Świadek chwilę leżała wsłuchując się w
dobiegający odgłos, po czym zaczął ją ogarniać dziwny niepokój. Wstała z łóżka,
była jak w transie i nie zwracała uwagi na śpiących w tym samym pokoju mamę i
brata. Gdy podeszła do drzwi i je nieco uchyliła w panującej jasności na
korytarzu (świeciła się tam żarówka) w ułamku sekundy mignęła jej czarna,
smukła postać, która wychyliła się zza drzwi i mgnieniu oka się schowała.
Świadek odruchowo zamknęła drzwi, pozostając w pokoju. Następnie świadek
pamięta, że ni stąd ni zowąd znalazła się między drzwiami wejściowymi do
mieszkania a schodami i wsłuchiwała się w wielokrotnie mocniejszy trzask drzwi
od podwórza. Gdy wyjrzała zza ściany i spojrzała na dół w tym momencie
trzaskanie ustało. Świadek zaczęła powoli schodzić i w pewnym momencie, tuż za
drzwiami wejściowymi nagle pojawił się snop światła, który spłynął z góry. Miał
kształt koła średnicy ok 80 cm o ostro zarysowanych konturach. Smuga miała
biały, jaskrawy kolor, światło było przeźroczyste i nie raziło oczu. Świadkowi
wydawało się, że znajduje się na obwodzie walca, zaś jego środek jest „pusty”.
W świetle było widać, jak po jego obwodzie wirowały jakby „opiłki” bądź
„wiórki”, porównane przez świadka do kurzu widzianego w świetle słonecznym.
Przemieszczały się one w lewą stronę, ruchem falistym, na przemian wznosząc się
i opadając. W tym momencie od smugi dzieliła ją odległość 13 schodków, czyli
ok. 4 metrów. Świadek nie pamięta jak długo wpatrywała się w światło i jak
pokonała pozostałe schody. Utkwiła jej w pamięci chwila, gdy stała tuż przed
progiem, w odległości ok 20-30 cm od światła. Nie myśląc o tym co robi, zrobiła
krok do przodu i weszła w światło, które idealnie objęło jej postać. W tym
samym czasie światło momentalnie zniknęło. Świadek zaczęła rozglądać się w
około i gdy spojrzała w górę nad budynek, znad dachu wyłaniał się fragment
olbrzymiego, okrągłego obiektu, który powoli wynurzał się zza dachu. Obiekt był
dużych rozmiarów, jego średnica w kształcie idealnego koła przekraczała
szerokość domu i wynosiła ok 25 m. Spód obiektu był ciemnoszarego, matowego
koloru i wyraźnie odcinał się od tła nieba. Na swej powierzchni posiadał 8-10
rzędów rozmieszczonych koliście białych, czerwonych, niebieskich i zielonych
światełek, każdy w innym kolorze. W środku tkwiło większe ok 80 cm w kolorze
białym zmieszanym z żółtym i szarym, co sprawiało wrażenie, że jest
„przygaśnięte”. Światła wydawały się być lekko wypukłe. Obiekt znajdował się na
wysokości powyżej 15 m i powoli wyłaniał się bezgłośnie zza domu, sprawiając na
świadku ogromne wrażenie swoją wielkością. Gdy wyłonił się do połowy, świadka
ogarnęła ciemność i obiekt znikł.
Widok wynurzającego się obiektu zza domu (za: „Wizje Peryferyjne”)
Rano, gdy kobieta się obudziła, leżała
w swoim łóżku. Nie pamiętała o swoim przeżyciu, dopiero blisko rok później pod
wpływem ufologicznych artykułów, zaczęły jej się przypominać pewne fragmenty z
powyższego zdarzenia. Ponad to świadek, gdy była dzieckiem w wieku 5-7 lat
miała dwa dziwne, prawie identyczne „sny”, które nastąpiły po sobie w odstępie
2-3 tygodni. W jej pokoju pojawiło się 4-5 dziwnych istot określonych mianem
„duszków”, które przeniknęły przez ścianę. Początkowo były widoczne
niewyraźnie, dopiero zmaterializowały się w pełni wewnątrz pomieszczenia.
Istoty poleciły położyć się jej na stołeczku na brzuchu, po czym otaczały ją
dookoła, ale świadek nie pamięta czy i jakie wykonywały wtedy czynności i co
się z nią działo. Widziała tylko ich nogi od kolan w dół, ale nie pamięta
szczegółów wyglądu. Świadek skądś wiedziała, że jeśli położy się i nie będzie
ruszać, nie stanie się jej krzywda. Po pewnym, bliżej nie określonym czasie
istoty odchodziły kolejno, a ona mogła położyć się z powrotem do łóżka.
Źródło:
Bronisław Rzepecki, … we śnie, czy na jawie?, „Wizje Peryferyjne” nr 3/1996.
______________________________________________________________________
(70.*)
1993.07.25 Zielonka (MZ) CE-III-G/CE-IV, FŚ
*Zdarzenie z Zielonki było już krótko wzmiankowane w 15
cz. przeglądu Polskich CE-III (przypis M.S.)
Nad ranem ok godziny 3:40 małżeństwo
mieszkające w Zielonce, wracało taksówką ze stolicy do domu. Nagle po ich lewej
stronie pojawiło się na niebie światło. Początkowo wyglądało jak bardzo duża i
bardzo jasna gwiazda. Zjawisko zdawało się znajdować w odległości ok 500 metrów
od świadków i nie robiło na nich żadnego wrażenia. Zaniepokoili się dopiero,
gdy światło zaczęło im wyraźnie towarzyszyć. Obiekt bowiem zaczął reagować na
każdy skręt auta na trasie, uparcie trzymał się jego boku, a po pewnym czasie
znalazł się także przed przednią szybą samochodu. Gdy dojechali do domu w
Zielonce, specjalnie skryli się wraz z samochodem pod gęstymi gałęziami jednego
z rosnących tu drzew. Po chwili światło „wyjrzało” zza innych drzew w
odległości 100 metrów od świadków. Obiekt miał ok 3,5-4 metry średnicy,
wyglądał jak kopuła koloru biało – świetlistego, z ciemniejszym wierzchołkiem.
U podstawy obiekt miał cztery, okrągłe, bardzo intensywne światła ustawione w
poziome. Mąż pani świadek, który był sceptycznie nastawiony do do zjawiska,
poszedł po prostu spać. Kobieta zaś wzięła kamerę video i przez okno domu,
wychodzące na taras, filmowała przez ok 5 minut obiekt, aż do wyczerpania się
baterii w kamerze. Następnie świadek przez ok godzinę czasu obserwowała krążący
na niebie w pobliżu domu obiekt. Po paru dniach kobieta u swej czteroletniej
córki, zauważyła na plecach, na wysokości pasa dziwne znamię, którego wcześniej
nie było. Barwą było ono podobne do sinoczerwonych dwóch kwadratów o bokach po
ok 1cm, nałożonych na siebie narożami. Na ich tle widać było pięć małych
białych punkcików o średnicy ok 1 mm układających się w kształt trójkąta. Następnego dnia, po obudzeniu się rano,
dziecko poprosiło mamę o kredki, mówiąc że narysuje gdzie było w nocy. Dziecko
narysowało obiekt – spodek z okienkami, jego wnętrze mówiąc, że tam była oraz
dwa „ufoludki”. Na rysunku przedstawiającym wnętrze obiektu dziewczynka narysowała
z lewej strony pół kolisty występ stwierdzając: "Tu było wejście".
Wg rysunku dziecka we wnętrzu obiektu znajdowały dwa siedzenia na cienkich
nogach z niewielkim oparciem z tyłu. Było tam także coś w rodzaju konsoli lub
tablicy rozdzielczej, przy której jeden z osobników coś robił. Rysunek
przedstawiał także dwie istoty, które miały duże głowy, znacznie bardziej
odróżniające się od reszty ciała. Z boku głowy jedna z postaci miała jakby
"słuchawki" lub duże uszy i nieforemny zygzak na głowie. Druga postać
charakteryzowała się olbrzymimi, czarnymi oczami. Dziewczynka wykonała kilka
rysunków, lecz za każdym razem zachowane były te same, podstawowe cechy z
wygląd istot, czy wnętrza pojazdu. Pytane dziecko o sen, za każdym razem
stanowczo odpowiadało: "To mi się nie śniło, ja tam byłam". Rano zauważono także, że budzik późnił się o
dwie godziny.
Źródło:
Kazimierz Bzowski, Cztery Bliskie
Spotkania pod Warszawą, „Nieznany Świat” nr 1/1994.
106. 1996.06. Piaseczno (MZ) CE-III-E/CE-0, BV
4 czerwca 1996 roku, w Piasecznie kilka minut po godzinie 20:00, w ciepły dzień trzy siostry 6, 7 i 8-letnia bawiły się w ogrodzie, gdy nagle wpadły z krzykiem do pokoju rodziców: „Chodźcie szybko, nad ogrodem stoi samolot bez skrzydeł i z niego gadają”. W pierwszej chwili tato dziewczynek zbagatelizował sprawę, uważając to żart dzieci, lecz po chwili dziewczynki znów wbiegły i ciągnęły rodziców za rękawy „Chodźcie, tam z góry gadają”. Gdy ich tato wyszedł na ogród i spojrzał w górę oniemiał z widoku. Na wysokości ok 40 metrów na ziemią wisiał obiekt, który wyglądał jak spłaszczona kula. Od dołu wydawał się być grubym owalem o średnicy ok 50 metrów. Na jednym „końcu” pod dnem miał okrągłe, jasne światło w kolorze słabo żółtawym, które nie raziło oczu. Obiekt sprawiał wrażenie metaliczno-mlecznej bryły czegoś bardzo ciężkiego. Powoli przesuwał się na południowy-wschód. Od obiektu słychać było bełkoczący odgłos, „jak głos maszyny”, podobny do: „płaczu lub zwodzenia”, lub: „jakby dwóch pijaków kłóciło się bełkocząc”. Ponadto będący na miejscu zdarzenia badacze z Warszawy dowiedzieli się od rodziny, że dziewczynki nękane są nocami przez „karły”. Podczas tych zdarzeń bywa, że lada szmer budzi dzieci i uciekają z płaczem i krzykiem ze swej sypialni do mamy. Najczęściej „karła” widuje najstarsza z dziewczynek. Koło jej posłania pojawia się metrowego wzrostu, pół-wyraźna postać ubrana w powłóczystą szatę z głową nakrytą kapturem i nie widocznej twarzy. Dziewczynka nie potrafi powiedzieć, czy ta postać coś robi. Zdarza się, że impuls strachu nie jest zbyt silny, wówczas naciągają kołdrę na głowę i śpią dalej. Rano przeważnie dzieci niczego nie pamiętają, ale pamięta to ich mama. Ponadto matka dziewczynek odnalazła na lewej łydce jednej z córek, w „typowym” miejscu wszczepu, bliznę niewiadomego pochodzenia.
Źródło:
Kazimierz Bzowski, Gadające UFO, „Czwarty Wymiar”
nr 11/1996.
107. Lato 1996 Częstochowa (ŚL) CE-III-E/CE-0, BV, MT
Latem 1996 roku w Częstochowie, siedmioletni chłopiec kładł się spać i spoglądał przez otwarte okno na zachmurzone niebo. W pewnym momencie obudził się. Wokół panowała „absolutna cisza" i nie towarzyszyły obecne zwykle odgłosy nocy, które świadek słyszał jeszcze przed pójściem spać. Kiedy spojrzał w okno, zobaczył czarną sylwetkę, która znajdowała się pomiędzy oknem a łóżkiem. Zaobserwowana postać mierzyła ok. 150 – 160 cm wzrostu i odziana była w połyskliwą, odbijającą światło księżyca „szatę” w kolorze ciemnoszarym, która rzucała cień na znajdującą się w pobliżu szafę. Świadek nie dostrzegł wielu szczegółów jej wyglądu skrywanych pod jej odzieniem, oświetlonym częściowo światłem księżyca. Poczuł dziwne uczucie w brzuchu i po chwili mimowolnie, podszedł do istoty. Pod kapturem dostrzegł szarawą, gliniastą, pomarszczoną skórę i cienkie sine wargi, które przybrały wkrótce dziwaczny grymas, jak gdyby uśmiechając się ironicznie do niego. Postać stała w bezruchu, natomiast wtedy świadka ogarnął paniczny strach. Zaczął wołać mamę, która spała w drugim pokoju ale, bez rezultatu. Gdy przerażony chłopiec pobiegł do pokoju rodziców, istota odwróciła się w tamtą stronę, ale prawdopodobnie pozostała w tym samym miejscu. Jego rodzice i siostra spali w sąsiednich pokojach. Z powodu braku reakcji na krzyk, postanowił on obudzić rodziców sam, jednak ku swemu wielkiemu zaskoczeniu nie był w stanie tego zrobić, a jego mama spała jakby była w jakimś transie. Świadek spojrzał na zegar, była godzina 1:30.
Rysunek
świadka przedstawiający nocnego intruza (za: „INFRA”)
Najdziwniejsze było to, że nie
wiedziałem jak ponownie znalazłem się w łóżku. Kiedy ponownie się obudził było
po godzinie 4:00. Świadek nie przypomina sobie jakoby w czasie incydentu doszło
do jakiejkolwiek formy komunikacji z istotą, ani werbalnej ani myślowej. Nie
wiadomo również co wydarzyło się w czasie, kiedy w sypialni rodziców spojrzał
on na wiszący na ścianie zegar, a jego przebudzeniem we własnym łóżku o
godzinie czwartej. Zdarzenie było bardzo realistyczne i szczegółowe, i
pozostawiło po sobie trwały ślad w pamięci świadka.
Źródło:
Piotr Cielebiaś, Nocni goście,
„INFRA”, http://www.infra.org.pl/
art. z dnia 20.04.2009.
Piotr Cielebiaś, Nocni Goście:
Przybysze z nierzeczywistego świata, „Nieznany Świat” nr 8/2017.
Świetne opowiadania, z reszta jak zawsze :) Trochę żal, że lata w których takie wydarzenia były, już dawno odeszły, widać dokładnie, że lata 90 to gorący okres w spotkaniach z UFO..
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, czy jest gdzieś nagrania z Zielonek, jak kobieta nagrała 5 minut UFO i te znaki na ciele jej córki - skoro nagrała to pewnie je ma lub ktoś je widział. Pozdrawiam
Tak lata 70-80 i 90 - te były mega interesujące w Polsce pod tym względem, dopiero po 2015 roku wyraźnie obserwacje zanikały i tak jest po dziś dzień nie licząc jakiś światełek na niebie bo na tym bazują statystyki zachodnich organizacji ale żadnych konkretnych CE brak.
UsuńBył to rok 1988, sierpień. Z moją przyszłą żoną - oboje wówczas studiowaliśmy - wyruszyliśmy w Tatry. Kwaterę znaleźliśmy w Bukowinie Tatrzańskiej. Był to duży, stary dom. Nie pamiętam już, jak długo tam byliśmy, ale sądzę, że 8-10 dni. Przez cały ten czas nie było tam innych gości, tylko my i właściciele - starsze małżeństwo. W dostępnej nam części domu (pokój, korytarz, łazienka) panowała dziwna atmosfera. Niby nic wielkiego nie działo się (mimo poprawiania wciąż przekrzywiał się tylko wiszący na ścianie pokoju wizerunek Jana Pawła II z wetkniętym w dolną ramę jakimś małym obrazkiem, nie pamiętam już, co przedstawiał), a jednak oboje z narzeczoną czuliśmy się tam nieswojo, chwilami ogarniał nas przestrach. Nie rozmawialiśmy o tych swoich odczuciach, gdyż nie chcieliśmy wzajemnie się trwożyć.
OdpowiedzUsuńW przedostatni dzień pobytu zahaczyliśmy o miejscowy cmentarz (oryginalne podhalańskie nagrobki) i zwróciliśmy uwagę na sporą liczbę pochówków osób o nazwiskach noszonych przez naszych gospodarzy. Po powrocie okazało się, że pokój obok nas został zajęty przez nowych turystów. Po dobiegających zza ściany głosach można było rozpoznać, że wprowadziło dwoje czterdziesto-pięćdziesięciolatków, kobieta i mężczyzna. Tej nocy obudził mnie hałas (w pokoju było bardzo ciemno, gdyż okna nie wychodziły bezpośrednio na zewnątrz, ale na taki dodatkowy wąski korytarzyk) szorowania drewnianej podłogi głównego korytarza. Wyraźnie słyszałem hałasy przesuwanego po podłodze metalowego wiadra, uderzenia opadającego pałąka, szorowanie (co ciekawe, ruch szczotką wykonywany był jakby w jedną stronę, bez ruchu powrotnego), zanurzanie szczotki w wiadrze i ociekającą z niej wodę. Przez chwilę bagatelizowałem te odgłosy, uznając je za pokłosie zwykłej czynności domowej. W szparze między drzwiami a podłogą panowała ciemność, a zatem ktoś musiałby sprzątać... po ciemku. Nie było słychać niczyich kroków. Hałas wyraźnie przybliżał się. W pewnym momencie "zatrzymał się" przed naszymi drzwiami. Czułem, że coś za nimi stoi. Wszystkie moje zmysły wyostrzyły się w oczekiwaniu, czy to "coś" wejdzie do pokoju. Zacząłem modlić się o pomoc do Najświętszej Maryi Panny. Nagle zza okna (tego wychodzącego na mały korytarzyk) doszły mnie głosy jakby ulicznych rozmów i przez nie dostało się do wnętrza pokoju dziwne światło (bezskutecznie próbowałem dostrzec w nim godzinę wskazywaną przez ręczny zegarek). W tym samym czasie zza ściany dobiegły mnie głośne chrapnięcia śpiącego sąsiada. Po chwili wszystko ucichło i wróciło do normy. Podświadomie wyczułem, że moja dziewczyna nie śpi (nasze łóżka znajdowały się wzdłuż przeciwległych ścian). Okazało się, ża dopiero co jakiś przestrach wybudził ją ze snu, który i tak od pewnego czasu był bardzo płytki. Coś ją we śnie męczyło. Opowiedziałem jej, czego doznałem. Tej nocy nie zmrużyliśmy już oka. Mimo że nasz pociąg odchodził w samo południe, to już tuż po godzinie siódmej rano opuściliśmy kwaterę. Nie mogliśmy już tam dłużej zostać. Aha, okazało się, że korytarz nie był wysprzątany.
Dziękuję za opisanie swojej historii, rzeczywiście była to noc mrożąca krew w żyłach, skoro na korytarzu było ciemno a wyraźnie słyszalne odgłosy to tylko można sie domyślać kto za tym stał ...Ja w 1991 roku w czerwcu miałem w swoim mieszkaniu cos podobnego po śmierci naszego sąsiada, jako 16 latek obudziłem się w nocy, i wyraźnie słyszałem że coś idzie z przedpokoju do kuchni i coś majstruje w szufladzie z widelcami kiedy stwierdziłem, że to nie mój ojciec, który chrapał a kroki znów szły w kierunku drzwi wejściowych wpadłem w panikę i obudziłem krzykiem domowników dlatego wiem co musiał Pan przeżyć, a były to jeszcze mocniejsze wrażenia. Pozdrawiam
UsuńWszystkie te relacje, sprawiają wrażenie, jakby świadek przebywał w jakimś rodzaju transu, bo nie wiem, czy rodzaj snu to dobre wyrażenie. W każdym bądź razie tak jak w takich wypadkach bywa, nie miał wiele wpływu na przebieg wydarzeń. Też mam wrażenie, że bardziej to przypomina inny folklor niż wizyty z Kosmosu.
OdpowiedzUsuńNie prędko do ludzi i wielu badaczy dotrze świadomość, ze to zjawisko nie wiele ma wspólnego z Kosmosem i chyba tutaj należy kłaść szczególny nacisk na odwrócenie tego mitu i histerycznej wiary w kosmitów.
UsuńTak jest!!!!. Nie pamiętam czy ci mówiłem. Mam kontakt z pewnym ufologiem z Monachium, i jak sam powiedział, lata temu były takie przypadki, które najpierw chciano opublikować, ale później okazywały się tak dziwne, że nie pasowały w odwiedziny kosmitów, tak, że z nich zrezygnowano. Może jak je jeszcze ma i podzieliłby się, byłoby warto o tym napisać.
OdpowiedzUsuńTak coś wspomniałeś - ciekawe czy jest możliwość je poznać, warty by było wyciągnąć takie z szuflady. Do mnie ostatnio też napisała Pani etnograf zainteresowała się żywym folklorem z jednym z debat i tak trafiła do mnie, bardzo rzeczowa i otwarta na takie zjawiska mimo naukowego wykształcenia.
Usuńhttps://innemedium.pl/wiadomosc/swiadkowie-twierdza-ze-chupacabra-przyleciala-do-boliwijskiej-wioski-w-ufo
OdpowiedzUsuń