Autor tekstu Marcin Stachurski
__________________________________
Już na pierwszy rzut oka widać, że świadek jest osobą „sensytywną”, a jej przeżycia niosą za sobą ogromny ładunek emocjonalny. Są to na tyle osobiste i krępujące przeżycia, że należy zrozumieć świadka, iż bardzo długo wahała się z opowiedzeniem o tym komukolwiek spoza swojej rodziny. Kobieta zaznała bowiem zarówno obserwacji UFO, jak i nocnych wizyt tajemniczych gości, podczas których często doświadczała wizji nieszczęśliwych zdarzeń, różnych katastrof lub chorób dzieci i zwierząt. Spotkań z Nieznanym Sara (imię zmienione) doświadczyła tylu, że śmiało można uznać świadka za tzw. „kontaktowca”, gdyż niektóre z poniżej zaprezentowanych zdarzeń są momentami wstrząsające i zarazem dość typowe, w niektórych aspektach dla przypadków tzw „wzięć” (abdukcji) i „kontaktów”.
CE-II pod Żaganiem (1976)
Sara pierwszy raz w swym życiu spotkała się z Nieznanym w 1976 roku. Mając wówczas 22 lata, była świadkiem obserwacji UFO, które chwilowo wstrzymało ruch na drodze oraz miało bezpośredni wpływ na pracę silników znajdujących się tam samochodów. Pod koniec października w porze wieczornej kobieta wracała z urlopu w Polsce do NRD, gdzie mieszkała. Jadąc samochodem wraz z mężem i dwuletnią córeczką, na lekkim załamaniu drogi, z daleka zauważają kolorowe światła. Miejscem zdarzenia był odcinek drogi położony w lesie na wysokości Żagania, który biegnie w kierunku Olszyny. Jako, że był to rejon, gdzie w ówczesnym czasie stacjonowały wojska Radzieckie, świadkowie początkowo myśleli, że mają do czynienia z jakimś „obiektem wojskowym”. Gdy podjechali bliżej okazało się, że obiekt prawdopodobnie stał na środku drogi i blokował przejazd innym autom znajdującym się przed pojazdem świadka. Dolna część obiektu pozostawała nie widoczna, gdyż obserwację utrudniały dwa inne auta znajdujące się przed samochodem świadka. NOL znajdował się w pozycji pionowej, był ciemnego koloru, w kształcie cygara o zaokrąglonych bokach i krawędziach bez widocznych okien, drzwi, kantów etc, a na nim pulsowały kolorowe światła. Były to cztery światła w różnym kolorze: żółte, zielone, czerwone, niebieskie, umiejscowione od góry do dołu, które pulsowały na zasadzie, że: „raz były bardzo jasne, raz robiły się odrobinę ciemniejsze”, nie oślepiały i sprawiały wrażenie jakby zapałały się chaotycznie, niż w jakiejś określonej kolejności. NOL na szerokość zajmował pół drogi, u samej góry był troszkę węższy, natomiast wysokością zbliżony był do „słupa telegraficznego”. Wokół obiektu unosiła się mgła. Nagle w aucie świadka jednocześnie zgasł silnik i światła samochodu, a radio przestało grać. Podobnie rzecz miała miejsce w autach znajdujących się przed świadkiem. Wyłączenie zapłonu i elektryki w autach nastąpiło w momencie, gdy już wszyscy stali na drodze. Następnie obiekt nagle wniósł się wyżej, zapulsował światłami, wydał z siebie dźwięk określony przez świadka jako ”szeleszczące szyyy” i poleciał z dużą prędkością wysoko do góry, by następnie wykonać nagły „zygzak” w lewo i zniknąć świadkowi z oczu chowając się prawdopodobnie za drzewami. Z obawy o dziecko, znajdujące się na tylnym siedzeniu samochodu, świadkowie nie wysiedli z auta i cały czas pozostawali w jego wnętrzu. W momencie oddalania się obiektowi towarzyszył dźwięk przypominający „świst”. Nie wiadomo, czy NOL przeszedł do lotu poziomego, czy cały czas pozostał w pozycji pionowej, gdyż moment odlotu świadek określiła w następujący sposób: „Ten ruch obiektu to był do góry i od razu w lewo, taki nagły skręt”, „natychmiast poleciał w lewo z taką szybkością że był światełkiem”. Gdy obiekt odleciał pozostawił po sobie na ziemi coś w rodzaju pary, która rozeszła się szerzej nad ziemią, natomiast w samochodzie świadka samoistnie zapalił się silnik, zaświeciły się światła mijania oraz radio zaczęło grać. Następnie świadek odjechała w swoim kierunku kontynuując podróż, podobnie jak inne auta, które znajdowały się przed świadkiem.
1. Rysunek świadka obrazujący zdarzenie z NOL pod Żaganiem w 1976 roku.
Czas trwania całej obserwacji świadek ocenia jako: „Niedługo, może kilka minut”, „W ten czas nie było tyle aut co teraz na autostradzie. Nic jeszcze długo nie pojawiło się z naprzeciwka ani za nami, panicznie się bałam, a jednocześnie wszystko wydawało mi się długo”. Obserwacja była dokonana prawdopodobnie z odległości ok 120 metrów. Po całym zdarzeniu oraz w kolejnych dniach nie odnotowano żadnych, innych problemów z autem. Podczas zdarzenia kobiecie towarzyszyło uczucie szoku, strachu, czuła jakby się znalazła w jakimś „letargu”, „wszystko działo się jak we śnie” i myślami ciągle była przy dziecku, znajdującym się na tylnym siedzeniu samochodu .*
Nocne wizyty, wizje oraz tragedie
Po przeżytym Bliskim Spotkaniu z NOL w 1976 roku, kobieta w kolejnych latach doświadczyła nocnych odwiedzin tajemniczych postaci, po których odkryła w sobie pewne zdolności „paranormalne”, polegające na przewidywaniu przyszłości, nieszczęśliwych zdarzeń, katastrof, zauważyła również rozwinięcie intuicji, wyostrzenie zmysłów objawiające się wyczuwaniem np. zapachu dymu, lub smaku krwi, odkryła u siebie również zdolności bioenergoterapeutyczne.
Jedno z pierwszych nocnych spotkań, jakich doświadczyła pani świadek zostało zrelacjonowane w następujący sposób:
„Gdy mieszkałam jeszcze poza granicami kraju przyszło dwóch facetów, w długich płaszczach, jeden nie był zakapturzony, tylko miał czapkę taką jak Napoleon, jak taki kapelusz ogromny. Byli na czarno ubrani, stali przy mnie, potem wyszli. Stali, cały czas patrzyli na mnie, nic nie mówili a co najdziwniejsze było wyszli nie idąc na dół gdzie były drzwi, tylko przeszli wokół mojego łóżka dookoła, i wyszli po prawej stronie (pokoju/domu – przyp. M.S.), tam gdzie w ogóle drzwi nie było. Oni w domu się pojawili nagle, ja nie spałam, i to działo się w nocy, jak mój mąż już spał obok mnie. Ja nie mogłam go obudzić, bo byłam w ten czas jakby mnie ktoś „zamurował”, w takim letargu że nie mogłam ani ręką ani nogą ruszyć. Oni mi nic nie robili, nic nie powiedzieli, tylko stali, popatrzyli, obeszli wokół łóżka, które stało na środku dużej sypialni, obeszli dookoła z prawej strony poszli, w drugą stronę. Nie widziałam jak się pojawili, żeby tamtędy wchodzili, ale wychodzili normalnie tam, gdzie ja mam pustą ścianę.”
2. Rysunek świadka przedstawiający nocne spotkanie z tajemniczymi postaciami.
Zanim jednak doszło w mieszkaniu świadka do spotkania z tajemniczymi postaciami, kobietę przez kilka lat prześladowała wizja „oczu i złotego klucza”. Często się zdarzało, że gdy tylko świadek przebudziła się w nocy, widziała parę oczu, które ją obserwowały oraz duży, złoty klucz. Wizję świadek porównała do projekcji „jak hologram”, i opisała następującymi słowami: „ Za każdym razem była jedna para oczu, jak ja się poruszałam czy w tą czy w tą stronę to one też się poruszały za mną, te oczy wodziły za mną. Oczy były wszędzie, jak otworzyłam oczy to nie widziałam nic, tylko czarne pomieszczenie i tylko oczy, które na mnie patrzyły. Wygląd miały zawsze jak ludzkie oczy, bardzo ładne oczy, a między nimi znajdowało się jasne światło. I do tego ten złoty klucz, on był z takim turkusowym światłem w środku. Do czego mi ten złoty klucz? Ja się tego nigdy nie bałam, przekonałam się, że to nie jest nic złego, to było przyjazne, to spojrzenie to nie było nic strasznego czy przerażającego”.
3. Rysunek świadka ilustrujący wizje oczu i złotego klucza.
W latach 90-tych ub.w. w życiu Sary wydarzyła się tragedia rodzinna, która została poprzedzona wizytą w domu zagadkowych postaci oraz smutnej treści przekazem telepatycznym. Oddajmy ponownie świadkowi głos: „Wszystko zaczęło się w 1992 roku przed śmiercią mojego taty, zaczęło właśnie tak, że kiedyś przyszli i powiedzieli mi żebym się przygotowała na to, że mój tato umrze, żebym powiadomiła mamę, powiedziałam mamie. Ja wtedy spałam i obudziłam się, byłam jak w letargu, oni się pojawili i telepatycznie przekazali żebym rodzinę zawiadomiła, żebym mamie powiedziała o tym. Tu nie było żadnej wizji, przekazali telepatycznie i zniknęli po prostu, i ja się potem zastanawiałam jak to było, czy było to naprawdę. Za każdym razem jestem w takim „pół śnie”, jakby nie przytomna. To jeszcze w ten czas mój tata dobrze się czuł. No i tak się stało, że odszedł i 20 grudnia był mojego taty pogrzeb”.
Nocna wizyta trwała bardzo krótko. Kobieta przejęta przekazem nie zwracała szczególnej uwagi na wygląd postaci i zapamiętała jedynie, że byli to dwaj osobnicy, wysokiego wzrostu, którzy na głowach mieli duże jakby „kapelusze”, przypominające „czapki Napoleona”, które opadały po obu stronach na twarze.
Po śmierci ojca w 1992 roku nastąpiła przerwa w kontaktach do 1996 roku, kiedy to tajemniczy goście pokazali się kobiecie kilkukrotnie w przeciągu pół roku czasu. Wizytom towarzyszyła wizja obrazująca kolejne nieszczęśliwcze zdarzenie, które miało się wydarzyć, a mianowicie śmierć brata pani świadek: „Potem pokazali mi się jeszcze kilkakrotnie na pół roku przed śmiercią mojego brata. Trzy miesiące przed śmiercią mojego brata i tego samego dnia o 4 rano. Wiele rzeczy zostało mi pokazane o godzinie 4 rano, a dlaczego tak nie wiem, nie mam na to wpływu. Więc widziałam jak mój brat leży na ziemi. Pierwszy obraz jaki miałam, to było właśnie jak mój brat zmarł, jak leżał, jak to wszystko wyglądało, i cały czas jak on leżał na ziemi, a ja nie wiedziałam jeszcze w ten czas, że on umrze. To był młody chłopak, ja nie brałam wtedy tego pod uwagę i znowu to widziałam i mówię, po co ja to widzę, dlaczego on tam leży, czemu on tam leży? Oni mi to telepatycznie przekazali i obraz z leżącym bratem. Głos jaki słyszałam, to oni mówili, że on umrze, że będzie jego śmierć. Ja nie brałam w ogóle wtedy tego pod uwagę. I to było wszystko, to było o 4 rano, a oni zwyczajnie zniknęli, i nagle nie było nic. I potem ja się zastanawiałam czy to była prawda, słyszałam i widziałam to naprawdę, czy mi się coś dzieje z moją głową.”
Zdarzenia za każdym razem odbywały się nad ranem i miały ten sam przebieg. Kobietę ze snu wybudzały szmery i gdy tylko otwierała oczy, widziała przy łóżku stojące dwie postacie i od razu doznawała „w głowie” wizji śmierci brata, po czym następował koniec spotkania. Wszystko trwało bardzo krótko, tajemnicze postacie, które za każdym razem stały przy łóżku kobiety, jak nagle się pojawiali, tak nagle znikali. Świadkowi mimo wszystko tym razem udało się dokładniej przyjrzeć nieznanym gościom, którzy wyglądali jak ludzie „nie z tej epoki”, a ich ubiór Sara opisała tak: „Widziałam ich bardzo dokładnie mieli białe skarpety i białe takie koszule zawiązane jakby na kokardkę, takie nie z tej epoki w ogóle. Spodnie mieli za kolana takie „pompowe”, szerokie, jakby podwiązane za kolanem i do tego białe skarpety wysokie i buty ze sprzączkami z taką wielką klamrą. Na sobie mieli takie wielkie, długie płaszcze do samej ziemi, a one były rozpięte i stąd tak wszystko widziałam, i zawsze byli w takich długich płaszczach. Twarze ich nie były widoczne, ponieważ zawsze był taki cień na twarzach.”
Kobieta bardzo mocno przeżyła niespodziewaną śmierć brata, co doprowadziło świadka do załamania nerwowego: „Ja w ten czas nie chciałam żyć, cały świat mi się zawalił, nie mogłam chodzić do pracy, ani nic robić”. Tragedia rodzinna miała również negatywny wpływ na zdrowie Sary, która jedynie cały czas strasznie rozpaczała i opłakiwała śmierć bliskiej osoby. Lecz pewnego dnia, gdy świadek była sama w domu, doszło do kolejnego tajemniczego spotkania: „I jak brat zmarł to pojawili się znowu. Przyprowadzili mi mojego tatę oraz Marka (imię zmienione). To było w dzień, byłam sama w domu, nie spałam i mnie to się nie wydawało, nie byłam sparaliżowana, pierwszy raz byłam zupełnie świadoma. I ten człowiek, myślę że to był ten sam człowiek co ciągle te oczy mi są pokazywane, przyszedł w stroju jak ze światła i ta postać była jak ze światła, a mój tata i mój brat byli po prostu jak przeźroczyści. Oni pojawili się razem z tą postacią, tak jakby ta postać ze światła trzymała ich rękami za ramiona. Ta postać przyprowadziła ich do mnie i powiedziała, że: „Oni są, że ja mam nie rozpaczać, bo kiedyś się wszyscy zobaczymy, mówił że my wszyscy się spotkamy i że wszystko będzie dobrze, spotkam ich kiedyś i wszystko będzie dobrze”, to były te słowa, i: „już przestań płakać”. I ja wtedy przeszłam przez tą postać, bo ja po prostu wzięłam się na odwagę, mnie było tak ciężko, i mi się wydawało że jak ja przez tą postać przejdę, to ja nabiorę tak jakby tej energii, i oczywiście tak się stało. Jak przeszłam przez tą postać, to tak jakby mnie coś, jakbym zassała jakiejś energii, przestałam płakać i dostałam siły życiowej.”
Postać mieniła się świetlistymi kolorami „jakby z jarzeniówki”. Była to złota, biała i niebieska barwa, a wygląd postaci świadek opisała jako: „Ta świetlista postać to była, jakby tak wziąć trzy kredki: złotą, białą i niebieską, trzymać je razem i takie kreski narysować, ta cała postać mieniła się takimi kreskami, tak jakby małe dziecko je narysowało. Ubrana była w czymś długim, w jakby jakiejś sukience”.
Moc uzdrawiania, katastrofy, implanty (?)
Jeszcze tego samego roku, pewnego wieczoru, gdy Sara leżała na łóżku przez zamknięte okno wleciały trzy kulki, wielkością i kolorem zbliżone do kul śniegowych. Następnie z nich stworzyła się jedna, duża kula, które zaczęła pulsować i zmieniła kolor na pomarańczowy. W tym momencie w głowie kobieta usłyszała głos mówiący: „Ja ci to daję, ty masz leczyć ludzi i ty będziesz leczyć ludzi”. Następnie kobieta usłyszała: „A teraz spróbuj przesunąć tą kulę swoimi myślami”, i mówi jak mam to zrobić. A ja nic jakby mnie sparaliżowało. „No weź powiedz żeby ta kula przesunęła się do góry i użyj swoich rąk”. I ja te ręce rozłożyłam tak i z moich rąk zrobiło się światło, tak jakbym miała na dłoni światło i ta kula zaczęła się tak powolutku podnosić do góry”.
Incydent zakończył się, gdy kobieta położyła ręce na pościeli i w tym momencie kula znikła. Sara zrozumiała wówczas, że dostała „moc uzdrawiania”, co opisała słowami:
„Jak w 1996 roku ja rozpaczałam po śmierci mojego brata, jak ta kula wpadła przez okno do sypialni i kazała mi moją myślą ją przesunąć, w ten czas w głowie słyszałam, że daje mi moc uzdrawiania. Pracowałam w hospicjum, ludzie do mnie się przytulali i czuli się coraz lepiej, a potem przychodzili ludzie do mnie, ja przykładałam im ręce na bolące miejsca i ludzie zdrowieli. Potem zrobiłam sobie w domu specjalny pokój i ludzie do mnie przychodzili i zdrowieli, ale zachorowałam i ja, bo zbierałam na siebie tę negatywną energię. Nawet przynosili mi zwykłą wodę żebym im energetyzowała. Uzdrawiałam ludzi, miałam tyle energii że nawet dzieci mi przynosiły swoje zabawki, a ja je doładowywałem jak były baterie słabe”.
W
następnych latach świadek doznawała kolejnych wizji różnych katastrof oraz
chorób: „Następny raz to było jak mi pokazali, jak na Ziemię przyjdzie
potop. Te wszystkie wizje katastrof, trzęsień ziemi miałam od nich. Wszystko
mam od nich, i tych wszystkich wizji katastrof
jest bardzo dużo. Czasami wizje katastrof miałam bez kontaktu z tymi
postaciami, tylko same wizje, ale wiedziałam że to jest od nich, że to oni mi
przysyłają. Miałam wizje, że dzieci będą się rodzić z takimi płaskimi głowami,
z mniejszym mózgiem (chodzi o tzw „małogłowie” wywołane wirusem Zika –
przypis M.S.). Różne choroby owiec, choroby zwierząt i inne różne choroby,
które na zwierzętach były. I oni mi nawet pokazali obraz w takim kółku,
dosłownie jak laboratoryjne zdjęcie, tak jak wygląda ta choroba, a przecież ja
nie jestem ani laborantem, ani nie mam z tym nic wspólnego. W ogóle te
wszystkie choroby są podane w obrazie takim jak medycznie się podaje chorobę, a
skąd ja mogę to wiedzieć, jak ja nie mam z tym nic wspólnego, to jest
najdziwniejsze.”
Kolejnym dziwnym zdarzeniem z życia świadka, było odnalezienie w swoim ciele dwóch zagadkowych „przedmiotów”. Oto jej relacja: „Nie pamiętam kiedy to było jak znalazłam w dekolcie dwa kawałki. Zaczęło mnie to swędzieć i jak leżałam zaczęłam sobie tak ręką głaskać, głaskać i wyszło to z mojego ciała, nie robiąc nawet rany. Na ciele nie pozostał żaden ślad. To było jak zwyczajne szkło, tylko skąd się wzięło szkło u mnie w moim dekolcie? Jedno było kwadratowe, a jedno było takie jak ziarenko. Nie zdawałam sobie wówczas z tego sprawy, bo dla mnie to było jak przeźroczyste szkło nic innego, tylko wzięłam, obejrzałam i zwyczajnie wyrzuciłam. Może leżało to ze dwa dni na stole i sobie oglądałam, przyglądałam i wzięłam odkurzyłam to wszystko. Powiedziałam tylko o tym mojej córce”.
Podobne historie znamy z literatury dotyczącej przypadków uprowadzeń przez UFO, więc nie wydaje się być nic w tym dziwnego, za to otwartym pytaniem pozostaje co faktycznie wydobyła z swego ciała pani świadek.
UFO za dnia (2013/2014 r.)
W 2013 lub 2014 roku świadek miała okazję drugi raz zaobserwować Nieznany Obiekt Latający. Było to w sierpniu, po godzinie 16/17-tej, gdy świadek wraz z mężem i koleżanką była umówiona na obiad w restauracji, skąd później kobiety miały razem udać się na zakupy. W umówione miejsce Sarę podwiózł samochodem jej mąż, gdzie następnie kobieta przesiadła się do auta swej znajomej. Drogę do restauracji kobiety umilały sobie rozmowami na rożne tematy. Przed nimi osobno jechał mąż pani świadek. Na trasie panował duży ścisk i część drogi upływała na staniu w korku. W pewnej chwili świadkowi wypadło „coś” z torebki i zmuszona była się schylić, aby to podnieść. W tym momencie przez przednią szybę samochodu ujrzała duży, ciemny i owalny obiekt, którego wielkość została oceniona przez świadka: „Jak 4-5 księżyców w pełni”. Sara od razu zwróciła uwagę swej koleżanki na obiekt, który: „Był nad nami, nad naszymi głowami, więc koleżanka, która była do tej pory skupiona na drodze, też schyliła głowę i patrzyłyśmy, obserwowałyśmy”. Obiekt swym wyglądem przypominał: „Oko, ze źrenicą w środku. To było wielkie, prawie czarne, ta kula w środku pobłyskiwała”. Po bliższym przyjrzeniu się dało się zauważyć, że obiekt wyglądał jak: „Dwa płytkie talerze, pomiędzy którymi znajdowała się okrągła kula”. Kula co jakiś czas jaśniała i robił się od niej jakby chwilowy blask, co sprawiało wrażenie, że się obraca: „Między talerzami była przerwa, wszystko było w kolorze ciemnym, nie czarne, ale ciemne. Musiało się to świecić, albo dawać światło lub błyski dawać, ponieważ od czasu do czasu ta kula tak jakby była jasna, tak jakby blask od niej się zrobił, przez moment połyskiwała jak lustro jak błyśnie. Wg mnie ona musiała się obracać”. Na obiekcie nie było widać żadnych innych świateł etc. Od obiektu dobiegał piszczący dźwięk: „To robiło takie „iiiiiiiii”, taki piszczący dźwięk, jak odkurzacz się zapcha, taki dźwięk, że w uszach robiło się bardzo dziwnie, nie przyjemnie”.
4. Rysunek świadka ukazujący obiekt widziany za dnia w sierpniu 2013 lub 2014 roku.
Obiekt bardzo powoli niczym „balon” przesuwał się w lewą stronę od świadków i przecinał w poprzek drogę. Gdy minął jezdnię i znajdował się nad polami nagle znikł. Czas obserwacji świadek szacuje na ponad 5 minut. Tego dnia panowała piękna pogoda, widoczność była bardzo dobra, niebo czyste bez chmur. Dodatkowo obserwację ułatwiał korek panujący na drodze. Mąż pani świadek, który znajdował się w swoim samochodzie przed kobietami nie miał okazji widzieć obiektu, jednak trasa była zapełniona wieloma autami i nie wykluczone, że inni uczestnicy drogi również mieli okazję widzieć opisany obiekt.
Kolejne kontakty oraz wizje
25 listopada 2014 roku doszło do kolejnego, nocnego „kontaktu” świadka z tajemniczymi postaciami. Wydarzenie rozegrało się wg znanego już schematu, ponownie o godzinie 4:00 rano i miało miejsce w czasie, gdy Sara nadal mieszkała poza granicami kraju. Tej nocy świadek nie mogła zasnąć i: „Byłam jakoś dziwnie nie spokojna”. W pewnej chwili kobieta usłyszała jakieś szmery w sypialni i gdy otworzyła oczy ujrzała stojące przed łóżkiem dwie wysokie postacie. Ubrane były w długiem czarne płaszcze, a na głowie miały wielkie, czarne kapelusze. Twarze pozostawały nie widoczne i: „Były jakby zawoalowane”. Wzrost ich świadek oceniła na 190 cm lub więcej. „Obaj wyglądali jak ludzie całkiem normalnie, tylko ich stroje nie były z tej epoki”. Na rękach posiadali ubrane rękawiczki. Więcej szczegółów budowy i ubrania postaci świadkowi nie udało się zauważyć, gdyż w pokoju było ciemno. Początkowo świadek była przerażona i nie wiedziała co o tym myśleć, nie mogła się ruszyć, ani krzyczeć, leżała jak zahipnotyzowana, „Tak jak bym swojego ciała nie czuła, w ten czas uzmysłowiłam sobie, że ja ich już widziałam, ale mnie się wydawało że to mi się śniło, a to nie był sen, to była rzeczywistość”.
Obok pani świadek spał Jej mąż, który co bardzo zdziwiło kobietę: „Spał jak zahipnotyzowany, a normalnie ma lekki sen”. Oprócz małżeństwa w domu znajdowały się trzy koty oraz duży pies, który wg słów świadka: „Normalnie by zaczął szczekać a tu była cisza jak makiem zasiał”. Tajemnicze postacie stali „nad” kobietą i się jej przyglądali. Osobnik, który stał z prawej strony zaczął telepatycznie zwracać się do świadka: „Ten z prawej strony zaczął coś mówić. Dla mnie brzmiało to śmiesznie i dziwnie cytuje: „Eee...bą łeleleee...”. Tak to zabrzmiało u mnie w głowie”. Następnie świadek doznała wizji, która dotyczyła jej zdrowia: „Potem myślami pokazali mi najpierw tak, jak bym ja się zobaczyła w lustrze, moją głowę i twarz, i pokazali mi, że mam między okiem a skronią guza. Następnie jeszcze raz pokazali mi jakby zdjęcie rentgena mojej głowy i gdzie dokładnie on się znajduje. W ten czas zdałam sobie sprawę, że to mi się nie śni, że to oni mi przekazują. Dali mi też do zrozumienia, że mam się nie bać. Ja byłam spokojna .Tak jakby nie mnie to dotyczyło”. Następnie postacie stały jeszcze chwilę przed łóżkiem świadka i wyszli z pokoju przechodząc przez ścianę domu: „Potem postali tak jeszcze chwilę i wyszli przez ścianę domu obchodząc łóżko z mojej prawej strony. Jak przechodzili do wyjścia, to widziałam ich długie płaszcze i ich nogi były w butach, to widziałam z tyłu. Dla mnie byli to normalni ludzie. Ci dwaj panowie byli bardzo wysocy .W wielkich kapeluszach, twarze ich były jak by przykryte szalem a na sobie mieli wielkie, obszerne płaszcze. Potem to już się nie bałam. Nie czułam już ani strachu ani nic, żadnego zapachu. Ale zawsze było tak, że nawet powieką nie mogłam ruszyć, kompletnie niczym. Dziwne było to, że mnie nic nie zdziwiło. Nawet mężowi nic nie powiedziałam”.
Na początku 2015 roku Sara, mając cały czas w myślach wizję przekazaną przez nocnych gości, postanowiła udać się na badania: „W styczniu 2015 roku poszłam do doktora. Powiedziałam mu żeby zrobił mi badania, bo że mną coś jest nie w porządku. Doktor powiedział, że nie ma potrzeby, ale ja nalegałam i... „bingo”. Było tak jak pokazali mi ci obcy. Mam z prawej strony głowy, między okiem a skronią guza na mózgu”.
Tu należy się kilka słów komentarza. Sara do dziś, rzekomo zgodnie z zaleceniami lekarzy, nie przeszła operacji i czuje się dobrze. Sceptycy zapytają, czy to guz mógł być przyczyną wszelkich niezwykłych zdarzeń w jej życiu. Jego obecność nie tłumaczy jednak, jeżeli uznamy jej relację za prawdziwą, obserwacji UFO, a także epizodów o charakterze prekognicyjnym, które miały miejsce przed ujawnieniem się oznak choroby. Zresztą całkiem możliwe, że nie zostałaby ona wykryta, gdyby nie paranormalny impuls.
Zdarzyła się również sytuacja, gdy w sypialni świadka niespodziewanie pojawiła się jedna tajemnicza osoba, która pokazała kobiecie jakieś „urządzenie”: „Kiedyś przyszedł sam i mówił, że my się już znamy od bardzo dawna. Porozumienie było telepatycznie, myślami go odbierałam. Pytałam się skąd przyleciał? Powiedział mi, ale ja już tego nie zapamiętałam pokazał mi tylko coś takiego jak „silnik”, gdzie były małe kuleczki, które się na pewno kręciły. Każde osobno się obracało w prawo z wielką mocą i u góry było jeszcze takie coś, tak samo jak na dole, ale nie zapamiętałam w którą stronę to się kręciło. A tu na środku się otwierało i zamykało. I to jedno z tym drugim że zachodziło na siebie. Tylko tyle pamiętam. A co dziwne, tego co mam nie pamiętać to się robi jak lustro i słyszę tak jakby się one tłukło i słychać głośno jak lecą kawałki szkła. Tak się to dzieje w mojej głowie wtedy, gdy czegoś mam nie zapamiętać”.
5. Rysunek świadka obrazujący ''silnik''.
Natomiast podczas jeszcze innej wizyty, przybysze pokazali kobiecie wizję miasta zbudowanego z kryształu: „Pokazali mi jeszcze, że oni przyjadą po nas i zabiorą nas do kryształowego miasta. I to kryształowe miasto mi pokazali, to było niesamowicie piękne, Dubaj to jest w porównaniu nic z tym co widziałam. To było miasto całe jak ze szkła, jak z kryształu. Informacje zawsze były inne i nigdy się nie powtarzały. A jak było coś strasznego przekazywane, to potem pokazali w mojej głowie coś takiego jak rozbite lustro i potem wszystko musiałam zapomnieć. Wszystko to co oni mi przekazywali było w formie obrazu, ja to oglądałam jak bym z boku stała i jednocześnie w mojej głowie, że nawet z zamkniętymi oczami widziałam to w moim umyśle. Takich spotkań miałam wiele i wiele przekazów”.
Missing time i świetliste pomieszczenie (122. Polska 11.2016 CE-III-G/CE-IV (?), MT)
Po kilkunastu latach spędzonych poza Ojczyzną Sara powróciła do kraju, lecz zmiana miejsca zamieszkania wcale nie „uwolniła” jej od kolejnych „kontaktów” z Nieznanym. Kolejne niecodzienne zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2016 roku. Wówczas kobieta była ciężko chora i wcześnie położyła się spać. Było po godzinie 19-tej, gdy na dworze panowała już ciemność. Sarę naszła nagle myśl, żeby wyjść do łazienki: „Nagle poczułam straszną potrzebę żeby wyjść, nie wiem dlaczego, ale miałam iść do łazienki. To była taka myśl. Obok łóżka mam zegarek i jak wychodziłam z sypialni była godzina 19-ta”. Idąc do łazienki kobieta nie miała wrażenia, że musi tam iść za „potrzebą” i czuła się dobrze, lecz gdy doszła do łazienki, dostała bardzo silnych mdłości: „Gdy wstałam do łazienki, wymiotowała niesamowicie takim, czymś zielonym, ale jak szłam do łazienki nie czułam takiej potrzeby. A wymiotowałam, do tego stopnia, że wydawało mi się, że ja żołądek zwymiotuję”.
Świadek by udać się z powrotem do sypialni musi przejść korytarzem i minąć inny pokój, który znajduje się przed sypialnią, lecz gdy do niego weszła, okazało się, że znajduje się w zupełnie innym pomieszczeniu. Oddajmy ponownie świadkowi głos: ”Najdziwniejsze jest to, że kiedy po wyjściu z łazienki weszłam do pokoju, patrzę a w miejscu gdzie była ściana i okna nie ma okien, są tylko światła. Całe pomieszczenie było oświetlone światełkami, dwa do góry, a trzy w poprzek, a pomiędzy nimi był tylko malutki odstęp. I to się całe z tego składało, sufit, wszystkie ściany, łącznie z tą stroną gdzie powinny być okna, a ich nie było. Cały pokój łącznie z sufitem, oprócz podłogi, która była ciemna. I to wszystko było ciemno niebieskie z takim jasnym niebieskim – gołębim, podświetlone jakby jarzeniówką. Wyglądało to tak, jakbym się w dźwiękoszczelnym pokoju znalazła. Jak przeszłam korytarzem to nie było już widać tych świateł, tylko jak patrzyłam w kierunku tego pokoju”.
Gdy Sara powróciła do sypialni była już godzina 1:10 (!), lecz świadek nie była specjalnie zaskoczona zaistniałą sytuacją: „ Patrząc na to wszystko, co dziwne było, że mnie to nie zdziwiło. Ten widok nie był mi dziwny, tak jakbym już w tym była wcześniej w takim pomieszczeniu”.
Kobieta jest przekonana, że w trakcie odczuwania mdłości nie doszło do jej zasłabnięcia i utraty świadomości. Wydaje się także, że nie możliwe jest, aby tyle czasu mogła spędzić w łazience na wymiotowaniu. Warto także dodać, że za oknem z tej strony domu świadka znajdują się same pola, nie ma tam żadnych lamp ulicznych, czy innych źródeł światła, które mogły by w ten sposób oświetlić wnętrze domu.
Następnego dnia okazało się, że stan zdrowia Sary uległ znacznemu polepszeniu, co świadek opisała w następujący sposób: „Po tym jak ja zwymiotowałam, to od następnego dnia zaczęłam się lepiej czuć, dopiero do siebie doszłam. Zaczęłam się od tego momentu lepiej się czuć. Tak byłam bardzo ciężko chora, a od tego momentu trzy lata temu (zdarzenie zrelacjonowane w listopadzie 2019 roku – przyp. M.S.), po tym jak ja to wszystko zwymiotowałam, to można powiedzieć, że zaczęłam żyć. To tak jakby ktoś zainterweniował i mnie uleczył. Ktoś mi pomógł, inaczej nie mogę tego nazwać”.
Wzięcie? (123. Polska 03.01.2020 CE-III-G/CE-IV)
Następnym spotkaniem z Nieznanym, jakie się przytrafiło pani świadek było nocne zdarzenie z 2 na 3 stycznia 2020 roku. Pierwszą rzecz, jaką kobieta świadomie pamięta, było to, że: „Jechałam jakąś taką dziwną, okrągłą windą. Pamiętam jak byłam w okrągłej windzie i jak jechałam na dół, tam były takie wąskie otwory z czarnego szkła, i od czasu do czasu błysnęło światło sześć razy. To światło było za tą windą. Stałam bokiem ale to światło migało i jednocześnie policzyłam te światła. Znajdowałam się w takim dziwnym stanie nie umiem ci określić, w takim „wszystko jedno”, byłam w takim jakby letargu i nie miałam wpływu na to co działo się wokoło”.
Sara nie pamięta, w jaki sposób znalazła się w „windzie”. Oprócz niej znajdowały się tam trzy inne postacie. Byli to wysocy, dużo wyżsi od kobiety (która ma 168 cm wzrostu), jednakowo wyglądający osobnicy. Ubrani byli w srebrne, lekko błyszczące „płaszcze - peleryny”, wykonane z materiału przypominającego folię, które zwisały luźno. Na głowach mieli ubrane kaptury. Z przodu w miejscu zapięcia „peleryny” znajdował się przypominający literę „fi” emblemat w kolorze złotym. Świadek stała jakby po środku windy, przed nią stała jedna z postaci, a pozostałe dwie były za kobietą. Winda była wysoka na ponad dwa metry i w miarę szeroka, gdyż wszyscy stali na niej „luźno”. Nie było widać żadnych przycisków, lecz gdy tylko jeden z osobników, ten stojący przed świadkiem dotknął czołem szklanej ściany windy, to ta zaczęła jechać na dół. Kobieta również była okryta takim samym płaszczem, pod którym – co dziwne - nie miała na sobie swoich ubrań, gdyż pamięta, że kładła się spać ubrana w piżamę. Innych szczegółów budowy, czy ubioru postaci w tym momencie zdarzenia świadek nie pamięta.
Następnie świadek pamięta, okrągłe pomieszczenie, do którego weszła bezpośrednio z windy i jest przekonana, że znalazła się na pokładzie „latającego spodka”: „To już było w środku, na pewno to było okrągłe, to był spodek, tak to kojarzę ze środka. Pamiętam, że jak weszłam do tego środka z windy, to było tak jakby ta winda wjechała do środka, do tego obiektu. Więc znajdowałam się mniej więcej nie z boku tego, tylko od razu tak, jakbym wjechała do wewnątrz, i nie bezpośrednio na samym środku obiektu, bo tam stał ten okrągły stół, tylko tak jakby przed tym”.
Podczas rozmów z panią świadek udało się ustalić, że w trakcie jazdy w dół nie było widać, do jakiego pomieszczenia winda wjeżdża, lecz gdy ona nagle stanęła, to kobieta i trzej osobnicy znaleźli się już w jego środku. Było to okrągłe, bardzo szerokie i wysokie na ponad 4 metry pomieszczenie o srebrnych ścianach, które wyglądały jakby były wykonane z metalicznej powierzchni. Ściany zwężały się u góry i na dole i najszersze były w połowie wysokości pomieszczenia. Kobieta zorientowała się, że na środku znajduje się okrągły stół, natomiast w lewej części „obiektu” było jakby ciemniej, i nie wie co tam mogło się znajdować. Przez środek „obiektu”, na brzegach ścian przebiegała wokół „listwa”, która była umiejscowiona w połowie wysokości pomieszczenia, spod której wychodziło niebieskawe światło. Taka sama listwa z niebieskim światłem znajdowała się również na stole. Nad stołem w suficie znajdowało się dużo świateł, które świeciły jasnym światłem bezpośrednio na stół i nie oświetlały innej części „obiektu. Wokół natomiast panował półmrok z niebieskim światłem.
Następnie świadek została położona na stole: „Oni mnie na ten stół sami położyli. Nie czułam strachu, ani w windzie, ani w tym pomieszczeniu. Ten jeden człowiek patrzył mi w oczy i telepatycznie mówił, że my się od dawna znamy, że mam się nie bać, że nic mi się nie stanie, ja się go nie bałam. Tego sobie nie przypominam, czy oni wzięli mnie normalnie pod pachę i położyli, tylko wiem, że byłam unoszona przez nich na ten stół. Nad nim było jasne światło, które mnie nie oślepiało. To nie była jedna lampa tylko więcej świateł, ale dawały takie skupione światło. Ono zostało dopiero zapalone jak mnie tam położono”.
Świadek zdążyła tylko zauważyć, że w tym czasie postacie miały już zdjęte peleryny i byli to osobnicy o blond włosach: „To byli blondyni, nordyccy, okazało się to w tym pomieszczeniu jak oni już te peleryny zdjęli. Te włosy mieli tak jakby lekko kręcone, ale wszyscy mieli jednakową długość tych włosów, wzrost ich był jednakowy, byli bardzo wysocy. Wyglądali pięknie, mieli piękne, gładkie twarze, tak jakby nie mieli zarostu i wszyscy trzej byli jednakowi, wyglądali jak trojaczki. Oczy mieli niebieskie i młodo wyglądali, jakby byli w jednym wieku i nigdy nie mieli się starzeć. Nie było widać ich butów, spodni, nawet na to nie zwracałam uwagi”.
Kobiecie jedna z postaci założyła na ręce metalowe, trójkątne „szyny”, które nie miały na swej powierzchni żadnych zapięć, lecz gdy tylko się zetknęły, same połączyły się w jedną całość: „On to przyłożył i to się samo połączyło, tak jakby to było magnetyczne”.
Potem Sara leżała na stole, w ten sposób, że głowa nie miała oparcia i zwisała bezwładnie na dół. Pani świadek czuła jak postacie założyli jej od spodu na „krzyż” oraz z góry na biust zimne, metalowe „sztangi”, które na wysokości pępka się krzyżowały i ściskały mocno ciało kobiety. Następnie jedna z postaci wykonała kobiecie badanie, które można porównać do badania ginekologicznego. Drugi z osobników w tym czasie zainteresowany był językiem kobiety i wykonywał na nim zabieg, który sprawiał wrażenie jakby ktoś „ssał” kobiecie język. Badania odbywały się w sposób czuły i delikatny, a Sara w ich trakcie nie odczuwała bólu. Nie wiadomo natomiast, co w tym czasie „robiła” trzecia z postaci.
6. Rysunek świadka ilustrujący wygląd postaci typu Nordyckiego oraz emblematu.
Kolejną rzecz, jaką świadek pamięta, było to, że obudziła się nago w domu w swoim łóżku: „Obudziłam się po wszystkim po prostu w domu w łóżku. Nie pamiętam jak zeszłam z tego stołu. I co dziwne, że obudziłam się w łóżku nago, a przecież kładłam się spać w piżamie. Piżama leżała z tyłu łóżka, a ja byłam naga i obudziłam się z zimna, to była 4 rano i tyle tylko pamiętam”.
Kobieta obudziła się w pozycji embrionalnej, z głową „w nogach”. Całe zdarzenie uznałaby za zwykły sen, gdyby nie to, że rano miała spuchnięte brodawki oraz czuła, że boli ją język. Sara miała cały siny i do tego stopnia obolały język, że postanowiła następnego dnia udać się z tym do lekarza: „Poszłam do lekarza i dostałam maść jaką się na pleśniawki dostaje. Doktor mówił, że może napiłam się gdzieś z cudzej szklanki lub że może to być z powodu grypy. Nikomu nic nie powiedziałam, bo i tak nikt by mi nie uwierzył”.
Innym objawem świadczącym, że świadek przeżyła realne zdarzenie jest fakt, że intymna część ciała kobiety była mocno napuchnięta. Stan ten utrzymywał się przez dwa tygodnie i objawiał się dodatkowo: „Wypływała ze mnie taka oleista ciecz, to było lekko tłuste, to nie było jak klasyczne upławy, to było tłuste, do kolan mi to ciekło, że musiałam podpaskę nosić. Ona pachniała jak jakimś zielem, kwiatem, trochę przypominało to rumianek, tylko o mocniejszym zapachu. Gdyby nie to, że miałam takie spuchnięte brodawki, i na dole wszystko spuchnięte, to bym myślała, że to wszystko mi się śniło”.
Nie udało ustalić się ile czasu trwała „podróż” windą, jak i całe zdarzenie, gdyż świadek w ogóle nie miała poczucia czasu. Wiadomo jedynie, że kobieta po godzinie 22 położyła się spać. Gdy Sara obudziła się rano: „Mąż twardo spał, i nawet po kilku dniach nie mówił nic, że coś mu się wydawało, żeby słyszał jakieś ruchy czy odgłosy, nic konkretnie nic, i jak ja się obudziłam on tak twardo spał, wszystko było cicho, dziwne bo przecież w domu są zwierzęta. Wszędzie była cisza. Tak jakby było wszystko uśpione, jakby tak miało być”.
W trakcie przebywania w pomieszczeniu - „spodku” postacie nie komunikowały się między sobą – „Wszystko było takie oczywiste”. Świadek nie czuła, aby „obiekt” się poruszał, nie wyczuła wewnątrz także żadnego zapachu etc. Nie widziała również „obiektu” z zewnątrz. Poza wyżej wymienionymi objawami Sara nie znalazła na swoim ciele żadnych śladów ukłuć etc.
Przeżycie
córki
Również córka pani świadek doznała zagadkowego przeżycia w swoim domu. Gdy kobieta leżała w salonie na materacu, za sobą miała umiejscowione okno, które wychodziło na las. Nagle przez okno przedostał się do środka promień niebieskiego światła, który został określony przez świadka: „Jakby ktoś laserem zaświecił, taki niebieski laser”. Po promieniu „szła” kula, która „spadła” przed twarz kobiety na jej piersi. Następnie kula zmniejszyła swoją objętość i zaczęła pulsować, a w tym czasie świadek odczuwała: „Jakby jej to mówiło, że ma się nie bać. Córka mówi, że ona tak leżała i nie mogła się poruszać, obserwowała to, ale się nie bała”.
Niestety nie wiadomo, jak zakończyło się zdarzenie, gdyż do tej pory nie udało mi się porozmawiać z córką Sary.
Charakterystyka świadka
Sara przez wiele lat prowadziła w notesie zapiski ze spotkań, wizji oraz przekazów. Niestety w trakcie przeprowadzki Sary do Polski, pamiętnik oraz kilka innych, prywatnych rzeczy zostało zagubionych. Nie zwierzała się także nikomu spoza rodziny o swoich przeżyciach: „Nikomu obcemu nie mówiłam o „obcych”, którzy mnie odwiedzają. Zawsze zapisywałam to w formie, że mi się to śniło. Nawet mężowi jak coś mówiłam, o rzeczach które się wydarzą, to przekazywałam, że to był sen. No bo kto by mi to uwierzył. Aha, co jeszcze, ja jestem ulepiona z innej gliny. Nawet moja mama to powiedziała, że gdyby mnie nie urodziła w domu, to by nigdy nie wiedziała, że jestem jej córką”.
Większą część swojej kariery zawodowej Sara spędziła na kierowniczych stanowiskach. Jest osobą odpowiedzialną, nie pijąca alkoholu, nie pali papierosów i nie zażywała także żadnych innych używek. Z obawy o utratę reputacji oraz osobisty charakter niektórych ze zdarzeń, pewne okoliczności towarzyszące podczas „kontaktów” zostały podane mi w zaufaniu i zostały w niniejszym artykule pominięte, podobnie jak nazwy miejscowości, w których rozgrywały się te niesamowite rzeczy. Dodatkowe obawy świadka budził także fakt, że kilka lat temu zdecydowała się opowiedzieć (opisać) na forum zagranicznej strony internetowej o spotkaniu z NOL pod Żaganiem, co spotkało się z ostrym atakiem komentujących użytkowników strony na osobę świadka, a następnie skutkowało to także atakami hakerskimi na posiadany przez Sarę laptop i smartfon. Kobieta nie omieszkała także być świadkiem kilkukrotnych przelotów czarnych, nieoznakowanych helikopterów w pobliżu swojej posesji, które całej sprawie dodają dodatkowej pikanterii.
Na koniec oczywiście rodzi się pytanie o realność opisanych zdarzeń. Od lipca 2019 roku jestem w stałym kontakcie z Sarą. Przez okres ponad dwóch lat sporo czasu poświęciłem na zebranie przedstawionych powyżej informacji. Odbyłem z Sarą kilka godzin rozmów telefonicznych, wiele rzeczy udało się również ustalić drogą korespondencyjną. Mimo iż nie znam Sary osobiście, a moją opinię mogę wyrazić jedynie na podstawie przeprowadzonych rozmów telefonicznych oraz jej opisów zdarzeń, komentarzy etc, uważam że pani świadek jest wiarygodną osobą, a swą relację przedstawiła jasno i zwięźle, nie próbując jej ubarwiać, szczerze przyznając, że pewnych szczegółów nie pamięta lub nie zna. Nie sądzę także, aby świadek świadomie kłamała lub zmyśliła zaprezentowane historie – wydaje się, że ona przeżyła je naprawdę, natomiast, nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, czy przedstawione przeżycia mają więcej wspólnego z „marzeniami sennymi”, czy rzeczywistymi zdarzeniami na jawie. Jakby nie było, Przypadek Sary zasługuje na większą uwagę i głębszą analizę, niż „tylko” dokumentacja ufologiczna, i dalsze badania z oczywistych względów powinny być przeprowadzone z udziałem specjalistów, w szczególności psychologa, neurologa i hipnotyzera, co pozwoliłoby ostatecznie ustalić które przypadki - relacje zrodziły się w umyśle świadka, a które zdarzyły się naprawdę.
P.S.
W listopadzie 2020 roku miało miejsce kolejne niecodzienne zdarzenie w życiu Sary, kiedy to kobieta z tarasu swojego domu zaobserwowała kulisty obiekt. W pewnym momencie kula przeleciała przez pobliski lasek i następnie przez lokalną drogę, by zbliżyć się na niewielką odległość do posesji Sary. W tym czasie nastąpił zanik energii w pobliskich lampach ulicznych, które na pewien czas przygasły. Obserwacji towarzyszyła także nerwowa reakcja dwóch czworonożnych pupili pani świadek oraz materiał zdjęciowy (niestety bardzo słabej jakości).
Do sprawy wkrótce powrócę osobnym opracowaniem.
* Po pełny opis zdarzenia odsyłam do: Marcin Stachurski Bliskie Spotkanie z cygaro-kształtnym UFO nad drogą A-4 (1976), „Czas Tajemnic”, art z dnia. 08.12.2019 http://czastajemnic.blogspot.com/2019/12/bliskie-spotkanie-ii-stopnia-z-cygaro.htm
Źródło:
Archiwum Marcina Stachurskiego
Marcin Stachurski, Oni: Przypadek Sary, „Nieznany Świat” nr 7/2021
Mega ciekawy i poruszający wpis!Trzeba chyba przeczytać go kilka razy,żeby jakoś ogarnąć przeżycia Pani Sary.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki autorowi , a w szczególności Pani Sarze ,ze się podzieliła tymi niesamowitymi przeżyciami.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie :))))
Dziękujemy oczywiście Marcinowi i Pani Sarze myślę, że nastąpi cd jej przeżyć bo tego typu osoby jak wiadomo mają częściej styczność z ''nieznanym'' Marcin będzie monitorował oczywiście sytuację pozdrawiam ;)
UsuńPrzyznaję, że historia jest tyleż fascynująca, co przerażająca! Te "badania medyczne" i jej skutki przywodzą na myśl przeżycia Whitleya Striebera ze "Wspólnoty"! Jakiś koszmar! Nie wiem, czy warto doświadczać "uzdrawiających mocy" i zdolności prekognicyjnych w zamian za takie eksperymenty.
OdpowiedzUsuńOsobiście wolałbym nie posiadać żadnych ale to żadnych ''mocy'' a mieć święty spokój z tego typu zjawiskami i chyba wiele osób myśli bardzo podobnie.
UsuńA za tym KTO STOI? "kilka lat temu zdecydowała się opowiedzieć (opisać) na forum zagranicznej strony internetowej o spotkaniu z NOL pod Żaganiem, co spotkało się z ostrym atakiem komentujących użytkowników strony na osobę świadka, a następnie skutkowało to także atakami hakerskimi na posiadany przez Sarę laptop i smartfon. Kobieta nie omieszkała także być świadkiem kilkukrotnych przelotów czarnych, nieoznakowanych helikopterów w pobliżu swojej posesji, które całej sprawie dodają dodatkowej pikanterii."
OdpowiedzUsuńJacy "hakerzy"?! To dość niesamowite w aktualnych czasach! A już narzekali niektórzy, że UFO się już nie ukazuje, o czarnych helikopterach też już dawno nie było mowy...
Niestety jeśli chodzi o obserwacje UFO to rzeczywiście w zasadzie spadło to niemal do zera i nie tylko ja mam taki stan rzeczy ale też inni badacze w kraju --- nawet przy obecnej wojnie na Ukrainie zjawisko nadal jakby ''spało'' pozdrawiam
UsuńNajpierw cudowne moce, a później badania... Hmmm co jest grane? O "nordyckich" istotach to nie pierwszy raz tu czytam... Dziwne że z tych samych pojazdów typu talerz, cygaro, czy świecące bryły, kule itp. Korzystają różne postacie: od Słynnych szaraków, po pięknych nordyckich ludzi. Dla mnie coś się za tym wszystkim chowa. Do bloga zaglądam od czasu do czasu i to mój pierwszy komentarz tutaj... Oczywiście dziękuję pani Sarze za zwierzenie się Arkowi.
OdpowiedzUsuńLiczba obserwacji spadła, bo nie można robić trikowych zdjęć, korzystając z niedoskonałości optyki aparatów fotograficznych. Nie warto też opowiadać zmyślonych historii, bo przy obecnej skali monitoringu i rejestracji łatwo udowodnić komuś konfabulację. Jednocześnie,.kiedy już pokazują się konkretne relacje, jak np. te ujawnione przez armię USA i związane z NOL, to jest to konkretny materiał z wiarygodnego źródła, który daleki jest od paranaukowych wywodów. Także - może to lepiej, że obserwacji jest mniej.
OdpowiedzUsuńByłbym bardzo ostrożny i daleki jakoby materiały ujawnione przez armię USA wnoszą coś ''przełomowego'' bo w zasadzie nic konkretnego poza statystyką nie wnoszą - najciekawsze jednak zdarzenia zgłaszają właśnie zwykłe osoby. To że brak obserwacji to nie ma nic wspólnego z ''optyką aparatów'' zjawisko sie zmienia i to jest własnie zmiana taka a nie inna, jak na razie.
Usuń