czwartek, 19 lutego 2015

Linówek CE-III (1984) nowe fakty.



W roku 2013 opisałem na blogu  zdarzenie CE-3 jakie miało miejsce 19.02.1984 roku w Linówku gdzie troje dzieci byłyo świadkami pojawienia się obiektu UFO nad lasem i dwóch dziwnych postaci.  Do pewnego momentu nie było wiadomo czy rzeczywiście była to autentyczna obserwacja czy tylko wyobraźnia dzieci ?  Nowe okoliczności  tego zdarzenia poznałem w 2014/2015 roku, które okazały się potwierdzać prawdziwość tego przypadku. 






Dziś mija 31 lat od przedziwnego zdarzenia jakie miało miejsce w Linówku w Borach Tucholskich. Wówczas miało dość około godziny 14:00 do Spotkania Trzeciego Stopnia a świadkami były dzieci w wielu 5-8 lat. Wstępny opis tej obserwacji opisałem na blogu i zaapelowałem o kontakt ewentualnych świadków tego zdarzenia. http://arekmiazga.blogspot.com/2013/04/zapomniane-bliskie-spotkanie-ce-3-w.html

W 2013 roku dysponowałem jedynie skromnymi materiałami jakie swego czasu otrzymałem od K.Piechoty były to rysunki dzieci oraz opis obserwacji opracowany przez ich krewnego, który przekazał to zdarzenie do KKK.  Jeden z komentatorów tego artykułu w dość agresywny  sposób stwierdził, że zdarzenie jest ‘’żartem ufologów z 3K’’ ?  Nie wiem kim był ten człowiek, który tak stwierdził nie podając żadnego dowodu, acz mam pewne podejrzenia o kogo tutaj może chodzić.  Ten ktoś najwyraźniej z nie jasnych powodów chciał mnie i moich Czytelników wprowadzić w błąd a sprawę zdarzenia uznać za żart. Jak się okazuje nie była to prawda. Prawda jak to mówią sama potrafi się obronić nawet po 31 latach. W dniu 17.12. 2014 roku na moją skrzynkę pocztową nadszedł meil, od jednego ze świadków tego zdarzenia Pani Doroty (nazwisko zastrzeżone) 

‘’ Nie było to kłamstwem. właśnie tamtego dnia wybraliśmy się z bratem i koleżanką do lasu, kiedy nagle zobaczyliśmy tą dziwną postać, jako dzieci przestraszyliśmy się i uciekliśmy do domu, jednak w domu uznano to za wymysł dzieci. Tego samego dnia przyjechał do nas wujek ze Starogardu Gdańskiego. Go to zdarzenie zaciekawiło. Wybraliśmy się tam z nim jeszcze raz, ale już nic tam nie było, po powrocie do domu wujek kazał nam narysować to, co widzieliśmy(każdy z nas rysował w innym pokoju). I właśnie jeden z rysunków rozpoznałam u pana na blogu. Krótko mówiono o tym zdarzeniu, ale było ono dla nas na tyle przerażające, że przez dłuższy czas tam nie wracaliśmy. Dużo szczegółów z tego dnia nie pamiętam, bo jak pisałam miałam tylko 10 lat, a nikt nam nie wierzył, więc my też staraliśmy się zapomnieć. Jeśli ma pan jakieś pytania, to z chęcią pomogę, tyle ile będę mogła.’’


Niestety Pani Dorota do dziś nie  pamięta wielu szczegółów z tego zdarzenia, ale udało się dotrzeć do jednego ze świadków co potwierdza ten przypadek jako wiarygodny. W 2013 zadawałem sobie pytanie czy Polscy ufolodzy interesowali się tym zdarzeniem próbowali go zarejestrować, czy zapomnieli ? Byłem w dużym błędzie a kolejna porcja informacji napłynęła do mnie 17 lutego 2015 roku od Pana Andrzeja Remleina dawnego ufologa z KKK, który dokumentowałem wielokrotnie różne obserwacje w tym wiele bliskich w ramach pracy  dla KKK w latach 80 i 90 tych. Wiele jego precyzyjnych i bardzo rzetelnych opisów obserwacji z NOL opublikowano na łamach magazynu UFO.  Jak się okazało z korespondencji Pana Andrzeja zdarzenie w Linówku było dokumentowane-rejestrowane przez Krzysztofa Piechotę i Andrzeja Remleina we wrześniu 1985 roku. Przeprowadzono rozmowy z dziećmi oraz ich rodzicami sporządzono, szkice, rysunki, zdjęcia oraz nagrano wywiad ze świadkami na kasetę magnetofonową.  Dziś po 31 latach można być pewnym, że zdarzenie takie miało miejsce i było w rzetelny sposób dokumentowane. Plotka o rzekomym żarcie ufologów była celową dezinformacją. 


Pan Andrzej Remlein w swoim meilu tam opisał ‘’przygodę’’ z Linówkiem warto się z tym zapoznać.


‘’ Tak to prawda - sprawą Linówka zajmowaliśmy się wspólnie z Krzysztofem Piechotą. Obserwacja miała miejsce 19.02.1984 roku. O sprawie napisał do K.Piechoty pan Edward B. (nazwisko zastrzeżone tylko do mojej wiadomości) ze Stargardu Gdańskiego, który będąc u rodziny w Borach Tucholskich dowiedział się o szczegółach tej obserwacji. Oczywiście, jako że sprawa wyglądała na bardzo interesującą to K.Piechota postanowił pojechać tam razem ze mną. Pewnie gdyby była to mniej intrygująca historia to pojechałbym tam sam. Było to dość dawno temu, ale sprawę doskonale zapamiętałem. A zapamiętałem dlatego, że jak nigdy wcześniej ani nigdy później nie mieliśmy takich problemów z rejestracją obserwacji. Nie chodzi tutaj o samą rejestracje ale o inne problemy związane z rejestracją (dzisiaj mówi się w takich przypadkach o problemach logistycznych). Mimo, że od mojego miejsca zamieszkania w Bory Tucholskie to niewielki odcinek zaledwie kilkudziesięciu kilometrów, to przygotowania do wyjazdu były pasmem nie kończących się trudności (przeważnie niespodziewanych i wręcz absurdalnych). Były to problemy głównie z samochodem. Wówczas nie miałem jeszcze swojego auta i na wyprawy jeździliśmy "Syrenką", którą pożyczałem od mojego taty. Inne problemy to urlop, skromny sprzęt itp. W końcu po upływie ponad roku, czyli w 1985 udało nam się dotrzeć do Linówka. Pojechaliśmy we trójkę tj. K.Piechota, ja oraz moja żona, która czasami jeździła z nami na tego typu rejestracje. Problemy logistyczne ciągnęły się i podczas pobytu na miejscu jak i podczas powrotu do domu i opracowywaniu rejestracji. Nocowaliśmy w bardzo nastrojowym domu letniskowym tuż przy granicy z parkiem krajobrazowym.



Wracając do sprawy - podczas rejestracji rozmawialiśmy oczywiście z dziećmi, niektórymi rodzicami oraz z Edwardem B. który sprawę zgłosił do KKK. Podzieliliśmy się pracą. K.Piechota robił pomiary, szkice terenowe, zdjęcia (miał już wtedy dobrej klasy japoński aparat fotograficzny, który można było kupić tylko w Pewexie). Ja niestety dysponowałem wówczas starą radziecką "Smienę". Zdjęcia robiliśmy czarno-białe. W tamtych czasach można było tylko pomarzyć o kolorowej kliszy. Rozmowy ze świadkami prowadziliśmy wspólnie a ja mając magnetofon kasetowy nagrywałem je na kasety. Po zakończeniu rejestracji ustaliliśmy, że ja przepiszę na maszynie zapis rozmowy ze świadkami z taśm magnetofonowych i prześlę do K.Piechoty, który miał zrobić opracowanie całej obserwacji. Okazało się jednak że "złe fatum" ciążące nad tą rejestracją jeszcze się nie zakończyło. Były to czasy, że wszystkiego brakowało, również dość ciężko było kupić kasety magnetofonowe. Miałem kilka, które służyły do wielokrotnego użytku. To znaczy, że po zarejestrowaniu jakiejś obserwacji z kaset przepisywałem na maszynie rozmowę ze świadkiem. Kasety następnie służyły do rejestracji kolejnych obserwacji. Nie było mowy aby wówczas zachować kasetę z raportem. Gdybym to zrobił to nie miałbym z czym jechać do świadka innej obserwacji. Dzisiaj w okresie dyktafonów cyfrowych i plików mp.3 może to wydawać się nieprawdopodobne - ale tak było. Wówczas - i do dzisiaj nie jestem w stanie wyjaśnić jak to się stało, ale przed przepisaniem rozmowy z dziećmi z Linówka, kasety użyłem do innej sprawy, co spowodowało bezpowrotne wykasowanie rozmów ze świadkami tej obserwacji ?

 Linówek 09.1985 troje dzieci, świadków obserwacji w miejscu gdzie miało miejsce spotkanie



U Krzysztofa Piechoty zostały tylko zdjęcia i szkice. Gdy zgłosiłem mu tę sprawę to stwierdził, że na razie postara się odtworzyć tę historię z pamięci a może kiedyś jeszcze do tego wrócimy i uzupełnimy relację. Ale z jakichś przyczyn (?) nie wróciliśmy do tematu, mimo że sprawa była bardzo ciekawa.
Gdy chyba w ubiegłym roku lub może było to w roku poprzednim, na portalu "Paranormalium" w dziale "Z kart historii" pojawiła się kilkuminutowa relacja z tej obserwacji oraz wzmianka, że sprawą prawdopodobnie zajmowali się wymienieni z nazwiska Piechota i Remlein i nie wiadomo dlaczego tego nie skończyli. W ubiegłym roku na wiosnę podczas mojego pobytu u K.Piechoty rozmawiałem z nim na ten temat, ale stwierdził że minęło tyle czasu i dokładnie nie pamięta jak zakończył tę sprawę. Czy ograniczył się tylko do opisu z pamięci zdjęć i szkiców, które wówczas robił a nie chciało mu się teraz tego szukać w domowym archiwum. Ja dysponuję tylko bardzo !!! skromnym  plikiem z tej sprawy, który przesyłam Panu w załączeniu. Są to kopie listu zgłaszającego obserwację (jest tam krótki opis tej historii) oraz krótka korespondencja umawiająca się na nasz przyjazd. Oryginały są oczywiście - jak zwykle - u K.Piechoty. Na końcu pliku znajduje się jedno zdjęcie. Jak pisałem powyżej "właściwe" zdjęcia wykonywał K.Piechota - chociaż dopiero teraz uprzytomniłem sobie, że wówczas chyba nie pytałem jak mu wyszły. Ja robiłem zdjęcia "Smieną", ale o dziwo wszystkie były prześwietlone za wyjątkiem jednego o bardzo marnej jakości, które pozostawiłem. Reszta nie nadawała się do niczego.’’


Być może na podstawie tego co dysponuje i pamięta Pan Andrzej Remlein i K. Piechota uda się odtworzyć przebieg tego niewątpliwie fascynującego zdarzenia, które było zapomniane przez wiele lat.  

2 komentarze:

  1. Można by rzec - amatorska robota w wykonaniu fachowców. Nic co istotne nie zachowało się z tego przypadku. Odkładanie w czasie restauracji danych z tego przypadku okazało się rażącym błędem. Szkoda się stała i już se ne vrati.
    Skasowanie zapisu innym nagraniem od razu skojarzyło mi się z podobną porażką NASA w kwestii telewizyjnego zapisu z księżycowego spaceru N.Armstronga i E. Aldrina. Na szczęście dla NASA zachowały się liczne kopie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amatorska na pewno nie, jedynie pech, że zapis się skasował, ale jak pisałem wiele informacji ma Pan Piechota w tej sprawie. Wie Pan co każdy ma swoje życie i sprawy a ufologia niestety to ''amatorka'' i robimy to jak nam czas pozwala i fundusze. Ja też nie mogę często od zaraz podjechać do każdego kto mi zgłasza obserwacje, w tym momencie skupiam się tylko na tych ''bliskich''.

      Usuń

Napisz komentarz: