W roku 2013 opisałem na blogu zdarzenie CE-3 jakie miało miejsce 19.02.1984 roku w Linówku gdzie
troje dzieci byłyo świadkami pojawienia się obiektu UFO nad lasem i dwóch dziwnych
postaci. Do pewnego momentu nie było
wiadomo czy rzeczywiście była to autentyczna obserwacja czy tylko wyobraźnia
dzieci ? Nowe okoliczności tego zdarzenia poznałem w 2014/2015 roku,
które okazały się potwierdzać prawdziwość tego przypadku.
Dziś mija 31 lat od przedziwnego
zdarzenia jakie miało miejsce w Linówku w Borach Tucholskich. Wówczas miało
dość około godziny 14:00 do Spotkania Trzeciego Stopnia a świadkami były dzieci
w wielu 5-8 lat. Wstępny opis tej obserwacji opisałem na blogu i zaapelowałem o
kontakt ewentualnych świadków tego zdarzenia. http://arekmiazga.blogspot.com/2013/04/zapomniane-bliskie-spotkanie-ce-3-w.html
W 2013 roku dysponowałem jedynie
skromnymi materiałami jakie swego czasu otrzymałem od K.Piechoty były to
rysunki dzieci oraz opis obserwacji opracowany przez ich krewnego, który przekazał
to zdarzenie do KKK. Jeden z
komentatorów tego artykułu w dość agresywny sposób stwierdził, że zdarzenie jest ‘’żartem
ufologów z 3K’’ ? Nie wiem kim był ten człowiek,
który tak stwierdził nie podając żadnego dowodu, acz mam pewne podejrzenia o
kogo tutaj może chodzić. Ten ktoś
najwyraźniej z nie jasnych powodów chciał mnie i moich Czytelników wprowadzić w
błąd a sprawę zdarzenia uznać za żart. Jak się okazuje nie była to prawda.
Prawda jak to mówią sama potrafi się obronić nawet po 31 latach. W dniu 17.12. 2014 roku na moją
skrzynkę pocztową nadszedł meil, od jednego ze świadków tego zdarzenia Pani
Doroty (nazwisko zastrzeżone)
‘’ Nie było to kłamstwem. właśnie tamtego dnia wybraliśmy się z bratem i
koleżanką do lasu, kiedy nagle zobaczyliśmy tą dziwną postać, jako dzieci
przestraszyliśmy się i uciekliśmy do domu, jednak w domu uznano to za wymysł
dzieci. Tego samego dnia przyjechał do nas wujek ze Starogardu Gdańskiego. Go
to zdarzenie zaciekawiło. Wybraliśmy się tam z nim jeszcze raz, ale już nic tam
nie było, po powrocie do domu wujek kazał nam narysować to, co
widzieliśmy(każdy z nas rysował w innym pokoju). I właśnie jeden z rysunków
rozpoznałam u pana na blogu. Krótko mówiono o tym zdarzeniu, ale było ono dla
nas na tyle przerażające, że przez dłuższy czas tam nie wracaliśmy. Dużo
szczegółów z tego dnia nie pamiętam, bo jak pisałam miałam tylko 10 lat, a nikt
nam nie wierzył, więc my też staraliśmy się zapomnieć. Jeśli ma pan jakieś
pytania, to z chęcią pomogę, tyle ile będę mogła.’’
Niestety Pani Dorota do dziś nie pamięta wielu szczegółów z tego zdarzenia, ale
udało się dotrzeć do jednego ze świadków co potwierdza ten przypadek jako wiarygodny.
W 2013 zadawałem sobie pytanie czy Polscy ufolodzy interesowali się tym zdarzeniem
próbowali go zarejestrować, czy zapomnieli ? Byłem w dużym błędzie a kolejna
porcja informacji napłynęła do mnie 17 lutego 2015 roku od Pana Andrzeja
Remleina dawnego ufologa z KKK, który dokumentowałem wielokrotnie różne obserwacje
w tym wiele bliskich w ramach pracy dla
KKK w latach 80 i 90 tych. Wiele jego precyzyjnych i bardzo rzetelnych opisów
obserwacji z NOL opublikowano na łamach magazynu UFO. Jak się okazało z korespondencji Pana Andrzeja
zdarzenie w Linówku było dokumentowane-rejestrowane przez Krzysztofa Piechotę i
Andrzeja Remleina we wrześniu 1985 roku. Przeprowadzono rozmowy z dziećmi oraz
ich rodzicami sporządzono, szkice, rysunki, zdjęcia oraz nagrano wywiad ze
świadkami na kasetę magnetofonową. Dziś
po 31 latach można być pewnym, że zdarzenie takie miało miejsce i było w rzetelny
sposób dokumentowane. Plotka o rzekomym żarcie ufologów była celową
dezinformacją.
Pan Andrzej Remlein w swoim meilu
tam opisał ‘’przygodę’’ z Linówkiem warto się z tym zapoznać.
‘’ Tak to prawda - sprawą Linówka
zajmowaliśmy się wspólnie z Krzysztofem Piechotą. Obserwacja miała miejsce
19.02.1984 roku. O sprawie napisał do K.Piechoty pan Edward B. (nazwisko
zastrzeżone tylko do mojej wiadomości) ze Stargardu Gdańskiego, który będąc u
rodziny w Borach Tucholskich dowiedział się o szczegółach tej obserwacji. Oczywiście,
jako że sprawa wyglądała na bardzo interesującą to K.Piechota postanowił
pojechać tam razem ze mną. Pewnie gdyby była to mniej intrygująca historia to
pojechałbym tam sam. Było to dość dawno temu, ale sprawę doskonale
zapamiętałem. A zapamiętałem dlatego, że jak nigdy wcześniej ani nigdy później
nie mieliśmy takich problemów z rejestracją obserwacji. Nie chodzi tutaj o samą
rejestracje ale o inne problemy związane z rejestracją (dzisiaj mówi się w
takich przypadkach o problemach logistycznych). Mimo, że od mojego miejsca
zamieszkania w Bory Tucholskie to niewielki odcinek zaledwie kilkudziesięciu
kilometrów, to przygotowania do wyjazdu były pasmem nie kończących się
trudności (przeważnie niespodziewanych i wręcz absurdalnych). Były to problemy
głównie z samochodem. Wówczas nie miałem jeszcze swojego auta i na wyprawy
jeździliśmy "Syrenką", którą pożyczałem od mojego taty. Inne problemy
to urlop, skromny sprzęt itp. W końcu po upływie ponad roku, czyli w 1985 udało
nam się dotrzeć do Linówka. Pojechaliśmy we trójkę tj. K.Piechota, ja oraz moja
żona, która czasami jeździła z nami na tego typu rejestracje. Problemy
logistyczne ciągnęły się i podczas pobytu na miejscu jak i podczas powrotu do
domu i opracowywaniu rejestracji. Nocowaliśmy w bardzo nastrojowym domu
letniskowym tuż przy granicy z parkiem krajobrazowym.
Wracając do sprawy - podczas
rejestracji rozmawialiśmy oczywiście z dziećmi, niektórymi rodzicami oraz z
Edwardem B. który sprawę zgłosił do KKK. Podzieliliśmy się pracą. K.Piechota
robił pomiary, szkice terenowe, zdjęcia (miał już wtedy dobrej klasy japoński
aparat fotograficzny, który można było kupić tylko w Pewexie). Ja niestety
dysponowałem wówczas starą radziecką "Smienę". Zdjęcia robiliśmy
czarno-białe. W tamtych czasach można było tylko pomarzyć o kolorowej kliszy.
Rozmowy ze świadkami prowadziliśmy wspólnie a ja mając magnetofon kasetowy
nagrywałem je na kasety. Po zakończeniu rejestracji ustaliliśmy, że ja
przepiszę na maszynie zapis rozmowy ze świadkami z taśm magnetofonowych i
prześlę do K.Piechoty, który miał zrobić opracowanie całej obserwacji. Okazało
się jednak że "złe fatum" ciążące nad tą rejestracją jeszcze się nie
zakończyło. Były to czasy, że wszystkiego brakowało, również dość ciężko było
kupić kasety magnetofonowe. Miałem kilka, które służyły do wielokrotnego
użytku. To znaczy, że po zarejestrowaniu jakiejś obserwacji z kaset
przepisywałem na maszynie rozmowę ze świadkiem. Kasety następnie służyły do
rejestracji kolejnych obserwacji. Nie było mowy aby wówczas zachować kasetę z
raportem. Gdybym to zrobił to nie miałbym z czym jechać do świadka innej
obserwacji. Dzisiaj w okresie dyktafonów cyfrowych i plików mp.3 może to
wydawać się nieprawdopodobne - ale tak było. Wówczas - i do dzisiaj nie jestem
w stanie wyjaśnić jak to się stało, ale przed przepisaniem rozmowy z dziećmi z
Linówka, kasety użyłem do innej sprawy, co spowodowało bezpowrotne wykasowanie
rozmów ze świadkami tej obserwacji ?
Linówek 09.1985 troje dzieci, świadków obserwacji w miejscu gdzie miało miejsce spotkanie
U Krzysztofa Piechoty zostały
tylko zdjęcia i szkice. Gdy zgłosiłem mu tę sprawę to stwierdził, że na razie
postara się odtworzyć tę historię z pamięci a może kiedyś jeszcze do tego
wrócimy i uzupełnimy relację. Ale z jakichś przyczyn (?) nie wróciliśmy do
tematu, mimo że sprawa była bardzo ciekawa.
Gdy chyba w ubiegłym roku lub może było to w roku poprzednim, na portalu "Paranormalium" w dziale "Z kart historii" pojawiła się kilkuminutowa relacja z tej obserwacji oraz wzmianka, że sprawą prawdopodobnie zajmowali się wymienieni z nazwiska Piechota i Remlein i nie wiadomo dlaczego tego nie skończyli. W ubiegłym roku na wiosnę podczas mojego pobytu u K.Piechoty rozmawiałem z nim na ten temat, ale stwierdził że minęło tyle czasu i dokładnie nie pamięta jak zakończył tę sprawę. Czy ograniczył się tylko do opisu z pamięci zdjęć i szkiców, które wówczas robił a nie chciało mu się teraz tego szukać w domowym archiwum. Ja dysponuję tylko bardzo !!! skromnym plikiem z tej sprawy, który przesyłam Panu w załączeniu. Są to kopie listu zgłaszającego obserwację (jest tam krótki opis tej historii) oraz krótka korespondencja umawiająca się na nasz przyjazd. Oryginały są oczywiście - jak zwykle - u K.Piechoty. Na końcu pliku znajduje się jedno zdjęcie. Jak pisałem powyżej "właściwe" zdjęcia wykonywał K.Piechota - chociaż dopiero teraz uprzytomniłem sobie, że wówczas chyba nie pytałem jak mu wyszły. Ja robiłem zdjęcia "Smieną", ale o dziwo wszystkie były prześwietlone za wyjątkiem jednego o bardzo marnej jakości, które pozostawiłem. Reszta nie nadawała się do niczego.’’
Gdy chyba w ubiegłym roku lub może było to w roku poprzednim, na portalu "Paranormalium" w dziale "Z kart historii" pojawiła się kilkuminutowa relacja z tej obserwacji oraz wzmianka, że sprawą prawdopodobnie zajmowali się wymienieni z nazwiska Piechota i Remlein i nie wiadomo dlaczego tego nie skończyli. W ubiegłym roku na wiosnę podczas mojego pobytu u K.Piechoty rozmawiałem z nim na ten temat, ale stwierdził że minęło tyle czasu i dokładnie nie pamięta jak zakończył tę sprawę. Czy ograniczył się tylko do opisu z pamięci zdjęć i szkiców, które wówczas robił a nie chciało mu się teraz tego szukać w domowym archiwum. Ja dysponuję tylko bardzo !!! skromnym plikiem z tej sprawy, który przesyłam Panu w załączeniu. Są to kopie listu zgłaszającego obserwację (jest tam krótki opis tej historii) oraz krótka korespondencja umawiająca się na nasz przyjazd. Oryginały są oczywiście - jak zwykle - u K.Piechoty. Na końcu pliku znajduje się jedno zdjęcie. Jak pisałem powyżej "właściwe" zdjęcia wykonywał K.Piechota - chociaż dopiero teraz uprzytomniłem sobie, że wówczas chyba nie pytałem jak mu wyszły. Ja robiłem zdjęcia "Smieną", ale o dziwo wszystkie były prześwietlone za wyjątkiem jednego o bardzo marnej jakości, które pozostawiłem. Reszta nie nadawała się do niczego.’’
Być może na podstawie tego co
dysponuje i pamięta Pan Andrzej Remlein i K. Piechota uda się odtworzyć
przebieg tego niewątpliwie fascynującego zdarzenia, które było zapomniane przez
wiele lat.
Można by rzec - amatorska robota w wykonaniu fachowców. Nic co istotne nie zachowało się z tego przypadku. Odkładanie w czasie restauracji danych z tego przypadku okazało się rażącym błędem. Szkoda się stała i już se ne vrati.
OdpowiedzUsuńSkasowanie zapisu innym nagraniem od razu skojarzyło mi się z podobną porażką NASA w kwestii telewizyjnego zapisu z księżycowego spaceru N.Armstronga i E. Aldrina. Na szczęście dla NASA zachowały się liczne kopie.
Amatorska na pewno nie, jedynie pech, że zapis się skasował, ale jak pisałem wiele informacji ma Pan Piechota w tej sprawie. Wie Pan co każdy ma swoje życie i sprawy a ufologia niestety to ''amatorka'' i robimy to jak nam czas pozwala i fundusze. Ja też nie mogę często od zaraz podjechać do każdego kto mi zgłasza obserwacje, w tym momencie skupiam się tylko na tych ''bliskich''.
Usuń